środa, 12 lutego 2025

"Toskański ślub" Marta Jednachowska

Każdy z nas, kto czyta książki i w miarę systematycznie śledzi nasz rodzimy rynek wydawniczy, wie doskonale, że rozwija się on bardzo prężnie. Fakt ten oczywiście nas czytelników bardzo cieszy, ale również zapewne zgodzicie się ze mną, że jednocześnie często stawia przed nami nie lada wyzwanie zdecydowania o tym, które z szerokiej oferty nieustannie prezentowanych nam nowości książkowych wybrać dla siebie. Nie ulega wątpliwości, że każdy miłośnik książek, chciałby przeczytać je wszystkie, ale oczywiście wiemy, że jest to niemożliwe. Jednak są takie świeżynki, nad których lekturą nie zastanawiamy się ani chwili, ponieważ z jakiś tylko sobie znanych powodów, już od momentu ich zapowiedzi bardzo chcemy je przeczytać. Nie piszę Wam moi drodzy tego wszystkiego bez powodu, a to dlatego, że właśnie teraz będę opowiadać wam o książce, która była na mojej liście tych obowiązkowych do przeczytania. A mam na myśli powieść Marty Jednachowskiej „Toskański Ślub”, która swoją premierę miała zaledwie kilka dni temu tj.7.02.2025. pod opieką wydawnictwa Novae Res. Na pewno część z was wie, że autorka ma już w swoim dorobku twórczym dwie powieści napisane we wspaniałym duecie z Jolantą Kosowską. „Toskański ślub” natomiast jest pierwszą samodzielną książką pisarki. Mając to na uwadze, do lektury przystąpiłam z ogromną ciekawością, chcąc dowiedzieć się, jak autorka poradziła sobie z tym nowym dla siebie wyzwaniem, a także, co dla nas przygotowała. I już teraz mogę bez wahania napisać, że książka ta okazała się dla mnie i jestem pewna, że nie tylko dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem, o czym opowiem w dalszej części recenzji.

Z chwilą, kiedy sięgamy po książkę, do czego każdego, kto czyta moją recenzję, gorąco zachęcam, wspólnie z jedną z jej bohaterek Ewą wylatujemy do Toskanii. To właśnie w tym magicznym miejscu przyjaciółka kobiety - Monika chce wyjść za mąż za swojego ukochanego Lukasa. I teraz moglibyśmy pomyśleć sobie, że na pewno będzie to wymarzony, wręcz bajkowy ślub. Nic bardziej mylnego, bowiem, choć książka została sklasyfikowana jako romans, to jednak z gatunkiem tym ma niewiele wspólnego. I tutaj dochodzimy do pierwszego z wielu, jak się przekonacie czekających nas zaskoczeń. Mianowicie nie jest to typowa obyczajówka, jakiej moglibyśmy się spodziewać. Owszem, w książce znajdziemy elementy obyczajowe, lecz niezwykle wciągającą i angażującą nas od pierwszych stron historię tworzą wydarzenia wręcz kryminalne. W tym miejscu rodzi się pytanie, co też kryminalnego może wydarzyć się na ślubie? Otóż życie bywa nieprzewidywalne i nawet tak piękne z założenia przeżycie, jakim jest zawarcie związku małżeńskiego, może okazać się męczarnią.

Wszystkie pary młode chcą, aby ten jeden z najważniejszych dni w ich życiu był wyjątkowy, niesamowity, niepowtarzalny i niezapomniany. Tego także pragną nasi narzeczeni. I jednego możecie być pewni, tego, co przeżyją przez pięć dni wycieczki do Włoch, nigdy nie zapomną, choć bez wątpienia oboje zapragną wymazać ten czas z pamięci. Wszystko, co dotyczy tego ślubu, już od momentu jego planowania nie układało się po myśli młodych, bo choć to oni i ich wizja ślubu powinna być najważniejsza, to niestety niesnaski i toksyczne relacje rodzinne odzierają czas przygotowań z wyjątkowej otoczki i generują niepotrzebny stres, od którego Toskania staje się swego rodzaju ucieczką. Plan B zakłada zaproszenie świadków i najbliższych przyjaciół Moniki i Lukasa. I tak też się staje. W tej kameralnej i zapowiadającej się bardzo romantycznie uroczystości zaślubin uczestniczyć mają świadkowie i dwójka przyjaciół. Niestety czar romantyzmu pryska w momencie, kiedy najstraszniejszy koszmar, który mogliby wyśnić przyszli małżonkowie, staje się jawą. Nie zjawia się organizator ślubu, który inkasując dużą sumę pieniędzy, miał zadbać o to, aby wszystko odbyło się tak, jak wymarzyli to sobie młodzi. Wszelkie próby nawiązania kontaktu, kończą się niepowodzeniem, a wszelki ślad po nim zaginął. A to zaledwie wierzchołek problemów i przeciwności, z którymi będą musieli się zmierzyć. Chciałabym tak wiele napisać, ale pozostawię was w swego rodzaju zawieszeniu, aby skupić się na kilkorgu bohaterach książki.

Ich zestawienie i różnorodność zarówno pod względem osobowości, mentalności, jak i charakterów kusi czytelnika, by zadać sobie pytanie: czy kiedykolwiek możemy z całą stanowczością powiedzieć, że naprawdę znamy drugiego człowieka? Czy nawet jeśli, uważamy kogoś za przyjaciela, bądź bliska naszemu sercu osobą możemy być pewni, że osoby te są wobec nas do końca szczere i nie mają przed nami tajemnic? Odpowiedź nasuwa się sama, a wszystko, o czym przeczytamy w książce, doskonale pokazuje, że każdy ma swoje mniejsze i większe sekrety i tajemnice. Nasi bohaterowie mają ich naprawdę wiele, co przyczynia się do intrygujących, ale także budzących obawy i niepewność zwrotów akcji. Tutaj nikomu nie można ufać i niczego nie da się przewidzieć. Na pewno będziecie chcieli dowiedzieć się, co tutaj tak naprawdę się dzieje i rozwikłać zagadkę nagłych zdarzeń, których nic wcześniej nie zapowiadało, jeszcze zanim autorka ukaże nam całą prawdę. Ja też próbowałam, ale nieskutecznie, ponieważ ta książka jest nieprzewidywalna. Owszem będą momenty, w których poczujecie, że znacie całą prawdę, ale bardzo szybko okaże się, że tkwicie w mroku domysłów i przypuszczeń, które w żadnej mierze do owej prawdy was nie przybliżają. A prawda jest naprawdę szokująca. Taka, która wpłynie na życie wielu osób.

Nie mogłabym nie wspomnieć, o jeszcze jednym ważnym aspekcie historii, do której poznania zaprasza nas Marta Jednachowska. Otóż zdradzę wam, że goście pary młodej zostali zaproszeni na ich ślub bez swoich partnerów, co początkowo spotyka się z ich niezadowoleniem. Początkowo to w tym przypadku słowo klucz, gdyż choć oni sami jeszcze o tym nie wiedzą, to ta rozłąka, da niektórym z nich możliwość spojrzenia na swój związek z zupełnie innej perspektywy, i pokuszenia się o przemyślenia, czy na pewno chcą w nim trwać.

Jak widzicie, tutaj naprawdę dużo się dzieje, co sprawia, że czytania tej książki nie da się przerwać, dopóki nie dotrzemy do ostatniego jej zdania. To świetny materiał na film. Mamy tu kłamstwa, tajemnice, intrygi, które ktoś o wielu twarzach bardzo stara się ukryć. A także wątek psychologiczny, który daje do myślenia i skłania do refleksji. A niemym świadkiem tych dynamicznie rozgrywających się wydarzeń, mających swoje drugie dno jest piękna, ale również nieco mroczna Toskania. Jestem przekonana, że ta książka pochłonie was bez reszty, a jej wspaniałym uzupełnieniem będą włoskie ciekawostki, opowieści i legendy.

Brawo Pani Marto, jestem pod ogromnym wrażeniem Pani samodzielnego debiutu. Poprzeczka została podniesiona naprawdę wysoko. Ja z niecierpliwością czekam na kolejną książkę autorki, a Wy moi kochani, jeśli jeszcze nie czytaliście „Toskańskiego ślubu”, nie zwlekajcie ani chwili dłużej. Naprawdę warto!

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Novae Res.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.