niedziela, 30 listopada 2025

Łzy i Adwent: Czy można znaleźć Dom, gdy gaśnie Ostatnia Pamięć? ​Powieść Jolanty Kosowskiej i Marty Jednachowskiej "Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu"

Powieść Jolanty Kosowskiej i Marty Jednachowskiej "Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu", będąca kontynuacją wydanej przez autorki w 2024 roku powieści "Kalendarz adwentowy", to coś więcej niż ciepła opowieść na Boże Narodzenie. To głęboka, literacka ekspedycja do źródeł tożsamości, znaczenia wspólnoty i refleksja nad kruchą definicją "domu". Czy jest to fizyczna przestrzeń, czy też miejsce, które nosimy w sercu? Zestawiając dwanaście różnych ścieżek życiowych, prowadzących z jednego, tymczasowego schronienia, autorki zmuszają do zadania sobie kluczowego pytania: czy istnieje droga powrotna do utraconego korzenia? W tej opowieści Adwent staje się potężną metaforą oczekiwania: na cud pojednania, na szansę zadośćuczynienia i na odkrycie, że nawet najbardziej pogubione dusze mogą odnaleźć kierunek, gdy wspierają się nawzajem.

Fabuła chwyta za serce, dotykając uniwersalnego lęku przed stratą. Dwanaścioro dorosłych wychowanków dawnego domu dziecka, rozsianych od lat po świecie, musi się spotkać. Powód jest bolesny: ukochana opiekunka, pani Grażyna – jedyna osoba, która stworzyła dla nich namiastkę rodziny – trafia do domu opieki, a jej pamięć nieubłaganie gaśnie. To już nie prośba, lecz ostatni dzwonek wdzięczności. Przyjaciółki, Maria i Jagoda, organizują bożonarodzeniowe spotkanie, by podarować Grażynie radość i zjednoczyć jej "dzieci" po dwudziestu latach rozłąki. Sceneria, dom opieki, gdzie chyli się ku zapomnieniu ich jedyna matczyna figura, szybko przeradza się w emocjonalną terapię dusz. Dawne urazy mieszają się ze wspomnieniami, prowadząc do gorzkich rozliczeń, ale ostatecznie – do odnalezienia prawdziwego poczucia rodzinnej wspólnoty. To poruszająca lekcja, jak trudny jest powrót, gdy jedynym celem jest odwdzięczenie się za ciepło dane w najzimniejszym okresie życia. Siłą powieści jest portret psychologiczny dwunastu protagonistów, stanowiących niemal encyklopedię ludzkich reakcji na traumę i odrzucenie. Autorki mistrzowsko unikają schematów: wychowankowie nie są jedynie ofiarami losu. Wręcz przeciwnie – przedstawiają ich jako skomplikowane jednostki, które, mimo wspólnego początku, obrały skrajnie różne drogi. Każda z postaci symbolizuje inną formę radzenia sobie z przeszłością: od ucieczki i samotności pod fasadą sukcesu, przez lojalność i pocieszenie w pamięci o wspólnocie, aż po bunt i żal, który wciąż zatruwa dorosłe życie. Postacie nie są idealizowane, mają wady, popełniają błędy, ale właśnie ta autentyczność i wielowymiarowość wciągają czytelnika w ich los bez reszty.

Ponad warstwą obyczajową i skomplikowaną siecią relacji, "Kalendarz adwentowy 2" oferuje głębokie, życiowe przesłanie, które wykracza poza świąteczny kontekst. Powieść stawia fundamentalne pytania, które są jej największą literacką wartością:

❄️​Odkupienie i Przebaczenie: Proces leczenia ran jest możliwy tylko we wspólnocie. Odkupienie nie następuje dzięki magicznemu wydarzeniu, lecz poprzez żmudne, trudne przebaczenie, które bohaterowie muszą wypracować.

❄️ ​Prawdziwy Dom: Mądrość powieści tkwi w stwierdzeniu, że domem nie są mury. Domem są ludzie, którzy widzieli nas w najsłabszym momencie i mimo wszystko postanowili zostać.

❄️ ​Znaczenie Korzeni: Pełna akceptacja własnych, nawet bolesnych, korzeni – miejsca i okoliczności, z których się wywodzimy – jest kluczem do pełnej i dojrzałej tożsamości. Nie da się odciąć od swojego początku.

Konstrukcja powieści jest równie przemyślana, co jej przesłanie. Autorki posługują się językiem prostym, a jednocześnie głęboko refleksyjnym, który pozwala z łatwością wejść w świat emocji bohaterów. Struktura książki, podzielona na krótkie, intensywne rozdziały, sprzyja utrzymaniu tempa, mimo dużej liczby postaci. Co najważniejsze, tytuł sugeruje wyjątkowy sposób lektury. Choć książkę można pochłonąć jednym tchem, intrygującą propozycją jest potraktowanie jej jako literackiego kalendarza adwentowego. Czytanie jednego rozdziału od 1 grudnia do Wigilii staje się rytuałem – codziennym "otwieraniem okienka", które odsłania kolejną warstwę historii, nową emocję i refleksję. Ta konstrukcja wzmacnia świąteczny nastrój oczekiwania i pozwala na głębszą, medytacyjną analizę przemian, jakie zachodzą w bohaterach.

Podczas lektury czytelnik zostanie wciągnięty w wir emocjonalnych skrajności. Obok ciepła i poczucia świątecznej bliskości, towarzyszy nam smutek i poczucie niesprawiedliwości losu. Jednocześnie jednak ta refleksyjna proza budzi silną empatię i niegasnącą nadzieję – wiarę w drugą szansę, na pojednanie i odnalezienie zagubionego sensu.

Warto sięgnąć po tę powieść, ponieważ stanowi ona mądry i dojrzały komentarz do współczesnej kondycji emocjonalnej. Autorki oferują przestrzeń do refleksji nad tym, co w sobie nosimy z dzieciństwa i jak te dawne doświadczenia rzutują na dorosłe relacje. To idealna lektura dla każdego, kto szuka literatury obyczajowej z duszą – która wzrusza, ale jednocześnie skłania do przemyśleń o cenie sukcesu i koszcie samotności. "Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu" to literacki triumf nad osamotnieniem. Udowadnia, że nawet jeśli nasza droga do domu była długa i kręta, w grupie odnalezionych serc zawsze jest szansa na nową, wspólną przyszłość. Gorąco polecam tę mądrą i głęboko ludzką opowieść.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Novae Res

piątek, 28 listopada 2025

Dołącz do mnie w Wyzwaniu Czytelniczym 2026!



Hej książkoholicy! Mam ekscytującą nowinę: właśnie ruszam z ambitnym celem na 2026 rok – chcę przeczytać 52 książki (lub więcej!)! To średnio jedna książka tygodniowo, niesamowita podróż przez nowe światy, wiedzę i emocje. Czy jest lepszy sposób na spędzenie roku niż z nosem w nowej historii? Jeśli kochasz czytanie tak samo, jak ja, dołącz do wyzwania! Niezależnie od tego, czy Twój cel to 12,52 czy 100 książek, liczy się wspólna pasja i wzajemne motywowanie się. ​Razem odkryjmy literackie perełki i sprawmy, by 2026 był naszym najbardziej zaczytanym rokiem! 💪 Pokażmy, że czytanie to super moc!

📚 TAK! JUŻ JEST! 📚

Grupa na 2026 rok wystartowała! 🥳

➡️ Kliknij, aby dołączyć!

Dlaczego już teraz? Bo chcę, by nasza czytelnicza ekipa była jeszcze większa niż dotychczas – a jak wiadomo, na dobre rzeczy warto chwilkę poczekać! ❤️

Nie chodzi o wyścig.

Nie chodzi o rywalizację.

Nie chodzi o liczby.

🧠 Chodzi o radość z czytania.

O książki, które poruszają, bawią, uczą, inspirują.

O wspólne dzielenie się pasją, tytułami, cytatami i wrażeniami.

📅 52 książki to symbol – tyle, ile tygodni ma rok. Ale nikt nie sprawdza listy. Możesz przeczytać 5, 12, 100… ważne, że czytasz! 💬📖

W grupie znajdziesz:

🎁 rozdania

🧩 quizy i krzyżówki

🏆 konkursy z nagrodami

📚 polecajki książkowe

🤝 i przede wszystkim – świetną atmosferę!

📌 W zakładce “Polecane” znajdziesz ważne informacje – już teraz możesz zapisać swoje pierwsze postanowienia na 2026 📓✍️.

📣 Dołącz do nas i zaproś znajomych – razem pokażmy, że Polacy czytają! 

Bo każda przeczytana książka to krok dalej – w wiedzy, w empatii, w marzeniach.

👉 Dołącz do grupy „Przeczytam 52 książki lub więcej w 2026 roku”

Kto się przyłącza? Daj znać i udostępnij ten post!

Zaczytanego dnia! 💕

poniedziałek, 24 listopada 2025

Recenzja: Klucz do grudnia Andrzeja Konefała – Milczenie, które boli. Opowieść o uwięzionej pamięci

*Zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów autora. Zostało użyte do publikacji za Jego wiedzą i zgodą.

*Są historie, które nie pozwalają o sobie zapomnieć; które wpełzają pod skórę, by tam, w mrocznym zakamarku świadomości, czekać na chwilę obudzenia. "Klucz do grudnia" Andrzeja Konefała jest właśnie taką opowieścią – gęstą, niepokojącą prozą, która stawia czytelnika przed lustrem pękniętej pamięci. Wkraczamy w świat Leona Nowaka, człowieka, którego dorosłe życie jest zaledwie cieniem jego tragicznej przeszłości. To historia o powrocie, ale nie do domu, lecz do przerażającej pustki, jaką pozostawiło dwuletnie zniknięcie i nieuchwytna trauma z mroźnej grudniowej nocy. Konefał z chirurgiczną precyzją rozbiera mechanizmy wypierania i milczenia, zapraszając nas do klaustrofobicznego świata, i to właśnie mistrzowskie połączenie thrillera psychologicznego z głęboką analizą posttraumatycznego stresu czyni tę książkę jednym z najbardziej wstrząsających i godnych uwagi tytułów ostatnich lat.

W centrum tej mrocznej opowieści stoi Leon Nowak, którego psychika jest poligonem doświadczalnym dla nierozwiązanej traumy. Pisarz z niezwykłą wrażliwością, a jednocześnie bezwzględnością, przedstawia milczenie Leona nie jako brak słów, ale jako najgłębszą formę mechanizmu obronnego. Dorosły Leon to człowiek, który funkcjonuje na marginesie własnego życia, odcięty emocjonalnie od świata. Autor zmusza nas do obserwowania, jak nieprzepracowana przeszłość rzutuje cień na każdą relację i każdy wybór bohatera. Wewnętrzne pęknięcia Nowaka – drżące dłonie, puste spojrzenie i nocne koszmary – są dla czytelnika bardziej wstrząsające niż niejeden krwawy element thrillera. Konefał unika pułapki melodramatu, stawiając na realizm bólu, a fragmentaryczne, subiektywne wspomnienia zaginionej siostry i owej "grudniowej nocy" służą jako idealne narzędzie do pogłębiania jego psychologicznej wiarygodności.

​​Konstrukcja powieści jest celowo niejednorodna i fragmentaryczna, stanowiąc doskonałe odzwierciedlenie uszkodzonej pamięci głównego bohatera. Konefał zrezygnował z liniowej chronologii na rzecz stopniowego odsłaniania strzępów wspomnień, które pojawiają się w umyśle Leona w sposób chaotyczny i nieuporządkowany, zupełnie jak flashbacki wywołane traumą. Częste przeskoki między teraźniejszością a mroczną przeszłością, płynne przejścia od monologu wewnętrznego do dialogu, tworzą u czytelnika poczucie dezorientacji i ciągłego napięcia, wymuszając aktywne "składanie" historii. Taka nielinearna narracja nie tylko pogłębia zagadkę, ale przede wszystkim pozwala wczuć się w stan psychiczny Leona, uwięzionego w labiryncie własnego umysłu.

Książka jest majstersztykiem w zakresie dozowania napięcia. Zamiast szybkich zwrotów akcji i pogoni, autor stosuje wolne, psychologiczne duszenie. Akcja nie gna, lecz sączy się, budując poczucie niepokoju oparte na tym, co niedopowiedziane i ukryte. Pisarz celowo utrzymuje klaustrofobiczny klimat poprzez ograniczoną przestrzeń i ciągłą obecność wewnętrznych monologów Leona, które stają się labiryntem, z którego ani bohater, ani czytelnik nie mogą się wydostać. Ten mrok jest wszechobecny: od szaroburych opisów otoczenia, po nieufność, jaką Leon budzi w innych. To napięcie nie pochodzi od strachu przed nieznanym zabójcą, ale od lęku przed poznaniem prawdy o samym sobie, co jest dla thrillera psychologicznego rozwiązaniem o wiele bardziej satysfakcjonującym.

Proza Konefała jest gęsta, pełna metafor i ciężkiego, atmosferycznego języka, co idealnie współgra z mroczną tematyką. Autor nie bawi się w upiększenia; jego styl jest ostry i precyzyjny, ale jednocześnie hipnotyczny. Zdania często są długie i złożone, odzwierciedlając skomplikowane i chaotyczne procesy myślowe targanego traumą Leona. Wykorzystanie języka do budowania poczucia zagrożenia, gdzie każdy szczegół może być kluczem, jest godne podziwu. Ta "proza niepokoju" sprawia, że czytelnik czuje się obciążony emocjonalnie w ten sam sposób, co główny bohater, w efekcie czego lektura jest wymagająca, ale niezwykle satysfakcjonująca.

​Największym wyzwaniem w tego typu powieściach jest zawsze zakończenie. W przypadku "Klucza do grudnia" rozwiązanie zagadki jest spójne z psychologicznym wymiarem historii. Konefał nie serwuje prostego i szybkiego zwrotu akcji, a raczej domknięcie wątku traumy. Prawda okazuje się bolesna i skomplikowana, rezonując z cierpieniem Leona przez całą powieść. Choć finał nie każdemu może dać poczucie tradycyjnego katharsis, to jego emocjonalna i logiczna wiarygodność z punktu widzenia psychologii postaci jest bezdyskusyjna, co świadczy o wysokim poziomie kunsztu pisarza.

"Klucz do grudnia" to wybitny i duszny thriller psychologiczny, który zdecydowanie wykracza poza ramy gatunku. To głębokie studium ludzkiej psychiki złamanej traumą, gdzie kluczem do rozwiązania zagadki jest nie śledztwo, lecz proces akceptacji i pamięci. To propozycja dla czytelników ceniących sobie gęstą atmosferę, złożone postacie i literaturę, która zmusza do myślenia długo po odłożeniu książki. Andrzej Konefał stworzył historię, która zostawia trwały ślad. Książkę tę polecam fanom mrocznej prozy psychologicznej, dzieł Freuda i tym, którzy szukają w thrillerach głębi, a nie tylko akcji.*Jednak Jest to zdecydowanie lektura dla czytelnika 18+

[Zakup własny].

piątek, 21 listopada 2025

Gdy przeszłość wysyła list polecony - "Tajemnica bibliotekarki Wioletta Piasecka

Istnieje powszechne, pokrzepiające przekonanie, że każdy zasługuje na drugą szansę. Lecz prawdziwa mądrość i największy egzystencjalny dylemat kryją się w pytaniu: co dzieje się, gdy ta druga szansa staje się polem bitwy ze „starym ja” i niezałatwionymi sprawami losu? Czy istnieje jakikolwiek mur na tyle wysoki, by skutecznie oddzielić nas od własnej, obciążającej historii? Czy człowiek ma moc anulowania przeszłości, czy jedynie zmuszony jest dźwigać ją na barkach? Ile kosztuje spokój, który buduje się na kruchych fundamentach kłamstwa? To pytania, które z nową siłą wybrzmiewają w "Tajemnicy bibliotekarki" Wioletty Piaseckiej, będącej bardzo udaną kontynuacją powieści "Sekret bibliotekarki". Z ogromną ciekawością przystąpiłam do lektury, aby sprawdzić, co dzieje się u Dagmary Brewki, która myślała, że odnalazła azyl – cichą przystań w małej bibliotece, mającą zmazać piętno bezdomności i walki z nałogiem. Ale Wioletta Piasecka brutalnie udowadnia, że przeszłość to list polecony, który zawsze znajdzie adresata, nawet jeśli skrywa się on za regałami wypełnionymi najpiękniejszymi fikcjami.

Książka ta to głębokie studium drugiej szansy, ale nie w jej idyllicznej wersji, lecz w realnym, brudnym wydaniu, gdzie każdy dzień to walka z echem dawnych upadków. Kiedy do Dagmary dociera jeden, z pozoru niewinny list, misternie tkana teraźniejszość rozpada się jak domek z kart. W jednej chwili na jaw wychodzą ukryte wspomnienia, zdrady i błędy, które teraz domagają się wysokiej ceny. Autorka z wielką wrażliwością, ale i bezwzględnością, prowadzi nas przez labirynt lęków Dagmary, stawiając pytanie: czy miłość może przetrwać konfrontację z prawdą, która ma moc destrukcji?

Największą siłą powieści jest właśnie Dagmara – postać pełna sprzeczności, której kruchość jest równie widoczna, co jej desperacka siła woli. To nie jest bohaterka z idealnego świata, a kobieta, która za każdym uśmiechem kryje lęk przed ujawnieniem prawdy i codzienną walkę z demonami nałogu. Autorka mistrzowsko oddaje terror życia w ciągłym kamuflażu. Obserwujemy Dagmarę rozdartą między potrzebą intymności i szczerości wobec ukochanego mężczyzny a paraliżującym strachem przed tym, że prawda o jej bezdomności, uzależnieniu i błędach młodości ostatecznie zniszczy jej obecne szczęście. Ten wewnętrzny tygiel jest siłą napędową całej fabuły.

​I właśnie w ten tygiel uderza list, który nie jest tylko kartką papieru, ale narzędziem z przeszłości – spustem, który na nowo uruchamia spiralę lęku i zmusza Dagmarę do podjęcia dramatycznych wyborów. List ten, niczym Pandora otwierająca puszkę, jest katalizatorem akcji, sprawiając, że historia błyskawicznie nabiera tempa i staje się zaciętą walką o utrzymanie wywalczonej stabilności.

To o czym bezsprzecznie trzeba powiedzieć, mówiąc o tej książce, to fakt, że Wioletta Piasecka z chirurgiczną precyzją odsłania przed czytelnikiem rzadko poruszany, lecz fundamentalny dylemat etyczny, który staje się emocjonalnym jądrem narracji: Czy biologiczna więź, utożsamiana z nienaruszalnym nakazem miłości i opieki, może w istocie być źródłem moralnego przymusu? Czy dorosłe dziecko, któremu rodzice zgotowali patologiczne dzieciństwo, odmawiając mu zarówno ciepła, jak i podstawowego poczucia bezpieczeństwa, jest wciąż zobligowane do niesienia im pomocy czy jakiegokolwiek wsparcia? Autorka mistrzowsko unika pułapki łatwego osądu, prowadząc nas przez meandry psychiki bohaterki, która musi dokonać wyboru pomiędzy narzuconym poczuciem winy a prawem do własnego, ocalałego życia. Tym samym, Piasecka nie tylko opowiada historię, ale zmusza do głębokiej introspekcji nad prawdziwą definicją rodziny, obowiązku i wyzwolenia, pozostawiając czytelnika z brzemieniem pytania o granice przebaczenia i odpowiedzialności.

Znając ciężki bagaż przeżyć Dagmary, nie da się również pozostać obojętnym wobec niezwykle istotnej roli, jaką w książce odgrywa wątek relacji z partnerem Dagmary -Michałem. Autorka skłania czytelnika do zadania sobie pytania o granice bezwarunkowej miłości i zaufania. Czy miłość, która rozkwitła w nowym życiu, może przetrwać trzęsienie ziemi wywołane przez sekrety z poprzedniego? Partner Dagmary nie jest tu jedynie tłem – staje się on lustrem jej lęków i jednocześnie wielką niewiadomą. Pisarka unika lukrowanego happy endu, zamiast tego koncentrując się na trudnym procesie akceptacji i budowania zaufania na nowo, co czyni ten związek niesamowicie realistycznym. To właśnie ta dynamika: lęk Dagmary kontra próba zrozumienia jej partnera stanowi emocjonalny rdzeń "Tajemnicy bibliotekarki", czyniąc ją opowieścią nie tylko o wyjściu z nałogu, ale przede wszystkim o dojrzałej, wymagającej pracy miłości.

"Tajemnica bibliotekarki" to lektura, która nie pozwala na obojętność – pochłania czytelnika emocjonalnie i wymusza intensywne refleksje. Podczas lektury odczujemy napięcie, frustrację i głębokie współczucie. Piasecka zmusza nas do przemyślenia własnego podejścia do błędów, stawiając niewygodne pytanie: Czy faktycznie zasługujemy na drugą szansę, jeśli nie potrafimy być w pełni szczerzy? Lektura ta staje się inspirującym i terapeutycznym doświadczeniem, udowadniając, że bohaterstwo nie polega na idealności, ale na uporczywej woli podnoszenia się i mierzenia się z konsekwencjami własnych wyborów.

Sam Frombork, w którym dzieje się akcja powieści staje się dla naszej bohaterki scenerią do samopoznawania. Wykorzystanie tego miasta, z jego ciężarem historii, mrokiem zimowej scenerii i kopernikańską aurą, nie jest przypadkowe. To tło, pełne starych murów i tajemniczych zakamarków, potęguje wrażenie, że w każdej społeczności kryją się sekrety i że prawda, raz odkryta, może zniszczyć spokojną fasadę. Powieść skłania do myślenia o tym, jak definiujemy „dom” i „bezpieczeństwo” w świecie, gdzie zaufanie jest rzadkim i kosztownym luksusem. Czy dla Dagmary to miejsce okaże się ostatecznym azylem, czy kolejnym polem życiowej walki? O tym już, koniecznie musicie przekonać się sami.

Wioletta Piasecka doskonale potrafi utrzymać w nas czytelnikach wysoki poziom zaangażowania dzięki swojemu czystemu, płynnemu stylowi pisania. Język, którym się posługuje, jest jednocześnie prosty i głęboki, wolny od niepotrzebnych ozdobników, ale niezwykle trafny w oddawaniu emocji. To sprawia, że narracja jest przejrzysta i wciągająca. Klimat książki jest celowo utrzymany w tonacji pozornie spokojnej, małomiasteczkowej egzystencji, której pod powierzchnią pulsuje narastające poczucie zagrożenia – to kontrast między biblioteką (azylem wiedzy i porządku) a chaosem przeszłości. Autorka dba o to, by każda scena wzmacniała poczucie, że katastrofa jest tuż za rogiem, co podnosi obyczajowy wątek do rangi niemal thrillera psychologicznego.

Jestem przekonana, że nie muszę dodawać nic więcej, abyście Wy sięgnęli po tę niezwykle wartościową, mądrą i bezsprzecznie potrzebną społecznie powieść. Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione przeze mnie jej walory lekturę, z czystym sumieniem polecam:

❄️ ​Miłośnikom dobrze napisanej literatury obyczajowej z elementami psychologicznymi.

❄️ ​Czytelnikom, którzy cenią poruszające historie o sile ludzkiego ducha i możliwości przemiany.

❄️ ​Fanom Wioletty Piaseckiej, zwłaszcza tym, którzy polubili "Sekret bibliotekarki" i chcą poznać dalsze losy Dagmary.

❄️ ​Każdemu, kto szuka powieści o drugiej szansie i zastanawia się, jak dużą cenę płacimy za ukrywanie prawdy przed najbliższymi.

​Książka jest dowodem na to, że nawet w najciemniejszym regale życia można znaleźć światło, a opowieść ta zostaje z czytelnikiem na długo po odłożeniu jej na półkę.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska

wtorek, 18 listopada 2025

Klątwa czy Kara? "Plon" Grzegorz Kopiec

Od zarania dziejów ludzkość mierzy się z ciężarem własnych czynów – tych widocznych i tych skrytych głęboko w pamięci. Czy istnieje cena, której nie da się spłacić? Czy grzechy przeszłości, niczym mroczny cień, potrafią prześladować nas z pokolenia na pokolenie, domagając się ostatecznego rozliczenia? Te pytania stanowią fundament każdej opowieści, która dotyka lęku przed nieuchronnością losu i mechanizmu winy. Właśnie w tym mrocznym, uniwersalnym świetle należy spojrzeć na najnowsze dzieło Grzegorza Kopca, "Plon". To nie tylko opowieść o konkretnej rodzinie i jej dramacie; to przede wszystkim intrygująca refleksja nad tym, jak cienka jest granica między uporządkowanym życiem a chaosem, który w każdej chwili może wyłonić się z zapomnianych otchłani.

Z tego uniwersalnego lęku przed rozliczeniem wyłania się historia Jerzego Wojtala – człowieka, który naiwnie sądził, że uciekł przed demonami młodości, budując bezpieczną przystań dla swojej rodziny. Jednak spokój jest tu jedynie iluzją, cienką warstwą lodu na wzburzonej, mrocznej wodzie. Kopiec nie daje czytelnikowi czasu na oddech; już na pierwszych stronach wciąga nas w koszmar, w którym najpiękniejsza data w życiu – osiemnaste urodziny dziecka – staje się wyrokiem śmierci. Najstarszy syn Wojtalów ginie w niewyjaśnionych, makabrycznych okolicznościach, a czas staje się bezlitosnym, tykającym zegarem. Ojciec zostaje zmuszony do stoczenia walki nie tylko o życie swojej ostatniej córki, ale przede wszystkim o odkrycie istoty zła, które wżarło się w korzenie jego rodu. Czy klucz do tej tragedii tkwi w starym, rodzinnym domu, rezonującym starymi historiami, czy może w głęboko skrywanym, niewygodnym grzechu samego Jerzego? Autor z mistrzowską precyzją buduje napięcie, prowadząc nas ścieżką odkrywania nieodwołalnych konsekwencji.

Jerzy Wojtal nie jest typowym bohaterem ratującym bliskich. Jest raczej żywym, chodzącym pomnikiem własnych błędów, a jego walka to desperacka próba ucieczki przed odpowiedzialnością, która dogania go w najokrutniejszy możliwy sposób. Pisarz genialnie wykorzystuje jego postać, by zadać pytanie: co dzieje się z człowiekiem, gdy uświadamia sobie, że jest sprawcą, a nie tylko ofiarą tragedii dotykającej jego dzieci? Widzimy transformację z głowy rodziny w wyniszczonego, paranoicznego detektywa, który musi przeszukać zakamarki własnej przeszłości. Jego działania nie są motywowane czystym heroizmem, lecz samospalającą potrzebą zadośćuczynienia. Ta moralna niejednoznaczność czyni go postacią boleśnie realistyczną i stanowi samo serce mrocznej intrygi.

Groza w "Plonie" nie wyłania się jedynie z brutalnych scen, lecz ma swoje źródło w głębokim poczuciu nieuchronności. Kopiec zręcznie balansuje między thrillerem psychologicznym a horrorem nadprzyrodzonym. Zło jest tu systematyczne, metodyczne i przerażająco osobiste – zbiera swój "plon" z zegarmistrzowską precyzją, zawsze w ten sam symboliczny dzień. Element nieprzewidywalności tkwi w tym, że choć wiemy, kiedy nadejdzie kolejny cios, nie mamy pojęcia, jak się on objawi. Ostatnim, kluczowym elementem jest sceneria: rodzinny dom Wojtalów, który zamiast schronienia staje się więzieniem i pułapką, będąc cichym świadkiem i być może inicjatorem powracającego zła.

Tytuł ten to obowiązkowa lektura dla czytelników ceniących sobie mroczne thrillery psychologiczne, w których element grozy jest głęboko zakorzeniony w winie, a nie tylko w efektach specjalnych. Polecam ją zwłaszcza tym, którzy w literaturze szukają inteligentnego połączenia gatunkowego: fani Stephena Kinga (za budowanie domowej grozy) oraz miłośnicy klasycznych opowieści o klątwach poczują się tu jak w domu. Książka jest szczególnie warta uwagi dla osób lubiących moralne dylematy i niejednoznacznych, skomplikowanych bohaterów. Jeśli cenicie sobie powolne narastanie napięcia i oczekujecie, że lektura zostawi Was z wieloma pytaniami o naturę zła, to "Plon" jest pozycją, którą musicie dopisać do swojej listy.

"Plon" Grzegorza Kopca to znacznie więcej niż tylko thriller o zemście. To mroczna, bezkompromisowa wiwisekcja rodzinnej klątwy i zniszczonej psychiki człowieka zmuszonego do konfrontacji z własną, zapomnianą zbrodnią. Autor dostarcza nie tylko solidnej dawki dreszczu, ale przede wszystkim zmusza do głębokiej refleksji nad dziedzictwem naszych czynów. Fabuła jest misternie utkana, bohater fascynuje, a nieprzewidywalność zła w połączeniu z dusznym, intensywnym stylem pisania tworzy literaturę, która przykuwa do fotela i nie puszcza aż do ostatniego, wstrząsającego zdania. Jeśli szukacie powieści, która przetestuje Wasze granice moralne i pozostawi Was z pytaniem, jaką cenę zapłacisz za swój własny "Plon", to znaleźliście idealnego kandydata. ​Polecam ją z czystym, choć mocno zmąconym, sumieniem.

[Materiał reklamowy] Autor Grzegorz Kopiec