piątek, 31 maja 2024

"Pokój 2.040" Mariusz Tryniszewski


Kiedy czujemy się szczęśliwi i spełnieni na wielu płaszczyznach życia, a nasza codzienność płynie harmonijnym i dobrze nam znanym nurtem, wówczas nieraz towarzyszy nam poczucie, że jesteśmy panami swojego losu i w tym życiu możemy zrobić naprawdę wszystko. Niestety, to los właśnie często w bardzo bolesny i dotkliwy sposób uświadamia nam, że tak naprawdę w jednej chwili możemy stać się bezsilni w obliczu tego, co on na nas zsyła i z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Istoty tej trudnej prawdy na własnej skórze doświadczył Mariusz  Tryniszewski, autor książki „Pokój 2.040”, którego część z was może znać jako MuzykoMańka z jego licznych projektów muzycznych.

Mariusz jest wspaniałym mężem i ojcem jeszcze do niedawna dwóch nastoletnich córek. Do ich rodzinnego składu ku ogromnej radości i dumie mężczyzny już wkrótce miał dołączyć największy skarb syn Maksymilian. Chłopiec, o czym jego rodzice dowiedzieli się już na etapie badań prenatalnych, urodził się niepełnosprawny z licznymi wadami genetycznymi. Kumulacji złych zdarzeń losu dopełnił przedwczesny poród. Jednak choć już wtedy świat Tryniszewskich się zawalił, to wkrótce przekonali się, że to nie koniec ich trudnej historii,  którą będą wspólnie przeżywać. A wszystko przez druzgocącą i paraliżującą diagnozę, która padła, gdy Maksio miał zaledwie półtora roku. Ostra białaczka szpikowa, te trzy straszne słowa zupełnie odmieniły życie najbliższych dziecka, czego obrazem jest wszystko, o czym przeczytacie na kartach książki.

Mężczyzna wiedział, że nie może się poddać, bo to małe bezbronne dziecko nieświadome swojej ciężkiej sytuacji na niego liczy, a cała rodzina musi się wzajemnie wspierać i wspólnie z Maksiem stanąć do tej nierównej, a jednocześnie najważniejszej walki  w jego życiu. W momencie, kiedy spotyka nas coś tak bardzo po ludzku trudnego do udźwignięcia, oczywiste i naturalne jest, że w głowie kłębi się tysiące myśli i pytań bez odpowiedzi, a w sercu kumuluje się mnóstwo silnych emocji, którym potrzebujemy dać upust i które staramy się sobie uporządkować. Dla autora formą nazywania i wyrażenia tego, co wtedy czuł i myślał, a także opowiedzenie o przebiegu całego leczenia syna, która przynosiła mu pewnego rodzaju ulgę, okazało się pisanie. W późniejszym czasie zaowocowało to powstaniem tej niezwykle ważnej i wartościowej książki.

Jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć, do czego gorąco zachęcam, wspólnie z rodziną Tryniszewskich przejdziecie przez półroczny proces leczenia w Przylądku Nadziei, który od każdego z jej członków wymagał poświęcenia, wyrzeczeń i nierzadko zupełnego podporządkowania się chorobie i potrzebom chłopca. Mimo że jest to książka, w której doświadczymy bólu i cierpienia, to jest to również świadectwo niezwykłej, niecodziennej i wyjątkowej więzi zrodzonej między ojcem a synem, która mnie samą bardzo mocno poruszyła i wzbudziła ogromny podziw. Najmniejszej wątpliwości nie ulega fakt, że doświadczenie choroby zmienia w naszym życie naprawdę wiele. Jej nieodłączną częścią jest strach, obawy i niepewność tego, co przyniesie przyszłość, ale choć wielu z was może wydać się niestosownym to, co teraz napiszę, to tak trudne przeżycia, są cenną lekcją życia.

Co zaznacza sam autor, wymuszają na nas zatrzymanie się w biegu i pędzie codzienności  oraz całkowite jej przewartościowanie. Przypominają nam, że w rodzinie tkwi wielka siła i bez siebie przestajemy istnieć. Uczą cieszyć się każdą chwilą i każdą doceniać. Dzięki nim doceniamy małe rzeczy, które teraz stają się wielkie. Ten mały wojownik jest wielkim cudem i jego pojawienie się na świecie pozwoliło jego bliskim namacalnie takich cudów doświadczyć. To, co ich spotkało, zjednoczyło wiele ludzkich serc, których dobroć, serdeczność oraz chęć wsparcia i niesienia pomocy była w tych miażdżących człowieka dniach, tygodniach i miesiącach bezcennym darem.

Jak czytamy w opisie książki, dla Mariusza Tryniszewskiego jej napisanie miało wymiar terapeutyczny, ale także miał nadzieję, że dzieląc się swoją historią, będzie mógł komuś pomóc i mogę was zapewnić, że ten cel został w pełni osiągnięty. Bo chociaż siłą rzeczy książka wywołuje silne emocje, wzrusza i porusza, to jednak nie przytłacza. Wręcz przeciwnie daje dużo siły i wiary w to, że nawet tak ciężka choroba, jak nowotwór nie musi być wyrokiem i nigdy nie należy tracić nadziei na zwycięstwo w tej walce. W moim odczuciu, po ten tytuł powinien sięgnąć każdy i wracać do niej zawsze, kiedy spotka nas coś, z czym trudno nam sobie poradzić. Wszystko, o czym tutaj przeczytacie, pomoże wam wyjść z życiowego dołka i iść dalej z ufnością patrząc w przyszłość. Na zakończenie chciałabym serdecznie podziękować autorowi za to, że pozwolił nam poznać tę trudną, ale piękną opowieść o wyjątkowym chłopcu, który sam w sobie jest miłością i do którego ta miłość każdego dnia wraca. A was moi kochani proszę o pomoc i wsparcie dla Maksia. Informację o tym, jak możecie to zrobić, znajdziecie w książce.

E-BOOK

[Zakup własny].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.