Kochani nadszedł czas, abym podzieliła się z wami moimi wrażeniami po lekturze najnowszej książki Anety Krasińskiej „Sanitariuszka”. Książki wyjątkowej pod każdym względem, co mam nadzieję uda mi się ukazać w recenzji, a tym samym przekonać was, że naprawdę warto, a nawet trzeba ją przeczytać. Zacznijmy jednak od początku. Jest to już dwudziesta piąta wydana powieść dla dorosłych, którą pisarka oddała w nasze ręce. Jednak, jak sama mówi, jest ona dla niej i co już teraz mogę przyznać, również dla nas wielu czytelników powieścią szczególną. A to dlatego, że dzięki wydawnictwu Skarpa Warszawska tytuł ten pojawił się na naszym rynku wydawniczym w ramach obchodzonej niedawno 80. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. I choć fabułę książki stanowi fikcja literacka to została ona oparta na przejmujących i trudnych prawdziwych wydarzeniach z tego właśnie czasu usytuowanych wśród ludzi wówczas pośród nich żyjących.
I tutaj rodzi się pytanie, w czym tkwi wyjątkowość tego tytułu, skoro na temat Powstania Warszawskiego mówi się tak dużo? Tej tematyce zostało poświęcone tak wiele utworów literackich, muzycznych. Wydawać by się mogło, że już wszystko zostało powiedziane, a każdy z nas ma większą, bądź mniejszą wiedzę o powstaniu. Zapewniam was jednak, że Anecie Krasińskiej udało się pokazać swoim czytelnikom zupełnie nową i niestety przemilczaną perspektywę tamtych traumatycznych miesięcy. Kiedy bowiem mówimy o powstaniu, przed oczami widzimy obrazy młodych chłopców idących z bronią w ręku walczyć w obronie ojczyzny i miasta. Tymczasem w swojej książce Aneta nadaje powstaniu kobiecą twarz i to właśnie kobietom i ich roli w tym społecznym zrywie, o której niestety się nie mówi, a jeśli już się mówi, to zdecydowanie za mało i zbyt rzadko, chce oddać hołd.
Przystępując do czytania książki, już od pierwszych jej stron zdajemy sobie sprawę, że będzie to bardzo trudne przeżycie czytelnicze, które każdego, kto po nią sięgnie, kosztować będzie wiele silnych emocji. Na jej kartach poznajemy młodą wspaniale rokującą pianistkę Amelię Bogdańską. Bracia dziewczyny chcą przystąpić do planowanego powstania, czemu ona mając w pamięci niedawne bolesne przeżycia, które dotknęły ich rodzinę, jest zdecydowanie przeciwna. Chłopcy jednak pozostają nieugięci w swojej decyzji, dlatego Amelia wiedziona siostrzanym instynktem opiekuńczym, a także wpojoną wartością, iż rodzina jest najważniejsza, postanawia dołączyć do grona ochotniczek sanitariuszek pracujących w szpitalach.
I tak oto towarzyszymy tym młodym kobietom, które podobnie, jak mężczyźni poświęciły swoje marzenia, plany, rodziny, aby stanąć za nim i z oddaniem służyć swoją pomocą i wsparciem w miesiącach, gdzie „nadludzkiej siły wymagało życie, w którym śmierć panoszyła się na ulicach”. To one w niesamowity sposób każdego dnia pokazywały, że nie trzeba dzierżyć broni w ręku, aby walczyć. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale jestem przekonana, że takiego wymiaru powstania jeszcze nie znacie. Mną samą świadomość tego, co przeżywały te kobiety w obliczu bezwzględnego okupanta, który nie cofnął się przed największym okrucieństwem, po to, by nas osłabić, mocno wstrząsnęła. Przy czym, jestem pełna podziwu dla sanitariuszek właśnie, które w obliczu tak trudnej codzienności, z jaką musiały się zmagać i mierzyć chroniąc swoich pacjentów i dbając o nich dla ich kreatywności, by poradzić sobie bez podstawowych środków do życia dla każdego człowieka, bez których wydawałoby się, szpitale nie są w stanie funkcjonować, a od których okupant sukcesywnie nas odcinał. Jednak one zawsze znajdowały sposób, by poradzić sobie z coraz bardziej piętrzącymi się trudnościami. Koniecznie przeczytajcie książkę i sprawdźcie, jak im się to udawało. Ja nic więcej nie zdradzę, ponadto, że autorka przygotowała dla nas wiele ciekawostek i smaczków, które z pewnością niejednokrotnie zaskoczą czytelnika.
Przystępując do czytania książki, już od pierwszych jej stron zdajemy sobie sprawę, że będzie to bardzo trudne przeżycie czytelnicze, które każdego, kto po nią sięgnie, kosztować będzie wiele silnych emocji. Na jej kartach poznajemy młodą wspaniale rokującą pianistkę Amelię Bogdańską. Bracia dziewczyny chcą przystąpić do planowanego powstania, czemu ona mając w pamięci niedawne bolesne przeżycia, które dotknęły ich rodzinę, jest zdecydowanie przeciwna. Chłopcy jednak pozostają nieugięci w swojej decyzji, dlatego Amelia wiedziona siostrzanym instynktem opiekuńczym, a także wpojoną wartością, iż rodzina jest najważniejsza, postanawia dołączyć do grona ochotniczek sanitariuszek pracujących w szpitalach.
I tak oto towarzyszymy tym młodym kobietom, które podobnie, jak mężczyźni poświęciły swoje marzenia, plany, rodziny, aby stanąć za nim i z oddaniem służyć swoją pomocą i wsparciem w miesiącach, gdzie „nadludzkiej siły wymagało życie, w którym śmierć panoszyła się na ulicach”. To one w niesamowity sposób każdego dnia pokazywały, że nie trzeba dzierżyć broni w ręku, aby walczyć. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale jestem przekonana, że takiego wymiaru powstania jeszcze nie znacie. Mną samą świadomość tego, co przeżywały te kobiety w obliczu bezwzględnego okupanta, który nie cofnął się przed największym okrucieństwem, po to, by nas osłabić, mocno wstrząsnęła. Przy czym, jestem pełna podziwu dla sanitariuszek właśnie, które w obliczu tak trudnej codzienności, z jaką musiały się zmagać i mierzyć chroniąc swoich pacjentów i dbając o nich dla ich kreatywności, by poradzić sobie bez podstawowych środków do życia dla każdego człowieka, bez których wydawałoby się, szpitale nie są w stanie funkcjonować, a od których okupant sukcesywnie nas odcinał. Jednak one zawsze znajdowały sposób, by poradzić sobie z coraz bardziej piętrzącymi się trudnościami. Koniecznie przeczytajcie książkę i sprawdźcie, jak im się to udawało. Ja nic więcej nie zdradzę, ponadto, że autorka przygotowała dla nas wiele ciekawostek i smaczków, które z pewnością niejednokrotnie zaskoczą czytelnika.
To, co trzeba zaznaczyć, to fakt, że pisarce wspaniale udało się odzwierciedlić realia tamtego okresu, jak również odmalować słowem nastroje panujące wśród uczestników powstania. Od wielkiego entuzjazmu i optymizmu, odnośnie do tego, jak miało się ono zakończyć i co miało nastąpić w jego efekcie, poprzez zniechęcenie i złość, w obliczu bolesnej prawdy i nierównej walki z wrogiem, który dysponował wielkimi siłami zbrojnymi, podczas gdy naszą bronią była determinacja i nadzieja. A sanitariuszki, mimo że otaczała je śmierć, cierpienie i krew, a one same wiedziały, że nie wszystkim są w stanie pomóc, starały się zrobić wszystko, aby nie tylko dla pacjentów, ale i dla siebie wzajemnie być niezbędnym wsparciem, a także, aby w tym chaosie przesiąkniętym bólem i obawami dotyczącymi niepewności jutra znaleźć, choć namiastkę normalności. Jeśli jesteście ciekawi, jak to robiły, a jestem przekonana, że tak jest, to niezwłocznie sięgnijcie po ten tytuł.
„Sanitariuszka” to książka, którą powinien przeczytać, każdy z nas, a szczególnie młody człowiek, po to, aby podnieść swoją świadomość trudnej historii naszego kraju, a przede wszystkim, aby pamięć o niej i ludziach, którzy poświęcili swoje życie za nas i dla nas nie zaginęła. Bo niestety żyjących jej świadków jest już naprawdę niewielu. To pierwsza myśl, z jaką odkładałam swój egzemplarz na półkę, kiedy dotarłam do końca historii Amelii i jej przyjaciółek w niedoli. Zaraz jednak naszło mnie przemyślenie, że mimo iż bezsprzecznie jest to prawda, to jednak nie każdy może być gotowy na to, aby po nią sięgnąć. To, czego doświadczają i co przeżywają bohaterowie książki, jest tak bolesne, traumatyczne, a chwilami wręcz druzgocące, że łzy niepostrzeżenie dla nas samych cisną się do oczu, a wzruszenie ściska za gardło. To sprawiło, że musiałam robić sobie przerwy, aby choć na chwilę oswobodzić się z dojmujących, niezwykle silnych emocji. Dla osoby empatycznej, o wysokiej wrażliwości na ludzką krzywdę na pewno będzie trudna lektura. To opowieść, o której nigdy nie zapomnicie, a wszystko, o czym przeczytacie, jeszcze długo pozostanie w was ciągle żywe.
Mając to na uwadze, chylę czoła przed Anetą, gdyż wiem, że człowiek, a szczególnie kobieta, jest bardzo bliska jej twórczemu sercu i na pewno było jej niezwykle trudno poradzić sobie z tak dużym nagromadzeniem silnych emocji podczas pisania „Sanitariuszki”. Jednak zarówno z zadania napisania książki ukazującej powstanie z wielu różnych perspektyw, książki, która zaciekawi czytelnika, jak i pokaże mu nieznany dotychczas jego obraz, jak również z przekazaniem nam tych odczuwalnych niemalże na własnej skórze emocji, wywiązała się doskonale. Na zakończenie warto wspomnieć, że tworząc swoje najmłodsze literackie dziecko, pisarka nie zapomniała także o zwierzętach, których właściciele, walcząc o przetrwanie, nie mieli czasu, ani możliwości, aby się nimi zająć i o nie zatroszczyć. Pozostawione same sobie, osamotnione również cierpiały. Kocham zwierzęta, dlatego ten wątek także bardzo mocno odcisnął się na mojej wrażliwości. Jest to powieść, o której mogłabym pisać jeszcze bardzo długo, ale myślę, że nie jest to konieczne. Bo tak naprawdę, żadne słowa nie oddadzą ogromnej jej wartości, dopóki sami jej nie przeczytacie, do czego ze swojej strony całym sercem was zachęcam i namawiam. Jednak na pytanie, czy w waszym, życiu jest to odpowiedni moment, aby to zrobić, każdy z was musi odpowiedzieć sobie sam.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.