Kiedy wraz z rozpoczęciem lektury powieści wkraczamy w życie młodej kobiety, spotykamy ją w najszczęśliwszym jego momencie. Ma u swojego boku wspaniałego mężczyznę, a ich związek, który wszyscy wokół postrzegają jako idealny, wchodzi w kolejny bardzo poważny etap. Właśnie się zaręczyli i wprowadzili do nowego mieszkania. Nic nie wskazuje na to, by coś mogło zburzyć jej szczęście. Wystarczyła jednak krótka chwila, aby Natasza poczuła się niczym uwięziona w alternatywnym niezrozumiałym dla siebie świecie, w którym od teraz będzie musiała opiekować się swoją chorą na alzheimera matką. Na pewno wielu z was pomyśli sobie teraz, że taka przecież jest kolej rzeczy. To normalne, że dzieci opiekują się rodzicami, kiedy zachodzi taka potrzeba. Przecież rodzice opiekowali się nimi, kiedy te były małe, darząc rodzicielską miłością i oddaniem. I owszem zgadzam się z wami, ale rodzinne historie bywają różne, a nasza bohaterka włożyła naprawdę wiele starań w to, aby zapomnieć o swojej przeszłości i odbudować siebie na nowo. Dziś wraz z pojawieniem się matki, wszystko, o czym tak bardzo chciałaby zapomnieć, staje się tak dotkliwie prawdziwe.
Budzą się uśpione bolesne wspomnienia, w których zawsze robiła wszystko, aby zasłużyć na, choć odrobinę matczynej miłości i uznania, którą matka przelała na zmarłą córkę Julię. Jak więc teraz opiekować się matką, która nigdy cię nie kochała, a ty przy niej czułaś się gorsza. Kobietę, dla której najważniejszą osobą była ona sama. Apodyktyczną i egocentryczną przez postępowanie i zachowanie, której ty straciłaś poczucie własnej wartości i od której uciekłaś, mając 16 lat, aby nie utonąć w otaczającym cię smutku i samotności.
Dziś, choć choroba pozbawia Cecylię tej władczej, pewnej siebie postawy, czyniąc z niej bezbronne, zagubione dziecko, to po raz kolejny wszystko kręci się wokół niej, a Natasza czuje, że matka odebrała jej ustabilizowane życie, które, choć minęło tak niewiele czasu, jej samej wydaje się odległą przeszłością. To życie, które teraz wydaje się toczyć bocznym torem, z którego ona została wyrzucona. Anna Sakowicz doskonale wie, czym jest alzheimer, gdyż jej bliska osoba cierpiała na tę bezwzględną i nieuleczalną chorobę. Dzięki tej niezwykłej książce, do której przeczytania gorąco każdego z was zachęcam i namawiam, skonfrontowała nas z bardzo wstrząsającym i poruszającym obrazem tej choroby. Odzierając ją z fikcyjnych wyidealizowanych obrazów jej postrzegania przedstawianych społeczeństwu, postawiła nas w obliczu bezkompromisowej, nagiej prawdy. Pozwoliła niemalże namacalnie poczuć jej okrucieństwo. Tutaj nie ma miejsca na koloryzowanie rzeczywistości. Czytając tę mądrą i dającą do myślenia powieść poczujecie bezsilność i samotność Nataszy schwytanej w pułapkę choroby rodzicielki.
Choć jak pisze autorka, płaszczyzna życia prywatnego Nataszy jest w pełni fabularyzowana, to aspekt choroby jest odzwierciedleniem trudnej codzienności z chorobą. Dlatego warto zwrócić uwagę na to, iż choć dotyka ona pojedynczą osobę, to swój wpływ roztacza na całą jej rodzinę, a także życie prywatne osób opiekujących się chorym. Alzheimer podporządkowuje sobie wszystkich i jak się przekonacie, poznając perypetie Nataszy, często staje się sprawdzianem dla relacji z tymi, którzy mieli być dla nas pomocą i wsparciem. To, co miało być idealne i nierozerwalne w obliczu tak ciężkiej próby może okazać się tylko pozorne i ujawnić prawdziwe oblicze drugiego człowieka. Nie ma bowiem lepszego sprawdzianu dla relacji międzyludzkich, niż właśnie trudne przeżycia, które mogą bardzo wiele zweryfikować.
„Moja matka pestka” to jedna z tych książek, która nikogo nie pozostawi wobec siebie obojętnym, a każdy, kto ją przeczyta, nigdy o niej nie zapomni. I – co więcej – niż pewne wywoła potok niepohamowanych łez. Autentyzm wszystkiego, o czym czytamy na jej kartach sprawia, że czytelnikiem targa wiele silnych emocji, ale też refleksji dotyczących relacji na płaszczyźnie matka – dziecko, które skłonią nas do zadania sobie trudnego pytania: „Jak ja zachowałabym się, będąc na miejscu Nataszy? Czy potrafiłabym na nowo pokochać narcystyczną matkę, która mną manipulowała, wpędzała mnie w poczucie winy i obwiniała za każde niepowodzenie?”. Koniecznie przeczytajcie tę niezwykle ciepłą i mądrą książkę, w której z pewnością wielu z nas znajdzie cząstkę siebie i własnych przeżyć, a co za tym idzie, odbierze ją mocno osobiście i przekonajcie się, czy znajdzie się w niej miejsce na zrozumienie, a także wybaczenie i miłość.
Mimo trudnego tematu, który dla wielu czytelników może okazać się obciążający emocjonalnie, właśnie ze względu na to, że u ich bliskich, tak jak u mojej prababci zdiagnozowano tę straszną chorobę, która okazała się wyrokiem, od powieści nie sposób się oderwać. Choć ja nie znalazłam całkowitego zrozumienia dla postępowania Cecylii wobec córki, to w pewien sposób obie kobiety stały mi się bardzo bliskie. Chciałam bardzo, aby z ich ust padły te najważniejsze w życiu słowa „Kocham”, „Wybaczam”, zanim będzie na nie za późno. Czy tak się stało? Musicie to sprawdzić już sami. Naprawdę warto. To jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku.
[Materiał reklamowy] Portal Duże Ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.