Fragment I
– Wracasz z niczym? – spytała oskarżycielskim tonem wysoka kobieta o pięknej twarzy i srogim spojrzeniu.
Chłopiec nie odpowiedział. Pokręcił delikatnie głową, pochylił ją i wyciągnął przed siebie dłonie w oczekiwaniu na karę.
– I co ja mam z tobą zrobić, Will? Nie stać mnie na to, żeby cię karmić i ubierać – powiedziała ze spokojem, więc dziecko natychmiast zrozumiało, że nie była sama. Do ich domu, czy raczej wynajmowanego pokoju w kamienicy czynszowej, zawitał na kilka dni marynarz, który od kilku lat spotykał się z matką chłopca. Nie był jego ojcem, co mu wielokrotnie wypomniał, ale William wcale się tym nie martwił, bo nigdy nie chciałby mieć takiego ojca. Podejrzewał, że nie był on uczciwie pracującym człowiekiem, lecz parał się piractwem, za które groziła kara śmierci.
– To nie jego wina. – Szczerbaty mężczyzna wstawił się za nim, unosząc złowieszczo brew. – Nie wzbudza już takiej litości, jak powinien. Ile on ma lat?
– Ze trzy albo cztery – odrzekła kobieta.
– Sześć. Mam sześć lat, mamo. Za tydzień są moje urodziny – przypomniał chłopiec.
– Szczeniak umie liczyć – zarechotał mężczyzna. – A to ci dopiero!
– Nauczyłam, żeby nie dał się oszukać na forsę – stwierdziła kobieta, wzruszając ramionami, jakby to była jedyna rzecz, którą zrobiła dla niego. – Rzeczywiście może mieć sześć. Chociaż nie wygląda. – Spojrzała na dziecko, przechylając głowę na bok. – Ależ ten czas leci.
– Wygląda. Wysoki jest, dlatego nic nie wyżebrał. Ale ja znam dobry sposób na to, żeby go trochę przerobić – oznajmił mężczyzna z zadowoleniem, patrząc na chłopca jak na kawałek mięsa.
Fragment II
Madeline nie zgadzała się z porzekadłem, że wszystko, co nas nie zabije, to nas wzmocni, bo uważała, że jeśli coś nas nie zabije, a działa przeciwko nam, to nas porządnie pokiereszuje. Jednak choć dostrzegała rany, jakich doznała, to potrafiła dostrzec także korzyści.
Od samego początku, dzięki purytańskiemu wychowaniu, rozumiała, że jej zadaniem jest podporządkować się woli męża, dbać o jego dobro i dostosować własne potrzeby do jego potrzeb. Jeśli mąż chciał, by uczestniczyła w przyjęciach, to musiała być duszą towarzystwa, jeśli pragnął, by podróżowała, to spełniała się w roli nienarzekającej podróżniczki, jeśli wymagał ciszy, milczała. Z biegiem lat jednak zaczynała rozumieć, że kobiety też mają coś do powiedzenia, pewnego rodzaju władzę i swoje potrzeby. To dlatego, będąc pozornie nienaganną żoną, szukała sposobności, by poczuć odrobinę kontroli. Takie poczucie dawało jej przyciąganie pochlebnych spojrzeń, ale i pomoc ubogim. Tak jakby mieszkały w niej dwie albo i trzy zupełnie inne osoby…
No i jak, czujecie się zachęceni do lektury "Zagubionego w mroku"? Ja zapewniam, że naprawdę wato.
[Materiał reklamowy] Autorka Urszula Gajdowska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.