Pozwoliłam sobie przytoczyć te piękne słowa nie bez powodu, gdyż dziś przychodzę do was kochani z recenzją wyjątkowej książki, której geneza, doskonale oddaje i odzwierciedla prawdę z owych słów płynącą. A mam na myśli debiutancką powieść Iwony Feldmann „Rozdzieleni”, której autorka, ku uciesze nas czytelników zdecydowała się dać drugie życie, dzięki czemu niedawno świętowaliśmy premierę nowego jej wydania. Przyznam szczerze, że nie miałam okazji poznać opisanej na kartach książki historii w pierwszej jej odsłonie i jest to także początek mojej czytelniczej przygody z twórczością tej pisarki. I już teraz mogę otwarcie powiedzieć, że to swego rodzaju spotkanie literackie okazało się niezwykłe, z pewnością niezapomniane i pełne zaskoczeń. A pierwszym zaskoczeniem jest dla mnie niecodzienne połączenie gatunków literackich, które możecie mi wierzyć, tworzą mocno emocjonalną, poruszającą, ale także gorącą i elektryzującą nas opowieść, od której nie sposób się oderwać. W ręce każdego, kto zechce spędzić czas z „Rozdzielonymi”, do czego serdecznie zachęcam, trafi bowiem romans, z elementami erotyku, jak również, z czym nie spotykamy się zbyt często wątkami historycznymi. A chcąc jeszcze bardziej podsycić ciekawość, tych z was, którzy teraz czytacie moją recenzję, zdradzę, że warstwę historyczną powieści tworzą autentyczne przeżycia rodziny pisarki, które stały się impulsem do tego, aby ulec potrzebie serca i opisując je, ustrzec od zapomnienia.
Zacznijmy jednak od początku. Wraz z przystąpieniem do lektury książki przenosimy się do roku 1905 i poznajemy młodziutką siedemnastoletnią Anielę, za którą ktoś inny napisał początek nowego etapu w jej życiu. Na nieszczęście tej pięknej dziewczyny o bezkresnych niebieskich oczach, przyszło jej żyć w brutalnym i bezdusznym świecie, w którym kobiety nie miały głosu. To mężczyźni decydowali o ich losie. Nie pytali o zdanie, nie dawali wyboru. Za nią zdecydował ojciec, oddając ją bogatemu chłopu. Taki stan rzeczy spotkał się z gwałtownym sprzeciwem dwóch braci Anieli. Zdarzenie to zerwało więzi rodzinne, a decyzja dziewczyny, którą poznacie, czytając książkę, będąca jednocześnie aktem wielkiego poświęcenia na rzecz rodziców i braci, rozdzieliła rodzeństwo, któremu już nigdy niedane było się spotkać. Żyją jednak ich potomkowie. A wśród nich 90-letni nestor rodu potomków braci Anieli - John, który mając w pamięci pewną, uwierzcie mi chwytającą nas za serce, do dziś niewypełnioną obietnicę postanawia odnaleźć zaginioną część rodziny. Co, o czym musicie przekonać się sami, wywoła niezłą burzę i wiele zawirowań w dotychczas stabilnym i uporządkowanym życiu dwójki młodych ludzi.
Naprzeciw siebie stają bowiem Anna, która nieco wbrew sobie zgodnie z wolą swojej babci, dumnej wojowniczki Wiktorii towarzyszy jej w niespodziewanej dla całej rodziny podróży, która jest niejako odpowiedzią na zaskakujące wszystkich zaproszenie z okazji urodzin Johna. Kobieta jest architektem o artystycznej duszy, której największą pasją jest malarstwo. Jest niezależna, a na taki model życia długo pracowała. Konsekwentnie, z godną podziwu determinacją walczy o siebie i swoje marzenia, w których pragnie odnieść sukces jako malarka. Nie wie jednak jeszcze, że już niebawem jej świat straci swoją stabilność, a ona sama znajdzie się na życiowym rozdrożu, który będzie wymagał dokonania niełatwych wyborów i podjęcia decyzji, które mogą wywrócić jej świat do góry nogami.
A to wszystko za sprawą Jamesa, wnuka Johna, który nie przyjmuje swoich odnalezionych krewnych z otwartymi ramionami. Jest prawnikiem i pilnuje rodzinnych interesów. Nowo poznanej rodzinie zarzuca interesowność i chęć zagarnięcia nie swoich pieniędzy. Za nadrzędny cel obiera sobie, jak najszybsze pozbycie się z ich życia gości seniora. Wszystko zmienia się, gdy ten zawsze stanowczy, zimny, a momentami nawet oschły mężczyzna poznaje naszą Annę. Jak się możecie domyślać, tutaj rozpoczyna się wspomniany wątek romansowy, który obrazuje pełną sprzeczności walkę pomiędzy pragnieniami i namiętnością zakazanego uczucia a racjonalnym wyborem rozsądku.
To, co musi zostać tu powiedziane i zaznaczone, to fakt, że od momentu rozpoczęcia się wątków osadzonych we współczesności, które z kolei są wyłącznie fikcją literacką, akcja toczących się w książce wydarzeń dzieje się dwutorowo. Za sprawą retrospekcji cały czas towarzyszymy Anieli i jej rodzinie, by móc poznawać ich mocno przejmujące i wywołujące ogromne wzruszenie koleje losów. Ja nie byłam w stanie powstrzymać łez. Wszystko to, co dzieje się na płaszczyźnie historycznej fabuły książki skłania nas do głębokich przemyśleń dotyczących tego, jak jedna decyzja może zaważyć na życiu wielu pokoleń rodziny. W moim odczuciu w głównej mierze to właśnie wątki historyczne czynią tę powieść wyjątkową, wspaniale ją wzbogacając.
„Rozdzieleni” to mądra i refleksyjna opowieść o istocie poszukiwania własnych korzeni, własnej tożsamości, a także różnych obliczach miłości. Zarówno tej rodzinnej, w której to właśnie rodzina jest największą siłą, jak i tej między kobietą a mężczyzną. Namiętnej i gorącej, która, albo da nam szczęście i spełnienie, albo nas zniszczy. Często jednak, aby docenić wartość rodziny, musimy, coś w życiu przeżyć. To bagaż życiowych doświadczeń jest determinantem systematyzującym naszą piramidę życiowych wartości i priorytetów. Wie o tym doskonale John, którego pokochałam całym sercem. Jeśli tylko sięgniecie po książkę i zechcecie go poznać, to zapewne przyznacie mi rację, że James jest wielkim szczęściarzem, mając takiego wspaniałego dziadka. Dziadka, który prowadząc z nim bardzo ciekawe dyskusje bez podawania gotowych odpowiedzi, zmusza go do ważnych refleksji, z których my, czytający książkę również możemy, a nawet powinniśmy czerpać. Moją sympatię wzbudziła również postać Anny, której postawa i determinacja może być inspiracją godną naśladowania dla nas kobiet. Kobiet z pasją, które poza stabilnym życiem zawodowym mają również pasję i marzenia, do których realizacji uparcie dążą. Natomiast wielkie słowa uznania dla autorki należą się za kreację postaci Jamesa, który wzbudza w czytelniku mocno mieszane uczucia. Mimo to jest to postać tak bardzo wielowymiarowa i niejednoznaczna, że jego osoba jest dla nas zagadką. A gdzieś tam z tyłu głowy coś szepcze nam, że ten mężczyzna jeszcze nie powiedział nam o sobie wszystkiego.
Tutaj naprawdę wiele się dzieje, a niespodziewane zwroty akcji w połączeniu z dynamiką ich następowania czynią tę książę nieodkładalną. Czytamy ją z ogromnym zaangażowaniem, któremu towarzyszy szeroki wachlarz silnych emocji. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Zarówno miłośnicy powieści historycznych, jak również romansu i erotyku. Jednak zdecydowanie jest to propozycja książkowa dla dorosłego czytelnika. Nie tylko ze względu na sceny erotyczne, które, choć nie są mocno wyraziste, pobudzają zmysły i wyobraźnię, ale także ze względu na to, że aby dostrzec i docenić głębię i wartość tego wszystkiego, czym podzieliła się z nami autorka, przedstawiając perypetie rodzinne, do tej powieści trzeba dorosnąć emocjonalnie i wiedzieć, jak trudne, złożone i nieprzewidywalne bywa życie.
Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić was moi drodzy do przeczytania tego tytułu. Naprawdę warto. Iwona Feldmann włożyła w niego całe serce, co zdecydowanie czuje się podczas czytania. A także ogrom pracy, co zaowocowało tym, że ta piękna historia została zamknięta w równie pięknej oprawie graficznej, która przyciąga wzrok czytelnika i sprawia, iż nie da się przejść obok niej obojętnie. A kiedy już zaczniecie ją czytać, wciągnie was bez reszty i niepostrzeżenie dla siebie samych dotrzecie do ostatniego zdania zapisanego na jej kartach. Samo zakończenie sprawi natychmiast, że będziecie chcieli niezwłocznie sięgnąć po kontynuację. Bo ta książka jest tak samo zaskakująca, jak zaskakujące jest życie.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Krople czasu