Niestety tak to już w życiu jest, że wszystko, co dobre szybko się kończy. Często zdecydowanie za szybko. Nikt z nas nie lubi pożegnań, są one bardzo trudne i towarzyszą im silne emocje. Ciężko nam rozstać się z bliskimi nam osobami, które, choć być może tylko na krótko pojawiły się w naszym życiu, to jednak stały się bardzo ważną jego częścią. Pisząc teraz te słowa mam łzy w oczach, ponieważ właśnie odłożyłam na półkę najnowszą powieść Wioletty Piaseckiej „Przyjdzie pogoda na ślub”, a więc trzecią i niestety ostatnią część serii „Pogodna”, która skradła serca wielu czytelników. Tym samym z ogromnym żalem rozstałam się z moimi trzema wspaniałymi literackimi przyjaciółkami: Zuzanną, Magdą i Joanną. Teraz wielu z was, czytając moje słowa, może pomyśleć, że przesadzam, bo przecież to tylko fikcyjne postacie literackie, żyjące w wyobraźni autorki. Otóż nie jest to do końca prawda. Owszem nie spotkamy tych dziewczyn w realnym życiu, ale macie moje słowo, że każda kobieta, która sięgnie po tę trylogię i pozna koleje losów każdej z nich, na pewno w pewien sposób się z nimi utożsami i z pewnością znajdzie w tej historii cząstkę siebie, o czym mam nadzieje przekonacie się, czytając dalszą część mojej recenzji.
Zanim jednak skupię się na książce zamykającej tę serię, zacznijmy od początku. Warto bowiem zaznaczyć, że zarówno w powieści „Przyjdzie pogoda na ślub”, jak i całej trylogii autorka chce nam pokazać siłę tkwiącą w przyjaźni. Jeśli jest ona szczera i prawdziwa, to naprawdę może pomóc nam przetrwać nawet największe zawirowania w naszym życiu. Podobnie jak kwiat, o którego dbamy, pięknie rozkwita, tak samo przyjaźń odpowiednio pielęgnowana może stać się tą na całe życie i sprawić, że niezależnie od tego, jak wiele razy w życiu upadniemy, zawsze będą obok nas przyjaciele, którzy pomogą nam wstać i pociągną nas ku górze.
Taka właśnie piękna i niezwykła więź łączy nasze bohaterki, które my czytelnicy poznaliśmy w pierwszej części serii „Przyjdzie pogoda na miłość” w momencie, kiedy wkraczały one na drogę dorosłego życia. Każda z nich miała swoje plany, marzenia i pragnienia. Jak my wszyscy, będąc młodymi, dziewczyny miały wówczas poczucie, że świat stoi przed nimi otworem. Chciały cieszyć się życiem, realizować siebie, kochać i być kochane. Niestety bardzo boleśnie przekonały się, że marzenia nie zawsze spełniają się tak, jakbyśmy tego chcieli. Co więcej, nasze wizje życia z racji młodego wieku widzianego przez różowe okulary w zderzeniu z rzeczywistością okazują się mocno wyidealizowane i nieprawdziwe. Życie potrafi zadać bolesny cios w najmniej spodziewanym przez nas momencie. Ci zaś, których kochamy i w których pokładamy ufność i wiarę w lepszą przyszłość, zawodzą i krzywdzą nas kiedy najbardziej ich potrzebujemy. Z autopsji wiedzą, że nawet kiedy przychodzi do nas pogoda na miłość, to nie zawsze idzie ona w parze z pogodą na szczęście. Te dziewczyny, a dziś młode kobiety przeszły naprawdę bardzo wiele. Wiedzą czym jest ciężka choroba, odrzucenie, zawiedzione uczucia, ludzkie oszczerstwa. O tym jednak musicie przeczytać już sami, sięgając także po kontynuację trylogii „Przyjdzie pogoda na szczęście”.
Teraz 11 października swoją premierę nakładem wydawnictwa Szara Godzina premierę miała finalna część serii, my czytelnicy, którym tak bardzo mocno na sercu leży dobro każdej z kobiet mamy wielką nadzieję, że wreszcie zaznają szczęścia, na które bez wątpienia zasługują. Pragniemy, by odzyskały spokój i mogły odetchnąć z ulgą. Czy tak się stanie, oczywiście nie zdradzę? Powiem tylko, że Wioletta Piasecka ciągle ich nie oszczędza. Choć dotarcie do upragnionej życiowej przystani jest naprawdę blisko, to jednak jest jeszcze jedna bardzo trudna, o ile nie najtrudniejsza przeszkoda, z którą będą musiały się zmierzyć. Demony przeszłości, to one nie pozwalają o sobie zapomnieć. No ale, tak właśnie wygląda prawdziwe życie. Nie da się zaprzeczyć, że każde trudne, bolesne, a niekiedy traumatyczne przeżycie odciska na człowieku swoje piętno. Przeszłość jest nieodłączną częścią nas samych i dopóki się z nią nie rozliczymy, będzie niszczyła nas i wszystko, na czym nam zależy. Od niej nie da się uciec i nadszedł czas, aby nasze bohaterki stawiły jej czoła. Tylko wtedy będą miały szansę wyzbyć się wszelkich obaw i lęków, które towarzyszą im od samego początku powieści. Tylko tak na nowo będą mogły uwierzyć w siebie i w to, że dla każdej z nich przyjdzie pogoda na piękne szczęśliwe życie.
Na kartach tej książki poprzez przeżycia tych młodych kobiet stajemy w obliczu wielu różnorodnych problemów, decyzji i wyborów, z którymi na pewno wielu z nas zmaga się na płaszczyźnie własnego życia. Ci z nas którzy podobnie, jak Joanna mają za sobą trudne dzieciństwo, doskonale wiedzą czym jest walka o miłość i uwagę tych, którzy powinni być przy nas zawsze, kiedy cierpimy, wspierać nas i kochać, bezwarunkowo. Jeśli tego zabrakło, to nic dziwnego, że w dorosłym życiu nie potrafimy uwierzyć w to, że ktoś może nas tak po prostu pokochać miłością szczerą i prawdziwą. Wszyscy także wiemy, czym jest choroba i jak mocno może zachwiać pewnością siebie osoby chorującej. Szczególnie kobiety, którą tak, jak miało to miejsce w przypadku Magdy, nowotwór pozbawił atutów kobiecości. No i któż z nas nie popełnił w życiu błędów młodości i przez to nie popadł w mniejsze bądź większe problemy w pogoni za marzeniami. Zuzannie przyszło zapłacić za nie bardzo wysoką cenę. Od tego czasu, każdego dnia musi o siebie walczyć.
Wioletta Piasecka jest autorką, która w swoich książkach pokazuje, że nie boi się sięgać po trudne tematy. Zawsze jest blisko ludzi i ich problemów, dzięki czemu czytelnicy tak chętnie sięgają po jej twórczość. Tak też jest i tym razem. Przeczytamy bowiem o miłości, rodzinie, chorobie wybaczaniu. Mimo wagi podjętych problemów nigdy jednak nie pozbawia nas nadziei. W jej powieściach czuć optymizm, ciepło, serdeczność. Wszystko, o czym czytamy, otula nas, przynosi ukojenie i wzrusza. A co równie ważne dla wielu którzy zechcą sięgnąć po książkę „Przyjdzie pogoda na ślub”, w co mocno wierzę, stanie się ona motywacją i doda odwagi do tego, aby oczyścić swoje życie z przeżyć, które je zatruwają, zamknąć za sobą drzwi, za którymi kryje się przeszłość, na którą już teraz nie mamy wpływu i dać sobie szansę na to, aby zacząć wszystko od nowa. Póki żyjemy, nigdy nie jest na to za późno.
Z całego serca zachęcam was do sięgnięcia po najnowsze literackie dziecko Wioli. Jestem przekonana, że pochłonie was bez reszty i nie pozwoli wam na przerwanie jego lektury choćby na chwilę. A i na pewno niejednokrotnie zaskoczy zwrotem akcji dziejących się wydarzeń. Myślę, że teraz już znajdziecie zrozumienie dla mojego, żalu i łez wynikających z konieczności rozstania się z Joanną, Magdą, Zuzanną i ich bliskimi. Wszak nie da się tak zwyczajnie bez emocji rozstać z kimś, kto stał dla nas ważny i bliski sercu. Pocieszam się jednak tym, że nie jest to rozstanie bezpowrotne, gdyż jestem pewna, że jeszcze nie raz do tej serii wrócę.
Na zakończenie, chciałabym serdecznie podziękować autorce oraz wydawnictwu Szara Godzina za zaufanie i możliwość objęcia książki patronatem, co jest dla mnie ogromnym zaszczytem i wyróżnieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.