poniedziałek, 24 czerwca 2024

"Nigdy za ciebie nie wyjdę" Magdalena Krauze

Rozpoczęły się wakacje, a więc na usta każdego wielbiciela książek cisną się słowa „bierzemy książkę w teczkę, jedziemy na wycieczkę”. Zapewne wielu z was właśnie rozpoczyna swój urlop albo z niecierpliwością odlicza dzielące was od jego rozpoczęcia dni. Stoi też przed odwiecznym dylematem, jaką książkę spakować do swojego wakacyjnego bagażu. Oczywiście wybór takiej lektury jest kwestią mocno indywidualną, ale ja dziś przychodzę do was z recenzją powieści, która w moim przekonaniu sprawdzi się w roli książkowej towarzyszki tegorocznych wakacji idealnie. A mam na myśli oczywiście najnowsze literackie dziecko Magdaleny Krauze  „Nigdy za ciebie nie wyjdę”. W tej powieści autorka wyszła naprzeciw potrzebom i oczekiwaniom każdego swojego czytelnika, bowiem historia, którą odnajdziemy na kartach tego tytułu, na pewno trafi w gusta tych, którzy podczas jej czytania będą chcieli się zrelaksować, i podnieść swój poziom endorfin dawką świetnego humoru. Nie zapomina również o tych z was, którzy tak jak, jak ja poza aspektem relaksacyjnym w książkach szukają także ważnych życiowych tematów, refleksji i przemyśleń. To wszystko i o wiele więcej czeka na każdego, kto zechce spędzić swój wolny czas, poznając perypetie bohaterów tej, co już teraz mogę zdradzić wspaniałej powieści.

Choć  jej główną bohaterką jest młoda studentka Liwia, to tak naprawdę jest to opowieść o trzech zupełnie różnych, ale wyjątkowych i bardzo kochających się kobietach. Babcia Aniela i ciocia Maria są najważniejszymi osobami w życiu dziewczyny. To właśnie one stworzyły dla niej szczęśliwe dzieciństwo, otaczając ją opieką i miłością, której nigdy nie doświadczyła od swoich rodziców. No cóż, tych się nie wybiera, a rodzicem nie każdy powinien być. Dziś Liwia wiedzie spokojne i ustabilizowane życie, które dzieli pomiędzy naukę i pracę na stacji paliw. Taki stan rzeczy bardzo jej odpowiada i nie planuje niczego zmieniać. A już na pewno nie widzi u swojego boku żadnego mężczyzny. Bycie singelką pozwala jej skupić się na wyraźnie sprecyzowanych planach na przyszłość. Nie wie jednak jeszcze, że to samo życie szykuje dla niej wiele zmian, które sprawią, że poczuje, iż traci nad nim kontrolę.

A wszystko zaczyna się od zmian niestety na gorsze w pracy, którą jeszcze do niedawna lubiła. I pewnie byłoby tak nadal, gdyby nie nowy szef, który przejął biznes po swoim dziadku i niestety nie zaskarbił sobie sympatii pracownicy. Za to ona wywarła na nim ogromne wrażenie i wzbudziła emocje, jakich nigdy nie czuł do żadnej kobiety. Mateusz, bo to o nim mowa bardzo chce zbliżyć się do Liwii i zdobyć jej zaufanie, ale szybko przekonuje się, że nie będzie to łatwe. Ona wie, czym są rozczarowanie i zawiedzione nadzieje dlatego będzie musiał się bardzo postarać, aby zechciała się przed nim otworzyć. Wszyscy wiemy, że miłość to piękne uczucie, którego wyjątkowości tutaj doświadczymy, ale przekonamy się również, jak niewiele trzeba, aby je zniszczyć i stracić swoją szansę na to, by kochać i być kochanym. Jak możecie się domyślać, między tą dwójką zrodzi się uczucie, ale nie będzie ono pozbawione przeciwności.

Na szczęście Liwia ma obok siebie babcię i ciocię, które w swoim życiu wiele przeszły i to z ich życiowej mądrości może czerpać pełnymi garściami. One doskonale wiedzą, że życie to, ciągła sztuka wyboru i właśnie od tego, jakie one będą, bardzo wiele zależy. I tak jak jedne są dla nas dobre, inne niosą ze sobą niedopowiedzenia i tęsknotę. A duma jest złym doradcą, gdyż tworzy rysę, której już nic nie jest w stanie zmazać, a która rodzi w naszym sercu żal za tym, co utracone.

„Nigdy za Ciebie nie wyjdę” to ciepła i romantyczna historia, w której nie znajdziecie jednak bohaterów idealnych. Każdy z nich popełnia błędy teraz bądź popełnił je kiedyś, a właśnie teraz nadszedł ten moment, kiedy zrozumieli, a może to okoliczności zmusiły ich do tego, aby zrozumieli, co w życiu jest tak naprawdę ważne. To opowieść o skomplikowanych relacjach rodzinnych, które staramy się odbudować, czy też stworzyć na nowo w momencie trudnych przeżyć życiowych. Takich, w których bardzo potrzebujemy bliskości i wsparcia rodziny. Jednak nie łatwo wybaczyć doznane krzywdy. Bo nie liczą się słowa, a czyny, a przebaczenie nawet tym, których kochamy to długotrwały proces.

Magdalena Krauze przyzwyczaiła nas do tego, że czytając jej książki, odczuwamy całą gamę emocji wywołujących w nas łzy. Tym razem również emocji nie zabraknie i będziemy płakać, ale ze śmiechu. A to za sprawą fantastycznego humoru sytuacyjnego, którego w głównej mierze dostarczają nam obie seniorki. Ich dialogi i wzajemne przekomarzania sprawiają, że nie sposób się nie śmiać. Jestem pełna podziwu dla umiejętności autorki do tworzenia tak barwnych postaci, które nie tylko bawią czytelnika, ale także, o czym przekonacie się, czytając powieść, pokazują, że na miłość, której jedna szuka, a druga twierdzi, że nie potrzebuje, nigdy nie jest za późno, bo ona nie liczy lat. Prawda jest jednak taka, że przeznaczenia nie da się uniknąć, a wypełnić się ono może w najmniej spodziewanym momencie naszego życia i stworzyć piękną klamrę dla rodzinnej historii.

Jak czytamy w słowie od autorki, tworząc tę powieść, chciała podarować swoim czytelnikom dawkę humoru, który jest lekarstwem dla duszy i to bez wątpienia jej się udało, ale też pozostała wierna sobie i nie zapomniała o tym, co ważne i nad wyraz życiowe. Dzięki temu wszystko, o czym czytamy, w żadnej mierze nie straciło swojego autentycznego wymiaru. A co za tym idzie, jestem przekonana, że wielu czytelników znajdzie w wykreowanej fabule cząstkę siebie i własnych doświadczeń, które wywołają w nich refleksje przemyślenia, sentyment, a może nostalgię. Bo bohaterem tej zajmującej historii mógłby być każdy z nas.

[Zakup własny].

piątek, 21 czerwca 2024

"Rakowiska" Magdalena Majcher


Jestem czytelniczką, która bardzo ceni sobie literaturę true crime, a więc taką, dla której punktem wyjścia stały się faktyczne wydarzenia kryminalne. Polscy pisarze, coraz częściej sięgają po ten gatunek literacki i doskonale się w nim odnajdują, co owocuje pojawianiem się na naszym rynku wydawniczym naprawdę wartych uwagi powieści. Do grona tychże twórców należy Magdalena Majcher i to właśnie po książki oparte na faktach wychodzące spod jej pióra sięgam najczęściej. Autorka na kartach swoich książek jest zawsze blisko ludzi i ich dramatów. Pisze o sprawach kryminalnych, które wstrząsnęły naszym społeczeństwem, w obliczu ludzkich tragedii. Tym razem, w najnowszej książce „Rakowiska”, o której chcę dziś opowiedzieć kilka słów, Majcher rzuca nowe światło na głośne w swoim czasie brutalne morderstwo, którym wówczas żyła cała Polska.

Przystępując do lektury, cofamy się w czasie do dnia 13 grudnia 2014 roku i trafiamy do tytułowych Rakowisk. To właśnie w tej wiosce w okolicach Białej Podlaskiej doszło do brutalnego zabójstwa, którego ofiarą padło mieszkające tam małżeństwo. Z pełną odpowiedzialnością tych słów można powiedzieć, że była to zbrodnia ze znamionami szczególnego okrucieństwa. Jednak, choć to, co teraz napiszę, może wywołać w wielu z was duże poruszenie, to nie sama zbrodnia jako taka wprawiła opinię publiczną w największy szok. Rozgłosu i ogromnego zainteresowania przysporzyły temu bestialskiemu czynowi osoby jego sprawców. A okazali się nimi syn zamordowanych osób i jego przyjaciółka (na potrzeby powieści Maja i Kacper). Ta dwójka to licealiści, którzy wkraczając dopiero w dorosłość, tak naprawdę jeszcze niczego dobro w niej nie doświadczyli. Każdy, kto poświęci tamtejszym wydarzeniom nieco więcej uwagi, zadaje sobie jedno kluczowe pytanie: Co sprawiło, że te młode osoby podjęły decyzję o pozbawieniu życia drugiego człowieka? Mało tego, dlaczego syn zamordował własnych rodziców? Na te pytania zagłębiając się między innymi w akta sprawy, próbuje znaleźć odpowiedź autorka.

To, co bardzo ważne i co w zasadzie jest istotą tej powieści, to fakt, że Magdalena Majcher niejako przybliża nam kulisy tej strasznej tragedii z dużo szerszej perspektywy aniżeli wyłącznie w aspekcie zbrodni i kary. Wierzę w to, że nikt z nas nie jest tak bardzo zły i zepsuty, aby z dnia na dzień zdecydować o zamiarze zamordowania kogoś. U podłoża tak przerażającego postanowienia leży wiele czynników, które doprowadziły do takiej, a nie innej decyzji. I właśnie czytając tę książkę, przekonacie się, że w przypadku Mai i Kacpra był to długotrwały proces, lecz, aby czytelnik mógł to dostrzec, musi poznać osoby samych sprawców. Bo czy naprawdę są tak bardzo źli, a może skrzywdzeni przez tych, którzy powinni ich wspierać i chronić? Na to pytanie każdy, kto sięgnie po tę książkę, będzie musiał odpowiedzieć sobie sam zgodnie z własnymi przemyśleniami i refleksjami, gdyż  autorka, jak zawsze wykazuje się ogromnym profesjonalizmem i jest daleka od oceniania i osądzania Mai i Kacpra. Ona po prostu pozwala nam poznać ich samych i ich życie takim, jakie ono było przed zabójstwem.

Całość fabuły została podzielona na dwie płaszczyzny czasowe. Na tę, w której opisywane wydarzenia miały miejsce przed dokonaniem zabójstwa. To właśnie w niej poznajemy osobowości i codzienność Majki i Kacpra, a także analogicznie na tę, w której wydarzenia dzieją się już po tej tragicznej nocy. W tych rozdziałach poznajemy szczegółowy proces postępowania policyjnego i sądowego.

Chłopak i dziewczyna są kolegami z jednej szkoły i klasy. Oboje pochodzą z dobrych domów, ale mają różne życiowe priorytety. Kacper jest przykładnym uczniem i synem, który ma sprecyzowane plany na przyszłość po skończeniu ostatniej klasy liceum. W ową przyszłość patrzy z nadzieją. Natomiast Maja jest inna niż wszyscy. Jawi się jako silna indywidualność. Nie chce podporządkować się przyjętym zasadom i regułom panującym w szkole. A jak wiemy, nasze społeczeństwo niestety nadal nie akceptuje wszelkich przejawów odmienności. Swoją postawą i zachowaniem dziewczyna sprowadza na siebie problemy, a także nie przysparza sobie sympatii otoczenia. Między tą dwójką rodzi się wyjątkowa i niecodzienna więź. Ta relacja nie jest pozytywnie odbierana przez osoby z najbliższego środowiska młodych. Maja jest postrzegana jako zbuntowana, arogancka i wulgarna dziewczyna, która ma zły wpływ na jeszcze do niedawna kulturalnego, spokojnego, ułożonego Kacpra. Czy w istocie tak właśnie było, a może to, co najważniejsze jest niewidoczne dla oczu? Tego musicie dowiedzieć się już sami, spędzając czas z tą niezwykle wartościową książką, do czego gorąco każdego zachęcam.

„Rakowiska” to książka, którą mając świadomość, jej autentyzmu, czyta się z ogromnym przejęciem. Autorka dołożyła wszelkich starań,  aby pokazać nam, że w tej historii chodzi zdecydowanie o coś więcej, niż tylko o ukaranie winnych i doskonale jej się to udało. Czytaniu towarzyszą silne emocje. Bolesne i dojmująco prawdziwe przemyślenia. Czy temu, co się stało, można było zapobiec? Sprawdźcie to sami. Na uznanie zasługuje również wspaniale dopracowana i bardzo ciekawa fabularyzowana warstwa książki, która przypomina między innymi, że policjant też człowiek. Ma swoje uczucia i potrzebuje azylu od otaczającego go każdego dnia zła.

To jedna z tych bardzo ważnych w swej wymowie książek, które powinien przeczytać każdy rodzic, opiekun, nauczyciel, pedagog i psycholog. Dzięki niej dostajemy cenną lekcję, która uczy nas, aby nie postrzegać młodych ludzi wyłącznie poprzez ich zachowania i postawę, gdyż mogą być one tylko maską skrywającą trudne przeżycia i emocje, z którymi młodzi dorośli nie potrafią sobie poradzić, zmagając się z nieustanną krytyką, brakiem akceptacji, zrozumienia i wewnętrznym zagubieniem. Nie oceniajmy, a bądźmy otwarci na dialog. Nie mówmy, a słuchajmy. Nie patrzmy na te młode osoby z naganą w oczach, a służmy im pomocą.

[Materiał reklamowy] Portal Duże Ka.

środa, 19 czerwca 2024

"Matylda. Droga ku marzeniom" Aneta Krasińska

Dziś czuję się naprawdę wyjątkowo, gdyż przychodzę do was, żeby opowiedzieć o niezwykłym spotkaniu, na które bardzo czekałam i którego byłam niezmiernie ciekawa. A było to spotkanie literackie z moją i zapewne nie tylko moją książkową przyjaciółką Matyldą Daszkowską. Bohaterką cyklu „Matylda” autorstwa Anety Krasińskiej.  Było to już nasze drugie spotkanie, gdyż tę wówczas wspaniałą dziewczynkę, która skradła nie tylko moje, ale także wielu czytelników serce, poznaliśmy w pierwszej odsłonie cyklu wydanego pod opiekuńczymi skrzydłami wydawnictwa Skarpa Warszawska „Matylda. Droga ku przyszłości”. Już wówczas pokochaliśmy ją za jej imponującą dojrzałość, odpowiedzialność i nieustanne dążenie do zbudowania dla siebie lepszej przyszłości, na którą tak bardzo zasługuje, a która w dniu, kiedy opuszczała swój rodzinny dom na wsi rysowała się bardzo niepewnie. Tym razem możliwość poznania dalszych losów już młodej kobiety daje nam powieść „Matylda. Droga ku marzeniom” będąca bezpośrednią kontynuacją pierwszej części, po której lekturze swoimi wrażeniami chcę się teraz z wami podzielić.

Opisane na kartach powieści wydarzenia obejmują siedem lat życia dziewczyny w prężnie rozwijającej się, aczkolwiek biednej Łodzi, w której życie naprawdę było ciężkie. I jak sam tytuł wskazuje, są zapisem wielu przeciwności losu, które kobieta musiała przejść, by mieć szansę, ale w żadnym razie pewność na spełnienie swoich marzeń. Jeśli choć trochę znacie historię tamtego okresu, to możecie się domyślać, że będzie to dla niej, jako kobiety, która chce dla siebie czegoś więcej, aniżeli wypełniania roli żony i matki, do której każda dziewczynka była wtedy wychowywana bardzo trudna droga. Jak się przekonacie, śledząc jej perypetie niemalże każdy dzień jej codzienności to nieustanna nierówna walka.

Matylda jest osobą bardzo ambitną, która chce się uczyć i rozwijać, a także realizować swoją pasję. Jednak w świecie zdominowanym przez mężczyzn, gdzie ciągle umniejsza się roli kobiety w społeczeństwie, nikt zdaje się nie doceniać wszystkiego, co robi, aby dążyć do osiągnięcia wyznaczonych sobie celów. Ta niesprawiedliwość niczym zadra tkwi w jej sercu, choć boi się mówić o niej głośno. Obserwujemy początki kształtowania się praw kobiet, które postrzegane, jako słabsze i niebędące w stanie z niczym samodzielnie sobie poradzić spychane są na margines zamkniętego świata mężczyzn i tylko niektóre mają w sobie odwagę, by próbować się do niego przedostać. Postać i postawa Matyldy jest głosem tamtejszych kobiet, które tak, jak ona musiały udowadniać, że są w stanie spełniać swoje marzenia, co więcej na równym mężczyznom poziomie. To, co dla mężczyzn było takie prosto i łatwo dostępne, dla płci przeciwnej było tym, o co musiały stawać do ciągłej walki. Koniecznie przeczytajcie książkę i przekonajcie się, czy bohaterce starczy wytrwałości, aby się nie poddać i zawalczyć o to, czego tak bardzo pragnie.

Nasza Matyldzia nie byłaby jednak sobą, gdyby myślała wyłącznie o sobie i własnym życiu. Jej dobre serce zawsze ma na względzie tych, którzy w jej życiu są najważniejsi, a więc rodzinę i przyjaciół. Teraz kiedy po śmierci matki ojciec ożenił się po raz drugi, wie, że w domu rodzinnym, gdzie niepodzielną panią na włościach stała się macocha, nie ma czego szukać i może liczyć tylko na siebie. Co więcej, sama stała się niejako matką dla swoich dwóch braci, którzy nie chcą dłużej pozostać w domu na wsi. Teraz mają tylko siebie i muszą sobie poradzić, co bywa trudne, gdyż trosk i niepokojów nie brakuje, a życie zsyła kolejne wyzwania i trudy.

Codzienność toczy się swoim rytmem. Przyjaciele układają sobie życie, co od niektórych z nich wymaga przeciwstawienia się planowi, jaki na to życie ułożył za nich ktoś inny. Matylda również coraz częściej myśli o zbudowaniu związku i poznaniu smaku miłości. Niestety boleśnie przekonuje się, że miłość tak samo, jak jest piękna i słodka, również niespodziewanie może zawieść nasze nadzieje, przysporzyć bólu i rozczarowań.

Z pełnym przekonaniem uważam, że każdy powinien przeczytać ten cykl. A szczególnie powinna sięgnąć po niego każda kobieta, po to, by docenić swoje życie i uświadomić sobie, że właśnie dzięki takim kobietom, jak jego główna bohaterka dziś możemy cieszyć się nim w pełni i kształtować je nie czując się gorsze i niedoceniane. Po raz kolejny autorka oddała w nasze ręce mocno autentyczną, refleksyjną, poruszającą opowieść dziejącą się na tle historii. Mnie pochłonęła bez reszty i wzbudzała naturalną potrzebę przytulenia i pocieszenia Matyldy, a także dodania jej wiary w siebie i utwierdzenia jej w słuszności tego, co robi. Pokochałam ją całym sercem, dlatego z rosnącą ciekawością tego, czego jeszcze doświadczy książkę przeczytałam w mgnieniu oka. A wraz z ostatnim rozdziałem Aneta zaserwowała nam zaskakujący plot twist, który dla Matyldy jest kolejną podróżą w nieznaną przyszłość, a w nas czytelnikach podsyca rosnące zainteresowanie trzecią częścią cyklu, na którą mam nadzieję, nie będziemy musieli długo czekać.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska 

wtorek, 18 czerwca 2024

Zapowiedź patronacka : "Opowieści małej gwiazdeczki" oraz "Smok czy Smog? " Elżbieta Stępień/ Literatura dziecięca / Wznowienie


Z
awsze niezmiernie się cieszę, kiedy dowiaduję się, że książki naszych rodzimych autorów są wznawiane. Oznacza to bowiem, że czytelnicy chętnie po nie sięgają i chcą, aby jak najdłużej były one dostępne na naszym rynku wydawniczym. Moja radość jest jeszcze większa, kiedy mogę objąć je swoją opieką medialną i wam je polecać. Dziś przychodzę do was ze wspaniałą informacją o wznowieniu dwóch książeczek dla dzieci autorstwa Elżbiety Stępień „Opowieści małej gwiazdeczki” oraz „Smok czy Smog?”. Tym razem, autorka oddaje je w nasze ręce jako samo wydawca, dlatego prosimy o wsparcie i szerzenie wieści o nich w przestrzeni internetowej. Już wkrótce opowiem o każdej z nich trochę więcej, a teraz zostawiam dla was ich okładkowe opisy.

***

Opowieści Małej Gwiazdeczki

Kilkuletnia Małgosia musi po powrocie ze szpitala przebywać dłużej w domu. Czas umila jej swoimi opowieściami przyjaciółka z Gwiezdnej Krainy. Mała Gwiazdeczka w bajkowy sposób wprowadza młodego czytelnika w świat wartości takich jak: przyjaźń, ochrona przyrody, akceptacja siebie, umiejętność zgodnego współżycia w grupie czy wytrwałość w chorobie. Każda z opowieści Gwiazdeczki, porusza inny temat. Pojawią się tu wątki tajemniczych wydarzeń w Gwiezdnym Przedszkolu, m.in. nagłego zniknięcia Czarnej Dziury. Wielu wzruszeń dostarczy opowieść „O tym, jak Biedroneczka, kropeczkę zgubiła”. Młody czytelnik może również podążyć tropem pewnych pszczółek, które postanowiły się wyprowadzić. Książka jest pełną przygód historią mieszkańców Gwiezdnej Krainy i innych tajemniczych miejsc. Opowieści Małej Gwiazdeczki to również okazja do pobudzenia wyobraźni, czy rozmów na bliskie dzieciom tematy. Ciepło treści tej książki bez wątpienia poruszy serce każdego czytelnika. Tego małego i tego większego. Jakie opowieści snuje Mała Gwiazdeczka? Czy spodobały się ona bohaterce? Warto się przekonać.


***

Smok czy Smog?

„Smok czy Smog? „To książka skierowana do przedszkolaków i dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Zawiera opowiadania i wiersze o tematyce ekologicznej, dotyczące zanieczyszczeń powietrza, lasów, rzek. Jest świetnym materiałem inspirującym nauczycieli i rodziców do rozmów o ekologii, kształtowania właściwych postaw przyjaznych środowisku.

Wśród plastikowych butelek krąży legenda, że jeśli butelka była naprawdę grzeczna, to może się przemienić w inną rzecz. Czy naszej buteleczce to się uda? A może to tylko bajki dla grzecznych butelek? Czy wyobrażacie siebie świat, w którym drzewa to eksponat w muzeum? Czy rzeki mają marzenia? Na co skarżył się mały wilczek? Jakie kłopoty miał pewien jeż? Czy żabki są zadowolone z nowego stroju? Odpowiedzi na te pytania można poznać, sięgając do wierszy i opowiadań z zawartych w tym zbiorze. Wpadające w ucho wiersze i opowiadania oraz piękne ilustracje, na pewno zachęcą dzieci do dbania o środowisko.

[Materiał reklamowy] Autorka Elżbieta Stępień.


sobota, 15 czerwca 2024

"Stefania i wojna" Agata Pakuła

Nie ulega wątpliwości, że wojna jest najbardziej destrukcyjnym czynnikiem w życiu człowieka. Jej okrucieństwo pozbawia nas tak bardzo ważnego dla nas poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Wzbudza strach o życie i niepewną przyszłość naszą i naszych bliskich, ale także, o czym przekonacie się, czytając najnowszą książkę Agaty Pakuły „Stefania i wojna”, wyzwala w nas ogromną siłę, o którą w sytuacji pokoju samych siebie byśmy nie podejrzewali.

Musicie wiedzieć, że dla samej autorki jest to powieść szczególna i wyjątkowa. Już teraz zapewniam was, że taka też stanie się dla każdego, kto zechce po nią sięgnąć, do czego gorąco zachęcam. A to dlatego, że na jej kartach poznamy historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, które zupełnie i bezpowrotnie odmieniły życie dziadków pisarki Stefani i Franciszka Knapczyków w obliczu niespodziewanego wybuchu II wojny światowej. Jest to druga książka Agaty poświęcona tym bolesnym przeżyciom. W pierwszej z nich, która nosi tytuł „Przez 581 dni byłem tylko numerem” możemy poznać je z perspektywy wspomnień dziadka Franciszka. Natomiast teraz niemal namacalnie doświadczymy ich oczami właśnie Stefanii.

Jeśli ktoś z was uważa, że kobiety to słaba płeć, to już za chwilę przekona się, jak bardzo się myli. Poprzez koleje losów głównej bohaterki, które tak naprawdę są mocno poruszającym świadectwem losów wielu kobiet, którym przyszło żyć i odnaleźć się w wojennej rzeczywistości pod okupacją niemiecką. Przekonacie się bowiem, do jak wielkich, wręcz heroicznych czynów zdolna jest kobieta, aby chronić tych, których kocha najbardziej.

Wraz z pierwszym rozdziałem książki trafiamy do niewielkiej zagórzańskiej wioski do domu małżonków, w którym dzieje się cud narodzin ich pierwszego dziecka. Ich radość z tak pięknego wydarzenia nie potrwała jednak długo, gdyż zmąciły ją wieści o przekroczeniu granicy Polski przez wojska niemieckie, które niestety bardzo szybko okazały się bolesną prawdą. Lęk i trwoga ogarnęły tę niewielką zamkniętą społeczność. Z dnia na dzień sytuacja staje się coraz bardziej groźna. Dochodzi do licznych wysiedleń, w wyniku których ludzie zmuszani są do opuszczenia swoich domów, będąc pozbawianymi dobytku całego życia. Wróg nie okazuje litości, przeprowadzane są zbiorowe egzekucje. Choć małżonkowie nie tracą nadziei na to, że uda im się razem przetrwać ten trudny czas, nadchodzi dzień, w którym ku przerażeniu Stefanii Franciszek zostaje aresztowany, a ona podobnie jak wiele innych kobiet zostaje zupełnie sama z już trojgiem dzieci. Pozbawiona wsparcia, opieki i ochrony męża musi zrobić wszystko, co w jej mocy, aby jej dzieci były bezpieczne.

To właśnie wielka matczyna miłość nie pozwala Stefanii się załamać i poddać. Autentyzm wszystkiego, o czym w książce przeczytamy, chwyta czytelnika za serce i sprawia, że ogromne poświęcenie, determinacja i odwaga tej kobiety wzbudzają nasz wielki podziw i uznanie. Jednak z pewnością te wszystkie druzgocące przeżycia, trudne decyzje i ciężkie wybory, którym Stefania musiała stawić czoła i które musiała podjąć, byłyby o wiele trudniejsze, gdyby nie dar pięknej przyjaźni i jej mocy, którą przez cały czas czuła.

Przyznam szczerze, że książkę czytałam ze ściśniętym gardłem, a łzy niejednokrotnie płynęły mi po twarzy. Choć liczy sobie ona tylko niewiele ponad sto stron, to ładunek emocjonalny, który za sobą niesie, jest naprawdę duży, dlatego musiałam robić sobie przerwy w jej czytaniu, aby ochłonąć. Los Stefanii i Franciszka stał mi się bardzo bliski, dlatego mocno trzymałam kciuki, aby ich piękna miłość stała się ich mocą przetrwania, która pomoże Franciszkowi dotrzymać danej żonie obietnicy i wrócić do niej oraz dzieci. Książka została napisana tak bardzo sugestywnie, że miałam wrażenie, iż jestem częścią wszystkiego, o czym czytam, czego nikomu z nas nie życzę. Jestem przekonana, że z uwagi na to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą i wszyscy zdajemy sobie sprawę, że niestety historia może się powtórzyć, ta opowieść trafi do nas z jeszcze większą mocą.

Na zakończenie chcę podziękować autorce za to, iż ocaliła tak ważną część życia swoich dziadków od zapomnienia, a nam czytelnikom zaufała na tyle, aby powierzyć ich osobiste i trudne doświadczenia życiowe. Na pewno nie było to łatwe zadanie, ale poradziła sobie z nim doskonale. Zdaję sobie sprawę, że będą osoby, które uznają, że nie są gotowe na tak ciężką tematycznie książkę. Nie obawiajcie się jednak, gdyż, pomimo iż poruszy ona każde serce, to na pewno nie przytłoczy. Jest napisana lekkim stylem i  angażuje nas w bieg toczących się wydarzeń tak mocno, że niepostrzeżenie docieramy do jej końca. Macie moje słowo, że  na pewno już nigdy nie pozwoli o sobie zapomnieć.

[Materiał reklamowy] Autorka Agata Pakuła

wtorek, 11 czerwca 2024

"Szalone noce w Paryżu" Wioletta Piasecka

Jesteśmy już u progu zbliżających się wakacji, a więc czas pakować walizki na z pewnością niezapomniane wyjazdy wypoczynkowe. My wielbiciele czytania, doskonale wiemy, że w naszym bagażu może zabraknąć wszystkiego, ale książki koniecznie muszą się w nim znaleźć. Już od kilku tygodni piszecie do mnie wiadomości prywatne z prośbą o polecenie takich, które będą idealną wakacyjną lekturą. Dziś w odpowiedzi na wasze zapytania chcę zaprezentować wam najnowszą powieść Wioletty Piaseckiej „Szalone noce w Paryżu”, którą bez wątpienia warto zabrać ze sobą na urlop.

Autorka doskonale wie, że książki, które czytamy w momencie, kiedy chcemy się odprężyć i po prostu wypocząć powinno czytać się lekko i przyjemnie. To właśnie zapewni nam historia, która czeka na nas na kartach jej najmłodszego literackiego dziecka, ale Wiola nie byłaby sobą, gdyby nie dostarczyła swoim czytelnikom emocji, a także powodów do refleksji i przemyśleń, opierając fabułę kreowanej przez siebie opowieści o ważne i bardzo życiowe aspekty, o czym możemy przekonać się już na początku opisanych w książce wydarzeń.

Wraz z rozpoczęcie czytania poznajemy ich główną bohaterkę Inkę Brzeską. Inka jest młodą kobietą, która od siedmiu lat nosi na swoich barkach brzemię zawiedzionych nadziei i pragnień swojego ojca, które według niego zaprzepaściła, wykazując się skrajną nieodpowiedzialnością, kiedy była jeszcze bardzo młodą osobą. Dziś samotnie wychowuje sześcioletniego synka, a przez te wszystkie lata jej wielkim pragnieniem jest odzyskanie uznania ojca, ze strony którego jedyne, czego teraz doświadcza to nieustanne złośliwości i uszczypliwości. Kobieta chce być, jak najbardziej samodzielna, ale chce także móc spełniać swoje marzenia. Od zawsze interesowała się modą i to właśnie z nią chciałaby związać swoją przyszłość. Swego rodzaju przepustką do tego świata mody miała być praca w agencji reklamowej, dla której porzuciła stabilne zatrudnienie. Niestety w nowym miejscu pracy Inka nie czuje się jak pełnoprawny pracownik, a raczej pomoc dla swoich współpracowników. Tym bardziej ogromne jest jej zaskoczenie, kiedy  przełożony właśnie ją deleguje na dwutygodniowy wyjazd szkoleniowy do Paryża, a więc niezwykłej stolicy  mody.

Inkę przepełnia wiele obaw i niepewności, ale także wiara w to, że ten wyjazd może zmienić wiele w jej życiu. Zarówno zawodowym, jak i prywatnym. Towarzyszący Ince strach przed podróżą na szczęście pomaga rozproszyć poznany na lotnisku Oskar Rozner. Młody mężczyzna również tym samym lotem podróżuje do Francji. Towarzyszka podróży wywiera na nim ogromne wrażenie, a i on sam przyprawia ją o drżenie serca. Paryż to również najpiękniejsze miasto miłości, która zrodziła się w nich niemalże od pierwszego wejrzenia.

To niezwykłe urokliwe miasto kusi do tego, aby będąc tutaj zapomnieć o trudnej rzeczywistości. Mentalność tamtejszych ludzi skłania do tego, żeby żyć tu i teraz, nie zamartwiając się tym, co będzie później. Tak też swoje wspólne szalone noce postanawia spędzić nasza dwójka. Wzajemnie obdarowują się gorącym uczuciem. Z ich ust pada wiele pięknych zapewnień o miłości, a skradzione w zaułkach urokliwych uliczek pocałunki, przepełnione są żarem pożądania. Ani Inka, ani Oskar, który jak się przekonacie, czytając książkę, jest mężczyzną po przejściach, nie zdobywają się na to, aby szczerze ze sobą porozmawiać. Tylko czy na kłamstwie można zbudować coś, co będzie miało solidne podstawy, by przetrwać? Odpowiedź wydaje się oczywista i ta para wkrótce również się o tym dotkliwie przekona. Koniecznie przeczytajcie książkę i sprawdźcie, czy uda się uratować piękne uczucie, które tak łatwo zniszczyć.

Jak możemy przeczytać w słowie od autorki, poznając Paryż opisany w książce, poznajemy go takim, jakim poznała go sama Wiola. Zaprosiła nas na cudowny spacer jego uliczkami, które sama przemierzała. Ta powieść każdemu, kto spędzi z nią swój wolny czas, zapewni ogromną przyjemność czytelniczą, ale także doda sił w walce o siebie i swoje marzenia, które naprawdę się spełniają, tylko trzeba na ich spełnienie dać sobie szansę. Jednak w tej naszej drodze ku marzeniom, która często wymaga od nas dużego ryzyka i nierzadko postawienia wszystkiego na jedną kartę, bardzo ważne jest wsparcie, które Inka otrzymała od swojej mamy i wspaniałej babci.

„Szalone noce w Paryżu” to wspaniała niezwykle klimatyczna i piękna powieść nie tylko o miłości, która, co wam zdradzę, przeszła przez wiele zawirowań, ale także o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, wybaczaniu, niezłomności i sile kobiet. I co najważniejsze ogromnym znaczeniu wsparcia rodziny i wiary drugiego człowieka, która nas uskrzydla i pozwala uwierzyć w siebie, by móc poczuć się szczęśliwym i spełnionym.

Myślę, że nie muszę już nikogo przekonywać, iż warto przeczytać tę książkę. Wioletta Piasecka ma wspaniały dar pisarski. Nawet kiedy pisze lekką i niezobowiązującą książkę, tak jak ma to miejsce w przypadku tego tytułu, to dzięki tkwiącemu w niej autentyzmowi, w którym odnajdziemy ważne życiowe prawdy, a być może nawet cząstkę siebie i swoich pragnień, za każdym razem podbija serca swoich czytelników. Ja bardzo zżyłam się z bohaterami książki i mocno trzymałam kciuki za to, aby wreszcie odnaleźli drogę ku sobie i zaznali u swojego boku szczęścia, na które niewątpliwie zasługują. Moje serce szturmem zdobył synek Igi - Iwo. Tego chłopca nie da się nie pokochać. Jego dojrzałość i roztropność jest imponująca. Nie zabrakło również chwil przyprawiających mnie o wzruszenia i niemalże palpitacje. W tym roku wszyscy spędzamy wakacje w Paryżu, bo nawet jeśli nie każdy z nas będzie mógł być tam osobiście, to ta wyjątkowa książka przeniesie tam każdego, kto zatraci się w jej lekturze.

[Zakup własny].

sobota, 8 czerwca 2024

"Ta druga" Tomasz Betcher / Recenzja przedpremierowa

W ten piękny, ciepły i słoneczny dzień chcę zaprosić was kochani na wspaniałą literacką wycieczkę do Grudziądza. Pięknego miasta bliskiego sercu znanego i cenionego przez wielu czytelników pisarza Tomasza Betchera. To właśnie tutaj została osadzona fabuła najnowszej jego książki „Ta druga”, o której chciałabym wam trochę poopowiadać.

Każdy, kto zechce sięgnąć po książkę, do Grudziądza trafi wspólnie z jedną z głównych bohaterek powieści Paulą Bergman, która wróciła tutaj po ponad dwudziestoletniej nieobecności. Grudziądz to jej miasto rodzinne, z którym wiąże się wiele wspomnień, z czasów, kiedy dla niej i dwojga jej przyjaciół wszystko jeszcze wydawało się tak łatwe, a oni gotowi byli podbijać świat. Dziś już wie, że życie pisze naprawdę różne scenariusze i niestety rzadko uwzględnia w nich nasze pragnienia oraz marzenia. Sama właśnie zamknęła za sobą drzwi do pewnego bardzo trudnego etapu w swoim życiu, który miał zaowocować czymś pięknym, ale niestety nie przetrwał ciężkiej próby, jaką na jej życie zesłał los. Powrót w rodzinne strony uświadomił jej, natomiast że podczas jej nieobecności czas się nie zatrzymał i teraz wszystko jest zupełnie różne od obrazów zachowanych w jej pamięci.

Opuszczając ojczyznę, zostawiła także dwie bardzo bliskie swojemu sercu osoby. Ich trójkę połączyła niezwykła więź, która z czasem przerodziła się w przyjaźń ponad podziałami. Byli zupełnie różni, ale każdy z nich już jako nastolatek wiedział, że życie potrafi mocno doświadczyć. Wiedzieli jednak, że mają siebie i mogą na siebie liczyć. Teraz Zuzanna i Bartek, bo to o nich właśnie mowa są małżeństwem. Niestety ich związek nie jest takim, jakim do tej pory postrzegała go Paula. Co się dzieje i czy naprawdę wiemy, o bliskich nam osobach wszystko, a może tylko tyle, ile sami zechcą nam pokazać? Na to i wiele innych pytań, które możecie mi wierzyć, będą rodziły się w głowie czytelników książki odpowiedź oczywiście znajdziecie na jej kartach.

Choć wkraczając w dorosłe życie, nasi bohaterowie nie mieli jeszcze tego pełnej świadomości, to już wówczas podjęte decyzje mocno wpłynęły na całokształt ich życia, komplikując jednocześnie ich wzajemne relacje. Co odczuwają do dziś. Nie chcę wam zbyt dużo zdradzać, abyście sami mogli odkrywać wiele złożoności występujących w całości fabuły, więc powiem tylko, że na usta cisną się słowa „To nie tak miało być”. Jednak Tomasz Betcher uświadamia nam również, że dopóki żyjemy, mamy szanse, by coś w swoim życiu zmienić i pójść za tym, co podpowiada nam serce. Często takie zmiany wymagają od nas podjęcia bardzo trudnych wyborów i narażenia się na jak się może okazać bardzo krzywdzące i niesłuszne oceny otoczenia. Przyznam szczerze, że czytając książkę, ja również nader krytycznie oceniłam, niektóre postępowania bohaterów, ale pisarz kreując ich perypetie, jak w każdej swojej książce zostawia dla nas bardzo cenną lekcję życiową. Patrząc na czyjeś życie, możemy dostrzegać tylko pozory, a to, co najważniejsze może być skrywane gdzieś głęboko i niedostrzegalne na zewnątrz. Nie ferujmy wyroków o kimś, nie znając jego historii i motywów, które kierują jego takimi, a nie innymi zachowaniami, czy postępowaniem.

„Ta druga” to ogromnie wartościowa powieść, o której chciałoby się powiedzieć tak bardzo wiele, ale wiem doskonale, że nie mogę i nie chcę tego zrobić, ponieważ cokolwiek napiszę, okaże się spoilerem. Pozwólcie zatem, że zamiast na fabule książki, do której poznania z całego serca was zachęcam, skupię się na emocjach, jakie towarzyszyły mi podczas jej czytania. To, co warto i trzeba zaznaczyć, to fakt, że wszystko, o czym w niej przeczytamy to samo życie, dzięki czemu, wszyscy odnajdziemy w niej cząstkę siebie. Ja odebrałam ją bardzo osobiście. Szczególnie wątek jednej z bohaterek stał mi się bardzo bliski i zastanawiałam się, czy ja byłabym zdolna do tak trudnego i odważnego kroku na jaki zdecydowała się ona. Jest to powieść, która zmiażdżyła mnie emocjonalnie. Płakałam, doskonale rozumiejąc to, co ona czuła, a nawet doświadczając tak bardzo bolesnego deja vu. To jedna z tych książek, która trafia wprost do naszego serca, porusza najczulsze struny naszej duszy i nigdy nie pozwala o sobie zapomnieć. Wciąga bez reszty i sprawia, że choć chwilami, a szczególnie w końcowych jej rozdziałach, które są mocno zaskakujące i ogromnie chwytające za serce potrzebujemy wytchnienia, to jednocześnie nie potrafimy się od niej oderwać do momentu, aż dotrzemy do ostatniego zapisanego w niej zdania.

Przeczytacie tutaj o pięknej przyjaźni gotowej do największych poświęceń, miłości w różnych jej obliczach, skomplikowanych relacjach międzyludzkich i rodzicielskich, wyborach, które być może nie u każdego z was znajdą zrozumienie. Stracie, cierpieniu, ale także nadziei na to, że nie wszystko jeszcze jest stracone i tylko od nas zależy, czy wykorzystamy daną nam jeszcze jedną szansę. Jak to zwykle w książkach tego pisarza bywa, również i tym razem nie zabraknie bardzo ważnych aspektów społecznych, ale o tym musicie już przekonać się sami. O tej historii chce się rozmawiać, gdyż z pewnością wielu z was skłoni ona do burzliwych rozważań odnośnie do wątków psychologicznych, które w niej znajdziecie, a także moralności, a więc nie da się ukryć jednego z najbardziej kontrowersyjnych tematów. Odkładając swój egzemplarz na półkę, czułam się mocno wyczerpana emocjonalnie, ale jednocześnie towarzyszyło mi poczucie, że przeczytałam książkę wyjątkową, która znalazła się na mojej liście tych tytułów, które mocno wpłynęły na moje życie i pokazały mi, że nawet jeżeli jesteśmy w jego najtrudniejszym momencie, to ku naszemu zaskoczeniu możemy przeżyć jeszcze coś pięknego, a jednocześnie coś wyjątkowego od siebie dać tym, których kochamy. Miłość ma w sobie wielką moc i jest w stanie rozproszyć największy mrok.

Na zakończenie, nie mogłabym nie wspomnieć, o pięknym przedstawieniu Grudziądza, który jest wspaniałym drugoplanowym bohaterem powieści. Nigdy nie byłam w tym mieście, a dzięki książce mam ogromną ochotę je zwiedzić, krocząc śladami Zuzanny, Pauli i Bartka.

PREMIERA KSIĄŻKI 12.06.2024. KOCHANI, TEGO DNIA W WASZE RĘCE TRAFI JEDNA Z NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK ROKU.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Mięta.

środa, 5 czerwca 2024

"Mój słodki aniołku" Johna Glatta



Dziś w dobie internetu i mediów społecznościowych każdego dnia trafiają do nas liczne prośby o wsparcie i pomoc dla ciężko chorych dzieci. Rodzice i opiekunowie tych dzieci w publikowanych przez siebie postach opisują ich nierzadko bardzo trudną sytuację zdrowotną i ciężki proces walki o zdrowie w drodze po lepsze życie. Zawsze, kiedy czytam takie treści, bardzo się wzruszam i staram się, chociażby napisać kilka pokrzepiających słów. Tym bardziej że sama jestem niepełnosprawna i wiem doskonale, ile starań od chwili moich narodzin  poczynili moi rodzice, abym w przyszłości mogła wieść samodzielne życie. Jednak od kilku dni do tego rodzaju wpisów publikowanych w sieci podchodzę z dużo większą czujnością, którą wzbudziła we mnie lektura książki Johna GlattaMój słodki aniołku", o której teraz chcę wam pokrótce opowiedzieć.

Pisarz jest dziennikarzem śledczym i w swoim dorobku twórczym ma już wiele książek z gatunku true crime, a więc takich, które dokumentują prawdziwe przestępstwa lub zbrodnie kryminalne. Ten tytuł do tego gatunku właśnie należy, a na jego kartach autor zwraca naszą uwagę na swego czasu głośną sprawę Lacey Spears. Matki blogerki, która na kilku portalach społecznościowych, publikowała przepełnione wielką miłością do swojego synka Garnetta posty opisujące jego cierpienie i zmagania z kilkoma chorobami. Wpisy te poruszały cały świat, a tymczasem okazało się, że wszyscy ulegliśmy fałszywej iluzji, za którą kryła się szokująca i druzgocąca prawda.

Ta kobieta była fenomenalną aktorką, która w perfekcyjny sposób grała na emocjach i uczuciach wszystkich osób, które od narodzin jej syna darzyły ją ogromnym podziwem i uznaniem ze względu na jej wieloletni matczyny heroizm i oddanie. Każdego dnia otrzymywała od tych ludzi wyrażających swoje współczucie, ogrom wsparcia nie tylko duchowego, ale także finansowego. Dopiero po pięciu  latach okazało się, że oszukała wszystkich, a internet stał się dla niej maską, za którą skrywała swoją prawdziwą twarz bezwzględnej i okrutnej morderczyni, która z premedytacją zaplanowała śmierć swojego dziecka.

I przyznam się szczerze, że gdybym nie znała prawdy i nie wiedziała, że za to bestialstwo została skazana na wiele lat więzienia z możliwością przedłużenia do dożywocia, to uwierzyłabym w każde jej słowo i zapewnienia o ogromnej miłości do swojego małego aniołka. A to dlatego, że dla świata zewnętrznego była ona uosobieniem matki idealnej. Z każdego wpisu w sieci wyłaniał się obraz zrozpaczonej samotnej matki, która robi wszystko, aby ratować zdrowie najważniejszej istoty w swoim życiu. Podczas gdy, kiedy nikt nie mógł tego widzieć, sama metodycznie odbierała mu to zdrowie, a w konsekwencji życie, świadomie wywołując u chłopca objawy chorobowe. To, co przeraża najbardziej to fakt, że przez te pięć lat tak naprawdę ta kobieta nigdy nie miała na uwadze dobra Garnetta. Tutaj zawsze chodziło o nią i o to, aby wzbudzać współczucie wśród lekarzy i całego społeczeństwa, jednocześnie zwracać na siebie uwagę. Takie zachowania są typowe dla osób, u których zdiagnozowano Zastępczy Zespół Munchhausena, którego według ustaleń specjalistów Lacey była typowym przykładem. Zespół ten jest rodzajem zaburzeń psychicznych, z grupy zaburzeń poznawczych, występujących głównie u rodziców i opiekunów osób od nich zależnych. Polega on na celowym wywoływaniu u tych osób objawów chorobowych, po to, by osiągnąć wyżej wymienione korzyści. Zaburzenie to nie wpływa jednak na świadomość osoby nim obciążonej, czy też na pojmowanie dobra i zła. Dlatego też nie usprawiedliwia ono nieludzkiego postępowania bohaterki książki.

„Mój słodki aniołku” to wstrząsająca książka ukazująca dramat rodzinny, która w co mocno wierzę, uczuli nas na to, aby być bardziej uważnymi na to, co czytamy w sieci, a także na to, co być może dzieje się obok nas. Choć trudno jest jednoznacznie dostrzec, że w tym, o czym mówi i o czym zapewnia nas rodzic, bądź opiekun są pewne niespójności, bo przecież zarówno lekarze, jak i otoczenie to właśnie im ufa najbardziej, to jednak są pewne wyraźne przesłanki, które powinny wzbudzić nasz niepokój. Poznacie je oczywiście, czytając książkę, do czego gorąco każdego z was zachęcam. Bez wątpienia nie jest to łatwa w odbiorze książka, ale warto ją przeczytać, właśnie dlatego, by wiedzieć, na co zwracać uwagę, aby zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.

Znajdziecie tutaj bowiem zapis z przesłuchań i śledztwa policyjnego, jak również z całego przewodu sądowego w tej sprawie, w którym oskarżona nie skorzystała z możliwości złożenia zeznań, ale nie zgadza się z wyrokiem sądu i utrzymuje, że jest niewinna, jednocześnie nieustannie zapewniając o swojej miłości do swojego aniołka.

Wszystko, o czym przeczytamy w książce, zostanie z nami na zawsze. To zdecydowanie nie jest książka, którą da się szybko przeczytać, odłożyć i po prostu zacząć czytać kolejną. Jej lekturę trzeba sobie dawkować, gdyż rozmiar krzywd, które w wyrachowany sposób zadaje bezbronnemu dziecku najbliższa mu osoba, która powinna go chronić i czuwać nad jego bezpieczeństwem jest niewyobrażalny. Leacy doskonale wiedziała, że to jej działania są przyczyną niewyobrażalnego bólu syna, a jednak nic sobie z tego nie roniła Skupiała się wyłącznie na tym, by jak najbardziej wiarygodnie odegrać rolę zrozpaczonej matki, wobec której los nie ma litości. Mało tego wykreowała również wizję swoich osobistych przeżyć i doświadczeń, które zapewniam was, poruszą najbardziej zatwardziałe ludzkie serca. Już na początku rozprawy sądowej, w której dzięki tej książce my czytelnicy możemy uczestniczyć i niejako zasiąść na ławie przysięgłych zarówno sędzia, jak i adwokaci oskarżenia i obrony, proszą jej członków, aby dokonując osądu i wydawania wyroku w tej sprawie, postarali się wyłączyć emocje i nie ulegać prywatnym osądom. Tylko, czy jest to możliwe, wiedząc, że oskarżona wiedziała, że jej dziecko umiera i nie zrobiła zupełnie nic, by je ratować? Z tym retorycznym pytaniem was zostawiam, a ja teraz muszę ochłonąć i przeczytać coś lżejszego. Jedyne, co mi przeszkadzało podczas poznawania tej historii, to wielokrotne powtarzanie tych samych faktów i sytuacji, o których już wcześniej czytaliśmy. To sprawiło, że momentami miałam wrażenie, iż czytam ciągle to samo. Gdyby usunąć powtarzające się części fabuły, książka byłaby dużo bardziej skonkretyzowana i krótsza.

[Zakup własny]