wtorek, 5 sierpnia 2025

Zapowiedź recenzencka: " Szalone Porto" Jolanta Kosowska / Fragment powieści



Czy jesteście gotowi na literacką podróż, która poruszy wasze serca i umysły? Już jutro 6.08.2025 będzie miała premiera najnowsza powieści Jolanty Kossowskiej „Szalone Porto". Na pewno wkrótce Wam o niej opowiem, a tymczasem mam dla Was wyjątkową okazję! Zanurzcie się w przedpremierowym fragmencie tej porywającej historii i dajcie się porwać wirze emocji. Jolanta Kosowska zaprasza nas do świata pełnego niezapomnianych wrażeń. Nie przegapcie tej szansy na literacką ucztę.

OPIS WYDAWNICTW ZACZYTANI:

Miasto pełne kolorów może skrywać mrok…

Życiowe plany Martyny runęły jak domek z kart. Gdy na kilka tygodni przed ślubem odkryła, że ukochany ją zdradza, odwołała uroczystość. Zamierza zrezygnować także z długo wyczekiwanej podróży poślubnej do Portugalii.

Odwodzi ją od tego Clara. Znajoma lektorka proponuje jej gościnę w mieszkaniu w Porto, a Martyna przystaje na jej propozycję. Po dotarciu na miejsce, zachwyca się pięknem miasta, jednak dostrzega też jego drugie oblicze – ubóstwo. Wkrótce poznaje jednego z bezdomnych, młodego Gaspara, a on stopniowo wciąga ją do swojego nietypowego świata.

Z czasem Martyna odkrywa, że ci, którzy nie mają nic, znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie. Ktoś na nich poluje. Morderca pozostaje nieuchwytny, a na jego celownik trafia także Gaspar. Martyna mimowolnie angażuje się w sprawę. Wkrótce – wśród ludzi, których nikt nie zauważa – odkryje, po co tak naprawdę tu przyjechała…


FRAGMENT POWIEŚCI


Zrobiło się już zimno. Wiał wiatr od rzeki. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia. Nigdy jeszcze nie zasiedziałam się tak długo na nabrzeżu. Uregulowałam rachunek, przeszłam około stu metrów wzdłuż Douro, a potem zaczęłam piąć się krętą, wąską uliczką w kierunku przystanku autobusowego. Ostatni autobus odjechał pół godziny temu. Nie znałam innego środka komunikacji, którym mogłabym się dostać w pobliże mojego domu. Wyjęłam telefon. Zaczęłam szukać połączenia. Nie było źle. Musiałam przejść około pięćset metrów do stacji metra. Ruszyłam szybkim krokiem i minęłam ostatnią restaurację z tych znajdujących się na przedłużeniu Praca da Ribeira. Kiedy zaczęłam wchodzić po schodach, zauważyłam, że nie ma już obok mnie ludzi. Na nabrzeżu kręcili się jeszcze turyści, sporo osób siedziało w barach i restauracjach, ale tutaj było pusto. Przyspieszyłam kroku, serce biło mi szybko, droga pięła się ostro w górę. Musiałam na chwilę zwolnić, bo wydawało mi się, że serce wyskoczy mi przez gardło. W uszach słyszałam szum połączony z biciem mojego serca. Zatrzymałam się na chwilę i rozejrzałam dookoła. Nikogo. Oddech zaczął się uspokajać, serce zwolniło. Szum w uszach zniknął. Ruszyłam dalej i wtedy nagle zaniepokoił mnie jakiś dźwięk. Nawet nie potrafiłam go nazwać. Jak spod ziemi ktoś wyrósł za moimi plecami. Obróciłam się i tuż za sobą zobaczyłam mężczyznę. Miał na sobie kurtkę narzuconą na koszulę, do tego ciemne spodnie, a na szyi szalik. Ten szalik zakrywał mu pół twarzy i właśnie on mnie w tym wszystkim najbardziej przeraził. – Przepraszam, jeżeli panią przestraszyłem – odezwał się po angielsku. – Szukam Rue de Dom Hugo. – Nie potrafię panu pomóc, nie jestem stąd – powiedziałam pospiesznie. – Nie musi pani być stąd, żeby znać tę ulicę – palnął. – Nie znam nazw ulic w Porto – stwierdziłam głośno. Czułam się coraz mniej pewnie. Coś niepokoiło mnie w tym mężczyźnie. W jego zachowaniu dostrzegłam coś dziwnego. Zbliżył się do mnie. Jego kurtka dotknęła mojej sukienki. Jak na złość ulica pozostawała pusta. – Nie znam Porto – powtórzyłam głośno. – Przyjechałam tutaj niedawno. Chciałam się od niego odsunąć, ale zastąpił mi drogę. – Poczekaj! Chcesz po prostu odejść? To takie idiotyczne. Wieczór się dopiero zaczął. Jesteś samotna i ja również. Dwoje samotnych ludzi i magiczne Porto. Chciałam uciec, ale chwycił mnie za rękę. Miał mocny uścisk. Z przerażenia nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Szarpnęłam dłoń. Uścisk stał się jeszcze mocniejszy. I nagle tuż obok nas stanął Gaspar. – Spadaj! – rzucił do obcego. Mężczyzna spojrzał na niego z obrzydzeniem. – To ty spadaj, gnojku! – warknął. – Wynoś się! Twój smród jest nie do zniesienia! Być może rzuciłby się na Gaspara, gdyby nie to, że za nim pojawiło się jeszcze dwóch innych bezdomnych. – Spadaj, człowieku! – powiedział Gaspar wyraźnie po angielsku. – To nie jest miejsce na przemoc. Idź stąd! – Zrobił krok w kierunku mężczyzny. Ten się cofnął i zmierzył Gaspara wrogim spojrzeniem. Gaspar stał spokojnie tuż obok mnie, nie spuszczał wzroku z typa. – Ja tylko chciałem zapytać o ulicę! – burknął nieznajomy. – Spadaj, człowieku, zanim wezwiemy policję! Facet się odwrócił. Początkowo szedł wolno, potem, obawiając się, że Gaspar zacznie go gonić, przyspieszył i już po chwili zaczął biec w kierunku nabrzeża. Zniknął za zakrętem. Zniknęli też bezdomni, którzy stali za Gasparem. Pewnie poszli za tamtym. – Nie chodź sama nocą po takich zadupiach!– burknął Gaspar. – To bywa niebezpieczne. Ten koleś to pikuś, nie wyglądał groźnie, ale kiedyś może ci się trafić ktoś zupełnie inny. Ładna dziewczyna, noc, puste ulice… Trzeba nie mieć instynktu samozachowawczego, żeby plątać się tu samotnie nocą. Porto jest piękne, ale niebezpieczne. Przyciąga szumowiny z całego świata. O tej porze jest bezpiecznie tylko na nabrzeżu, tam kręci się policja. Tutaj się nie zapuszcza. Odwrócił się i chciał odejść, a mnie ogarnęło przerażenie. – Czy mógłbyś odprowadzić mnie w kierunku metra? – zapytałam niepewnie. – Nie powinnaś się ze mną pokazywać. To zły pomysł – powiedział. – To nie przysporzy ci przyjaciół, raczej wrogów. Turystki nie zadają się z bezdomnymi. Należymy do innych światów. – Ja się z tobą nie zadaję, ja po prostu cię proszę, żebyś odprowadził mnie do stacji metra. Coś na kształt uśmiechu przemknęło przez jego twarz. – Nie zadajesz się ze mną? A jakoś co chwilę nasze drogi się krzyżują. Stacja jest dwieście metrów stąd – dodał po chwili. – Pójdę dziesięć kroków za tobą. Poczekam, aż wsiądziesz do metra. Jeszcze jedno: o tej porze wsiadaj do pierwszego wagonu. – Do pierwszego wagonu? – zapytałam. – – Dlaczego? – Pozostałe nie mają połączenia z pierwszym. Są monitorowane, ale jeżeli prowadzący nawet zobaczy coś niebezpiecznego, to nie ma szansy interweniować. Powiadamia tylko policję. A policja może być dopiero na kolejnej stacji. Czasami może być już za późno na działanie. – Straszysz mnie? Bawi cię to, że się boję? 

- Nie straszę cię. Już trochę żyję w tym mieście. O tej porze wsiada się do pierwszego wagonu. Rozumiesz? – zapytał. – Myślę, że to nie jest trudne do zrozumienia. Wsiadasz tam, gdzie jest człowiek prowadzący pojazd, i wysiadasz na szóstym przystanku. Potem idź w górę obok banku… Przestraszona ruszyłam szybkim krokiem, raz po raz oglądając się za siebie. Szedł za mną. Zatrzymał się przy bramie jednej z kamienic, później stanął na chwilę przy wystawie sklepu z sardynkami, przeszedł jeszcze parę kroków i wtoczył się ze mną na stację metra. To mnie zastanowiło. Przecież przed chwilą rozmawiał ze mną normalnie, nie był pijany i na pewno nie ćpał. Po chwili zrozumiałam – wtoczył się i nikt go nie zaczepiał, nawet policjanci popatrzyli na niego wyrozumiale. – Hej, koleś! – rzucił w jego kierunku jeden z funkcjonariuszy. – Tutaj nie ma miejsc do spania! – Ja tylko na chwilę – usłyszałam pijacki bełkot. – Zrobiło się zimno! – Ogrzej się trochę i potem spadaj! Niedługo odjedzie ostatnie metro. Za godzinę zamykamy. – Wiem, wiem – bełkotał Gaspar, chwiejąc się na nogach. – Ja tylko na chwilę. Ja pierniczę! Kim on był? Ten człowiek zmieniał się jak kameleon, w każdej minucie grał inną rolę. Wsiadłam, zgodnie z tym, co Gaspar mówił, do pierwszego wagonu. Widziałam go z daleka. Zatrzymał się przed bramkami, na których trzeba było kasować bilety. Stał oparty o jeden z automatów. Uniosłam rękę. Też mi pomachał. Jeszcze czekał, aż zamkną się drzwi metra. Wagony ruszyły. Gaspar odwrócił się i odszedł. Próbowałam sobie przypomnieć, co do mnie mówił. Że mam usiąść w pierwszym wagonie i wysiąść na szóstym przystanku? Skąd wiedział, że powinnam wysiąść na szóstym? Ja sama jeszcze tego nie wiedziałam. Opuściłam wagon i wszystko się zgadzało. Mówił, że mam pójść w górę ulicą obok banku, bo tam w nocy są strażnicy, którzy obserwują teren, i nic mi tam już nie grozi. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku domu, wpisałam kod, otworzyłam bramę i pospiesznie weszłam do środka. Dopiero w mieszkaniu poczułam się bezpieczna.

    ***   

Przekonajcie się sami, jak bardzo wciągająca jest  proza autorki. Otwórzcie drzwi do świata pełnego emocji, intryg i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego fragmentu nie będziecie chcieli przestać.
Zatem, po zapoznaniu się z tekstem, odpowiedzcie szczerze: Czy macie ochotę przeczytać całą książkę?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.