Moi kochani czy pamiętacie dzień, kiedy po raz pierwszy mieliście poznać rodzinę swojego przyszłego męża, bądź przyszłej żony? Większości z nas ten moment przywodzi na myśl towarzyszące nam wówczas podekscytowanie, ale również stres i obawy o to, jakie wrażenie wywrzemy na najbliższych naszego ukochanego i jak zostaniemy przez nich przyjęci. Co prawda mówi się, że nie powinniśmy przejmować się tym, co rodzina wybranka o nas pomyśli, bo przecież wychodzimy za mąż z niego, a nie za jego krewnych, ale nie jest to do końca prawda. Życie niejednokrotnie pokazuje, że nasze wzajemne z nimi relacje mogą mieć duży wpływ na naszą wspólną z nimi przyszłość. Wszak chcąc nie chcąc, stajemy się jej częścią.
Powyższe refleksje i spostrzeżenia nie są wynikiem moich osobistych doświadczeń, a powstały po lekturze najnowszej książki Sally Hepworth „Teściowa”, o której chcę Wam dziś opowiedzieć.
Zapewne zgodzicie się ze mną, że to teściowe, o których powstało już setki historii, anegdot i dowcipów cieszą się największą atencją, a także budzą największy może nie tyle strach, ile respekt. Nawet jeśli nie jesteśmy jeszcze w związku mamy już jakieś swoje wyobrażenie osoby teściowej. Taką swoją wizję idealnej teściowej miała również Lucy, główna bohaterka powieści. Kiedy jej chłopak Ollie Goodwin postanawia przedstawić ją swoim rodzicom, dziewczyna ma nadzieję, że w jego matce odnajdzie ciepłą i serdeczną kobietę, która stanie się namiastką matki, którą ta straciła bardzo wcześnie. Wyobraża sobie, że kobieta przyniesie stare zdjęcia i wspólnie w miłej atmosferze będą wspominać czasy dzieciństwa Olliego. Niestety bardzo szybko przekonuje się, że jej pragnienia okazują się płonne, gdyż jedyne czego tego dnia doczekuje się ze strony Diany na swój temat, to zaledwie zdawkowo rzucone dwa słowa „może być”.
Wspomnienie tamtych chwil jest już dla naszej bohaterki przeszłością. W momencie, kiedy my czytelnicy zaczynamy poznawać historię opisaną na kartach książki, kobieta wiedzie spokojne stabilne życie u boku Olliego, wychowując dwójkę dzieci. Jeszcze nie wiedzą, że za chwilę dwójka policjantów, którzy zjawiają się w ich domu, przekaże im wiadomość, która nie tylko wstrząśnie ich życiem, ale przede wszystkim sprawi, iż uświadomią sobie, że choć są rodziną, to właśnie teraz okazuje się, jak mało o sobie wiedzą. Diana nie żyje. Początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo, ale w miarę tego, jak postępuje śledztwo, okoliczności śmierci teściowej Lucy nie są już takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Kto i dlaczego mógłby chcieć śmierci tak zacnej kobiety?
Nie bez powodu używam określenia zacna, gdyż Diana była kobietą oddaną rodzinie, i niosącą pomoc drugiemu człowiekowi. Tak właśnie postrzega ją świat zewnętrzny. Jaka naprawdę była zmarła, wiedzą tylko jej najbliżsi. Ale czy na pewno? Jak to zwykle bywa, dochodzenie rozpoczyna się od najbliższego otoczenia ofiary. Niemalże od samego początku lektury czujemy, że atmosfera w rodzinie Goodwinów jest bardzo gęsta. Wszyscy doskonale wiedzą, że synowa z teściową nie żywiły względem siebie zbyt ciepłych uczuć i można by pomyśleć, że to ona mogła mieć motyw, by zabić. Nie dajcie się jednak zwieść, ponieważ tu nic nie jest takie, na jakie wygląda, i mało tego żaden z bohaterów nie jest kryształowy. Każdy ma swoje tajemnice i problemy. Każdy coś ukrywa.
Musicie wiedzieć, że Diana była kobietą trudną w obyciu. Jej stanowczość i zasadniczość oraz twarde stąpanie po ziemi nie każdemu odpowiadało, a nawet często przeszkadzało. Ona nigdy nikomu nie podawała niczego gotowego na tacy, choć będąc osobą zamożną, miała taką możliwość. Nie stosowała taryfy ulgowej nawet wobec swoich dzieci. Ollie i jego siostra Nettie wiedzieli, że matka ich kocha i służy wsparciem, ale jasno określa granice.
Czy sposób bycie i postępowania jest wystarczającym powodem, aby pozbawić kogoś życia?
Mam nadzieję, że czujecie się zaintrygowani i będziecie chcieli dociec prawdy, która na pewno Was zaskoczy.
Autorka podzieliła fabułę na rozdziały opisywane z perspektywy Diany, opisujące jej przeszłość i te widziane oczami Lucy opisujące bieżące wydarzenia od momentu śmierci Diany. Obie te perspektywy doskonale się ze sobą łączą, ukazując dramat rodzinny, która żyła przez lata przygnieciona ciężarem wielu tajemnic pragnień, a nawet obsesji.
Muszę przyznać, że autorka w perfekcyjny sposób wykreowała postacie bohaterów swojej książki. Zrobiła to w taki sposób, abyśmy już na wstępie jednoznacznie ich ocenili, po to, żeby za chwilę pokazać nam, jak bardzo mocno możemy okazać się niesprawiedliwi w swoich osądach. Dała nam bardzo cenną lekcję życia, by nie oceniać ludzi zbyt pochopnie, ponieważ za każdym z nas kryje się przeszłość, która nas kształtuje, a której inni nie muszą przecież znać.
Z tym tymi słowami Was zostawiam i zachęcam do ich głębokiego przemyślenia. Książkę oczywiście serdecznie polecam. Jeśli lubicie historie rodzinne, sekrety i tajemnice, to zapewniam Was, że decydując się na lekturę „Teściowej”, dokonacie dobrego wyboru. Autorka posługuje się bardzo lekkim i przystępnym językiem, co sprawia, że książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Wszystko, o czym w niej przeczytamy, jest bardzo mocno angażujące, a tym samym lektura książki staje się wspaniałą rozrywką. Prawda, że brzmi ciekawie? Nie zwlekajcie dłużej. Połóżcie się wygodnie na leżaku z lampką wina i oddajcie się przyjemnością czytania.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Prószyński i s - ka, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.