czwartek, 3 września 2020

Wojna z niewidocznym wrogiem

Moi drodzy doceniajmy to, co mamy. Cieszmy się każdą chwilą i nie odkładajmy niczego na później. W ostatnim czasie walka z niewidocznym wrogiem, jakim jest pandemia Covid-19 uświadomiła nam, jak niewiele trzeba, by świat się zatrzymał, a w naszym życiu zagościł strach o zdrowie nasze i naszych najbliższych, ale także niepewność tego, co przyniesie przyszłość. Starania o to, aby spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa, a w perspektywie czasowej wyeliminować go są nierówną walką z niewidocznym wrogiem. Wszyscy, mając świadomość śmiertelnego zagrożenia, uczymy się żyć z tą chorobą, choć nie jest to łatwe, ponieważ to ona dyktuje nam swoje warunki, a my pokornie za nią podążamy. Na szczęście są osoby, które będąc na pierwszej linii frontu tej wojny, strzegą naszego zdrowia i bezpieczeństwa. Pracownicy służby zdrowia są naszymi bohaterami. W myśl przyrzeczenia lekarskiego każdy z lekarzy składał uroczystą przysięgę, że będzie to dla niego jedną z najważniejszych powinności. Nie ulega jednak wątpliwości, iż w obliczu tego, co dzieje się na świecie zawód lekarza nabrał zupełnie innego wymiaru. W mediach nieprzerwanie płyną podziękowania dla nich wszystkich za to, co robią dla nas każdego dnia od wielu miesięcy, ale czy tak naprawdę mamy świadomość tego, jak wiele osoby te ryzykują, ratując życie nasze i tych, których kochamy?

Dziś przychodzę do Was z recenzją książki Jolanty Kosowskiej - „W piekle pandemii”, dzięki której mamy możliwość spojrzeć na tytułowe piekło, które wciąż trwa z perspektywy lekarza, bowiem autorka z wykształcenia jest właśnie lekarzem i czynnie wykonuje ten zawód.

Zanim jednak opowiem Wam, o samej książce, przyznam się szczerze, że się jej obawiałam. Nie ukrywam, że życie w ciągłym lęku i napięciu potęgowane nieustannie napływającymi informacjami o sytuacji epidemiologicznej na świecie nie pozostały bez wpływu na mnie samą.

Mówiąc wprost, czuję się bardzo mocno przytłoczona i niejako zmęczona tematem. Oczywiście nie bagatelizuję problemu, ale tak zwyczajnie po ludzku, mam już dość. Co za tym idzie, przystępując do lektury książki, byłam pełna obaw, że będę mocno przygnębiona i trudno będzie mi się po jej przeczytaniu pozbierać. O tym, czy moje obawy były słuszne, przekonacie się w dalszej części recenzji. Tymczasem przejdźmy do fabuły książki.

Bohaterami powieści są Oliwia i Marcello oraz ich przyjaciele Berndt, Adrianna, Sara, Lucia i Antonio. W momencie, kiedy my czytelnicy wkraczamy w ich życie, wszyscy wspólnie spędzają wakacje w górach. Jednak bardzo szybko beztroskę i radość ze spędzonych razem chwil zastępuje strach wywołany informacjami podawanymi przez telewizję o pierwszym zachorowaniu na wirusa, jak również o pierwej zarażonej osobie, która zmarła. Musicie wiedzieć, że Marcello, Berndt i Antonio są lekarzami i przed nimi stoi trudny wybór, co robić, zostać z najbliższymi czy ratować chorych, którzy ich teraz bardzo potrzebują. Wybór jest oczywisty, jako lekarze nie mogą postąpić inaczej. Wiedzą jednak, że w momencie, kiedy pomagają innym, są jednocześnie największym zagrożeniem dla swoich bliskich.

Mężczyźni zostawiają swoje kobiety po to, by spełnić swoje powołanie. Każda z postacie książki będzie próbowała nauczyć się żyć w nowej dla całego świata rzeczywistości. O tym, jak będą sobie radzić, musicie przekonać się sami.

Warto podkreślić, akcja powieści osadzona jest w kilku miejscach jednocześnie: Bergamo, Drezno, Wenecja i Wrocław to miejsca, w których przebywają oddaleni od siebie przyjaciele. W poczuciu odosobnienia i samotności będą musieli zbudować swoją rzeczywistość na nowo. Jest jednak jeszcze jedno wyjątkowe miejsce, w którym Marcello znalazł schronienie dla swojej ukochanej. To Lawendowe Wzgórze. Niezwykły azyl, w którym wspólnie z babcią swojego ukochanego mieszka Oliwia. To miejsce, pomimo że znajduje się we Włoszech, kraju mocno doświadczonego przez wirusa, w powieści zostało przedstawione niczym odcięty od bezwzględnej rzeczywistości azyl. To właśnie na tym miejscu najbardziej koncentruje się akcja przedstawionych na kartach książki wydarzeń. O tym, co dzieje się w pozostałych krajach zarówno Oliwia, jak i my czytelnicy dowiadujemy się z korespondencji mailowej, bądź ze SMS-ów, które piszą do niej przyjaciele.

Kochani „W piekle pandemii” czytałam z ogromnym przejęciem, ponieważ przez cały czas czytania książki mamy dojmującą świadomość autentyczności wszystkiego, o czym czytamy. Przeraża fakt, że to nie jest fikcja literacka, ani nawet przeszłość. Wirus jest nadal z nami i nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle nas opuści. Co więcej - uczucia, które towarzyszą bohaterom, są również naszymi. Przecież my również czujemy w naszych sercach przerażenie. Czujemy się zagubieni i zdezorientowani, nie wiedząc, co może się wydarzyć w każdej chwili. Wszyscy staramy się znaleźć coś, co pozwoli nam wzbudzić w sobie siłę i wiarę w to, że jeszcze będzie normalnie. Jeszcze będzie przepięknie. Dla naszych bohaterów i pewnie także dla wielu z nas są to piękne wspomnienia z czasów, zanim to wszystko się zaczęło.
Nie myślcie jednak, że choroba, strach i cierpienie - to jedyne czemu Pani Jola poświęciła uwagę w swojej książce. Nic podobnego. To także poruszająca i chwytająca za serce książka o miłości i przyjaźni, a więc o największych wartościach w życiu każdego z nas.

Jeśli jeszcze zastanawiacie się, czy sięgnąć po ten tytuł, to gorąco Was do tego zachęcam. Nie bójcie się tego, co na Was czeka. Z pewnością pojawi się silne wzruszenie, a może nawet popłyną łzy, ale też zostanie w naszych sercach zasiane ziarenko nadziei, a przecież tego teraz potrzebujemy najbardziej.
Każda z postaci stała mi się bardzo bliska. Najbardziej jednak poruszyło mnie to, co przeżywała Oliwia, drżąc ze strachu i czarując rzeczywistość. Nic więcej jednak nie zdradzę. Musicie przeczytać książkę.

Na zakończenie na ręce Pani Jolanty Kosowskiej chciałabym złożyć serdeczne podziękowania dla wszystkich lekarzy za całe dobro, które czynią dla chorych osamotnionych w zmaganiach z bezwzględną chorobą. Nie wolno nam bowiem zapomnieć, że rola lekarza w momencie, kiedy chorzy są odizolowani od swoich rodzin, często wymaga dużo więcej, niż ma to miejsce zazwyczaj. Teraz, jak mówiła Pani Jola podczas jednego ze spotkań autorskich online, w którym miałam przyjemność uczestniczyć, w czasie pandemii jest jeszcze bardziej potrzebna swoim pacjentom, po to, by łagodzić ich lęki i obawy. Często też o wiele poważniejsze stany emocjonalne.

Pani Jolu, z całego serca wielkie dziękuję.

Recenzja powstała we współpracy z Autorką, za co bardzo dziękuję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.