piątek, 9 lutego 2024

"Szeptacz" Alex North


Jedną z metod radzenia sobie z ciężkimi przeżyciami w życiu jest zmiana otoczenia. Mamy nadzieję, że nowe miejsce będzie dla nas nowym początkiem i pozwoli złagodzić trudne emocje, a także bolesne wspomnienia tego, co nas spotkało. Niestety jednak zdarza się, że to lepsze okazuje się wrogiem dobrego. Wkrótce, choć jeszcze o tym nie wie, o prawdziwości tego powiedzenia przekona się Tom Kennedy, bohater książki „Szeptacz” Alexa Northa. Już teraz mogę wam napisać, że miałam wobec tego tytułu duże oczekiwania, biorąc pod uwagę fakt, że swego czasu było o niej bardzo głośno, a nawet zdobyła nagrodę książki roku. Powieść ta była prezentowana jako mroczna historia, która wywoła w czytelniku strach. Na taką właśnie książkę miałam w ostatnim czasie ochotę i z takim też nastawieniem zaczęłam ją czytać. Ja już wiem, czy lektura sprostała moim oczekiwaniom, a teraz nadszedł czas, by podzielić się z wami moimi wrażeniami.

Zacznijmy jednak od początku. Wraz z mężczyzną i jego sześcioletnim synem Jakiem przenosimy się do niewielkiej i sprawiającej wrażenie spokojnej miejscowości Featherbank. Tom ma nadzieję, że tutaj wspólnie z synem będą mogli zacząć wszystko od nowa, a przede wszystkim jemu uda się odbudować relacje z dzieckiem, które nigdy nie były łatwe. Okazuje się jednak, że wrażenie cichego miejsca na ziemi jest bardzo złudne, gdyż to miasteczko skrywa mroczne tajemnice sięgające dwudziestu lat wstecz. To właśnie wówczas doszło do makabrycznych zbrodni na pięciu chłopcach, którzy padli ofiarą tytułowego szeptacza. Choć minęło już tyle lat, a morderca został schwytany, to do tej pory nie udało się odnaleźć ciała jednego z chłopców. W momencie, kiedy Szeptacz trafił za kraty, mieszkańcy odetchnęli z ulgą. Rodzice przestali bać się o swoje dzieci. Aż do teraz kiedy przyczajone dotychczas zło znów daje o sobie znać. Zaginęło dziecko, a ku zaskoczeniu policji okoliczności tego, co się wydarzyło, są bardzo podobne do działań szeptacza. Jak to możliwe? Przecież winny został ukarany. Tego musicie dowiedzieć się sami, sięgając po książkę.

Porwanie dziecka to najgorsze, czego może doświadczyć rodzic. Czas ma tu ogromne znaczenie. Każda mijająca godzina zmniejsza szansę odnalezienia dziecka żywego. Policyjna machina ruszyła, a jednym z funkcjonariuszy prowadzących śledztwo jest ten, który żyje z piętnem poczucia winy względem tego, co stało się przed laty. Czy tym razem uda się zapobiec tragedii? Na to i wiele innych pytań  odpowiedzi znajdziecie oczywiście na kartach książki.

Tymczasem wróćmy do Jakiea i Toma. Jakie to bardzo wrażliwy i delikatny chłopiec. Pomimo że ojciec bardzo go kocha, jest mu trudno dotrzeć do dziecka i nawiązać z nim więź. Bardzo się stara, ale Jakie jest typem samotnika żyjącego we własnym świecie. W pełni to, co czuje, rozumieją wyłącznie niewidzialni przyjaciele, z którymi rozmawia dziecko. Tatę niepokoi zachowanie syna, które w połączeniu z nawiedzającymi dziecko koszmarami wyglądają bardzo osobliwie i jak się przekonacie, czytając książkę, zwracają na niego uwagę innych. Zarówno my czytelnicy, jak i sam Tom tłumaczymy zachowania Jakea traumą, przez którą przeszedł, ale czy na pewno tylko ona jest ich podłożem? Jeśli jesteście tego ciekawi, nie pozostaje wam nic innego, jak przeczytać książkę, bo ja nic więcej nie zdradzę.

Wbrew pozorom relacje ojciec - dziecko w tej książce pokazują, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Tom również od dziecka był typem outsidera, a jego dzieciństwo nie było łatwe. Teraz chce zrobić wszystko by być dobrym ojcem, a w jego sercu tkwi wiele obaw, czy podoła temu zadaniu. Chce być przy synu zawsze, kiedy ten będzie go potrzebował i służyć mu pomocom zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba. Nie wie, jeszcze, że już wkrótce zostanie poddany najtrudniejszemu egzaminowi z rodzicielstwa, którego żaden rodzic nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić. Oby tylko nie było za późno.

Jak widzicie, zarys fabuły książki zwiastuje naprawdę ciekawą, wciągającą i emocjonalną lekturę. Tak mogłoby być, gdyby nie w moim subiektywnym odczuciu zupełnie zmarnowany jej potencjał. Spodziewałam się, że czytając ją, poczuję strach, niepewność i w napięciu będę poznawała następujące po sobie wydarzenia, tworzące zajmującą historię, która nie pozwoli mi oderwać się od czytania. Bardzo chciałam, aby był to jeden z tych tytułów, dla których zarwę nockę i długo o niej nie zapomnę. Niestety spotkał mnie duży zawód i rozczarowanie, gdyż nie poczułam zupełnie nic. Ani strachu, ani też zaskoczenia. Książka jest małą cegiełką, ale czyta się ją bardzo szybko. Dla mnie, która chciałam od tej książki nieoczekiwanych zwrotów akcji, szybkiego tempa akcji i całej gamy silnych emocji, co obiecywał sposób promocji tej książki, jest ona mocno przereklamowana. Wiem jednak, że może się ona podobać i podoba się wielu osobom, które zdecydowały się na jej przeczytanie. 

Na pewno większą satysfakcję czytelniczą z lektury powieści odczują czytelnicy, którzy nie lubią się bać. Jeśli chodzi o mnie to moja ciekawość tego, o czym czytałam wzrosła na dwadzieścia ostatnich rozdziałów tej książki, podczas gdy całość opisywanej w niej historii składa się na siedemdziesiąt. Cóż więcej mogę powiedzieć. Nie będę zniechęcała was do spędzenia czasu z tą powieścią, gdyż odczucia czytelnicze są subiektywne i najlepiej wyrobić sobie o niej własne zdanie. 

[Zakup własny].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.