piątek, 17 października 2025

"Zima w Nałęczowie" Aneta Krasińska - Zapowiedz recenzencka/ Fragment



Gromadzicie już książki zimowe i świąteczne, a może jakaś tego rodzaju lektura już rozgrzewa wasze wieczory? Ja polecam najnowszą książkę Anety Krasińskiej "Zima w Nałęczowie", wydaną zaledwie kilka dni temu 15.10.2025 przez wydawnictwo Skarpa Warszawska. Wkrótce ją przeczytam i dla was zrecenzuję, a tymczasem, zostawiam opis wydawcy oraz na zachętę krótki fragment powieści.

TYTUŁ TEN OTWIERA CYKL CZTERY PORY ROKU.

ZIMOWA OPOWIEŚĆ O NIEOCZEKIWANYCH PORYWACH SERC DAJĄCYCH NADZIEJĘ NA LEPSZE JUTRO!

Pośpiech towarzyszący Lidce Adamiak tak w życiu prywatnym, jak i zawodowym poskutkował dramatycznym odkryciem, po którym zaczęła się zastanawiać, czym jest miłość. W jednej chwili jej uporządkowane i zaplanowane życie w stolicy legło w gruzach. Tylko dzięki trosce i wsparciu przyjaciółki kobieta nie popada w obłęd i za jej namową wyjeżdża do Nałęczowa, by nabrać dystansu do wydarzeń i móc spokojnie zasiąść do wieczerzy wigilijnej.

Zarówno sam Nałęczów, jak i jego mieszkańcy zdumiewają Lidkę od pierwszych chwil pobytu w kurorcie, jednak z każdym dniem coraz bardziej jej się tu podoba. A gdy odkrywa drogocenną biżuterię, rozpoczyna poszukiwania prawowitego właściciela. Dzięki temu, choć na chwilę zapomina o własnych kłopotach i skupia się na poznaniu historii przedwojennego Nałęczowa i pewnego kuracjusza.

Tym razem Aneta Krasińska przenosi swoich czytelników do otulonego śnieżnym puchem i pachnącego przyprawą do piernika Nałęczowa, w którym przeszłość i współczesność wzajemnie się przenikają, a skutki miłości i nienawiści mają wpływ na to, co tu i teraz.

A TERAZ ZAJRZYJMY DO ŚRODKA KSIĄŻKI.

Zima w Nałęczowie”

Widząc zbliżającą się parę kuracjuszy widywanych na zabiegach w łazienkach, chwycił Wandę za łokieć i poprowadził w stronę jej domu. Wolał nie dawać podstaw do plotek, ale nie zamierzał przemilczeć dziwacznej informacji. Kiedy więc tylko dostatecznie oddalili cię od centrum uzdrowiska i wyszli na trakt prowadzący do gospodarstwa rodzinnego Bednarczyków, Jeremi zatrzymał się i z marsowym czołem spojrzał na ukochaną.

– Wyjaśnisz mi to wszystko? – zapytał, starając się zapanować nad rosnącym zniecierpliwieniem.

– Łucja była na policji – zaczęła powoli.

– I co z tego?

– Podobno zgłosiła kradzież broszki.

Przez chwilę usiłował pojąć słowa Bednarczykówny.

– I co to ma wspólnego z nami? – dociekał, nie znajdując wyjaśnienia kobiecych obaw.

– Bo ta skradziona broszka jest w kształcie pawia i ponoć otrzymała ją od ciebie.

– Co?! – Nachylił się nad Wandą, jakby nie dosłyszał. – Nigdy nie podarowałem jej żadnej broszki! To jakieś brednie! Przecież broszka jest u ciebie. Prawda?

– Tak mi się wydawało.

– Kompletnie nie pojmuję, o co w tym wszystkim chodzi. To musi być jakaś pomyłka albo kłamstwo szyte grubymi nićmi. Nic mnie nie łączy z Łucją, więc nie traćmy czasu na domysły. Idź się przebrać, żebyśmy mogli pójść na kolację.

– Ale…

– Zaczekam tu na ciebie i sprawdź, czy masz broszkę, a najlepiej przypnij ją do sukienki, żeby wszyscy widzieli, że to ty ją posiadasz.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł.

– Co w nim złego? To twoja broszka, a Łucja plecie jakieś farmazony. – Musnął wargami jej czoło i uśmiechnął się, chcąc ją uspokoić. – Wandziu, wszystko będzie dobrze. Nie zaprzątaj sobie głowy jakimiś domysłami.

Mina Bednarczykówny dowodziła braku przekonania co do słów kochanka, ale jego ponaglenia nie pozostawiły jej wyboru. Minęła wysoką lipę rosnącą na skraju parceli i bez słowa podążyła do siebie.


Czy ktoś z Was również planuję otulić się jej ciepłem w długie wieczory? Dajcie znać w komentarzach.




poniedziałek, 13 października 2025

"Moja" Małgorzata Węglarz

Są opowieści, które wyłaniają się z mroku, niczym tlący się ogień w głuszy – pełne dymu, popiołu i ukrytego w środku żaru, który wciąż ma siłę spalać. "Moja" Małgorzaty Węglarz to właśnie taka historia; nie tyle lektura, ile wezwanie do podróży w najgłębsze, najbardziej chronione obszary ludzkiej psychiki. Zanim wejdziemy w gęstwinę fabuły, splecioną z amnezją, strachem i powracającymi widmami przeszłości, warto zatrzymać się na chwilę i uświadomić sobie, że granica między tym, co realne, a tym, co zostało wyparte, jest tu wyjątkowo cienka.

Często uważa się, że pamięć jest naszym największym skarbem i fundamentem tożsamości. Co jednak dzieje się, gdy ten fundament pęka, a jedyne, co pozostaje, to paniczny lęk i echo cudzych słów? Ta książka jest refleksją nad tym, jak przetrwać, gdy odziera się nas z imienia, wolności i wspomnień, a jedynym określeniem staje się przymiotnik dzierżawczy. To historia o poszukiwaniu siebie w kompletnej pustce i o odwadze, by zmierzyć się z potworem, który wciąż rzuca cień, nawet gdy jego fizyczna obecność została ugaszona. Przygotujcie się na wstrząsającą podróż do źródeł strachu i pragnienia odzyskania własnego, niepodległego "ja".

Z górskiego piekła, z dymu i płomieni, wyłania się postać – młoda kobieta, pozbawiona pamięci i imienia. Jest niczym pusta karta, naznaczona jedynie bliznami i paniką, która sprawia, że szepcze tylko jedno słowo: "Moja". To przerażające echo własności, narzucone przez nieuchwytnego "Niego", przed którym drży. Zrozumiała jest jej amnezja – to mechanizm obronny umysłu, który musiał zamknąć w sobie zbyt wiele lat koszmaru, o którym nikt nie wiedział. 

​Na jej drodze staje Barbara Langman, psycholożka, której własna przeszłość jest naznaczona bólem po zaginionej córce. Tajemnicza "Moja", ze swoją lękową bezbronnością, uderzająco przypomina Barbarze jej utraconą Polę, co od razu dodaje historii intrygujący, osobisty wymiar. Rozpoczyna się misja odzyskania tożsamości, a każda sesja terapeutyczna to nurkowanie w coraz mroczniejszy labirynt wspomnień.

​Czy trauma "Mojej" to tylko izolowany przypadek okrucieństwa, czy też jej historia jest ogniwem w łańcuchu dawnych zaginięć, w tym zaginięcia Poli? Ten thriller psychologiczny to opowieść o tym, jak brutalnie można złamać wolę i odebrać człowiekowi poczucie siebie, ale też o walce o odzyskanie najcenniejszej własności – własnej tożsamości. Czy "Moja" odnajdzie prawdę, która może być zarówno jej ratunkiem, jak i przekleństwem?

Sercem książki jest dramatyczny los tytułowej bohaterki, "Mojej", kobiety ocalonej z płonącego górskiego domu, która jest tabula rasa ludzkiego cierpienia. Jej umysł, broniąc się przed niewyobrażalną traumą, wymazał tożsamość, pozostawiając ją w stanie pierwotnego strachu. Jedyne słowo, którym się posługuje – "Moja" – jest okrutnym echem lat przemocy, świadectwem bycia traktowaną jak przedmiot, własność oprawcy. Ten wątek to przejmujące studium nad dysocjacją i psychicznymi mechanizmami obronnymi, które jednocześnie chronią i więżą. W mroczny świat "Mojej" wkracza Barbara Langman, psycholożka, która staje się jej przewodniczką po labiryncie wspomnień. Ich relacja to jeden z najistotniejszych i najbardziej złożonych motywów. Barbara sama jest naznaczona głęboką raną – nierozwiązaną tragedią zaginięcia córki Poli sprzed lat. W "Mojej", która fizycznie i duchem rezonuje z jej straconym dzieckiem, Barbara szuka zastępczego odkupienia, oferując opiekę wykraczającą poza granice profesjonalnej terapii. Powieść bada tu siłę więzi macierzyńskiej oraz odwieczną ludzką potrzebę uzdrowienia cudzym kosztem lub kosztem nadziei.

Płynnie z psychologicznego portretu wyłania się wątek kryminalny, napędzany poszukiwaniem tajemniczego "Jego" – oprawcy. Narracja staje się mrocznym śledztwem w głąb lat 90., epoki, w której ukrywanie zbrodni było łatwiejsze. Autorka demaskuje mechanizmy długotrwałej manipulacji i izolacji, pokazując, jak potwór, ukształtowany często przez własne traumatyczne dzieciństwo, potrafi całkowicie zniewolić umysł ofiary, uczynić z niej niewidzialną, nieistniejącą w rejestrach osobę. Książka dotyka tu bolesnego motywu zaginięć, które nie budzą rezonansu społecznego – ofiar, których nikt nie szuka. Kluczowym motywem jest bolesny powrót wspomnień. Każdy odzyskany fragment przeszłości jest jak kawałek rozsypanego lustra, które ostatecznie pozwala "Mojej" na nowo zobaczyć swoje odbicie i zrozumieć, kim jest, a kim została uczyniona.

Powieść jest brutalnym obrazem przemocy psychicznej i jej dewastujących skutków, ale jednocześnie hymnem o niezłomności ludzkiego ducha. Mimo iż Moja jest złamana, w głębi jej psychiki tlą się iskry woli walki, które przy pomocy Barbary prowadzą do wyzwolenia i odzyskania prawa do samostanowienia. "Moja" jest literacką wiwisekcją cierpienia, bolesnym, ale nieodparcie wciągającym spojrzeniem na to, jak daleko może posunąć się okrucieństwo i jak długa i wyboista jest droga do odzyskania własnej historii. Autorka umiejętnie prowadzi czytelnika przez labirynt nieoczekiwanych zwrotów akcji, w którym każda postać, nawet ta wydająca się marginalna, może skrywać klucz do rozwiązania. Pytanie brzmi: kto stoi za krzywdą? i czy prawda z lat 90. ma siłę, by zniszczyć teraźniejszość?

"Moja" to porywająca uczta dla fanów thrillera psychologicznego, łącząca silne osadzenie w znanych realiach z nietuzinkową, trzymającą w napięciu fabułą. Autorka serwuje nam psychologiczną wiwisekcję, gdzie każdy odzyskany przez "Moją" strzępek wspomnienia jest niczym mała eksplozja. Największą siłą powieści jest dogłębne studium postaci. "Moja" to nie jest kolejna bezwolna ofiara; to złożony wrak człowieka, który na nowo musi nauczyć się języka, smaku i reguł świata zewnętrznego, z którym nie miała kontaktu od lat 90. To jej droga do odzyskania podmiotowości, pełna lęku i wewnętrznych zmagań, rezonuje z czytelnikiem na głębokim, emocjonalnym poziomie. Równie intrygująca jest postać Barbary Langman, psycholożki, która widzi w "Mojej" odbicie swojej własnej, nierozwiązanej traumy sprzed lat – zaginięcia córki. Węglarz unika tu pułapki kliszowego "lekarza-zbawcy". Barbara jest jednocześnie profesjonalistką i zranioną matką, a jej zaangażowanie w sprawę "Mojej" staje się jej własną, desperacką terapią. Sprawne przeplatanie się obu perspektyw – ofiary i jej terapeutki – tworzy lustrzane odbicie bólu, które skutecznie podtrzymuje uwagę.

​​Powieść porusza niezwykle istotne i niewygodne tematy społeczne. Autorka odważnie mówi o przemocy domowej i o zniknięciach ludzi, których nikt nie szuka. Powieść stawia fundamentalne pytanie: Jak długo można być zniewolonym i odciętym od świata, zanim system i ludzie uznają cię za "nieistniejącego"? To jest moment, w którym thriller Węglarz staje się opowieścią o poszukiwaniu godności i odzyskiwaniu własnej narracji. Mroczna, chwilami niemal klaustrofobiczna atmosfera doskonale oddaje stan psychiczny bohaterki, a powrót do realiów lat 90. wzbogaca fabułę o ciekawą warstwę nostalgiczną i historyczną. ​Tytuł ten to inteligentnie skonstruowany i emocjonalnie obciążający thriller. Mimo że autorka nie daje łatwych odpowiedzi, prowadzi czytelnika przez labirynt traumy z dużą wrażliwością, ale i bez zbędnej taryfy ulgowej. To książka dla tych, którzy w literaturze szukają nie tylko rozrywki, ale też głębszego wglądu w mechanizmy ludzkiego cierpienia i nadziei. Węglarz udowadnia, że prawdziwy horror często dzieje się za zamkniętymi drzwiami, a walka o własne "ja" jest najtrudniejszą z możliwych.

Lektura "Mojej" Małgorzaty Węglarz wyzwala w czytelniku lawinę głębokich emocji i refleksji. Już od pierwszych stron ogarnia go intensywny niepokój i poczucie zagrożenia, budowane przez aurę tajemnicy wokół tytułowej "Mojej" – kobiety bez tożsamości, uosobienia ofiary. Współczucie miesza się z frustracją w obliczu jej amnezji i widocznej traumy, prowadząc do intensywnego pragnienia odkrycia prawdy o jej oprawcy i przeszłości. Podczas zagłębiania się w mroczne wspomnienia odzyskiwane przez bohaterkę, czytelnik odczuwa głęboki smutek i żal nad losem osoby, której odebrano imię i godność, a także gniew wobec niewyobrażalnej przemocy i manipulacji. Jednocześnie, śledząc pracę psycholożki Barbary Langman, rodzi się nadzieja na wyzwolenie, a historia "Mojej" staje się uniwersalnym symbolem walki o odzyskanie siebie. Momentami odczuwalny dreszcz grozy thrillera psychologicznego jest podszyty empatią, zmuszającą do zadania pytania o granice ludzkiej odporności i zdolności do przetrwania.

Książka Węglarz stawia przed czytelnikiem szereg trudnych refleksji egzystencjalnych. Zastanawia się on nad naturą tożsamości: czym jest człowiek, któremu odebrano wspomnienia, i jak wielką wartość ma własne imię. Pojawiają się głębokie przemyślenia dotyczące siły traumy i mechanizmów psychologicznych, które pozwalają przetrwać w niewoli – czy umysł, zacierając bolesną pamięć, jest wybawcą, czy też więzieniem? Równocześnie, historia Langman każe mierzyć się z tematem straty, żałoby i poczucia winy, które potrafią definiować życie na lata. Lektura zmusza do namysłu nad ciemną stroną ludzkiej natury – jak łatwo jest zniewolić drugiego człowieka i jak przerażająco nieuchwytne bywa zło, które nie zawsze nosi oczywistą maskę. W tle pobrzmiewa uniwersalne przesłanie o poszukiwaniu światła w najgłębszym mroku i o niezłomnej woli życia.

Pisarka mistrzowsko prowadzi narrację z perspektywy ofiary, terapeutki i samego oprawcy, kreśląc portret zła, które kryje się pod maską normalności. To historia o niewyobrażalnym zniewoleniu umysłu i bolesnej prawdzie, która może być kluczem do rozwiązania zagadki sprzed lat. "Moja" to lektura, która wbije Was w fotel, poruszy do głębi i udowodni, jak bardzo ludzki umysł potrafi bronić się przed koszmarem. Jeśli szukacie powieści, która dotyka trudnych tematów: przemocy, żałoby, sieroctwa i rodzinnych patologii, i czyni to z pełną empatią, a jednocześnie buduje napięcie nie do zniesienia, to właśnie ją znaleźliście. Wkroczcie w labirynt pamięci. Prawda czeka, a Wy?

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Pascal

piątek, 10 października 2025

Ósme urodziny bloga Kocie czytanie! / Niespodzianka!



Drodzy Czytelnicy, Autorzy, Wydawcy,

​Dziś "Kocie czytanie" obchodzi swoje ósme urodziny. Osiem lat temu, z miłości do książek i kotów, zrodził się ten blog. Teraz to już nie tylko wirtualne miejsce, ale nasza wspólna, cudowna przygoda.

Chcę z głębi serca podziękować wszystkim, którzy są ze mną od samego początku. Wasze komentarze, wiadomości i wspólna radość z odkrywania kolejnych historii są dla mnie siłą napędową. Dziękuję Wam za to, że mimo upływu lat, wciąż jesteście ze mną. Dziękuję też tym, którzy dołączyli do mnie później, wprowadzając nową energię i perspektywy.

Szczególne podziękowania kieruję do Autorów, którzy powierzają mi swoje dzieła, i do Wydawców, bez których ten blog nie mógłby istnieć. Dziękuję za zaufanie, za możliwość recenzowania tak wielu wspaniałych tytułów, za te wszystkie spotkania z literaturą, które ubogaciły moje życie.

Chciałbym skierować słowa wdzięczności w szczególny sposób do Was, Czytelników. Każdego dnia pokazujecie mi, jak bardzo cenicie moje recenzje, posty i wpisy. To dzięki Wam wiem, że to, co robię, ma sens. Wasze wsparcie dodaje mi motywacji i siły, aby starać się jeszcze bardziej. ​Z całego serca dziękuję Wam za to, że ufacie moim rekomendacjom. To dla mnie ogromny zaszczyt, gdy piszecie mi, że sięgnęliście po nową książkę z mojego polecenia i nie żałowaliście. Wasze zaufanie jest najpiękniejszym prezentem. Dziękuję, że wspólnie budujemy tę czytelniczą społeczność.

NIESPODZIANKA

Na koniec mam dla Was niespodziankę! W podziękowaniu za to, że tworzymy razem coś wyjątkowego, we współpracy ze wspaniałymi autorami przygotowaliśmy wyjątkowe rozdanie, w którym do wygrania będzie wiele wspaniałych książek. Szczegóły już za kilka godzin na moim Facebooku, więc zachęcam do obserwowania profilu
​Dziękuję, że jesteście ❤️

Z czytelniczymi pozdrowieniami i sercem przepełnionym wdzięcznością,
Agnieszka 😘🤗.

środa, 8 października 2025

"Dziewczynka z misiem" Marta Malinowska

Mroczne sekrety mają to do siebie, że niezależnie od tego, jak głęboko je ukryjemy, w końcu wypłyną na powierzchnię. W powieści "Dziewczynka z misiem" Marta Malinowska z chirurgiczną precyzją rozbiera na czynniki pierwsze przeszłość, by pokazać, że nikt nie ucieknie przed tym, co go ukształtowało. To nie jest typowy kryminał, a misternie spleciona sieć kłamstw i pozorów, w której każdy szczegół ma znaczenie, a poszukiwanie prawdy staje się nie tylko celem, ale i przekleństwem.

W dusznej atmosferze wrocławskich kamienic, gdzie historia splata się z teraźniejszością, rozbrzmiewa pozornie niewinny szum. Szum, który wydobywa się ze sklepu Hani, "TuMisiowo", miejsca, gdzie pluszowe misie patrzą na świat błyszczącymi oczami, zdają się uśmiechać do przechodniów, i ukrywają w sobie sekret, który jest mroczny jak najgłębsza noc.

Hania, postać naznaczona tragedią i uporem, buduje swój świat na fundamentach z piasku, starając się zatrzeć ślady przeszłości. Jej spokojne życie to jedynie iluzja, za którą kryje się bolesna strata: zaginiona siostra bliźniaczka, Helena, której brak to otwarta rana, która nigdy się nie zagoiła. W desperacji, by poznać prawdę, Hania zwraca się do Poli Wilgi, detektywki, która zdaje się widzieć więcej niż inni. Pola, z bagażem własnych doświadczeń i niekonwencjonalnymi metodami, staje się kluczem do labiryntu, który Hania tak długo próbowała ignorować.

Powieść to symfonia przerażających zdarzeń. Zaczyna się od makabrycznego znaleziska: ludzkie kości odkryte w parku. To wydarzenie, choć z pozoru odległe od problemów Hani, staje się pierwszym akordem w mrocznej melodii, która ma ostatecznie połączyć wszystkich bohaterów. Wkrótce potem pojawiają się pluszowe misie — okaleczone, rozprute, z wnętrznościami na wierzchu. Są jak wysyłane z przeszłości sygnały, które mają na celu wzbudzić grozę i przypomnieć o dawno zapomnianych wydarzeniach.

Malinowska mistrzowsko splata wątki, prowadząc czytelnika przez sieć tajemnic, intryg i psychologicznych portretów. Pola, tropiąc kolejne wskazówki, trafia na ślad starszej kobiety, której umysł jest mglisty z powodu demencji. Jej przerywane wspomnienia i niezrozumiałe słowa stanowią klucz do otwarcia drzwi, za którymi kryją się sekrety sprzed lat. Równolegle, losy Hani, Mikołaja i Stefana, pozornie niezależnych od siebie, zaczynają splatać się w przerażającą całość, co pokazuje, jak odległa przeszłość może wpływać na teraźniejszość.

"Dziewczynka z misiem" to nie tylko thriller, to przede wszystkim intrygująca opowieść o potędze pamięci i ukrytych rodzinnych traumach. Misie, które powinny być symbolem niewinności i pocieszenia, stają się tutaj metaforą zła, które może kryć się za najpiękniejszą fasadą. Powieść to podróż w głąb ludzkiej psychiki, gdzie prawda jest nie tylko rozwiązaniem, ale także największym zagrożeniem.

​Hania, konfrontując się z bolesnymi faktami, musi podjąć decyzję, czy odkrycie prawdy jest warte poniesionych ofiar. Czy siostra, której tak długo szukała, była tą, za którą ją uważała? I czy to, co wydarzyło się lata temu, dało początek przerażającej spirali zła, która pochłania coraz więcej ofiar? Odpowiedź na te pytania ukryta jest w oczach pluszowego misia, który, tak jak cała historia, jest znacznie bardziej złożony, niż się na początku wydaje.

Powieść ta to także głęboka analiza ludzkiej psychiki, studium samotności i mechanizmów obronnych, które tworzymy, by przetrwać. Autorka z niezwykłą precyzją buduje napięcie, a jej język, pełen subtelnych metafor, sprawia, że wkraczamy w głąb emocji bohaterów. "Dziewczynka z misiem" to dowód na to, że prawdziwy strach nie kryje się w mroku, ale w cieniu, który rzucają na nas nasze własne, niewyjaśnione wspomnienia.

Pisarka z niezwykłą precyzją kreśli portrety swoich bohaterów, zanurzając nas w ich lęki, obawy i traumy. Hania, główna bohaterka, nie jest płaską postacią – to kobieta naznaczona przeszłością, której bolesne wspomnienia stopniowo wypływają na powierzchnię. Każdy kolejny rozdział jest jak zagłębianie się w mroczny, gęsty las, w którym na każdym kroku czai się coś niepokojącego. Ciemny i ciężki klimat opowieści budowany jest stopniowo, za pomocą subtelnych detali, co sprawia, że napięcie rośnie z każdą przeczytaną stroną.

Fabuła "Dziewczynki z misiem" to prawdziwy labirynt, w którym teraźniejszość splata się z przeszłością w sposób, który trzyma w napięciu aż do samego końca. Książka nie podąża utartymi ścieżkami kryminałów, unikając schematów i powtarzalnych klisz. Zamiast tego, zaskakuje licznymi, nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, które całkowicie zmieniają perspektywę i zmuszają do ponownego przemyślenia wszystkiego, co do tej pory wydawało się pewne. Detektyw Pola Wilga, prowadząca śledztwo, to postać wyrazista i niebanalna, a jej determinacja w poszukiwaniu prawdy staje się naszym własnym dążeniem.

Pluszowe misie, które pojawiają się w tytule i są kluczowym elementem fabuły, to znacznie więcej niż tylko rekwizyty. W tej opowieści stają się one symbolem straconego dzieciństwa, niewinności, która została bezlitośnie podeptana. To właśnie one, pozornie urocze i niewinne, skrywają w sobie mroczną historię, która powoli ujawnia się, zmuszając nas do spojrzenia na nie z zupełnie innej perspektywy. Autorka z maestrią wykorzystuje ten motyw, by podkreślić kontrast między tym, co z pozoru radosne, a tym, co skrywa się pod powierzchnią. Ta historia to swego rodzaju puzzle, których poszczególne elementy tworzą bohaterowie. Poznajemy tu cztery perspektywy: Hani, Stefana, Mikołaja i Poli. Każda z nich wnosi do opowieści kolejny element układanki.

Najmłodsze literackie dziecko Marty Malinowskiej, niczym lustro, w którym przeglądamy się my sami. Zmusza czytelnika do konfrontacji z własnymi lękami i ukrytymi traumami. To nie tylko wciągający thriller, ale przede wszystkim głęboka podróż w głąb duszy, naznaczonej piętnem przeszłości. Lektura wywołuje szereg złożonych emocji, od niepokoju i strachu, podsycanych napięciem i mroczną atmosferą, po głębokie współczucie dla bohaterów uwięzionych w sieci kłamstw i rodzinnych sekretów. Książka jest swoistą wiwisekcją traumy. Czytelnik ma szansę dogłębnie przeanalizować, jak dawne rany kształtują tożsamość, niszczą relacje i determinują przyszłość. Powieść stawia też trudne pytania o naturę zła i granice ludzkiej wytrzymałości.

"Dziewczynka z misiem" to również opowieść o poszukiwaniu prawdy. Nie tylko tej obiektywnej, kryminalnej, ale przede wszystkim tej wewnętrznej, która pozwala uwolnić się od ciężaru przeszłości. To lektura, która pozostawia trwały ślad i skłania do długiej refleksji nad własnym życiem.

Jeśli więc szukacie książki, która nie tylko zaoferuje Wam solidną dawkę emocji i trzymającej w napięciu intrygi, ale także skłoni do refleksji nad tym, co w nas najgłębiej ukryte, "Dziewczynka z misiem" jest idealnym wyborem. To literacka podróż w głąb mroku, z której nie wyjdziecie obojętni. To książka, która powoli sączy w nas niepokój, a jej zakończenie nas zaskakuje. Po jej przeczytaniu już nigdy nie spojrzycie na pluszowe misie w ten sam sposób.

[ Zakup własny].

sobota, 4 października 2025

"Kamienica pszczół" Natasza Socha



Istnieją miejsca, które są zdecydowanie czymś więcej niż tylko przestrzenią. Są świadkami naszych historii, schronieniem dla złamanych dusz i przestrzenią, w której można na nowo zbudować mosty do świata. Książki są takimi miejscami, a niektóre z nich, jak "Kamienica pszczół", przekraczają granice literatury, stając się metaforą samego życia. To opowieść o tym, że nawet w najbardziej popękanym świecie można znaleźć piękno, a z fragmentów rozbitych serc ulepić nową, silniejszą całość. To powieść o solidarności, która rodzi się z samotności, i o sile, która kwitnie na gruzach przeszłości. Szczelnie zamknięty, skrywający niewidoczne historie, stoi dom. W jego sercu, jak pszczeli ul, tętni życie. Każda komórka, każdy zakamarek, to opowieść o bólu, strachu i samotności. A jednak, gdy otwierają się drzwi, wpuszczają słońce, dają nadzieję. "Kamienica Pszczół" Nataszy Sochy to nie tylko dom. To oaza, w której kobiety odnajdują siostrzeństwo, siłę i odwagę, by z podniesioną głową spojrzeć w przyszłość. To historia o odradzaniu się z popiołów, o powrocie do życia. To metafora ludzkiego serca, które pomimo ran wciąż bije, pełne miłości, nadziei i pragnienia lepszego jutra.

W sercu tętniącego życiem miasta stoi kamienica, którą czas skazał na zniknięcie. Opuszczona, zniszczona, zdawała się czekać na rozbiórkę. Jednak na jej drodze staje Alicja – kobieta o tajemniczej przeszłości, której milczenie skrywa więcej niż tysiąc słów. To ona, z niezwykłą determinacją, tchnie w stare mury nowe życie, stwarzając azyl dla innych. Alicja odnawia mieszkania i otwiera drzwi kamienicy, ale nie dla każdego. To miejsce ma być bezpieczną przystanią wyłącznie dla kobiet, które tak jak ona, uciekają przed bolesną przeszłością. ​Z czasem w kamienicy osiedla się sześć nowych lokatorek. Każda z nich jest inna, każda ma swoją historię, bolesne wspomnienia i sekrety, które ukrywa. W ten sposób kamienica staje się niczym ul, a Alicja jego królową. To ona nadaje rytm życiu jej mieszkańców, oferuje pomoc, wsparcie i czułość, ale jednocześnie chroni swoje „pszczółki”, kontrolując ich losy.

Agnieszka to delikatna dusza, która szuka schronienia po toksycznym związku. Jest jak wrażliwy kwiat, który boi się rozkwitnąć, ale w bezpiecznym środowisku kamienicy powoli odzyskuje blask. Jej historia to opowieść o odbudowywaniu poczucia własnej wartości i odkrywaniu, że prawdziwa siła nie leży w byciu twardym, ale w umiejętności bycia autentycznym.

Ewa to kobieta o twardej skorupie i wielkim sercu. Jej pragmatyzm i pracowitość są siłą napędową grupy, która zajmuje się remontem kamienicy. Jest jak pszczoła robotnica, która niestrudzenie pracuje, by utrzymać cały rój w dobrym stanie. Z pozoru niedostępna, skrywa głęboką wrażliwość i potrzebę przynależności. Jej historia pokazuje, że za twardym pancerzem często kryje się ogromny ból.

Natalia to wolny duch, artystka, która swoją kreatywnością wprowadza do kamienicy kolory i życie. Jest jak pszczoła-wędrowniczka, która zbiera nektar, by przetworzyć go w coś pięknego. Ucieka od przeszłości, ale nieustannie poszukuje swojego miejsca. Jej historia to metafora poszukiwania tożsamości i oswajania lęku przed porzuceniem.

Kasia to najmłodsza z bohaterek, dziewczyna, która w kamienicy szuka schronienia i oparcia, którego nie dostała od rodziny. Jest jak młoda, zagubiona pszczółka, która potrzebuje przewodnictwa. Jej historia to opowieść o dorastaniu, oswajaniu traumy i uczeniu się zaufania do innych kobiet, które stają się dla niej nową, wybraną rodziną.

Marta i Irena to starsze kobiety, które są jak mądre staruszki w ulu, które służą radą i doświadczeniem. Marta, silna i stanowcza, oraz Irena, subtelna i spokojna, stanowią równowagę. Ich obecność wnosi do kamienicy poczucie stabilności i ciągłości. Opowieści tych kobiet są jak skarbnice mądrości, przypominając, że życie zawsze oferuje drugą szansę.

Każda z tych kobiet, choć inna, łączy się w kamienicy, tworząc mikrokosmos, który odzwierciedla całą gamę kobiecych doświadczeń – od cierpienia po nadzieję. Ich historie splatają się, tworząc wspólną opowieść o kobiecej siłę i odrodzeniu.

Najbardziej wyrazistym elementem powieści jest symbolika. Tytułowa kamienica to nie tylko budynek, ale żywy organizm, przypominający ul. Kobiety są niczym pszczoły — każda z własnym zadaniem i historią. Alicja, pełniąca rolę Królowej Matki, to postać z pewnością intrygująca, jednak to właśnie ona staje się symbolem nadziei i uzdrowienia. Metafora ula jest konsekwentnie prowadzona przez całą książkę, co dodaje głębi i spójności fabule. Autorka unika jednak dosłowności, a symbole subtelnie wnikają w tekst. Powieść jest przepełniona emocjami, jednak nie ma w niej melodramatyzmu. Socha skupia się na detalu i psychologicznym portrecie, pozwalając, aby to czytelnik odkrywał warstwy znaczeń. Przejmujące są momenty, gdy bohaterki powoli otwierają się na siebie, dzieląc się swoimi historiami. To właśnie w tych momentach najmocniej czuć, że siła tkwi w jedności. Łączy je wspólne doświadczenie samotności i zranienia. Tworzą one swoistą rodzinę z wyboru, gdzie wspierają się nawzajem, dzielą swoimi sekretami i pomagają sobie w trudnych chwilach. Ta sieć wsparcia jest kluczowa dla ich transformacji. Przy czym jednocześnie Socha stawia przed nami fundamentalne pytanie: czy taka wspólnota, chociaż daje poczucie bezpieczeństwa, może stać się także pułapką? Czy bliskość, która uwalnia, nie może jednocześnie krępować? Autorka subtelnie ukazuje, że w tak zorganizowanej grupie, gdzie każda pszczoła ma swoje miejsce i rolę, łatwo zatracić własne ja. Z czasem, zamiast stawać się autonomicznymi, silnymi jednostkami, bohaterki zaczynają być zdefiniowane przez swoją przynależność do "ula". Rodzi to pytanie o utratę autonomii: czy w bezpiecznej przystani, gdzie zasady są jasne, a wzajemna zależność jest kluczem, nie tracimy części siebie? Czy dobro wspólne nie staje się ważniejsze niż dobro jednostki? Ta książka zmusza do refleksji nad cienką granicą między potrzebą przynależności a utratą własnej tożsamości. To opowieść o tym, jak wielowymiarowe mogą być ludzkie relacje, i jak nawet w najpiękniejszej wspólnocie trzeba ciągle szukać siebie.

W książce pojawiają się również wątki romantyczne, jednak dalekie od bajkowej idealizacji. Bohaterki, naznaczone traumami, muszą na nowo nauczyć się ufać i otwierać na miłość. Wątek ten pokazuje, jak trudne i skomplikowane są relacje międzyludzkie, zwłaszcza gdy przeszłość rzuca cień na teraźniejszość. Powieść eksploruje głęboki i uniwersalny temat samotności. Każda z bohaterek czuje się osamotniona i niezrozumiana, nawet w otoczeniu innych ludzi. Dopiero w kamienicy, w bezpiecznej przestrzeni, odkrywają, że nie są same i że ich doświadczenia są wspólne. Bohaterki przechodzą fascynującą przemianę, z poranionych i wycofanych kobiet, stają się silnymi i świadomymi swojej wartości osobami. Kamienica, niczym kokon, pozwala im odrodzić się i na nowo zacząć żyć. Ich metamorfoza jest stopniowa i bolesna, ale ostatecznie prowadzi do pełnego życia.

Pisarka oddała w ręce swoich czytelników głęboką, emocjonalną historię, która nie tylko wzrusza, ale i zmusza do refleksji nad tym, co tak naprawdę buduje nasze życie. Lektura tej książki to podróż w głąb ludzkiej psychiki, gdzie słodki miód nadziei miesza się z goryczą wspomnień. Przygotujcie się na pełne spektrum emocji. Poznacie ból i zranienia bohaterek, a ich historie wywołają w Was współczucie i wzruszenie. Będziecie z nimi przeżywać straty i rozczarowania, a momenty ich walki o odzyskanie wiary w siebie napełnią was nadzieją i optymizmem. Poczujecie też złość na niesprawiedliwość, która je spotkała, ale ostatecznie triumfować będzie siła kobiecej solidarności i odwagi. Ta książka to emocjonalna huśtawka, która pozwala wam doświadczyć zarówno smutku, jak i radości, a ostatecznie pozostawi was z poczuciem wzmocnienia.

"Kamienica pszczół" tka misterną sieć narracji, w której każda nić – a właściwie każda postać – jest samodzielnym, choć powiązanym z całością, opowiadaniem o bólu, stracie i poszukiwaniu ukojenia. Powieść ta, daleka od prostej fabuły, przypomina raczej mozaikę, gdzie poszczególne fragmenty, choć różnorodne, składają się na spójny, poruszający obraz kobiecej solidarności Klimat powieści jest jednocześnie melancholijny i pełen nadziei. Socha nie unika trudnych tematów, ale opowiada o nich z czułością i empatią. Dzięki temu nawet w najciemniejszych momentach "Kamienica pszczół" pozostaje książką o sile ducha i o tym, że nawet z najgłębszych ran można czerpać siłę do odrodzenia. To literackie świadectwo tego, że prawdziwy dom można znaleźć nie w miejscu, ale w sercu drugiego człowieka. Opowiadając o tej książce, warto również wspomnieć o stylu i języku, jakim posługuje się autorka, gdyż bez wątpienia jest to bardzo znaczący aspekt mający duży wpływ na to, jak czytelnik odbiera tę powieść. A styl ten jest poetycki i bogaty w metafory. Praca, wspólne gotowanie, malowanie – wszystko to staje się formą terapii, a jedzenie i sztuka są tutaj językiem miłości i troski. Autorka posługuje się poetyckim stylem, by oddać złożoność emocji i wewnętrznych światów bohaterek. Tworzy atmosferę, która pociąga i hipnotyzuje. Czytając, masz wrażenie, że stoisz tuż obok bohaterek, słyszysz ich szepty i wewnętrzne przeżycia.

"Kamienica pszczół" to powieść, którą polecam każdemu, kto ceni sobie psychologiczną głębię, piękne pióro i historie, które zostają w sercu na długo po przewróceniu ostatniej strony. To idealny wybór dla wrażliwych czytelników, którzy poszukują w literaturze czegoś więcej niż tylko rozrywki. Polecam ją szczególnie osobom, które doświadczyły w życiu trudnych chwil i potrzebują potwierdzenia, że nawet po największej burzy można odbudować swoje życie. Powieść Sochy to swoisty balsam na duszę, który uczy, że ból nie musi być końcem, a wsparcie i zrozumienie potrafią zdziałać cuda. Jeśli szukacie książki, która wzruszy Was do łez, ale jednocześnie napełni optymizmem i wiarą w drugiego człowieka, "Kamienica pszczół" jest odpowiedzią na wasze poszukiwania. To opowieść o tym, że dom to nie tylko cztery ściany, a prawdziwa rodzina to ludzie, których sami wybieramy.

[Materiał reklamowy] Autorka Natasza Socha

wtorek, 30 września 2025

"Nowa dusza" Katarzyna Przybysz



Są powieści, które czyta się jednym tchem, i są takie, które zatrzymują nas w pół drogi, zmuszając do głębokiej refleksji. "Nowa Dusza" Katarzyny Przybysz należy do tej drugiej, rzadkiej kategorii. To nie jest lektura, którą się pochłania – to podróż, którą się odbywa. Lektura tej książki to swoiste emocjonalnie oświadczenie. To swego rodzaju brama do świata wewnętrznego bólu, walki i, ostatecznie, nadziei. Katarzyna Przybysz wplata w tę historię tyle emocji, że po lekturze czujemy się, jakbyśmy sami przeszli przez tę piekielną podróż wraz z głównym bohaterem, Pawłem.

Jeden dramatyczny moment na zawsze naznacza wówczas małego chłopca. Ta chwila jest jak pęknięcie w szkle – widoczne, bolesne i niemożliwe do naprawienia. Słowa tajemniczej staruszki, które chłopak podsłuchuje, wydają się rzucać klątwę na jego życie, prowadząc do tragicznego wypadku. Jako dorosły, Paweł staje się cieniem dawnego siebie. Próbuje skleić ten obraz, ale każdy kawałek jest obcy i nie pasuje do całości. Autorka z niezwykłą precyzją analizuje psychikę bohatera, pokazuje, jak trauma z dzieciństwa staje się cichym, ale wszechobecnym towarzyszem jego życia. Uzależnienia, samotność, poczucie winy – to wszystko jest konsekwencją tamtego wydarzenia. Mężczyzna żyje w poczuciu, że jego życie już nigdy nie będzie należało do niego.

Jednak "Nowa dusza" to nie jest tylko opowieść o cierpieniu. To jest historia o sile ducha, który odradza się z popiołów. W momencie, gdy Paweł jest na skraju przepaści, pojawiają się postacie, które dają mu szansę na zmianę. Nie są to anioły, które wyciągają do niego rękę znikąd. To zwykli ludzie, którzy widzą w nim coś więcej niż tylko wrak człowieka. To właśnie w tych relacjach, w tej niepewnej, ale szczerej więzi, zaczyna się rodzić nowa dusza.

Autorka maluje portret człowieka, który z mozołem, krok po kroku, próbuje odzyskać kontrolę nad swoim życiem. To nie jest łatwa droga. Jest pełna upadków, zwątpień i momentów, w których chcemy krzyczeć na bohatera, żeby się podniósł. Ale właśnie ta autentyczność sprawia, że ta historia jest tak poruszająca. Paweł jest wiarygodny w swoim bólu i w swoich próbach. Jego walka jest naszą walką, a jego nadzieja – naszą nadzieją.

Przybysz z niezwykłą empatią opisuje jego zmagania, nie oceniając, lecz pokazując, jak głęboko zakorzeniona trauma może wpływać na decyzje i zachowania. Czytelnik z łatwością utożsamia się z jego walką i czuje potrzebę, by przekonać się, czy Paweł odnajdzie w sobie siłę do przezwyciężenia przeszłości.

To, co sprawia, że ta powieść jest tak wyjątkowa, to promyk nadziei, który pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. "Nowa Dusza" udowadnia, że nawet w największej ciemności istnieje szansa na nowy początek. Autorka z wielką wrażliwością pokazuje, że uzdrowienie i odnalezienie sensu życia są możliwe, nawet gdy wydaje się, że wszystko jest stracone. To książka, która dotyka trudnych tematów, ale robi to z wielką dozą pokrzepiającej serce i duszę energii.

"Nowa Dusza" to przede wszystkim historia o odkupieniu, miłości i odwadze, by zacząć wszystko od nowa. To powieść, która zostaje w pamięci na długo po odłożeniu jej na półkę, skłaniając do zadania pytania: co tak naprawdę oznacza mieć "nową duszę"? To lektura obowiązkowa dla każdego, kto szuka nadziei i wierzy w siłę ludzkiego ducha.

Największą siłą tej powieści jest jednak przesłanie o wierze w lepszą przyszłość i drugą szansę. Mimo mrocznej tematyki „Nowa Dusza” jest niczym promień słońca prześwitujący przez chmury. Moment, w którym Paweł zaczyna powoli odzyskiwać kontrolę nad swoim życiem, jest niesamowicie wzruszający. Jego relacja z tajemniczym siedmioletnim chłopcem staje się katalizatorem zmian. To właśnie w tym kontakcie, pełnym niewinności i szczerości, Paweł odnajduje siłę, by zmierzyć się z własnymi demonami. Autorka doskonale pokazuje, że leczenie ran często następuje w relacjach z drugim człowiekiem.

Niewątpliwie na tak bardzo głęboki odbiór książki wpływa również język i styl pisania autorki. Jest on delikatny, a zarazem przenikliwy. Piękne opisy mazurskiego krajobrazu stają się nie tylko tłem, ale też odzwierciedleniem stanów emocjonalnych bohatera. Przyroda zdaje się oddychać razem z Pawłem, raz jest spokojna, innym razem wzburzona. Język jest lekki i płynny, co sprawia, że książkę czytamy z ogromnym zaangażowaniem.

Czytając, czułam głębokie poczucie straty, które towarzyszyło bohaterowi od najmłodszych lat. Smutek po nagłej utracie beztroskiego dzieciństwa, poczucie odrzucenia i samotności w świecie, który wydaje się być wrogi. Paweł staje się symbolem każdego, kto kiedykolwiek czuł się zagubiony i niechciany. Ta powieść jest jak lustro, w którym możemy zobaczyć swoje własne lęki i pragnienia. To jest literacki majstersztyk, który chwyta za serce i nie puszcza. Z pewnością po przeczytaniu tej książki dostaniecie mentalnego kopa, który stanie się impulsem do tego, aby zadbać o to, co dla nas najważniejsze. Spokój, szczęście, potrzebę przynależności i odnalezienia własnego "ja".

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy chce czytać o traumie, bólu i cierpieniu, kiedy w otaczającym nas świecie jest go tak wiele. Jednak do sięgnięcia po "Nową duszę" będę namawiała Was całym sercem. A to dlatego, że w moim odczuciu, książka ta została napisana po to, abyśmy zrozumieli, żebyśmy poczuli. Żebyśmy uwierzyli, że nawet po najgłębszej nocy przychodzi świt. "Nowa dusza" to książka, która uczy empatii, uczy patrzenia na drugiego człowieka bez oceniania. Uczy, że każdy z nas nosi w sobie jakąś pękniętą część, ale każdy z nas ma też szansę, aby ją zaleczyć. Jeżeli szukacie książki, która wzruszy Was do łez i da Wam siłę, to "Nowa dusza" jest lekturą obowiązkową. Przygotujcie się na podróż, która zmieni Was na zawsze.

[Materiał reklamowy] Autorka Katarzyna Przybysz

piątek, 26 września 2025

„Głowa do góry, Matyldo!” Anna Stryjewska / Wznowienie wydawnicze

Książki dla młodzieży często pełnią funkcję lustra, w którym młodzi czytelnicy mogą się przejrzeć i odnaleźć swoje codzienne troski, ale też uniwersalne prawdy o życiu. Właśnie takim tytułem jest „Głowa do góry, Matyldo!” Anny Stryjewskiej – utwór, który z pozoru lekki i skierowany do nastoletniego odbiorcy, skrywa w sobie głęboką mądrość i siłę przekazu. Nie jest to jedynie historia o perypetiach młodej dziewczyny; to raczej wzruszająca i pokrzepiająca opowieść o sile charakteru, akceptacji samego siebie oraz o tym, jak podnieść się po życiowej stracie i nauczyć się żyć w nowej, niełatwej rzeczywistości.

Zanim zagłębimy się w szczegóły fabuły i literackie niuanse, warto podkreślić, że książka ta doskonale wpisuje się w nurt literatury młodzieżowej traktującej o dojrzewaniu i poszukiwaniu własnej tożsamości. Matylda Wróbel, główna bohaterka, staje się emblematem każdego młodego człowieka, który zmaga się z kompleksami, poczuciem odmienności i koniecznością odnalezienia swojego miejsca w świecie. Jej osobista podróż – zarówno fizyczna, związana z przeprowadzką, jak i emocjonalna, będąca mierzeniem się z żałobą i nowym otoczeniem – to metafora uniwersalnych wyzwań, przed którymi stajemy niezależnie od wieku.

​​Autorka, z wyczuciem i bez zbędnego dydaktyzmu, porusza tematykę różnicy, inności oraz konieczności samoakceptacji. "Głowa do góry, Matyldo!" to swoisty manifest przeciwko płytkiemu ocenianiu i hołd dla wewnętrznego piękna. Poprzez autentycznie nakreślone postacie i ciepłą narrację, książka subtelnie przekonuje, że największy sukces to życie w zgodzie ze sobą, a wady i niedoskonałości mogą stać się naszymi największymi atutami. Stanowi ona zatem idealny punkt wyjścia do dyskusji nie tylko o samej fabule, ale o głębszych, etycznych i psychologicznych aspektach dorastania. Lektura ta jest zaproszeniem do refleksji, które powinni podjąć nie tylko nastolatkowie, ale i dorośli.

To przede wszystkim głęboka podróż w głąb dojrzewającej duszy, naznaczonej stratą oraz poczuciem inności. Matylda, dziewczyna dźwigająca ciężar straty ojca i borykająca się z kompleksem fizycznym (jedna noga dziewczyny jest krótsza o kilka centymetrów), zmuszona jest do odbudowania swojego świata w nowym Czarnym Stawie. Nowe otoczenie staje się dla niej swoistym tyglem emocji. Pisarka z niezwykłą wrażliwością kreśli portret nastolatki, która musi zmierzyć się z okrucieństwem rówieśników i własnym poczuciem ułomności. Fabuła, choć z pozoru prosta, stawia fundamentalne pytania o istotę akceptacji: Czy to, co nas wyróżnia, musi nas wykluczać? Poprzez zmagania Matyldy, jej samotność i stopniowe odnajdywanie wsparcia w prawdziwej przyjaźni i pierwszym zauroczeniu, autorka ukazuje, że największą siłą jest odwaga, by podnieść głowę i dostrzec własną wartość, niezależnie od oceny innych. Książka staje się poruszającą lekcją, że kruchość może być początkiem siły, a marzenia i talent (Matylda gra na fortepianie) są najskuteczniejszą tarczą przeciwko życiowym ciosom. To historia o tym, że nawet po największym upadku, zawsze warto mieć "głowę do góry".

Historia Matyldy, skryta na kartach książki, rozbrzmiewa niczym cicha, lecz głęboka melodia fortepianu. To nie tylko historia nastolatki, która straciła ojca i zmaga się z kompleksami; to poemat o wewnętrznej metamorfozie, pisany piórem czułym na każde drgnienie młodej duszy. Sięgając po ten tytuł, wkraczamy do świata, gdzie strata (zarówno fizyczna, jak i utrata wiary w siebie) jest jedynie prologiem do odrodzenia. Przeprowadzka Matyldy do Czarnego Stawu staje się symbolicznym przejściem: z mroku żałoby i poczucia inności w jasność akceptacji i przyjaźni. Postać ta uczy nas, że największą odwagą jest podniesienie głowy po upadku, a najpiękniejszą harmonię buduje się z dysonansów. Nierówność nóg Matyldy jest metaforą naszych własnych, ukrytych niedoskonałości, które w świetle empatii i życzliwości nagle przestają być balastem, a stają się pieczęcią wyjątkowości.

Autorka, z rzadko spotykaną delikatnością, prowadzi narrację o tym, jak muzyka – dawniej zamknięta przez ból – staje się kluczem otwierającym serce na świat. Jest to wspaniała lekcja, że prawdziwe piękno rezyduje w naszej wewnętrznej sile, w zdolności do przebaczenia, a nade wszystko – w magicznej mocy przyjaźni, która daje skrzydła. To lektura niosąca ukojenie niczym ciepły promień słońca w chłodny poranek.

Powieść pokazuje, jak dziewczyna uczy się przeżywać ból, tęsknotę, ale także jak odnajduje ukojenie w nowych przyjaźniach i pasji. Wątek ten podkreśla znaczenie wsparcia bliskich w procesie leczenia ran emocjonalnych. Bezlitośnie obnaża także okrucieństwo dziecięcych światów, ale jednocześnie pokazuje, że akceptacja jest możliwa. Poprzez historię Matyldy, autorka uczy empatii i tolerancji, ukazując, że prawdziwa wartość człowieka nie zależy od jego fizycznych ograniczeń, lecz od serca, siły woli i talentu. To również swego rodzaju hołd dla siły przyjaźni. Relacje Matyldy z nowymi znajomymi, a także z matką, są kluczowe w jej transformacji. Wsparcie, jakie otrzymuje, pomaga jej podnieść głowę i uwierzyć w siebie. To właśnie dzięki przyjaciołom Matylda znajduje odwagę, by walczyć o swoje marzenia i pokazać światu, na co ją stać. Wątek miłości, zarówno tej platonicznej, jak i tej matczynej, jest w tej powieści niczym balsam, który leczy rany i daje nadzieję.

Dla mnie samej, jako osoby niepełnosprawnej od dziecka, lektura książki "Główna do góry Matyldo!" nabrała o wiele głębszego wymiaru, wykraczając daleko poza ramy zwykłej literatury. W zmaganiach bohaterki z prześladowaniem i upokorzeniem oraz ostracyzmem ze strony rówieśników dostrzegłam echo własnych doświadczeń. Sprawiło to, że ta książka stała się dla mnie czymś więcej niż tylko opowieścią – stała się osobistym lustrem i wsparciem. Bardzo mocno zżyłam się z tą dziewczyną. Doskonale rozumiałam jej emocje, zachowania i decyzje. Bez wątpienia nie tylko dla mnie, ale i dla wielu innych osób zmagających się z dyskryminacją, ta opowieść jest potężnym przesłaniem o odwadze bycia sobą i wierze w siebie. Niesie nadzieję i pocieszenie, pokazując, że każda trudność, każdy upadek, może prowadzić do wewnętrznego wzrostu i odnalezienia prawdziwej przyjaźni. Książka ta jest niczym pomocna dłoń. Uczy nas wszystkich, że niezależnie od tego, jak postrzegają nas inni, to my sami decydujemy o swojej wartości. Moje doświadczenie z tą lekturą jest dowodem na to, jak wielką siłę może mieć opowieść, która wlewa nadzieję i wiarę w serce.

Jak widzicie, Anna Stryjewska w swojej książce, z niezwykłą wrażliwością mierzy się z wieloma trudnymi tematami. Ta warstwa fabularna, choć głęboka i poruszająca, mogłaby przytłaczać, gdyby nie pewien uroczy, magiczny wręcz element, który rozładowuje ten emocjonalny ciężar i dodaje powieści niebywałej lekkości. Tym promykiem radości i katalizatorem dobrej energii jest szczurek Eustachy, rezydent odziedziczonego domu po cioci Wandzie. Eustachy to postać, która z pozoru wydaje się być tylko zabawnym dodatkiem, ale w istocie pełni funkcję antidotum na melancholię. Jest uosobieniem czystej, bezwarunkowej przyjaźni i symbolizuje nowy początek w życiu Matyldy. Jego obecność w domu, jego psotne zachowanie i nawiązywana z nim więź, działają na Matyldę terapeutycznie. ​Wątek Eustachego wprowadza do narracji element magicznego realizmu, łagodząc trudny klimat. Szczurek wnosi ciepło, komizm i poczucie bezpieczeństwa do chłodnych, opuszczonych pokoi, w których Matylda próbuje odnaleźć siebie. Poprzez tę niezwykłą przyjaźń Matylda uczy się ponownie otwierać na świat i dostrzegać piękno w małych rzeczach. To właśnie ten futrzany towarzysz, daleki od ludzkich osądów i uprzedzeń, pozwala Matyldzie na chwilę zapomnieć o utykaniu i po prostu się uśmiechnąć. Dzięki temu, mimo poruszania bolesnych kwestii, lektura nie jest przygnębiająca, lecz staje się budująca i pełna nadziei. Eustachy jest dowodem na to, że nawet w najtrudniejszym okresie życia czeka na nas coś wyjątkowego i rozczulającego.

Ten tytuł jest cennym darem dla każdego, kto szuka literackiego lustra dla swojej duszy, ale szczególnie polecam go:

🩷 ​Młodzieży w Wieku Poszukiwań (12+): To esencja mądrości dla każdego nastolatka, który czuje się "niepasujący" lub mierzy się z okrucieństwem rówieśników. Matylda uświadamia, że etykiety i osądy znikają, gdy odnajdziemy swoją pasję i otworzymy się na drugiego człowieka. Jest to balsam na zranioną samoocenę.

🩷​Dorosłym Ceniącym Subtelność: Dla tych, którzy w literaturze szukają przypomnienia o podstawowych wartościach: tolerancji, empatii i potędze miłości. Historia cioci Wandy dodaje powieści uniwersalnego wymiaru, pokazując, że każda epoka ma swoje sekrety i lekcje do przekazania.

🩷 ​Wszystkim Wierzącym w "Długie Cienie": Jeśli wierzycie w to, że nawet mały, niepozorny gest (jak uśmiech, czy pomocna dłoń) potrafi odmienić los, a dobro ma zdolność powrotu niczym bumerang, ta historia utwierdzi was w tym pięknym przekonaniu.

"Głowa do góry, Matyldo!" to opowieść o tym, jak na gruzach smutku zbudować dom pełen światła. Czy pozwolimy, by ten promień dotarł i do nas?

[ Materiał reklamowy] Autorka Anna Stryjewska

wtorek, 23 września 2025

"Zapisane w kwiatach" Bernardyna Darecka Władzimiruk

Książki potrafią być zwierciadłem, w którym odbija się nasze własne życie. Są jak cisi przyjaciele, którzy bez słów opowiadają o tym, co nas boli, co nas cieszy i co nas kształtuje. Powieść, którą trzymam w dłoniach, należy właśnie do tej kategorii. To nie tylko historia spisana na papierze, ale również emocjonalna podróż, która pozwala nam zajrzeć w głąb ludzkiego serca, dotykając strachu, nadziei i siły, która rodzi się z pozornie niemożliwych sytuacji.

​Opowieść o Ninie, kwiaciarce zmagającej się z życiową burzą, jest głęboko uniwersalna. W jej postaci każdy z nas może odnaleźć cząstkę siebie — kogoś, kto stracił grunt pod nogami i musi nauczyć się budować od nowa. Autorka, Bernardyna Darecka-Władzimiruk, prowadzi nas przez labirynty ludzkich uczuć, gdzie zdrada i ból przeplatają się z cichą siłą, jaką daje miłość i wsparcie bliskich. "Zapisane w kwiatach" to dowód na to, że nawet z największego gruzowiska można stworzyć piękny ogród, a przeszłość, choć bolesna, może stać się fundamentem dla nowego początku. ​To tekst, który przypomina, że prawdziwa siła nie leży w tym, by unikać upadków, ale w tym, by po każdym z nich podnieść się z jeszcze większą determinacją. To literacki kwiat, który kwitnie, nawet gdy wydaje się, że wszystko dookoła usycha.

To opowieść, która wciąga od pierwszej strony, malując historię Niny – kwiaciarki, której życie, niczym piękny bukiet, nagle rozsypuje się na kawałki. Pewien telefon staje się katalizatorem zmian, zmuszając ją do opuszczenia swojego dotychczasowego świata i powrotu do korzeni – do starego, pełnego wspomnień domu babci. To właśnie tam, pośród zapachu bzu i starych fotografii, Nina próbuje złożyć swoje życie na nowo. ​To nie jest tylko historia o trudnościach i bolesnych stratach. To przede wszystkim opowieść o nadziei, odwadze i sile, która drzemie w każdym z nas. Pisarka w mistrzowski sposób łączy motywy florystyczne z emocjonalnym krajobrazem bohaterki. Każdy kwiat, każda roślina staje się metaforą jej uczuć, lęków i marzeń. Róża symbolizuje miłość, ale i kolce, które ranią. Niezapominajka – pragnienie pamięci i trwałości.

Historia ta pachnie jak letni wieczór spędzony w babcinym ogrodzie. To historia Niny, która powraca do miejsca pełnego wspomnień, by znaleźć w nim ukojenie i siłę do rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Ta książka to coś więcej niż tylko zbiór stron. To podróż w głąb duszy, pełna delikatności, melancholii i nadziei. To opowieść o tym, jak bolesna strata może stać się początkiem nowego życia, a miłość do natury i piękna potrafi uleczyć nawet najgłębsze rany. Autorka tka słowa z taką wrażliwością, że czujesz, jakbyś sam siedział na werandzie, wdychając zapach róż. Jej styl jest jak jedwab – subtelny, ale niezapomniany.

Życie Niny, misternie splecione z pięknem i symboliką kwiatów, staje się w powieści niezwykłą metaforą ludzkiego losu. To opowieść o miłości, która potrafi zarówno rozkwitnąć w pełnej krasie, jak i zwiędnąć pod ciężarem straty. Autorka, Bernardyna Darecka-Władzimiruk, prowadzi nas przez emocjonalny pejzaż, w którym każda roślina ma swoje znaczenie, a język kwiatów staje się kluczem do serca bohaterki. Nina, po bolesnej tragedii, uczy się na nowo układać nie tylko bukiety, ale i własne życie. W jej walce o odnalezienie szczęścia towarzyszą jej wierni przyjaciele, których wsparcie staje się balsamem dla zranionej duszy. Powieść celebruje siłę kobiecej przyjaźni, pokazując, że w najtrudniejszych chwilach to właśnie inni ludzie pomagają nam odnaleźć światło w mroku.

"Zapisane w kwiatach" to wzruszająca historia o tym, że nawet po największej burzy można odnaleźć piękno i nadzieję. To uniwersalna opowieść o żałobie, sile przebaczenia i odwadze, by otworzyć się na nową miłość, która – niczym rzadki, egzotyczny kwiat – potrafi zakwitnąć w najmniej spodziewanym momencie.

Są książki, które czytamy, a są takie, które nas dotykają. Powieść "Zapisane w kwiatach" należy do tej drugiej kategorii. Już sam tytuł budzi w nas skojarzenia z poezją, z czymś ulotnym, a jednocześnie trwałym. Każdy rozdział, a może nawet każda strona, pachnie inną rośliną, a jej znaczenie odzwierciedla emocje i wydarzenia, których doświadczają postaci. Ta symbolika nie jest nachalna, lecz subtelnie wpleciona w tkankę narracji, co sprawia, że czytelnik nie tylko śledzi losy bohaterów, ale także uczy się języka natury. To nie jest książka o ogrodnictwie, lecz o ludzkich historiach, które są tak skomplikowane i piękne jak najpiękniejsze kwiaty.

Bernardyna nie boi się poruszać trudnych tematów. To opowieść o stracie, żałobie, a także o nadziei i poszukiwaniu sensu. Główna bohaterka, którą poznajemy wraz z jej marzeniami, pragnieniami, ale także z druzgocącymi przeciwnościami losu, to postać z krwi i kości, pełna sprzeczności i ludzkich słabości. Jej podróż nie jest usłana różami, a każda przeszkoda na jej drodze jest pretekstem do głębokiej introspekcji. Właśnie ta psychologiczna głębia sprawia, że książka staje się lustrem, w którym możemy przejrzeć własne lęki i pragnienia. Autorka wplata w fabułę elementy historii i kultury, tworząc bogate i wiarygodne tło dla wydarzeń. To nie jest zwykła powieść obyczajowa, lecz dzieło, które prowokuje do myślenia i zmusza do refleksji nad tym, co w życiu najważniejsze.

Lektura tej powieści wywołała we mnie całą gamę emocji i skłoniła do głębokiej refleksji. Jako czytelniczka czułam się wciągnięta w świat Niny od pierwszej strony, a jej historia, choć prosta, rezonowała ze mną na wielu poziomach. Pierwsze, co poczułam, to empatię dla Niny. Jej ból po stracie i rozstaniu był tak autentyczny, że trudno było się z nim nie utożsamić. Sam powrót do rodzinnego domu i widok pamiątek po babci wywołały we mnie wzruszenie i tęsknotę za tym, co ulotne. Czytając, czułam ten specyficzny, słodko-gorzki smak nostalgii, który towarzyszy powrotom do miejsc z dzieciństwa. Każdy opis wiejskiego krajobrazu, zapachu kwiatów, czy smaku domowego ciasta budził we mnie spokój i ciepło, jakby książka była dla mnie przytulnym kocem.

Były momenty, gdy czułam nadzieję i radość, widząc, jak Nina powoli podnosi się z kolan, ale też smutek, gdy na jej drodze pojawiały się kolejne przeszkody. ​​Powieść skłoniła mnie do wielu przemyśleń na temat życia i jego nieprzewidywalności. Zastanawiałam się, jak często sami zamykamy się na nowe możliwości, tkwiąc w przeszłości i bólu. Refleksja na temat straty, żałoby i odnajdywania siebie w nowej rzeczywistości jest w tej książce bardzo wyraźna. Zdałam sobie sprawę, jak ważne są korzenie, rodzina i bliscy, którzy dają siłę do walki z przeciwnościami losu. Powieść uświadomiła mi także, że prawdziwa siła tkwi w odwadze do bycia wrażliwym i otwartym na zmiany. Podobnie jak kwiat, który potrzebuje słońca, wody i odpowiedniej gleby, by rozkwitnąć, tak i my potrzebujemy odpowiedniego otoczenia i wsparcia, aby odnaleźć szczęście po burzy. „Zapisane w kwiatach” to przypomnienie, że życie, pomimo swoich trudności, jest pełne piękna i warto pielęgnować każdy moment.

Kiedy ostatnia strona powieści zostaje zamknięta, a jej świat wciąż pulsuje w myślach, wiemy, że mieliśmy do czynienia z dziełem, które pozostawiło w nas trwały ślad. A ja wiem, że ta książka nie pozwoli mi o sobie zapomnieć. Aż trudno uwierzyć, że jest to literacki debiut autorki. To literacka podróż do ogrodu pełnego wspomnień, gdzie smutek przeplata się z nadzieją, a cisza szepcze najgłośniejsze prawdy. Jeśli szukacie opowieści, która poruszy wasze serca, ukoi wasze dusze i przypomni o tym, co naprawdę ważne w życiu – to właśnie ta książka jest dla Was. To balsam dla duszy, który zostawia po sobie słodko-gorzki posmak, zmuszając do refleksji nad własnym życiem. Pozwólcie, by ta historia stała się waszą.

[Materiał reklamowy] Autorka Bernardyna Darecka -Władzimiruk

czwartek, 18 września 2025

"Słodko - gorzki smak miłości" Marta Maciejewska / Recenzja przedpremierowa

Zapomnijcie o bajkach z happy endem, w których księżniczka spotyka księcia, a ich życie zamienia się w sielankę. Prawdziwe życie, a co za tym idzie, prawdziwa miłość, są znacznie bardziej skomplikowane i fascynujące. "Słodko-gorzki smak miłości" to powieść, która bezkompromisowo obnaża tę prawdę, serwując czytelnikom historię pełną zwrotów akcji, humoru i wzruszeń. Marta Maciejewska z werwą i lekkością prowadzi nas przez życie trzech kobiet, zmagających się z wyzwaniami współczesnego świata – od szalonych randek online, przez rozczarowania, aż po poszukiwanie stabilizacji. To dynamiczna i wciągająca lektura, która pokazuje, że życie jest jak czekolada – raz słodkie, raz gorzkie, ale zawsze warte spróbowania. To książka, która bawi, wzrusza i skłania do refleksji, udowadniając, że miłość to nie cel, a ciągła podróż.

Literatura, będąca odzwierciedleniem ludzkiego ducha i skomplikowanej sieci emocji, od wieków służy jako lustro, w którym przeglądamy się my sami. W każdym zdaniu, w każdej starannie dobranej metaforze, odnajdujemy cząstkę prawdy o świecie, relacjach międzyludzkich i, co najważniejsze, o sobie. Powieści, zwłaszcza te, które odważnie poruszają temat miłości, nie są tylko opowieściami; są laboratoriami ludzkiego serca, gdzie testuje się granice namiętności, ból rozstania i złożoność uczuć. Analiza takiej literatury wymaga od nas nie tylko zrozumienia fabuły, ale także empatii i gotowości do zanurzenia się w głębiny ludzkiej psychiki. Taka właśnie jest ta powieść.

Pisarka oddała w ręce swoich czytelników opowieść o trzech przyjaciółkach, które, mimo różnic charakteru i życiowych ścieżek, łączy niezwykła więź i jedno pragnienie – odnalezienie prawdziwej miłości. Autorka zabiera czytelnika w podróż, w której niejednokrotnie rozum prowadzi nierówną walkę z niespodziewanie odżywającymi w naszych bohaterkach  pragnieniami, pokazując, że życie pisze własne, często zaskakujące scenariusze.

W centrum narracji znajduje się Agata, kobieta ułożona i pewna swoich planów na przyszłość. Tuż przed ślubem jej idealnie zaplanowany świat rozpada się na kawałki, pozostawiając ją ze złamanym sercem i koniecznością ponownego zdefiniowania, kim tak naprawdę jest i czego chce od życia. Jej historia to symbol bolesnego, ale też oczyszczającego końca, który otwiera drzwi do nowych, nieoczekiwanych możliwości. Obok niej poznajemy Elizę, która tkwi w rutynie małżeńskiej, czując narastającą pustkę i brak bliskości. Jej życie jest dowodem na to, że nawet w pozornie idealnych związkach może brakować prawdziwego ciepła i namiętności. Eliza staje przed dylematem: poddać się apatii, czy podjąć ryzyko i walczyć o odzyskanie szczęścia, które gdzieś po drodze zaginęło. Trzecią z bohaterek jest Dorota, pozornie twardo stąpająca po ziemi i spełniona. Jednak jej historia pokazuje, że nawet najbardziej poukładane życie może skrywać tęsknotę za czymś, co nigdy się nie wydarzyło. Dorota uczy się, że prawdziwe spełnienie nie leży w materialnych dobrach, ale w odwadze do podążania za głosem serca i odkrywania nowych pasji, które dają radość.

Powieść Maciejewskiej to misternie tkana mozaika ludzkich przeżyć. Przeplatając wątki każdej z przyjaciółek, autorka tworzy spójny obraz kobiecej siły i solidarności. Pokazuje, że miłość może przybierać różne formy: bywa słodka jak pierwszy pocałunek, ale też gorzka jak rozczarowanie. Jednak to właśnie te przeciwności czynią ją wartościową i uczą, że prawdziwe szczęście to nie cel, a droga pełna wzlotów i upadków.

"Słodko-gorzki Smak Miłości" to wciągająca lektura, która zmusza do refleksji nad własnym życiem. To opowieść o tym, jak w obliczu trudności można odnaleźć w sobie siłę, by zacząć od nowa, a także o tym, że przyjaźń jest najcenniejszym skarbem, który pomaga przetrwać nawet najgorsze burze. Sięgając po ten tytuł, poznacie wielowarstwową opowieść o nadziei, przyjaźni i poszukiwaniu szczęścia. To nie jest typowy romans, lecz mądra, życiowa historia, która trafia w sedno uniwersalnych ludzkich dylematów.

Powieść jest nasycona emocjonalną głębią. Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów: zdrady, samotności, braku pewności siebie. Jednocześnie robi to z wyczuciem, nie popadając w sentymentalizm. Uczucia bohaterek są wyrażane w sposób subtelny i wiarygodny, dzięki czemu czytelnik bez trudu wczuwa się w ich sytuacje. "Słodko-gorzki smak miłości" to nie tylko opowieść o szukaniu miłości romantycznej, ale przede wszystkim o odkrywaniu miłości do samego siebie i o sile przyjaźni. Relacja między Agatą, Elizą i Dorotą jest fundamentem książki. Wspierają się nawzajem, dają sobie siłę i motywację do zmian. Ich przyjaźń jest dowodem na to, że nawet w największym kryzysie nie jest się samemu. Ta historia niesie silne, pozytywne przesłanie: po każdym upadku można się podnieść, a prawdziwe szczęście czeka tuż za rogiem, często tam, gdzie najmniej się go spodziewamy. Jest to książka, która uczy, że błędy są częścią życia i że najważniejsze to wyciągnąć z nich wnioski i iść dalej z podniesioną głową. To lekcja mądrości życiowej opakowana w fascynującą lekturę.

A wszystko, o czym czytamy, zostało opisane lekkim, ale jednocześnie bardzo plastycznym językiem, którym posługuje się Marta Maciejewska. Jej styl jest pozbawiony patosu, co sprawia, że historie bohaterek są bliskie czytelnikowi. Autorka płynnie przechodzi od narracji każdej z kobiet, dając pełniejszy obraz ich wewnętrznego świata i wzajemnych relacji. Dialogi są naturalne, często przesiąknięte humorem i ironią, co rozładowuje napięcie i czyni lekturę przyjemną i angażującą.

Opowiadając wam o tej książce, warto również zaznaczyć, że jest ona trafnym komentarzem do współczesnego świata randek. Autorka zarysowuje w niej schematy, które rządzą relacjami, pokazując, jak często oczekiwania kobiet i mężczyzn rozmijają się. Kobiety w książce poszukują autentyczności i emocjonalnej głębi, natomiast mężczyźni zdają się uciekać od zobowiązań i koncentrować na powierzchownych aspektach relacji. ​Maciejewska wplata w fabułę temat aplikacji randkowych, które stają się głównym polem poszukiwań. Ukazuje, jak wpływają one na sposób, w jaki ludzie się poznają, i jak promują kulturę "jednorazowych spotkań". "Słodko-gorzki smak miłości" to swoiste echo, w którym odbijają się problemy dzisiejszego społeczeństwa — samotność w tłumie, strach przed zaangażowaniem i pogoń za iluzorycznym szczęściem. Książka nie daje gotowych rozwiązań, ale zachęca do refleksji nad tym, czy pogoń za idealnym partnerem nie odbiera nam szansy na prawdziwe, aczkolwiek niedoskonałe, szczęście.

Jeśli szukacie lektury, która Was poruszy, rozbawi, a czasem zasmuci, ale przede wszystkim da nadzieję, ta książka jest dla Was. To historia o tym, że nawet po największych rozczarowaniach miłość jest możliwa – ale tylko wtedy, gdy zaczniemy kochać samych siebie. Jako że jest to książka inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, pomyślcie o niej jak o szczerej rozmowie z przyjaciółkami przy kawie. Marta Maciejewska opowiada o miłości w sposób autentyczny, bez tabu, pokazując jej jasne i ciemne strony. Jej bohaterki szukają miłości, popełniają błędy i podnoszą się po upadkach. Uczą się, że klucz do szczęścia leży w odnalezieniu siebie i zbudowaniu życia na własnych zasadach. Najmłodsze literackie dziecko autorki jest idealną lekturą na chwile zwątpienia, inspirując do odważnego stawiania czoła wyzwaniom. To literacki balsam dla duszy, który przypomina, że prawdziwe szczęście to często wynik pracy nad sobą i docenienia tego, co już mamy.

PREMIERA 19.09.2025.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Świat Kobiet.

poniedziałek, 15 września 2025

ZAPOWIEDŹ PREMIERY i PATRONATU BLOGA KOCIE CZYTANIE: "PRZYJACIÓŁKI Z WIRTUALNEGO PODWÓRKA" WANDA SIUBIELA




❤️‍🔥Premiera już 27 października❤️‍🔥

W świecie, gdzie książki czekają na każdego z nas jak najwierniejsi przyjaciele, czasami trudno jest znaleźć te, które skradną serce i pozostaną w pamięci na zawsze. Ale jestem ja. Jestem tu po to kochani, by wyławiać czytelnicze perełki i polecać je Wam. Mam zaszczyt poinformować, że Kocie Czytanie, wasz ulubiony zakątek literackich odkryć, rozpoczyna nową, ekscytującą przygodę. Z radością ogłaszam patronat medialny we współpracy z wydawnictwem Gaja-miejscem, w którym powstają książki tak piękne i mądre, jak my sobie to wymarzyliśmy. Z wielkim zaszczytem pod swoje opiekuńcze blogerskie skrzydła biorę powieść Wandy Siubieli "Przyjaciółki z wirtualnego podwórka". Przygotujcie się na podróż przez świat słów, obrazów i inspiracji, które będą koić, uczyć i zachwycać. Przedstawiam wam wspólną lekturę, która, mam nadzieję, skradnie wasze serca.

A TERAZ KILKA SŁÓW O SAMEJ KSIĄŻCE OD WYDAWCY

"Przyjaciółki z wirtualnego podwórka" – opowieść, która poruszy Twoje serce i umysł.

Wirtualne podwórko to nasz świat. Miejsce, gdzie słowa mają smak, a cisza – barwę. Beatka zawsze powtarzała, że tutaj możemy być sobą. Ale teraz jej nie ma. Zostały tylko pytania, które wypełniają każdy zakamarek mojego życia. Czy naprawdę znałam Beatkę? Czy to, co widziałam na ekranie, było prawdą, czy tylko iluzją? Szukam odpowiedzi, choć wiem, że może mnie zranić.

"Przyjaciółki z wirtualnego podwórka" to literacki thriller psychologiczny, który wciąga czytelnika w świat pełen emocji, tajemnic i refleksji. To opowieść o przyjaźni, która zaczęła się w dzieciństwie, ale z czasem została wystawiona na próbę przez wirtualny świat, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje.

Zosia i Beatka – przyjaciółki z dzieciństwa, które dzieliły wszystko. Ich relacja była jak nić pajęcza – delikatna, ale zdolna przetrwać największe burze. Wspólne zabawy, rozmowy i spotkania w Kępnie były fundamentem ich przyjaźni. Jednak z czasem, paradoksalnie, wirtualny świat, który miał zbliżać, zaczął je od siebie oddalać. Spotykały się coraz rzadziej, a lawina wiadomości, choć pełna emocji, wspomnień i słów, zapomniała, że nic nie jest w stanie zastąpić fizycznej bliskości drugiej osoby.

Aż pewnego dnia Beatka po prostu zniknęła. Bez słowa, bez pożegnania. Została tylko cisza i wspomnienia, które nie dawały Zosi spokoju.

Jak nie szukać kogoś, kto był Twoim cieniem, Twoim światłem, Twoim odbiciem w lustrze? Jak nie szukać prawdy, nawet jeśli ta prawda może zniszczyć wszystko, co znasz?

Tokio – miasto, które oddycha emocjami.

Tokio w tej książce nie jest tylko tłem – to żywy organizm, oddychający, pulsujący i zmieniający się wraz z emocjami bohaterów. Miasto kontrastów, gdzie neonowe światła odbijają się w kałużach deszczu, a wąskie uliczki kryją tajemnice mogące zmienić życie. Tokio staje się lustrem dla Zosi – pełnym piękna, ale i cieni, które trzeba zrozumieć, by odnaleźć prawdę.

Kępno – miejsce, które kryje korzenie i wspomnienia.

Kępno, małe miasteczko, w tej historii symbolizuje przeszłość, do której bohaterka musi wrócić, by zrozumieć teraźniejszość. To tutaj wszystko się zaczęło – dzieciństwo, pierwsze rozmowy, pierwsze tajemnice. Kępno jest jak cichy świadek – pełne wspomnień, które Zosia musi na nowo odkryć, by zrozumieć, kim jest i co tak naprawdę wydarzyło się w jej relacji z Beatką. To miejsce, które wydaje się spokojne, ale pod powierzchnią kryje emocje i wydarzenia odciskające piętno na życiu bohaterek.

W tej książce Kępno i Tokio tworzą kontrast między tym, co lokalne i globalne, między tym, co znane i nieodgadnione, między przeszłością a teraźniejszością.

Dlaczego powstała ta książka?

Bo wierzymy, że literatura ma moc dotykania tego, co najgłębsze w nas samych. Chcieliśmy stworzyć dzieło, które nie tylko opowiada historię, ale staje się lustrem, w którym każdy czytelnik może dostrzec cząstkę siebie. To książka o tym, jak wirtualność – często postrzegana jako coś powierzchownego – może stać się przestrzenią dla najprawdziwszych emocji.

W świecie, w którym coraz częściej rozmawiamy przez ekrany, a nasze relacje są filtrowane przez algorytmy, ta książka przypomina, że prawdziwe emocje nie znają granic – ani tych fizycznych, ani tych wirtualnych.

Czego możecie się spodziewać?

- Języka, który pulsuje życiem – pełnego metafor, obrazów i dźwięków, które wciągną Was w świat bohaterów. Każde zdanie zostało napisane z dbałością o szczegóły, by oddać emocje towarzyszące Zosi w jej podróży przez tajemnice i wspomnienia. To język, który nie tylko opowiada historię, ale maluje obrazy pozostające w pamięci na długo.

- Bohaterów, którzy są jak my -- pełni sprzeczności, lęków i nadziei, ale jednocześnie wyjątkowi w swojej autentyczności. Zosia zmaga się z poczuciem straty i tęsknotą, ale także z odwagą, by odkryć prawdę, nawet jeśli ta prawda może ją zranić. Beatka, choć nieobecna, jest obecna w każdym wspomnieniu, w każdej emocji prowadzącej Zosię przez tę historię.

- Tajemnicy rozwijającej się jak misternie tkana sieć – prowadzącej do finału, który pozostawi Was w zadumie. Każdy szczegół, każde wspomnienie i każda rozmowa odkrywają kolejne warstwy prawdy, bardziej złożonej, niż można było przypuszczać. To opowieść trzymająca w napięciu, ale jednocześnie zmuszająca do refleksji nad tym, co naprawdę wiemy o ludziach, których kochamy.

- Tokio jako bohatera – miasta tętniącego emocjami, kontrastami i tajemnicami, stającego się niemym świadkiem dramatycznych wydarzeń. Tokio w tej książce to nie tylko miejsce akcji, ale także przestrzeń odbijająca emocje bohaterów. Neonowe światła, zatłoczone ulice i ciche zaułki tworzą atmosferę, która wciąga czytelnika w świat Zosi i Beatki.

- Kępna – miejsca, które kryje korzenie i wspomnienia – małego miasteczka, które w tej historii staje się symbolem przeszłości, do której bohaterka musi wrócić, by zrozumieć teraźniejszość.

Zapamiętajcie ten tytuł: "Przyjaciółki z wirtualnego podwórka"

To nie jest tylko książka – to literacka symfonia, poruszająca najgłębsze struny duszy. To opowieść o przyjaźni, która przekracza granice czasu i przestrzeni, o tajemnicach, które zmieniają wszystko, i o prawdzie, która potrafi zarówno ranić, jak i wyzwalać. Niech ta historia stanie się częścią Waszego świata. Niech jej słowa wypełnią ciszę, a emocje, które w sobie kryje, pozostaną z Wami na długo po przeczytaniu ostatniej strony.

czwartek, 11 września 2025

"Perunowy kwiat" Andrzej Konefał



Współczesna literatura dla dzieci i młodzieży to obszar, który coraz śmielej sięga do korzeni kultury i mitologii, aby opowiedzieć o uniwersalnych wartościach w nowatorski sposób. W dobie, gdy młodzi czytelnicy mają dostęp do niezliczonych opowieści, autorzy stają przed wyzwaniem stworzenia dzieła, które nie tylko wciągnie w świat wyobraźni, ale także skłoni do refleksji. Andrzej Konefał w swoim audiobooku "Perunowy kwiat" podejmuje się tego zadania, zręcznie łącząc starosłowiańską legendę z problematyką współczesności. To opowieść, która, choć osadzona w baśniowym świecie, stawia pytania bliskie każdemu, niezależnie od wieku. W swojej recenzji postaram się zbadać, w jaki sposób autorowi udało się stworzyć dzieło, które jest zarówno magiczne, jak i głęboko ludzkie.

"Perunowy kwiat" to baśń dla dzieci i młodzieży, która przenosi czytelnika do magicznego świata, inspirowanego słowiańskimi legendami. Wraz z czwórką spokrewniony ze sobą bohaterów: Zosią, Hanią, Mają i Alanem, wyruszamy na poszukiwanie legendarnego kwiatu paproci. W trakcie swojej podróży dzieci spotykają fantastyczne stworzenia i przeżywają niesamowite przygody.

Jednym z największych atutów "Perunowego Kwiatu" jest osadzenie fabuły w polskim folklorze. Konefał sięga do źródeł bliskich polskiej kulturze. Legenda o kwiecie paproci, w tej historii przekształcona w "Perunowy Kwiat", staje się osią, wokół której budowana jest cała akcja. Cień, będący uosobieniem zła i zagrożenia, jest wykreowany na wzór słowiańskiego demona, co nadaje mu unikalny, mroczny charakter. Autor z dużą wrażliwością opisuje las i jego tajemnice, sprawiając, że staje się on niemalże kolejnym bohaterem. To właśnie w nim tkwi moc, zarówno ta dobra, jak i zła. Świat fantastyczny nie jest tu oderwany od rzeczywistości – jest integralną częścią miejsca, w którym żyją bohaterowie, co buduje wiarygodność tej opowieści.

Na uwagę i uznanie zasługują również kreacja postaci dzieci. Każde z nich ma własną, wyraźnie zarysowaną osobowość. Zosia i Hania to rodzeństwo, których relacja opiera się na bliskości i wzajemnym wsparciu. Maja i Alan, jako kuzyni, wprowadzają do grupy inną dynamikę, co prowadzi do zabawnych i wzruszających interakcji.

Konefał sprawnie pokazuje, jak w obliczu zagrożenia dzieci uczą się współpracować, przezwyciężać swoje lęki i dążyć do wspólnego celu. To klasyczna historia inicjacyjna, w której bohaterowie z dzieci stają się odważnymi młodymi ludźmi. Ich relacje nie są idealne – zdarzają się sprzeczki i nieporozumienia, co czyni je bardziej realistycznymi. Autor wspaniale ukazuje głębię psychologiczną postaci.

Warto również nadmienić, iż "Perunowy kwiat" to nie tylko fascynująca opowieść przygodowa, ale także wzruszająca historia o sile rodziny. Autor z dużą wrażliwością ukazuje relację między kuzynami, ich wzajemne wsparcie. W miarę rozwoju akcji dzieci uczą się, że prawdziwa magia tkwi w umiejętności współpracy i wzajemnym zaufaniu. Wszystko, o czym słuchamy, w piękny sposób opowiada także o sile przyjaźni, odwadze i wierze w siebie.

Pisarzowi udaje się pokazać, że magia niekoniecznie musi być czymś odległym i niedostępnym. To opowieść, która przekonuje, że cudowność można znaleźć nawet w otaczającej nas naturze, w starych opowieściach przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a przede wszystkim w sile ludzkiego ducha. To baśń, która w subtelny sposób zachęca do refleksji nad tym, co jest w życiu najważniejsze i do poszukiwania piękna w tym, co nas otacza. To mądra i cenna lekcja o szacunku dla natury.

Wyjątkowości, a przy tym niezwykłości nadaje tej książce również język, jakim posługuje się autor. Jest on naprawdę piękny i bogaty. Pisarz używa wielu barwnych opisów i porównań, dzięki czemu świat przedstawiony w książce staje się bardzo realistyczny. Słuchając "Perunowego kwiat", można poczuć się tak, jakbyśmy my sami brali udział w tej magicznej przygodzie. Bez wątpienia, do takiego wręcz odczuwania tej historii w dużej mierze przyczyniła się wspaniała interpretacja lektorki Karoliny Kaliny. Sprawia ona, że tej historii słucha się z ogromną ciekawością i zaangażowaniem.

Jestem przekonana, że "Perunowy kwiat" spodoba się zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom, którzy lubią baśniowe historie i chcą poznać słowiańską mitologię. I chodź na początku mojej recenzji pisałam, że jest to opowieść dla dzieci, to jednak teraz mogę zapewnić was kochani, że ma ona charakter mocno uniwersalny. To także świetna propozycja dla dorosłych, którzy cenią piękną opowieść z mądrym przesłaniem. Gorąco polecam tę książkę każdemu, kto szuka magicznej i pouczającej przygody.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu mojej recenzji już wiecie, że polecam wam, coś naprawdę wartościowego i godnego uwagi. Gdyby jednak znalazł się ktoś niezdecydowany, to z pewnością ostatecznym argumentem przekonującym jest fakt, iż "Perunowy kwiat" to opowieść, którą ojciec stworzył jako osobisty dar dla swojej córki, pierwowzoru postaci Hani. To historia, która miała być dziedzictwem ojca dla córki i towarzyszyć jej na zawsze. Wierzę, że ten osobisty wymiar skłoni Was do spędzenia czasu z tą baśnią wspólnie z dziećmi. Ta unikalna więź, odzwierciedlona w książce, czyni ją nie tylko piękną fantastyczną opowieścią, ale także głębokim, poruszającym świadectwem miłości i więzi rodzinnych.

[Materiał reklamowy] Autor Andrzej Konefał, Wydawnictwo Postępu.


MOŻNA SŁUCAĆ NA

 LEGIMI