TYTUŁ TEN OTWIERA CYKL CZTERY PORY ROKU.
ZIMOWA OPOWIEŚĆ O NIEOCZEKIWANYCH PORYWACH SERC DAJĄCYCH NADZIEJĘ NA LEPSZE JUTRO!
Pośpiech towarzyszący Lidce Adamiak tak w życiu prywatnym, jak i zawodowym poskutkował dramatycznym odkryciem, po którym zaczęła się zastanawiać, czym jest miłość. W jednej chwili jej uporządkowane i zaplanowane życie w stolicy legło w gruzach. Tylko dzięki trosce i wsparciu przyjaciółki kobieta nie popada w obłęd i za jej namową wyjeżdża do Nałęczowa, by nabrać dystansu do wydarzeń i móc spokojnie zasiąść do wieczerzy wigilijnej.
Zarówno sam Nałęczów, jak i jego mieszkańcy zdumiewają Lidkę od pierwszych chwil pobytu w kurorcie, jednak z każdym dniem coraz bardziej jej się tu podoba. A gdy odkrywa drogocenną biżuterię, rozpoczyna poszukiwania prawowitego właściciela. Dzięki temu, choć na chwilę zapomina o własnych kłopotach i skupia się na poznaniu historii przedwojennego Nałęczowa i pewnego kuracjusza.
Tym razem Aneta Krasińska przenosi swoich czytelników do otulonego śnieżnym puchem i pachnącego przyprawą do piernika Nałęczowa, w którym przeszłość i współczesność wzajemnie się przenikają, a skutki miłości i nienawiści mają wpływ na to, co tu i teraz.
A TERAZ ZAJRZYJMY DO ŚRODKA KSIĄŻKI.
Zima w Nałęczowie”
Widząc zbliżającą się parę kuracjuszy widywanych na zabiegach w łazienkach, chwycił Wandę za łokieć i poprowadził w stronę jej domu. Wolał nie dawać podstaw do plotek, ale nie zamierzał przemilczeć dziwacznej informacji. Kiedy więc tylko dostatecznie oddalili cię od centrum uzdrowiska i wyszli na trakt prowadzący do gospodarstwa rodzinnego Bednarczyków, Jeremi zatrzymał się i z marsowym czołem spojrzał na ukochaną.
– Wyjaśnisz mi to wszystko? – zapytał, starając się zapanować nad rosnącym zniecierpliwieniem.
– Łucja była na policji – zaczęła powoli.
– I co z tego?
– Podobno zgłosiła kradzież broszki.
Przez chwilę usiłował pojąć słowa Bednarczykówny.
– I co to ma wspólnego z nami? – dociekał, nie znajdując wyjaśnienia kobiecych obaw.
– Bo ta skradziona broszka jest w kształcie pawia i ponoć otrzymała ją od ciebie.
– Co?! – Nachylił się nad Wandą, jakby nie dosłyszał. – Nigdy nie podarowałem jej żadnej broszki! To jakieś brednie! Przecież broszka jest u ciebie. Prawda?
– Tak mi się wydawało.
– Kompletnie nie pojmuję, o co w tym wszystkim chodzi. To musi być jakaś pomyłka albo kłamstwo szyte grubymi nićmi. Nic mnie nie łączy z Łucją, więc nie traćmy czasu na domysły. Idź się przebrać, żebyśmy mogli pójść na kolację.
– Ale…
– Zaczekam tu na ciebie i sprawdź, czy masz broszkę, a najlepiej przypnij ją do sukienki, żeby wszyscy widzieli, że to ty ją posiadasz.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł.
– Co w nim złego? To twoja broszka, a Łucja plecie jakieś farmazony. – Musnął wargami jej czoło i uśmiechnął się, chcąc ją uspokoić. – Wandziu, wszystko będzie dobrze. Nie zaprzątaj sobie głowy jakimiś domysłami.
Mina Bednarczykówny dowodziła braku przekonania co do słów kochanka, ale jego ponaglenia nie pozostawiły jej wyboru. Minęła wysoką lipę rosnącą na skraju parceli i bez słowa podążyła do siebie.
Czy ktoś z Was również planuję otulić się jej ciepłem w długie wieczory? Dajcie znać w komentarzach.