niedziela, 30 listopada 2025

Łzy i Adwent: Czy można znaleźć Dom, gdy gaśnie Ostatnia Pamięć? ​Powieść Jolanty Kosowskiej i Marty Jednachowskiej "Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu"

Powieść Jolanty Kosowskiej i Marty Jednachowskiej "Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu", będącej kontynuacją wydanej przez autorki w 2024 roku powieści "Kalendarz adwentowy", to coś więcej niż ciepła opowieść na Boże Narodzenie. To głęboka, literacka ekspedycja do źródeł tożsamości, znaczenia wspólnoty i refleksja nad kruchą definicją "domu". Czy jest to fizyczna przestrzeń, czy też miejsce, które nosimy w sercu? Zestawiając dwanaście różnych ścieżek życiowych, prowadzących z jednego, tymczasowego schronienia, autorki zmuszają do zadania sobie kluczowego pytania: czy istnieje droga powrotna do utraconego korzenia? W tej opowieści Adwent staje się potężną metaforą oczekiwania: na cud pojednania, na szansę zadośćuczynienia i na odkrycie, że nawet najbardziej pogubione dusze mogą odnaleźć kierunek, gdy wspierają się nawzajem.

Fabuła chwyta za serce, dotykając uniwersalnego lęku przed stratą. Dwanaścioro dorosłych wychowanków dawnego domu dziecka, rozsianych od lat po świecie, musi się spotkać. Powód jest bolesny: ukochana opiekunka, pani Grażyna – jedyna osoba, która stworzyła dla nich namiastkę rodziny – trafia do domu opieki, a jej pamięć nieubłaganie gaśnie. To już nie prośba, lecz ostatni dzwonek wdzięczności. Przyjaciółki, Maria i Jagoda, organizują bożonarodzeniowe spotkanie, by podarować Grażynie radość i zjednoczyć jej "dzieci" po dwudziestu latach rozłąki. Sceneria, dom opieki, gdzie chyli się ku zapomnieniu ich jedyna matczyna figura, szybko przeradza się w emocjonalną terapię dusz. Dawne urazy mieszają się ze wspomnieniami, prowadząc do gorzkich rozliczeń, ale ostatecznie – do odnalezienia prawdziwego poczucia rodzinnej wspólnoty. To poruszająca lekcja, jak trudny jest powrót, gdy jedynym celem jest odwdzięczenie się za ciepło dane w najzimniejszym okresie życia. Siłą powieści jest portret psychologiczny dwunastu protagonistów, stanowiących niemal encyklopedię ludzkich reakcji na traumę i odrzucenie. Autorki mistrzowsko unikają schematów: wychowankowie nie są jedynie ofiarami losu. Wręcz przeciwnie – przedstawiają ich jako skomplikowane jednostki, które, mimo wspólnego początku, obrały skrajnie różne drogi. Każda z postaci symbolizuje inną formę radzenia sobie z przeszłością: od ucieczki i samotności pod fasadą sukcesu, przez lojalność i pocieszenie w pamięci o wspólnocie, aż po bunt i żal, który wciąż zatruwa dorosłe życie. Postacie nie są idealizowane, mają wady, popełniają błędy, ale właśnie ta autentyczność i wielowymiarowość wciągają czytelnika w ich los bez reszty.

Ponad warstwą obyczajową i skomplikowaną siecią relacji, "Kalendarz adwentowy 2" oferuje głębokie, życiowe przesłanie, które wykracza poza świąteczny kontekst. Powieść stawia fundamentalne pytania, które są jej największą literacką wartością:

❄️​Odkupienie i Przebaczenie: Proces leczenia ran jest możliwy tylko we wspólnocie. Odkupienie nie następuje dzięki magicznemu wydarzeniu, lecz poprzez żmudne, trudne przebaczenie, które bohaterowie muszą wypracować.

❄️ ​Prawdziwy Dom: Mądrość powieści tkwi w stwierdzeniu, że domem nie są mury. Domem są ludzie, którzy widzieli nas w najsłabszym momencie i mimo wszystko postanowili zostać.

❄️ ​Znaczenie Korzeni: Pełna akceptacja własnych, nawet bolesnych, korzeni – miejsca i okoliczności, z których się wywodzimy – jest kluczem do pełnej i dojrzałej tożsamości. Nie da się odciąć od swojego początku.

Konstrukcja powieści jest równie przemyślana, co jej przesłanie. Autorki posługują się językiem prostym, a jednocześnie głęboko refleksyjnym, który pozwala z łatwością wejść w świat emocji bohaterów. Struktura książki, podzielona na krótkie, intensywne rozdziały, sprzyja utrzymaniu tempa, mimo dużej liczby postaci. Co najważniejsze, tytuł sugeruje wyjątkowy sposób lektury. Choć książkę można pochłonąć jednym tchem, intrygującą propozycją jest potraktowanie jej jako literackiego kalendarza adwentowego. Czytanie jednego rozdziału od 1 grudnia do Wigilii staje się rytuałem – codziennym "otwieraniem okienka", które odsłania kolejną warstwę historii, nową emocję i refleksję. Ta konstrukcja wzmacnia świąteczny nastrój oczekiwania i pozwala na głębszą, medytacyjną analizę przemian, jakie zachodzą w bohaterach.

Podczas lektury czytelnik zostanie wciągnięty w wir emocjonalnych skrajności. Obok ciepła i poczucia świątecznej bliskości, towarzyszy nam smutek i poczucie niesprawiedliwości losu. Jednocześnie jednak ta refleksyjna proza budzi silną empatię i niegasnącą nadzieję – wiarę w drugą szansę, na pojednanie i odnalezienie zagubionego sensu.

Warto sięgnąć po tę powieść, ponieważ stanowi ona mądry i dojrzały komentarz do współczesnej kondycji emocjonalnej. Autorki oferują przestrzeń do refleksji nad tym, co w sobie nosimy z dzieciństwa i jak te dawne doświadczenia rzutują na dorosłe relacje. To idealna lektura dla każdego, kto szuka literatury obyczajowej z duszą – która wzrusza, ale jednocześnie skłania do przemyśleń o cenie sukcesu i koszcie samotności. "Kalendarz adwentowy 2. Dwanaście dróg do domu" to literacki triumf nad osamotnieniem. Udowadnia, że nawet jeśli nasza droga do domu była długa i kręta, w grupie odnalezionych serc zawsze jest szansa na nową, wspólną przyszłość. Gorąco polecam tę mądrą i głęboko ludzką opowieść.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Novae Res

piątek, 28 listopada 2025

Dołącz do mnie w Wyzwaniu Czytelniczym 2026!



Hej książkoholicy! Mam ekscytującą nowinę: właśnie ruszam z ambitnym celem na 2026 rok – chcę przeczytać 52 książki (lub więcej!)! To średnio jedna książka tygodniowo, niesamowita podróż przez nowe światy, wiedzę i emocje. Czy jest lepszy sposób na spędzenie roku niż z nosem w nowej historii? Jeśli kochasz czytanie tak samo, jak ja, dołącz do wyzwania! Niezależnie od tego, czy Twój cel to 12,52 czy 100 książek, liczy się wspólna pasja i wzajemne motywowanie się. ​Razem odkryjmy literackie perełki i sprawmy, by 2026 był naszym najbardziej zaczytanym rokiem! 💪 Pokażmy, że czytanie to super moc!

📚 TAK! JUŻ JEST! 📚

Grupa na 2026 rok wystartowała! 🥳

➡️ Kliknij, aby dołączyć!

Dlaczego już teraz? Bo chcę, by nasza czytelnicza ekipa była jeszcze większa niż dotychczas – a jak wiadomo, na dobre rzeczy warto chwilkę poczekać! ❤️

Nie chodzi o wyścig.

Nie chodzi o rywalizację.

Nie chodzi o liczby.

🧠 Chodzi o radość z czytania.

O książki, które poruszają, bawią, uczą, inspirują.

O wspólne dzielenie się pasją, tytułami, cytatami i wrażeniami.

📅 52 książki to symbol – tyle, ile tygodni ma rok. Ale nikt nie sprawdza listy. Możesz przeczytać 5, 12, 100… ważne, że czytasz! 💬📖

W grupie znajdziesz:

🎁 rozdania

🧩 quizy i krzyżówki

🏆 konkursy z nagrodami

📚 polecajki książkowe

🤝 i przede wszystkim – świetną atmosferę!

📌 W zakładce “Polecane” znajdziesz ważne informacje – już teraz możesz zapisać swoje pierwsze postanowienia na 2026 📓✍️.

📣 Dołącz do nas i zaproś znajomych – razem pokażmy, że Polacy czytają! 

Bo każda przeczytana książka to krok dalej – w wiedzy, w empatii, w marzeniach.

👉 Dołącz do grupy „Przeczytam 52 książki lub więcej w 2026 roku”

Kto się przyłącza? Daj znać i udostępnij ten post!

Zaczytanego dnia! 💕

poniedziałek, 24 listopada 2025

Recenzja: Klucz do grudnia Andrzeja Konefała – Milczenie, które boli. Opowieść o uwięzionej pamięci

*Zdjęcie pochodzi z prywatnych zbiorów autora. Zostało użyte do publikacji za Jego wiedzą i zgodą.

*Są historie, które nie pozwalają o sobie zapomnieć; które wpełzają pod skórę, by tam, w mrocznym zakamarku świadomości, czekać na chwilę obudzenia. "Klucz do grudnia" Andrzeja Konefała jest właśnie taką opowieścią – gęstą, niepokojącą prozą, która stawia czytelnika przed lustrem pękniętej pamięci. Wkraczamy w świat Leona Nowaka, człowieka, którego dorosłe życie jest zaledwie cieniem jego tragicznej przeszłości. To historia o powrocie, ale nie do domu, lecz do przerażającej pustki, jaką pozostawiło dwuletnie zniknięcie i nieuchwytna trauma z mroźnej grudniowej nocy. Konefał z chirurgiczną precyzją rozbiera mechanizmy wypierania i milczenia, zapraszając nas do klaustrofobicznego świata, i to właśnie mistrzowskie połączenie thrillera psychologicznego z głęboką analizą posttraumatycznego stresu czyni tę książkę jednym z najbardziej wstrząsających i godnych uwagi tytułów ostatnich lat.

W centrum tej mrocznej opowieści stoi Leon Nowak, którego psychika jest poligonem doświadczalnym dla nierozwiązanej traumy. Pisarz z niezwykłą wrażliwością, a jednocześnie bezwzględnością, przedstawia milczenie Leona nie jako brak słów, ale jako najgłębszą formę mechanizmu obronnego. Dorosły Leon to człowiek, który funkcjonuje na marginesie własnego życia, odcięty emocjonalnie od świata. Autor zmusza nas do obserwowania, jak nieprzepracowana przeszłość rzutuje cień na każdą relację i każdy wybór bohatera. Wewnętrzne pęknięcia Nowaka – drżące dłonie, puste spojrzenie i nocne koszmary – są dla czytelnika bardziej wstrząsające niż niejeden krwawy element thrillera. Konefał unika pułapki melodramatu, stawiając na realizm bólu, a fragmentaryczne, subiektywne wspomnienia zaginionej siostry i owej "grudniowej nocy" służą jako idealne narzędzie do pogłębiania jego psychologicznej wiarygodności.

​​Konstrukcja powieści jest celowo niejednorodna i fragmentaryczna, stanowiąc doskonałe odzwierciedlenie uszkodzonej pamięci głównego bohatera. Konefał zrezygnował z liniowej chronologii na rzecz stopniowego odsłaniania strzępów wspomnień, które pojawiają się w umyśle Leona w sposób chaotyczny i nieuporządkowany, zupełnie jak flashbacki wywołane traumą. Częste przeskoki między teraźniejszością a mroczną przeszłością, płynne przejścia od monologu wewnętrznego do dialogu, tworzą u czytelnika poczucie dezorientacji i ciągłego napięcia, wymuszając aktywne "składanie" historii. Taka nielinearna narracja nie tylko pogłębia zagadkę, ale przede wszystkim pozwala wczuć się w stan psychiczny Leona, uwięzionego w labiryncie własnego umysłu.

Książka jest majstersztykiem w zakresie dozowania napięcia. Zamiast szybkich zwrotów akcji i pogoni, autor stosuje wolne, psychologiczne duszenie. Akcja nie gna, lecz sączy się, budując poczucie niepokoju oparte na tym, co niedopowiedziane i ukryte. Pisarz celowo utrzymuje klaustrofobiczny klimat poprzez ograniczoną przestrzeń i ciągłą obecność wewnętrznych monologów Leona, które stają się labiryntem, z którego ani bohater, ani czytelnik nie mogą się wydostać. Ten mrok jest wszechobecny: od szaroburych opisów otoczenia, po nieufność, jaką Leon budzi w innych. To napięcie nie pochodzi od strachu przed nieznanym zabójcą, ale od lęku przed poznaniem prawdy o samym sobie, co jest dla thrillera psychologicznego rozwiązaniem o wiele bardziej satysfakcjonującym.

Proza Konefała jest gęsta, pełna metafor i ciężkiego, atmosferycznego języka, co idealnie współgra z mroczną tematyką. Autor nie bawi się w upiększenia; jego styl jest ostry i precyzyjny, ale jednocześnie hipnotyczny. Zdania często są długie i złożone, odzwierciedlając skomplikowane i chaotyczne procesy myślowe targanego traumą Leona. Wykorzystanie języka do budowania poczucia zagrożenia, gdzie każdy szczegół może być kluczem, jest godne podziwu. Ta "proza niepokoju" sprawia, że czytelnik czuje się obciążony emocjonalnie w ten sam sposób, co główny bohater, w efekcie czego lektura jest wymagająca, ale niezwykle satysfakcjonująca.

​Największym wyzwaniem w tego typu powieściach jest zawsze zakończenie. W przypadku "Klucza do grudnia" rozwiązanie zagadki jest spójne z psychologicznym wymiarem historii. Konefał nie serwuje prostego i szybkiego zwrotu akcji, a raczej domknięcie wątku traumy. Prawda okazuje się bolesna i skomplikowana, rezonując z cierpieniem Leona przez całą powieść. Choć finał nie każdemu może dać poczucie tradycyjnego katharsis, to jego emocjonalna i logiczna wiarygodność z punktu widzenia psychologii postaci jest bezdyskusyjna, co świadczy o wysokim poziomie kunsztu pisarza.

"Klucz do grudnia" to wybitny i duszny thriller psychologiczny, który zdecydowanie wykracza poza ramy gatunku. To głębokie studium ludzkiej psychiki złamanej traumą, gdzie kluczem do rozwiązania zagadki jest nie śledztwo, lecz proces akceptacji i pamięci. To propozycja dla czytelników ceniących sobie gęstą atmosferę, złożone postacie i literaturę, która zmusza do myślenia długo po odłożeniu książki. Andrzej Konefał stworzył historię, która zostawia trwały ślad. Książkę tę polecam fanom mrocznej prozy psychologicznej, dzieł Freuda i tym, którzy szukają w thrillerach głębi, a nie tylko akcji.*Jednak Jest to zdecydowanie lektura dla czytelnika 18+

[Zakup własny].

piątek, 21 listopada 2025

Gdy przeszłość wysyła list polecony - "Tajemnica bibliotekarki Wioletta Piasecka

Istnieje powszechne, pokrzepiające przekonanie, że każdy zasługuje na drugą szansę. Lecz prawdziwa mądrość i największy egzystencjalny dylemat kryją się w pytaniu: co dzieje się, gdy ta druga szansa staje się polem bitwy ze „starym ja” i niezałatwionymi sprawami losu? Czy istnieje jakikolwiek mur na tyle wysoki, by skutecznie oddzielić nas od własnej, obciążającej historii? Czy człowiek ma moc anulowania przeszłości, czy jedynie zmuszony jest dźwigać ją na barkach? Ile kosztuje spokój, który buduje się na kruchych fundamentach kłamstwa? To pytania, które z nową siłą wybrzmiewają w "Tajemnicy bibliotekarki" Wioletty Piaseckiej, będącej bardzo udaną kontynuacją powieści "Sekret bibliotekarki". Z ogromną ciekawością przystąpiłam do lektury, aby sprawdzić, co dzieje się u Dagmary Brewki, która myślała, że odnalazła azyl – cichą przystań w małej bibliotece, mającą zmazać piętno bezdomności i walki z nałogiem. Ale Wioletta Piasecka brutalnie udowadnia, że przeszłość to list polecony, który zawsze znajdzie adresata, nawet jeśli skrywa się on za regałami wypełnionymi najpiękniejszymi fikcjami.

Książka ta to głębokie studium drugiej szansy, ale nie w jej idyllicznej wersji, lecz w realnym, brudnym wydaniu, gdzie każdy dzień to walka z echem dawnych upadków. Kiedy do Dagmary dociera jeden, z pozoru niewinny list, misternie tkana teraźniejszość rozpada się jak domek z kart. W jednej chwili na jaw wychodzą ukryte wspomnienia, zdrady i błędy, które teraz domagają się wysokiej ceny. Autorka z wielką wrażliwością, ale i bezwzględnością, prowadzi nas przez labirynt lęków Dagmary, stawiając pytanie: czy miłość może przetrwać konfrontację z prawdą, która ma moc destrukcji?

Największą siłą powieści jest właśnie Dagmara – postać pełna sprzeczności, której kruchość jest równie widoczna, co jej desperacka siła woli. To nie jest bohaterka z idealnego świata, a kobieta, która za każdym uśmiechem kryje lęk przed ujawnieniem prawdy i codzienną walkę z demonami nałogu. Autorka mistrzowsko oddaje terror życia w ciągłym kamuflażu. Obserwujemy Dagmarę rozdartą między potrzebą intymności i szczerości wobec ukochanego mężczyzny a paraliżującym strachem przed tym, że prawda o jej bezdomności, uzależnieniu i błędach młodości ostatecznie zniszczy jej obecne szczęście. Ten wewnętrzny tygiel jest siłą napędową całej fabuły.

​I właśnie w ten tygiel uderza list, który nie jest tylko kartką papieru, ale narzędziem z przeszłości – spustem, który na nowo uruchamia spiralę lęku i zmusza Dagmarę do podjęcia dramatycznych wyborów. List ten, niczym Pandora otwierająca puszkę, jest katalizatorem akcji, sprawiając, że historia błyskawicznie nabiera tempa i staje się zaciętą walką o utrzymanie wywalczonej stabilności.

To o czym bezsprzecznie trzeba powiedzieć, mówiąc o tej książce, to fakt, że Wioletta Piasecka z chirurgiczną precyzją odsłania przed czytelnikiem rzadko poruszany, lecz fundamentalny dylemat etyczny, który staje się emocjonalnym jądrem narracji: Czy biologiczna więź, utożsamiana z nienaruszalnym nakazem miłości i opieki, może w istocie być źródłem moralnego przymusu? Czy dorosłe dziecko, któremu rodzice zgotowali patologiczne dzieciństwo, odmawiając mu zarówno ciepła, jak i podstawowego poczucia bezpieczeństwa, jest wciąż zobligowane do niesienia im pomocy czy jakiegokolwiek wsparcia? Autorka mistrzowsko unika pułapki łatwego osądu, prowadząc nas przez meandry psychiki bohaterki, która musi dokonać wyboru pomiędzy narzuconym poczuciem winy a prawem do własnego, ocalałego życia. Tym samym, Piasecka nie tylko opowiada historię, ale zmusza do głębokiej introspekcji nad prawdziwą definicją rodziny, obowiązku i wyzwolenia, pozostawiając czytelnika z brzemieniem pytania o granice przebaczenia i odpowiedzialności.

Znając ciężki bagaż przeżyć Dagmary, nie da się również pozostać obojętnym wobec niezwykle istotnej roli, jaką w książce odgrywa wątek relacji z partnerem Dagmary -Michałem. Autorka skłania czytelnika do zadania sobie pytania o granice bezwarunkowej miłości i zaufania. Czy miłość, która rozkwitła w nowym życiu, może przetrwać trzęsienie ziemi wywołane przez sekrety z poprzedniego? Partner Dagmary nie jest tu jedynie tłem – staje się on lustrem jej lęków i jednocześnie wielką niewiadomą. Pisarka unika lukrowanego happy endu, zamiast tego koncentrując się na trudnym procesie akceptacji i budowania zaufania na nowo, co czyni ten związek niesamowicie realistycznym. To właśnie ta dynamika: lęk Dagmary kontra próba zrozumienia jej partnera stanowi emocjonalny rdzeń "Tajemnicy bibliotekarki", czyniąc ją opowieścią nie tylko o wyjściu z nałogu, ale przede wszystkim o dojrzałej, wymagającej pracy miłości.

"Tajemnica bibliotekarki" to lektura, która nie pozwala na obojętność – pochłania czytelnika emocjonalnie i wymusza intensywne refleksje. Podczas lektury odczujemy napięcie, frustrację i głębokie współczucie. Piasecka zmusza nas do przemyślenia własnego podejścia do błędów, stawiając niewygodne pytanie: Czy faktycznie zasługujemy na drugą szansę, jeśli nie potrafimy być w pełni szczerzy? Lektura ta staje się inspirującym i terapeutycznym doświadczeniem, udowadniając, że bohaterstwo nie polega na idealności, ale na uporczywej woli podnoszenia się i mierzenia się z konsekwencjami własnych wyborów.

Sam Frombork, w którym dzieje się akcja powieści staje się dla naszej bohaterki scenerią do samopoznawania. Wykorzystanie tego miasta, z jego ciężarem historii, mrokiem zimowej scenerii i kopernikańską aurą, nie jest przypadkowe. To tło, pełne starych murów i tajemniczych zakamarków, potęguje wrażenie, że w każdej społeczności kryją się sekrety i że prawda, raz odkryta, może zniszczyć spokojną fasadę. Powieść skłania do myślenia o tym, jak definiujemy „dom” i „bezpieczeństwo” w świecie, gdzie zaufanie jest rzadkim i kosztownym luksusem. Czy dla Dagmary to miejsce okaże się ostatecznym azylem, czy kolejnym polem życiowej walki? O tym już, koniecznie musicie przekonać się sami.

Wioletta Piasecka doskonale potrafi utrzymać w nas czytelnikach wysoki poziom zaangażowania dzięki swojemu czystemu, płynnemu stylowi pisania. Język, którym się posługuje, jest jednocześnie prosty i głęboki, wolny od niepotrzebnych ozdobników, ale niezwykle trafny w oddawaniu emocji. To sprawia, że narracja jest przejrzysta i wciągająca. Klimat książki jest celowo utrzymany w tonacji pozornie spokojnej, małomiasteczkowej egzystencji, której pod powierzchnią pulsuje narastające poczucie zagrożenia – to kontrast między biblioteką (azylem wiedzy i porządku) a chaosem przeszłości. Autorka dba o to, by każda scena wzmacniała poczucie, że katastrofa jest tuż za rogiem, co podnosi obyczajowy wątek do rangi niemal thrillera psychologicznego.

Jestem przekonana, że nie muszę dodawać nic więcej, abyście Wy sięgnęli po tę niezwykle wartościową, mądrą i bezsprzecznie potrzebną społecznie powieść. Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione przeze mnie jej walory lekturę, z czystym sumieniem polecam:

❄️ ​Miłośnikom dobrze napisanej literatury obyczajowej z elementami psychologicznymi.

❄️ ​Czytelnikom, którzy cenią poruszające historie o sile ludzkiego ducha i możliwości przemiany.

❄️ ​Fanom Wioletty Piaseckiej, zwłaszcza tym, którzy polubili "Sekret bibliotekarki" i chcą poznać dalsze losy Dagmary.

❄️ ​Każdemu, kto szuka powieści o drugiej szansie i zastanawia się, jak dużą cenę płacimy za ukrywanie prawdy przed najbliższymi.

​Książka jest dowodem na to, że nawet w najciemniejszym regale życia można znaleźć światło, a opowieść ta zostaje z czytelnikiem na długo po odłożeniu jej na półkę.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska

wtorek, 18 listopada 2025

Klątwa czy Kara? "Plon" Grzegorz Kopiec

Od zarania dziejów ludzkość mierzy się z ciężarem własnych czynów – tych widocznych i tych skrytych głęboko w pamięci. Czy istnieje cena, której nie da się spłacić? Czy grzechy przeszłości, niczym mroczny cień, potrafią prześladować nas z pokolenia na pokolenie, domagając się ostatecznego rozliczenia? Te pytania stanowią fundament każdej opowieści, która dotyka lęku przed nieuchronnością losu i mechanizmu winy. Właśnie w tym mrocznym, uniwersalnym świetle należy spojrzeć na najnowsze dzieło Grzegorza Kopca, "Plon". To nie tylko opowieść o konkretnej rodzinie i jej dramacie; to przede wszystkim intrygująca refleksja nad tym, jak cienka jest granica między uporządkowanym życiem a chaosem, który w każdej chwili może wyłonić się z zapomnianych otchłani.

Z tego uniwersalnego lęku przed rozliczeniem wyłania się historia Jerzego Wojtala – człowieka, który naiwnie sądził, że uciekł przed demonami młodości, budując bezpieczną przystań dla swojej rodziny. Jednak spokój jest tu jedynie iluzją, cienką warstwą lodu na wzburzonej, mrocznej wodzie. Kopiec nie daje czytelnikowi czasu na oddech; już na pierwszych stronach wciąga nas w koszmar, w którym najpiękniejsza data w życiu – osiemnaste urodziny dziecka – staje się wyrokiem śmierci. Najstarszy syn Wojtalów ginie w niewyjaśnionych, makabrycznych okolicznościach, a czas staje się bezlitosnym, tykającym zegarem. Ojciec zostaje zmuszony do stoczenia walki nie tylko o życie swojej ostatniej córki, ale przede wszystkim o odkrycie istoty zła, które wżarło się w korzenie jego rodu. Czy klucz do tej tragedii tkwi w starym, rodzinnym domu, rezonującym starymi historiami, czy może w głęboko skrywanym, niewygodnym grzechu samego Jerzego? Autor z mistrzowską precyzją buduje napięcie, prowadząc nas ścieżką odkrywania nieodwołalnych konsekwencji.

Jerzy Wojtal nie jest typowym bohaterem ratującym bliskich. Jest raczej żywym, chodzącym pomnikiem własnych błędów, a jego walka to desperacka próba ucieczki przed odpowiedzialnością, która dogania go w najokrutniejszy możliwy sposób. Pisarz genialnie wykorzystuje jego postać, by zadać pytanie: co dzieje się z człowiekiem, gdy uświadamia sobie, że jest sprawcą, a nie tylko ofiarą tragedii dotykającej jego dzieci? Widzimy transformację z głowy rodziny w wyniszczonego, paranoicznego detektywa, który musi przeszukać zakamarki własnej przeszłości. Jego działania nie są motywowane czystym heroizmem, lecz samospalającą potrzebą zadośćuczynienia. Ta moralna niejednoznaczność czyni go postacią boleśnie realistyczną i stanowi samo serce mrocznej intrygi.

Groza w "Plonie" nie wyłania się jedynie z brutalnych scen, lecz ma swoje źródło w głębokim poczuciu nieuchronności. Kopiec zręcznie balansuje między thrillerem psychologicznym a horrorem nadprzyrodzonym. Zło jest tu systematyczne, metodyczne i przerażająco osobiste – zbiera swój "plon" z zegarmistrzowską precyzją, zawsze w ten sam symboliczny dzień. Element nieprzewidywalności tkwi w tym, że choć wiemy, kiedy nadejdzie kolejny cios, nie mamy pojęcia, jak się on objawi. Ostatnim, kluczowym elementem jest sceneria: rodzinny dom Wojtalów, który zamiast schronienia staje się więzieniem i pułapką, będąc cichym świadkiem i być może inicjatorem powracającego zła.

Tytuł ten to obowiązkowa lektura dla czytelników ceniących sobie mroczne thrillery psychologiczne, w których element grozy jest głęboko zakorzeniony w winie, a nie tylko w efektach specjalnych. Polecam ją zwłaszcza tym, którzy w literaturze szukają inteligentnego połączenia gatunkowego: fani Stephena Kinga (za budowanie domowej grozy) oraz miłośnicy klasycznych opowieści o klątwach poczują się tu jak w domu. Książka jest szczególnie warta uwagi dla osób lubiących moralne dylematy i niejednoznacznych, skomplikowanych bohaterów. Jeśli cenicie sobie powolne narastanie napięcia i oczekujecie, że lektura zostawi Was z wieloma pytaniami o naturę zła, to "Plon" jest pozycją, którą musicie dopisać do swojej listy.

"Plon" Grzegorza Kopca to znacznie więcej niż tylko thriller o zemście. To mroczna, bezkompromisowa wiwisekcja rodzinnej klątwy i zniszczonej psychiki człowieka zmuszonego do konfrontacji z własną, zapomnianą zbrodnią. Autor dostarcza nie tylko solidnej dawki dreszczu, ale przede wszystkim zmusza do głębokiej refleksji nad dziedzictwem naszych czynów. Fabuła jest misternie utkana, bohater fascynuje, a nieprzewidywalność zła w połączeniu z dusznym, intensywnym stylem pisania tworzy literaturę, która przykuwa do fotela i nie puszcza aż do ostatniego, wstrząsającego zdania. Jeśli szukacie powieści, która przetestuje Wasze granice moralne i pozostawi Was z pytaniem, jaką cenę zapłacisz za swój własny "Plon", to znaleźliście idealnego kandydata. ​Polecam ją z czystym, choć mocno zmąconym, sumieniem.

[Materiał reklamowy] Autor Grzegorz Kopiec

piątek, 14 listopada 2025

"Zima w Nałęczowie" Aneta Krasińska - Cykl Cztery pory roku/ Tom I

Życie jest często niczym misternie tkany kobierzec, gdzie każdy dzień to kolejny splot, a przyszłość wydaje się precyzyjnie zaprojektowanym wzorem. Wierzymy w tę uporządkowaną wizję, w trwałość podjętych zobowiązań i niezmienność uczuć, które zdefiniowały nasze 'tu i teraz'. Lecz bywa, że w jednej, krótkiej chwili, ten idealny projekt rozpada się, a nić, która wiodła nas bezpiecznie, zostaje brutalnie przerwana.

W obliczu zdrady – czy to bliskiej osoby, czy własnych, naiwnych przekonań – świat traci swoje barwy, a grunt usuwa się spod nóg. To moment egzystencjalnego wstrząsu, kiedy dotychczasowe bezpieczeństwo okazuje się iluzją. Nasza tożsamość, tak silnie związana z relacjami i planami, ulega redefinicji. Wtedy rodzi się fundamentalna potrzeba: ucieczka. Nie jest to jednak tchórzliwe wycofanie, lecz instynktowne poszukiwanie azylu – przestrzeni, w której można posklejać szczątki własnego ja, z dala od zgiełku i bólu miejsca, w którym wydarzyła się katastrofa.

Często w takich chwilach to prowincja, małe miasteczka czy zapomniane kurorty stają się sceną dla wewnętrznej transformacji. W ciszy i anonimowości, w otoczeniu historii zapisanej w starych murach, łatwiej jest usłyszeć własny, przytłumiony głos. To właśnie tam, gdzie czas płynie wolniej, a tajemnice przeszłości wciąż rezonują, złamane serce odnajduje nieoczekiwane ukojenie i, co najważniejsze, impuls do nowego początku. Bowiem to, co wydaje się końcem, jest w istocie preludium do odnalezienia prawdziwej siły – tej, która pozwala na nowo tkać własne, lepsze przeznaczenie. ​To uniwersalne doświadczenie, wpisane w losy wielu z nas, z niezwykłą czułością i wnikliwością portretuje Aneta Krasińska w swojej najnowszej powieści „Zima w Nałęczowie” Pierwszej części cyklu Cztery pory roku.

Główna bohaterka, Lidka Adamiak, jest uosobieniem kobiety, której życie, zbudowane na fundamencie stabilności i przewidywalności, runęło z dnia na dzień. Jej wstrząs wywołany zdradą narzeczonego nie jest jedynie melodramatycznym tłem, ale katalizatorem do zerwania z miejskim zgiełkiem i pozornym ładem. Lidka porzuca komfortową, choć iluzoryczną, warszawską rzeczywistość i intuicyjnie wybiera Nałęczów – uzdrowiskowy kurort owiany aurą nostalgii i historii. Nie szuka tu romansu ani sensacji; poszukuje ciszy, która pozwoli jej uporządkować myśli i emocje. Jednakże ta terapeutyczna podróż szybko nabiera nieoczekiwanego tempa. Przypadkowe odkrycie drogocennej, tajemniczej biżuterii wciąga ją w intrygę, która zmusza ją do wyjścia poza własny ból i skupienia się na tajemnicach przeszłości skrywanych przez stary Nałęczów.

W ten sposób Krasińska płynnie przeplata wątek psychologicznej odnowy Lidki z elementami powieści detektywistycznej. Poszukiwanie prawowitego właściciela klejnotów staje się dla bohaterki symbolicznym poszukiwaniem prawdy – nie tylko historycznej, ale także osobistej. Autorka zręcznie buduje sieć skomplikowanych relacji i niejasnych wskazówek, które prowadzą Lidkę przez malownicze zakątki uzdrowiska, zmuszając ją do interakcji z barwnymi postaciami, z których każda skrywa własną historię.

W "Zimie w Nałęczowie" tło geograficzne i fabularne zdecydowanie wykracza poza rolę zwykłej scenografii. Nałęczów, urokliwe uzdrowisko w zimowej szacie, urasta do rangi niemego bohatera, którego obecność i charakter mają fundamentalny wpływ na wewnętrzną przemianę Lidki i rozwój akcji. Nie jest to jedynie malownicze miejsce, gdzie toczą się wydarzenia; to przestrzeń, która leczy, konfrontuje i inspiruje.

​Uzdrowiskowa atmosfera, przesiąknięta ciszą, spokojem, a jednocześnie historyczną głębią, sprzyja introspekcji i ucieczce od chaosu. Kaskadowe krajobrazy, zabytkowa architektura i rytm życia kurortu działają na bohaterkę jak terapeutyczna otulina. Mówiąc o "niemym bohaterze", mam na myśli to, że Nałęczów aktywnie kształtuje emocje i decyzje postaci. Zimowa aura – często postrzegana jako symbol zamrożenia uczuć czy poczucia straty – tutaj paradoksalnie staje się oczyszczająca. To właśnie wśród zaśnieżonych parków i sanatoryjnych alejek Lidka odnajduje dystans do przeszłości i siłę do rozpoczęcia nowego rozdziału, a odnaleziona tajemnica historyczna wplata miejsce w sam środek jej osobistej historii.

​Miasto staje się odbiciem stanu duszy bohaterki – z pozoru uśpione, ale pod powierzchnią kryjące energię do życia i głębokie sekrety. Nałęczów nie tylko przyjmuje Lidkę, ale także współuczestniczy w jej emocjonalnej podróży, stanowiąc swoisty katalizator dla odrodzenia, co czyni jego rolę w powieści nieusuwalną i wyjątkowo znaczącą.

Sercem narracji jest intryga — przypadkowe odkrycie drogocennej biżuterii, które niczym magiczne wrota otwiera przejście do zapomnianego świata. Ten cenny artefakt jest kluczem do tajemnicy sprzed lat, zmuszając Lidkę do porzucenia własnych zmartwień i zanurzenia się w skomplikowane losy przedwojennych kuracjuszy. Wątek detektywistyczny staje się mostem łączącym teraźniejszość z przeszłością, ukazując, że miłość, poświęcenie i zdrada są ponadczasowymi uczuciami, których echa rezonują przez całe dekady. Poszukiwanie prawdy o właścicielu kosztowności to nie tylko śledztwo, to także poszukiwanie sensu i zamknięcia dla nierozwiązanej historii.

Oczywiście, pod powierzchnią historycznej zagadki pulsuje wątek miłosny. Historia Lidki, naznaczona dotkliwą utratą zaufania, zyskuje kontrast w postaci rodzącego się, nieśmiałego uczucia w Nałęczowie. Jej nowy związek rozwija się w cieniu dawnego dramatu, sugerując, że każde pokolenie musi przejść przez próbę, by odnaleźć prawdziwą nadzieję i spełnienie. Powieść subtelnie bada, jak dawne sekrety i zaniechania wpływają na teraźniejsze wybory serca, niosąc jednocześnie pocieszenie, że po każdej zimie zawsze nadchodzi wiosna.

Wyobraźcie sobie mglisty, zimowy Nałęczów – kurort uśpiony pod puchem, który skrywa w sobie nie tylko sanatoryjne spokój, ale i echa dawnych dramatów. Powieść Anety Krasińskiej to nie jest kolejna prosta historia obyczajowa. To emocjonalny wehikuł czasu, który zabierze Was w podróż przez dwa stulecia, splecione jedną, nieoczekiwaną zagadką. Jeśli kochacie współczesne historie o poszukiwaniu siebie, ale jednocześnie uwielbiacie kryminalne zagadki i historyczne tło – ta książka łączy je w spójną całość. Lidka nie tylko szuka złota. Ona znajduje samoświadomość i odwagę, by znów zaufać. Jej metamorfoza jest inspirująca i niezwykle realna. "Zima w Nałęczowie" to dowód, że czasem największe skarby odnajdujemy w najtrudniejszych momentach życia, a kluczem do naszej przyszłości jest zrozumienie przeszłości.

Nie czekajcie – zanurzcie się w tej zimowej, pełnej nadziei i tajemnic historii. Towarzyszyć Wam będzie cała paleta uczuć – od bólu i rozczarowania po stopniowo pojawiającą się nadzieję i delikatne wzruszenie. Powieść skłania do refleksji nad tym, co w życiu jest naprawdę ważne: równowaga między pracą a życiem prywatnym, zaufanie oraz siła drugiego człowieka. Po lekturze pozostanie z Wami uczucie ciepła i spokoju, a także przekonanie, że zawsze warto dać sobie szansę na lepsze jutro, nawet po największej stracie.

Życie często wymaga od nas przystanku – chwili, w której musimy cofnąć się o krok, by zyskać perspektywę. Wszyscy niesiemy ze sobą bagaż historii, tych własnych i tych, które do nas szepczą z przeszłości. Prawdziwa mądrość nie polega na ucieczce, lecz na odwadze, by spojrzeć w głąb siebie i pozwolić, aby miejsca, które odwiedzamy, stały się katalizatorem zmian. Ostatecznie, każda z pozoru przypadkowa ścieżka, którą obieramy, prowadzi nas do najcenniejszego odkrycia: naszej własnej siły i gotowości do pisania kolejnych, lepszych rozdziałów.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Skarpa Warszawska.

poniedziałek, 10 listopada 2025

"Grzeczna dziewczynka" Anna Sakowicz

Życie pisze scenariusze, w których granica między komedią a dramatem bywa ledwie wyczuwalna. Każda rodzina to mikrokosmos, pełen niedopowiedzeń, starych ran i bezwarunkowej miłości, która musi zmierzyć się z nieubłaganym upływem czasu i ciężarem choroby. Właśnie w tych momentach próby, gdy komfort codzienności ustępuje miejsca wyzwaniom, najpełniej objawia się prawdziwa siła ludzkiego ducha i skomplikowana, ale niezmiennie piękna pajęczyna rodzinnych więzi. Anna Sakowicz w powieści "Grzeczna dziewczynka" mierzy się z tymi uniwersalnymi tematami z niezwykłą czułością i przenikliwością.

W swojej najnowszej książce, która jest jednocześnie wznowieniem wydawniczym, Sakowicz spogląda na relacje międzyludzkie przez pryzmat trudnych doświadczeń, skupiając się na Mirandzie – pisarce, której uporządkowany świat nagle zostaje zburzony przez chorobę matki i powrót ekscentrycznej babci. Autorka z mistrzowską lekkością balansuje między tragizmem a komizmem, ukazując, jak opieka nad osobą cierpiącą na Alzheimera staje się nie tylko wyczerpującym obowiązkiem, ale i okazją do głębokiego przewartościowania życia i relacji. Największą siłą "Grzecznej dziewczynki" jest jej autentyczność. Pisarka unika taniego sentymentalizmu, portretując bohaterów z całą ich złożonością – są w nich irytacja, zmęczenie, ale też bezgraniczna miłość i poczucie humoru, które pozwalają przetrwać najcięższe chwile.

To powieść, która rozbłyskuje gorzkim światłem ironii na prozie życia. W centrum opowieści stoi Miranda – pisarka uwięziona nie w szklanym, lecz w ciężkim, domowym kloszu opieki. Jej świat, niegdyś obiecujący i pełen literackich wizji, skurczył się do rytmu choroby Alzheimera, stając się nie tyle ostoją, ile labiryntem codziennych, dławiących poświęceń.

Kiedy jej matka, powoli gasnąca w objęciach niepamięci, symbolizuje ciężar dziedzictwa i przemijania, do tego ascetycznego świata wdziera się wicher – babcia Zuzanna. Prawie dziewięćdziesięcioletnia, z iskrą buntu w oku, staje się literackim uosobieniem wyzwolenia. Zuzanna, nieznosząca gorsetów konwenansów, jest żywym lustrem, w którym Miranda musi dojrzeć własną, stłamszoną tożsamość.

Nam czytelnikom zostaje postawione  pytanie o to, kto tak naprawdę jest tytułową "grzeczną dziewczynką" i jaką cenę płaci się za posłuszeństwo wobec narzuconych ról. Jest to poetycki apel o prawo do własnej historii, do miłości odnalezionej w cieniu obowiązków, i do ostatecznego zrzucenia ciężkiej zbroi powinności. Sakowicz, z rzadką lekkością dotykając tabu starości, choroby, tka opowieść, która pulsuje tęsknotą za niezależnością i szuka piękna w samym środku chaosu.

Autorka z poruszającą szczerością oddaje ciężar, dylematy i samotność tych, którzy z miłością przyjmują na siebie rolę opiekunów. Czytając, zyskujemy bezcenną lekcję empatii i zrozumienia. Obserwujemy, jak córka i ojciec stają się rodzicami dla swojej matki i żony. To uniwersalny motyw, który dotyka każdego, kto mierzy się ze starością bliskich.

W to pełne napięcia środowisko wkracza Babcia Zuzanna – "Hun" w spódnicy, siła natury, która nie boi się życia, a na pewno nie waha się, by wziąć sprawy miłosne wnuczki w swoje ręce. Jej ekscentryzm i despotyczna żywiołowość wprowadzają do tekstu wyczekiwany, gorzki humor. To dzięki niej rzeczywistość staje się znośniejsza. Babcia pełni rolę wentyla bezpieczeństwa, udowadniając, że nawet w obliczu największego dramatu można znaleźć powód do śmiechu i niespodziewanego działania. Choć Zuzanna wywraca życie Mirki do góry nogami, to jej miłość i niekonwencjonalne metody w ostatecznym rozrachunku mają służyć dobru. Książka mądrze pyta o to, gdzie kończy się kontrola, a zaczyna prawdziwa, choć trudna, rodzinna troska.

Na drugim planie, a czasem w centrum, pulsuje wątek romansu. Miranda, pisząca pod pseudonimem, zostaje wciągnięta w medialną grę z kolegą po fachu. Ta fasadowa miłość, kontrastująca z realnym bólem i problemami, zmusza do refleksji

O relacjach w świecie mediów: Czy to, co pokazujemy na zewnątrz, ma jakikolwiek związek z tym, co przeżywamy wewnątrz? Mirka to postać zagubiona między oczekiwaniami a prawdziwymi pragnieniami. Jej droga to poszukiwanie autentyczności w miłości i w życiu zawodowym.

"Grzeczna dziewczynka" to literatura obyczajowa z głębią, która rozśmieszy Was do łez, by chwilę później wzruszyć i skłonić do poważnej zadumy. Przeczytajcie, by przypomnieć sobie, że życie jest kalejdoskopem – raz lekkim i kolorowym, raz mrocznym i trudnym, ale zawsze wartym przeżycia z otwartym sercem. To mądra lektura o tym, że bycie "grzeczną dziewczynką" rzadko prowadzi do szczęścia. Tytuł ten jest głęboko humanistyczną opowieścią, która z czułością i bez lukru opisuje uniwersalną prawdę o rodzinie: jest ona źródłem cierpienia i obowiązku, ale także jedynym miejscem, gdzie możliwa jest autentyczna przemiana i akceptacja siebie.

Punkt ciężkości narracji płynnie przesuwa się z dramatycznych scen zmagania się z chorobą na pełne ironii i dowcipnych dialogów starcia wnuczki z babcią, by w końcu spleść się z zaskakującym wątkiem tajemnic z przeszłości. To mistrzowskie balansowanie między komedią a tragedią sprawia, że książka jest nieodkładalna. Bohaterowie książki są wyraziści i wielowymiarowi, a ich relacje stanowią serce opowieści:

Miranda/Mirka jest sercem i głosem rozsądku w tym szaleństwie. Jako pisarka romansów jest marzycielką, ale jako Mirka Świerk jest dojrzałą, borykającą się z realnymi problemami kobietą, której sarkazm i wewnętrzny monolog stają się doskonałym źródłem humoru. Jej postawa jest słodko-gorzka – pomimo frustracji, jest pełna miłości i lojalności wobec rodziny.

Babcia Zuzanna to absolutna gwiazda powieści. Jest despotyczna, nieprzewidywalna i pełna archaicznych przekonań, ale pod maską tyrana kryje samotność, żal i ukryte sekrety. Jej postać udowadnia, że starsi ludzie to nie tylko "słodkie staruszki", ale skomplikowane osobowości.

Lucjan Kulesza natomiast wprowadza wątek miłosny i satyrę na świat mediów. Choć początkowo jego zamiary są pragmatyczne, z czasem ujawnia się jego prawdziwe, bardziej złożone oblicze.

Autorka unika schematów. Każdy bohater nosi ze sobą ciężar, a jego działania – nawet te najbardziej irytujące – mają swoje źródło w głębszych, ludzkich emocjach.

Warto również zwrócić uwagę na styl Anny Sakowicz, który bez wątpienia stał się już znak rozpoznawczym pisarki. Jest lekki, płynny i szczery, ale jednocześnie pełen brawury i pikantnych przypraw. Dialogi są iskrzące, pełne ironii i czarnego humoru, zwłaszcza w wymianie zdań między Mirką a babcią. Autorka z lekkością używa potocznego języka, co nadaje tekstowi autentyczności i dynamiki. Powieść zręcznie żongluje tonami. Od zabawnych, karykaturalnych scen (jak komentarze babci do dań Mirki czy jej próby swatania), przechodzi do lirycznych, wzruszających momentów dotyczących starości i pamięci. Na kartach książki znajdziemy wiele metafor i sarkastycznych porównań (jak nazywanie babci „Hunem”), które wywołują uśmiech, a jednocześnie podkreślają bezsilność głównej bohaterki.

„Grzeczna dziewczynka” to lektura, która wciąga, bo jest jak życie: nieprzewidywalna, śmieszna, gdy powinna być smutna, i poruszająca w najmniej spodziewanych momentach.

Ta historia zaskoczy czytelników swoją słodko-gorzką naturą, nieustannie przeplatając śmiech ze wzruszeniem i skłaniając do głębokich refleksji na temat życia, starości i więzi rodzinnych. Przygotuj się na literacką podróż, w której emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Lektura zapewni Wam emocjonalny rollercoaster. Otrzymacie inteligentnie napisany, słodko-gorzki obraz prawdziwego życia, gdzie trudne zmagania przeplatają się z nadzieją, miłością i zaskakującym, czarnym humorem. Polecam „Grzeczną dziewczynkę” wszystkim, którzy w literaturze szukają prawdy ukrytej pod płaszczem ciepłego humoru. To lektura idealna dla tych, którzy mierzą się z brzemieniem opieki nad bliskimi dotkniętymi chorobą – zwłaszcza Alzheimerem. Znajdą w niej pocieszenie, zrozumienie i katharsis, widząc, jak Miranda walczy o zachowanie człowieczeństwa w obliczu postępującego cienia. Jej fabuła jest jak lusterko dla dorosłych dzieci, które próbują pogodzić własne życie, karierę i tęsknotę za miłością z poczuciem obowiązku wobec rodziców. Anna Sakowicz z czułością i bez lukru opisuje skomplikowane relacje rodzinne, zwłaszcza tę wyjątkową więź między matką, córką a babcią, pokazując, że nawet w chaosie można odnaleźć nadzieję i miłość – czasem najbardziej niespodziewaną (w postaci babci Zuzanny). Gorąco zachęcam do jej przeczytania również miłośników literatury obyczajowej z głębią, którzy cenią sobie powieści, gdzie śmiech i łzy przeplatają się, a bohaterowie są tak niedoskonali i realni, że wydają się wyjęci z sąsiedztwa. To książka dla każdego, kto wierzy, że miłość w rodzinie, choć bywa trudna i wymagająca, jest ostatecznie siłą, która potrafi przezwyciężyć samotność i strach.

[Materiał reklamowy] Autorka Anna Sakowicz

piątek, 7 listopada 2025

🦉📖Skrzydlaci Strażnicy Wiedzy: O Mistycznej Więzi Sowy i Książek🦉📖 - Book Haul/ Gadżety okołoksiążkowe


Kochani, ósme urodziny bloga Kocie czytanie są już echem pięknych wspomnień, więc nadszedł moment, abym podzieliła się swoją radością z mojego prezentu, który otrzymałem od bliskich mi osób, które tak dobrze znają moje pasje i doskonale wiedzą, co mnie cieszy najbardziej. To spełnienie moich marzeń, za które jestem wdzięczna 🩷

WSPANIAŁE KSIĄŻKI:

"Tamte dzikie dni" @Anna Bailey

"Jeszcze kiedyś zatańczę w deszczu" Jakub Bączykowski

"Kiedy cię odnalazłam" Agnieszka Zakrzewska

"Cała prawda o rodzinie" Lisa Scottoline

"Ciemieżyca" Maria Gąsienica-Zawadzka

"Zęza" Ewa Przydryga

"Zatruta przyjaźń" Dorota Glica

"Malarz naszych wspomnień" Marta Wiczuk

"Tamten dzień" Małgosia Mroczkowska

RÓWNIE WSPANIAŁE DODATKI:

Kubek  "Stos książek"

Lampka sowa

Lampka serce.

Jak widzicie, ten stos książek i uroczych dodatków książkowych wabi do siebie! Mam nadzieję, że Was również! Zanim jednak zanurzę się w lekturze, jestem bardzo ciekawa Waszych typów i chciałabym Was zapytać o kilka rzeczy. Pomóżcie mi wybrać.🙂

Zerknijcie na zdjęcie i dajcie znać w komentarzach: 1. Którą z tych książek chcielibyście przeczytać najbardziej? Jestem też pewna, że część z Was ma już te tytuły za sobą, więc 2. Którą z nich już czytaliście i możecie mi polecić? A może macie konkretnego faworyta i chcielibyście, abym to właśnie tę książkę przeczytała w pierwszej kolejności i zrecenzowała ją specjalnie dla Was? I na koniec – nie mogę oderwać wzroku od tych cudownych dodatków! 3. Który z moich książkowych gadżetów podoba Wam się najbardziej i sami chcielibyście go mieć w swojej kolekcji? Czekam na Wasze opinie! Każda sugestia jest na wagę złota! 👇





🦉📖Skrzydlaci Strażnicy Wiedzy: O Mistycznej Więzi Sowy i Książek🦉📖

​Korzystając ze sposobności, chcę się z Wami podzielić przemyśleniami na temat jednego z najpiękniejszych czytelniczych symboli: Sowy. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego to właśnie ten ptak tak często towarzyszy literaturze?

​Odpowiedź jest prosta i zakorzeniona w wielowiekowej symbolice. Zarówno Sowa, jak i Książki, są od starożytności najważniejszymi symbolami mądrości, wiedzy, edukacji i nauki. To naturalny duet intelektualny! Dodatkowo Sowa to ptak nocy, a noc sprzyja tajemnicy, kontemplacji i głębokiej refleksji – idealnym warunkom do zanurzenia się w lekturze. Sowa jest naszym cichym, czujnym strażnikiem czytelniczych maratonów.

Piszę Wam o tym, ponieważ wczoraj spotkało mnie coś magicznego! Jedna z takich pięknych, skrzydlatych przyjaciółek – niczym posłaniec z leśnej głuszy od Folk Flora – przyleciała i przysiadła w moim czytelniczym kąciku. To było jasne i urocze przypomnienie: Sowy są z nami, kiedy czytamy. Czuwają nad stronami i otulają nas swoją cichą, refleksyjną aurą.

🩶 Dziękuję Folk Flora za stworzenie dla "Kociego czytania" mojej wyjątkowej sówki–czytelniczki. Jest urocza, pełna charakteru i od dziś będzie moją wierną towarzyszką w pracy, wśród książek i słów. Każde spojrzenie na nią sprawia mi ogromną radość.

Zapraszam Was serdecznie na stronę FB Lidii  Chyłkowskiej Folk Flora. Znajdziecie tam mnóstwo cudownego rękodzieła: pełne wdzięku sowy, nastrojowe wianki i wiele innych pięknych dekoracji tworzonych z pasją i sercem.

​Mam już małą kolekcję swoich słówek, ale ta jest zdecydowanie najpiękniejsza. Wiem, że wielu z Was również kocha sowy więc napiszcie proszę, czy macie je w swojej kolekcji.🦉📖

poniedziałek, 3 listopada 2025

"Porzucone dziecko" Marcel Moss


Każde życie, niczym skomplikowana mozaika, składa się z niezliczonej ilości pojedynczych kawałków – wspomnień, decyzji, spotkań, ale też tych najtrudniejszych, bolesnych momentów, które zostawiają głębokie, niezabliźnione rany. Czasem wystarczy jeden fragment tej mozaiki, jeden błąd, jedno porzucenie, doświadczenie głębokiej krzywdy, by cała konstrukcja sensu zaczęła się powoli, lecz nieubłaganie rozpadać. Powieść "Porzucone dziecko" Marcela Mossa, którą dziś mam możliwość omawiać, nie jest jedynie kolejną opowieścią z misternie skonstruowaną intrygą. To przede wszystkim studium duszy człowieka, naznaczonej bólem, zmuszającej do postawienia fundamentalnego pytania: czy można uciec przed echem przeszłości? I jaką cenę jest w stanie zapłacić człowiek, by wreszcie odzyskać spokój utracony w niewinnych latach życia? Ta powieść jest próbą odpowiedzi na te pytania, kreśląc obraz ludzkiej psychiki, wystawionej na najcięższe próby, i ukazując determinację, która każe nam dążyć do prawdy, nawet jeśli ta prawda staje się dla nas nie do zniesienia.

Kornel Malicki, ceniony autor reportaży, wydaje się mieć ułożone życie, ale pod fasadą sukcesu skrywa mroczną tajemnicę z 1991 roku, kiedy jako mały chłopiec został porzucony na drodze i trafił do sierocińca. Ta trauma ukształtowała go i doprowadziła do misternie zaplanowanej zemsty. Akcja przenosi nas do współczesności (2025 rok), gdzie Kornel, pod pretekstem leczenia poważnie chorej żony w malowniczych Cisowicach u podnóża Bieszczad, tak naprawdę rozpoczyna grę o wyrównanie rachunków.

Moss nie boi się pokazać, jak to opuszczenie i późniejsze, pełne cierpienia dzieciństwo w sierocińcu, deformuje psychikę Kornela. Trauma, niczym choroba, nie zostaje wyleczona z wiekiem; zamiast tego przeradza się w mrocznego demona kierującego dorosłym życiem. Autor stawia tezę, że największą krzywdą nie jest samo porzucenie, ale utrata fundamentalnego poczucia bezpieczeństwa, która owocuje permanentnym poczuciem zranienia i odrzucenia.

​Wątek zemsty jest więc nie tylko chęcią "wyrównania rachunków", ale przede wszystkim desperacką próbą odzyskania kontroli nad własnym życiem i zamknięcia otwartych ran przeszłości. Kornel, jako ceniony reportażysta, ma narzędzia i pozycję, by zaplanować zemstę z chirurgiczną precyzją, co czyni jego działania tym bardziej przerażającymi i fascynującymi.

Jednak autor unika prostego podziału na ofiarę i kata. Przez skomplikowany portret psychologiczny Kornela, autor zmusza czytelnika do postawienia trudnych pytań: czy trauma z dzieciństwa może usprawiedliwiać brutalne decyzje w dorosłości? Czy zemsta kiedykolwiek przynosi prawdziwe ukojenie? Powieść sugeruje, że zemsta jest jedynie gorzkim złudzeniem. Jest destrukcyjnym mechanizmem obronnym, który zamiast uleczyć, jedynie utrwala spiralę bólu. Dramat rodzinny zostaje tu przedstawiony jako wielogeneracyjna klątwa, gdzie winy rodziców stają się ciężarem i motorem autodestrukcji dla dziecka. To właśnie ta głębia psychologiczna i moralna dwuznaczność sprawiają, że "Porzucone dziecko" to znacznie więcej niż tylko szybki thriller. To przede wszystkim głęboki dramat człowieka zniszczonego przez przeszłość. Pojawia się tu trudne pytanie: czy trauma z dzieciństwa może być usprawiedliwieniem dla brutalnych decyzji w dorosłym życiu? I co ważniejsze – czy zemsta w ogóle przynosi prawdziwe ukojenie?

Choć zemsta jest sercem fabuły, Moss wzbogaca powieść o inne, równie istotne wątki, nadające jej głębię emocjonalną. Choroba żony Kornela, Gabrysi, wprowadza do mrocznej historii nutę smutku, czułości i miłości. Kontrastuje to z nienawiścią Kornela. Pokazuje, że nawet w cieniu traumy jest miejsce na poświęcenie i autentyczne uczucia. Ten wątek podkreśla kruchość ludzkiego życia i trudne wybory, przed którymi stają bliscy chorego. Sam Kornel Malicki to postać niezwykle złożona – jest kochającym mężem i ojcem, ale jednocześnie człowiekiem pełnym bólu i gotowym na wszystko, by dokonać zemsty. Moss ukazuje jego wewnętrzny konflikt i rozdarcia. Czytelnik współczuje mu i rozumie jego motywy, ale jednocześnie jest przerażony jego działaniami. To sprawia, że bohater jest wyjątkowo wiarygodny i ludzki. Autor stopniowo odkrywa karty, dawkując tajemnice z przeszłości, jednocześnie wciągając czytelnika w teraźniejszy, ryzykowny plan Kornela. Książka jest pełna emocjonalnego ładunku, stawiając trudne pytania moralne i społeczne: o sprawiedliwość, winę, granicę zemsty i siłę traumy. To lektura, która porusza i zmusza do refleksji, pozostając w pamięci na długo po przewróceniu ostatniej strony.

Wejdźcie w świat "Porzuconego dziecka", a poczujecie, jak otchłań traumy z dzieciństwa wciąga was bez reszty. Ta książka to emocjonalny wstrząs, który chwyta za serce historią Kornela Malickiego – człowieka naznaczonego opuszczeniem, który staje na rozdrożu miłości i destrukcyjnej zemsty. ​Czeka Was lektura przesiąknięta głęboką mądrością na temat kruchości ludzkiego życia i nieuchronnych konsekwencji wyborów. Poczujecie przejmującą czułość w obliczu walki Kornela o miłość żony, zestawioną z mrożącą krew w żyłach determinacją w dążeniu do wyrównania rachunków. Marcel Moss stawia najtrudniejsze pytanie: Czy można odzyskać spokój, budując szczęście na gruzach nienawiści? ​"Porzucone dziecko" to nie tylko trzymający w napięciu thriller, ale przede wszystkim dramat o człowieczeństwie. Zostaniesz z refleksją, że każdy z nas nosi w sobie swojego "porzuconego chłopca" i że prawdziwa siła leży nie w zemście, lecz w zrozumieniu i przełamaniu zaklętego kręgu bólu. Ta opowieść na długo pozostanie w waszej pamięci, dotykając strun empatii i moralności.

Pisarz, znany z eksplorowania trudnych społecznie tematów, posługuje się językiem dosadnym i bezpośrednim, który doskonale oddaje wewnętrzny dramat bohaterów. Jego styl jest dynamiczny, oparty na krótkich rozdziałach i szybkich przejściach między przeszłością a teraźniejszością. Ta struktura buduje ciągłe napięcie i wrażenie narastającej grozy. Dialogi w tej książce są bardzo naturalne, co sprawia, że czynią postaci wiarygodnymi, nawet w obliczu ich mrocznych motywacji. Natomiast krótkie, mocne zdania w scenach retrospektywnych, podkreślające traumę dzieciństwa.

Jeśli w Waszych żyłach płynie krew wrażliwa na mroczne sekrety ludzkiej psychiki, a lektura ma skłaniać do głębokiej refleksji, to "Porzucone dziecko" jest książką, którą musicie dodać do swojej listy. To lektura dla tych, którzy nie boją się spojrzeć w mrok dziecięcej traumy. Jeśli zadajesz sobie pytania o naturę zemsty i możliwość przebaczenia, to znajdziesz tu materiał do niezwykle bolesnej, ale i pouczającej konfrontacji. To mądry tekst, który każe zastanowić się nad mechanizmami obronnymi, które wytwarzamy, by przetrwać, i nad tym, jak bardzo potrzebujemy miłości, by nie dać się pochłonąć nienawiści. Przeczytajcie tę książkę, jeśli jesteście gotowi by w prawdzie z pytaniem: Jak wiele z naszych dorosłych decyzji jest jedynie echem krzywd, które spotkały nas, gdy byliśmy tylko porzuconymi, bezbronnymi dziećmi? Ta historia prowokuje do dyskusji, udowadniając, że thriller może być nie tylko lekturą niosącą intrygującą przyjemność i satysfakcję czytelniczą, ale także głęboko humanistyczną opowieścią.

[Zakup własny]

piątek, 31 października 2025

"Szuflada z motylami" Monika Michalik

Każda opowieść jest jak starannie wytyczona mapa, prowadząca nas przez nieznane lądy ludzkiej psychiki i skomplikowanych życiowych ścieżek. Kiedy bierzemy do ręki nową książkę, zgadzamy się na rolę podróżnika, który porzuca znany azyl, by wyruszyć w głąb cudzych doświadczeń, poszukując uniwersalnych punktów zaczepienia. Lektura staje się schronieniem, miejscem, gdzie możemy bezpiecznie mierzyć się z najtrudniejszymi pytaniami o odporność ducha, potrzebę wolności i odwagę, by mimo ran z przeszłości, odnaleźć w sobie siłę na nowy początek. Dziś otworzymy drzwi do świata historii opisanej na kartach książki Moniki Michalik "Szuflada z motylami". Zanim jednak to zrobimy, warto pamiętać, że najcenniejsze w każdej literackiej podróży są te odkrycia, które pozwalają nam inaczej spojrzeć na nasze własne drogi. Życie, niczym misterny motyli wzór, potrafi nas zaskoczyć nagłymi zawirowaniami, które nierzadko wpychają nas w cień. W chwilach kryzysu, gdy przeszłość zdaje się przygniatać, a przyszłość jawi się jako mglista niewiadoma, często szukamy bezpiecznej przystani – miejsca, w którym powietrze pachnie dzieciństwem i nadzieją. Ostatecznie jednak to w nas samych, w odwadze do zmierzenia się z bólem i gotowości do ponownego rozpostarcia skrzydeł, tkwi klucz do uwolnienia i do prawdziwej, wewnętrznej przemiany. ​Taka podróż ku wolności i odrodzeniu stanowi sedno tej powieści, która w poruszający sposób ukazuje, że nawet po największej burzy można odnaleźć w sobie siłę, by na nowo nauczyć się latać. Nie zwlekając już ani chwili dłużej, sprawdźmy zatem, co czeka na nas w sercu książki.

Poznajcie Kingę, kobietę, która udręczona latami przemocy domowej i nękana przez byłego męża, postanawia całkowicie zniknąć. Ucieka do ukrytego w leśnej głuszy, pełnego wspomnień domu po babci, gdzie powietrze pachnie dzieciństwem i spokojem. Czy w sielskim otoczeniu, sadząc ogród, który ma przyciągnąć motyle, Kinga zdoła zaleczyć rany i odnaleźć drogę do samej siebie? Nadzieja pojawia się wraz z Mikołajem, przyjacielem z dawnych lat, który również skrywa bolesne blizny. Ich relacja, delikatna jak skrzydło motyla, musi zmierzyć się z przeszłością Kingi, która nie zamierza jej tak łatwo opuścić. Czy dwoje poranionych ludzi odważy się na nowo „nauczyć latać” i uwierzyć w miłość? Ta powieść to subtelna, ale mocna opowieść o potrzebie wolności, kobiecej sile i walce o prawo do szczęścia.

Kobieta, wyczerpana walką i poczuciem beznadziei, podejmuje decyzję o ucieczce i odosobnieniu. Wyjeżdża do domu po babci, położonego w ustronnej, sielskiej scenerii, gdzie czas płynie inaczej, a otaczające lasy i cisza stają się pierwszymi sojusznikami w procesie terapii i uzdrawiania. To tutaj, w otoczeniu natury, rozpoczyna się jej powolne odnajdywanie siebie. Sam dom i wiejskie otoczenie wprowadzają ważny wątek terapeutyczny – ucieczkę od toksycznego świata i powrót do korzeni i spokoju dzieciństwa.

​Kluczowym, metaforycznym i tytułowym wątkiem jest szuflada z motylami. Przypadkowo odnaleziona na strychu skrzynia skrywa pamiątki po babci Kingi – siatkę na motyle i wyblakłe zapiski o marzeniu stworzenia ogrodu pełnego kolorowych skrzydeł. Ta szuflada staje się dla Kingi bramą do wspomnień i katalizatorem przemiany. Motyw spełniania marzeń babci – sadzenie kwiatów, tworzenie ogrodu – symbolizuje nie tylko hołd i tęsknotę, ale przede wszystkim jej własne odradzanie się. Ogród, który Kinga tworzy, jest dosłownym i symbolicznym odbiciem jej wewnętrznego świata: z chaosu i pustki rodzi się piękno, nadzieja i siła. Motyl staje się zaś dominującym symbolem przemiany, lekkości, wolności i ulotnego piękna, a Kinga, niczym gąsienica, wychodzi z cienia, by na nowo nauczyć się latać.

Mikołaj, również dźwiga na sobie brzemię przeszłości i ciche blizny, co stanowi wątek pokrewieństwa dusz i wzajemnego uzdrawiania. Ich relacja jest delikatna, pełna nieśmiałości i ostrożności, budowana powoli, w cieniu obaw i lęków Kingi. Stopniowe odzyskiwanie zdolności do zaufania i wiary w miłość jest głęboko wzruszającym motywem, który podkreśla, że na prawdziwe uczucie i szczęście nigdy nie jest za późno, nawet dla dwojga "poranionych ludzi". To nie jest porywczy romans; to delikatny taniec dwojga poranionych dusz, które w sobie nawzajem odnajdują bezpieczną przystań. Czy dwoje ludzi, którzy tak wiele stracili, ma prawo do szczęścia? Michalik bada tę kwestię z psychologiczną głębią, pokazując, że miłość nie zawsze przychodzi z hukiem – czasem pojawia się szeptem, jak motyl siadający na otwartej dłoni. "Szuflada z motylami” to więcej niż tylko historia – to głęboka, poetycka refleksja nad procesem gojenia, odnajdywania własnej wartości i odzyskiwania skrzydeł, symbolicznie ujętych w tytule. To życiowa mądrość, ukryta w prozie, która dotyka najczulszych strun ludzkiej wrażliwości.

Książka jest piękną opowieścią o metamorfozie, która dokonuje się w życiu Kingi w ciszy i spokoju wiejskiego domu. Jej podróż nie jest szybką ucieczką, lecz powolnym, metodycznym procesem odnajdywania siebie. Przeprowadzka do domu po babci, ukrytego wśród lasów, jest symboliczna – to powrót do korzeni, do autentyczności. W tym odosobnieniu Kinga zaczyna na nowo budować swój świat, najpierw dosłownie – sadząc i pielęgnując babciny ogród, a jednocześnie metaforycznie – pielęgnując własne, zranione serce. Ogród staje się obrazem jej duszy: chaotyczny i zaniedbany na początku, z czasem, dzięki cierpliwości i miłości, przemienia się w kwitnące miejsce, przyciągające motyle. Jest to dowód na to, że piękno i życie mogą powrócić, nawet na najbardziej jałową glebę.

Głęboka mądrość tej książki skupia się na leczeniu ran przeszłości. Relacja Kingi z byłym mężem to echo traumy, która nie kończy się wraz z rozwodem, lecz wymaga od bohaterki determinacji i siły, by całkowicie odciąć się od tego, co ją niszczyło. Monika Michalik z niezwykłą delikatnością ukazuje, że wolność nie jest stanem zewnętrznym, lecz wewnętrzną decyzją. To odwaga, by dać sobie szansę na nowy początek – mimo blizn i lęku, który wciąż szepcze do ucha. Tytuł ten to zatem hymn na cześć siły kobiecej – nie tej głośnej i agresywnej, lecz cichej, wytrwałej i zdolnej do odrodzenia. To przypomnienie, że nawet gdy życie wydaje się zbyt ciężkie, wystarczy jedno wspomnienie, jedna iskra dawnej radości, by odnaleźć drogę do siebie. Ta książka to piękny, życiowy drogowskaz dla każdego, kto uważa, że zasługuje na drugą szansę i że wciąż jest w stanie posadzić swój własny, kwitnący ogród.

Ta historia to jednak nie tylko opowiada o odnajdywaniu siebie po traumie, ale także o transformacyjnej mocy wybaczania. Wybaczanie, często błędnie postrzegane jako akt dla drugiej osoby, jest w rzeczywistości darem ofiarowanym samemu sobie. Jest to proces, który pozwala bohaterce Kindze zamknąć bolesny rozdział przeszłości i symbolicznie odłożyć na bok ciężar, który latami nosiła na swoich barkach. Uwolnienie się od żalu i urazy jest kluczem do otwarcia nowej, czystej księgi życia, w której można na nowo pisać historię o wolności, spokoju i nadziei. To akt świadomego wyboru przyszłości ponad uwięzieniem w przeszłości.

Zagłębiając się w tę niezwykle wartościową historię, w moim sercu i duszy zrodził się wachlarz emocji. Od początkowej empatii dla trudnej sytuacji Kingi, po stopniowo narastającą nadzieję i ulgę, kiedy bohaterka zaczyna odnajdywać siebie. Były także momenty smutku i złości, w obliczu niesprawiedliwości, jakiej doświadcza Kinga, ale też wzruszenie i radość z jej małych zwycięstw i postępów. Lektura dała mi możliwość pochylić się nad kwestiami siły wewnętrznej, odwagi do zmiany życia oraz wartości prawdziwej przyjaźni i miłości. To lektura, która pozostawiła po sobie głęboki rezonans emocjonalny i skłoniła mnie do zastanowienia nad własnymi wartościami i życiowymi drogami. "Szuflada z motylami" to również przepiękna opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości. Kinga, odizolowana w leśnym domku, ma wreszcie okazję zmierzyć się ze swoimi demonami i odkryć, kim jest poza rolą ofiary. To historia o odradzaniu się do nowego życia, o sile natury, która pomaga zabliźnić rany, oraz o tym, jak ważne jest pozwolenie sobie na miłość i szczęście. Myślę, że wielu czytelników odnajdzie w tej książce cząstkę siebie i mnóstwo inspiracji.

Powieść ta wyróżnia się delikatnym, introspektywnym stylem i lirycznym językiem, który skutecznie kontrastuje z tematyką traumy. Autorka stosuje prozę intymną, pełną refleksji Kingi i subtelnych metafor (zwłaszcza motywu ogrodu i motyli), które nadają opowieści poetycki wymiar i symbolicznie odzwierciedlają proces odrodzenia. Kompozycja książki jest celowo niespieszna i medytacyjna, odzwierciedlając potrzebę czasu i ciszy, by bohaterka uleczyła rany po przemocy. Tempo akcji jest wolne, skupione na drobnych, codziennych czynnościach i powolnym budowaniu zaufania w relacji z Mikołajem. Kluczowym punktem zwrotnym jest ucieczka Kingi do domu babci, który staje się azylem i ramą kompozycyjną dla jej wewnętrznej transformacji, motywowanej symbolicznym pragnieniem stworzenia ogrodu. ​Emocjonalny wydźwięk powieści jest głęboko poruszający i pełen nadziei. Autorka z autentyzmem oddaje lęk i niską samoocenę Kingi, budząc empatię, ale jednocześnie prowadzi do afirmatywnego przesłania o kobiecej sile i odwadze do odzyskania wolności. Książka staje się w rezultacie wzruszającym hymnem na cześć dojrzałej miłości i wiary w możliwość nowego, szczęśliwego życia, mimo cichych blizn przeszłości.

Jeśli cenicie sobie powieści obyczajowe, które są emocjonalnie bogate, unikają patosu i skupiają się na autentycznym procesie dochodzenia do siebie, „Szuflada z motylami” oferuje to wszystko. To powieść o kobiecej sile, potrzebie wolności i fundamentalnej wierze w to, że na każdym etapie życia szczęście nigdy nie jest za późno. Dajcie się porwać tej historii – jest równie krucha i piękna, jak motyle, które Kinga pragnie przyciągnąć do swojego ogrodu i swojego serca. To książka dla każdego, kto szuka pokrzepienia, nadziei i inspiracji do odnalezienia wewnętrznej siły. To wzruszająca do łez opowieść dla osób, które w życiu doświadczyły cierpienia, poczucia osamotnienia czy przemocy, a teraz stają przed wyzwaniem odbudowania swojego świata. Jestem przekonany, że historia Kingi, jej droga od lęku do odzyskania siebie i marzeń, stanie się dla nich niczym balsam, udowadniając, że mimo bolesnych blizn zawsze można na nowo nauczyć się latać. Najmłodsze literackie dziecko Moniki Michalik polecam również miłośnikom literatury obyczajowej z głębokim przesłaniem psychologicznym, ceniącym subtelne opisy natury oraz relacji międzyludzkich. To mądra opowieść o tym, jak pamięć o miłości bliskich (babci) i wsparcie nowych, nieoczekiwanych uczuć (Mikołaj) mogą dać odwagę, by w małym, symbolicznym ogrodzie dla motyli zasadzić na nowo całe swoje życie. Tytułowa szuflada pełna wspomnień przypomina, że prawdziwe skarby, których potrzebujemy do szczęścia, często są ukryte głęboko w nas samych i w naszych korzeniach.

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Videograf.


wtorek, 28 października 2025

"Synowie jednego ojca" Konrad Makarewicz


Z głębi ludzkiego serca, z najskrytszych zakamarków pamięci, wyłaniają się historie, które na zawsze zmieniają nasze postrzeganie świata. Powieść Konrada Makarewicza "Synowie jednego ojca" to właśnie taka historia — bolesna i zarazem piękna opowieść o tym, jak głębokie rany potrafią na nowo zdefiniować miłość i braterstwo. To nie jest książka, którą czyta się obojętnie. Ona wibruje emocjami, zmusza do wstrzymania oddechu i każe zadawać pytania, na które odpowiedź wydaje się niemal niemożliwa. Makarewicz z mistrzowską precyzją maluje portret dziedzictwa, które jest zarówno przekleństwem, jak i siłą napędową, ukazując, jak przeszłość nieustannie pulsuje w nas niczym żywa rana. Ta książka to poruszający lament, ale i hymn o nadziei na odkupienie. To opowieść o tym, że nawet w największym mroku można odnaleźć promień światła, a najgłębsze rany mogą stać się źródłem niewyczerpanej siły.

Fabuła książki koncentruje się na losach dwóch braci Krzysztofa i Przemka, których połączyły więzy krwi, a rozdzieliły traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa. Dorastali w domu, gdzie przemoc, alkoholizm i brak miłości były codziennością, a ojciec był źródłem strachu, a nie oparciem. Ojciec, którego miłość była tylko krzykiem, a dotyk – ciosem. Krzysztof i Przemek, choć spleceni krwią, są niczym dwie odnogi tej samej rzeki, płynący w przeciwnych kierunkach. Ich dusze, niczym zniszczone przez burzę drzewa, wciąż noszą ślady przemocy i alkoholizmu, które zasiały w nich ziarna strachu i poczucia winy. To uniwersalny wątek – o tym, jak trudne początki rzeźbią dorosłość, jak cień przeszłości kładzie się na przyszłości, i jak ból, choć niewidoczny, staje się częścią naszej skóry. Jeden z braci, niczym ptak uwięziony w klatce zrywa się do lotu. Krzysztof ucieka w świat wielkomiejskiego blichtru i korporacyjnej iluzji, gdzie w garniturze i maskach próbuje zapomnieć o brudnej chacie i krzywdzie. To wątek o ucieczce, która nigdy nie jest pełnym wyzwoleniem, bo wspomnienia mają skrzydła, które wciąż wracają. Drugi, Przemek, zostaje, by niczym korzeń, próbować trzymać się ziemi, w nadziei, że tam, gdzie cierpiał, znajdzie sens. Ich losy to metafora ludzkiego dążenia do odnalezienia własnej tożsamości – czy należy uciekać od bólu, czy go przepracować?

A jednak, ponad zawiłościami życia, unosi się nić braterskiej więzi, cienka, lecz silna. Ich relacja to taniec dwóch ran – jednej, która krwawiła, i drugiej, która stwardniała w skorupę. Wątek ten to esencja nadziei, która rozkwita tam, gdzie wydawało się, że wszystko już umarło. Powieść pokazuje, że prawdziwe pojednanie nie polega na zapomnieniu, ale na przyjęciu bólu i zrozumieniu. Jest to proces, który wymaga odwagi i siły, i w tym przypadku, to jedyna droga do prawdziwego ocalenia. W tym wątku tkwi przesłanie, że choć przeszłości nie da się zmienić, można zmienić sposób, w jaki ją nosimy.

Czytając tę książkę, mamy wrażenie, że przeglądamy się w lustrze, w którym odbija się nasza rzeczywistość. Autor, niczym malarz, ukazuje kontrast między wiejską biedą a miejskim przepychem. Widzimy, jak w jednym świecie ludzie zmagają się z codziennością, a w drugim – z presją sukcesu i fałszem relacji. Wątek ten pyta, co jest gorsze – pusty portfel czy pusta dusza? To opowieść o maskach, które nosimy, aby ukryć nasze prawdziwe ja, i o tym, że pod każdą maską kryje się człowiek, który pragnie tylko jednego – być kochanym i zrozumianym. Powieść ta, niczym poemat pisany łzami i nadzieją, ukazuje, że w sercu każdego z nas, niezależnie od ścieżki, jaką wybraliśmy, wciąż tli się ogień, który czeka na to, by zostać rozpalony. To opowieść o miłości, która, choć zraniona, wciąż ma moc uzdrawiania.

Konrad Makarewicz uświadamia nam jednak, że nie ma uzdrowienia bez przebaczenia, nie tylko innym, ale przede wszystkim samemu sobie. W mistrzowski sposób ukazuje złożony i wielowarstwowy aspekt przebaczenia właśnie, który stanowi serce tej poruszającej historii. Przebaczenie u Makarewicza nie jest prostym, jednorazowym aktem, lecz długim i bolesnym procesem, który wymaga od bohaterów ogromnej siły, empatii i konfrontacji z własnymi słabościami. Powieść pokazuje, że prawdziwe przebaczenie jest możliwe tylko wtedy, gdy obie strony są gotowe do zmierzenia się z przeszłością. Głównym motorem narracji jest skomplikowana relacja między braćmi, która została zniszczona przez kłamstwa, zazdrość i niezrozumienie. Początkowo, zranienie jest tak głębokie, że wydaje się niemożliwe do uleczenia. Autor nie idealizuje tego procesu – przedstawia wahania, chwile słabości i powroty do nienawiści, co czyni postacie niezwykle wiarygodnymi. Przebaczenie w ich przypadku nie jest zapomnieniem, lecz świadomą decyzją o odrzuceniu ciężaru gniewu i żalu, co pozwala im na nowo zdefiniować swoje życie i odnaleźć spokój.

Autor podkreśla również uniwersalny wymiar przebaczenia, ukazując, że jest ono kluczem do pojednania nie tylko między jednostkami, ale także w szerszym kontekście społecznym. Poprzez losy braci autor stawia pytania o naturę winy, odpowiedzialności i możliwości odkupienia. To głębokie studium psychologiczne, w którym przebaczenie staje się ostatecznym dowodem na siłę ludzkiego ducha i triumf miłości nad nienawiścią.

W nasze ręce trafia książka, która wciąga od pierwszej strony, nie tylko swoją intrygującą fabułą, ale również głębią poruszanych tematów. To lektura, która pozostawia trwały ślad w umyśle i sercu, skłaniając do refleksji nad tym, co w życiu naprawdę istotne. Autor z niezwykłym wyczuciem maluje obraz trudnej relacji, ukazując złożoność więzów rodzinnych, w których miłość splata się z rozczarowaniem, a wzajemne zrozumienie z poczuciem obcości. Pisarz posługuje się pięknym, plastycznym językiem, który sprawia, że każda scena nabiera życia. Opisy są tak sugestywne, że czytelnik czuje się, jakby był świadkiem wydarzeń, a dialogi – pełne autentyzmu i emocji – pozwalają dogłębnie poznać psychikę bohaterów. Postacie są wielowymiarowe, niejednoznaczne, popełniają błędy i podejmują trudne decyzje, co czyni je niezwykle ludzkimi i bliskimi. Ta wzruszająca historia to uniwersalna opowieść o tęsknocie za bliskością i potrzebie przebaczenia. Ta książka to głębokie studium psychologiczne, które bada mechanizmy pamięci, wpływ przeszłości na teraźniejszość.

Pod szarym welonem codzienności, gdzie krople deszczu stukają o szyby, a szept wiatru opowiada o niespełnionych nadziejach, kryje się opowieść. Opowieść, która nie jest tylko zbiorem słów, lecz żywą tkanką utkaną z emocji, wyborów i przeznaczenia. W tej tkaninie, w "Synach jednego ojca", bije serce historii tak prawdziwej, że odnajdziecie w niej echa własnych zmagań, lęków i triumfów. Niech wasze dłonie nie zawahają się przed dotknięciem kartek, które są niczym kamienie milowe na drodze ludzkiego losu. Ta powieść to nie tylko zawiłe relacje rodzinne to pieśń o miłości, która potrafi być zarówno ukojeniem, jak i ostrzem, to lament nad stratą, który uczy, jak dźwigać ciężar wspomnień. Tutaj, w labiryncie losów braci, każdy zakręt ujawnia nową prawdę o tym, jak cienka jest granica między nienawiścią a przebaczeniem, między obietnicą a zdradą.

Sięgnijcie po tę książkę, a przekonacie się, że słowa mają moc nie tylko opisania świata, ale i jego tworzenia. Pozwólcie, by jej bohaterowie stali się waszymi towarzyszami na czas podróży w głąb ludzkiego serca, gdzie każdy skrawek mroku oświetlany jest promykiem nadziei. Otwórzcie ją, a znajdziecie w niej echo własnych pytań, odpowiedzi, które nie zawsze są proste, ale zawsze są szczere. "Synowie jednego ojca" to symfonia emocji, które z pewnością będą rezonować w waszych sercach jeszcze bardzo długo po odłożeniu książki na półkę. To portret rodziny, w której miłość i zdrada, wierność i zazdrość tworzą skomplikowany wzór, przypominający, że najgłębsze rany zadają ci, którzy są nam najbliżsi. Lektura ta, niczym starożytna tragedia, uczy nas pokory wobec sił, na które nie mamy wpływu, a które kształtują nasze życie. Pozostaje z nami, zmuszając do refleksji nad tym, co naprawdę znaczy być synem, bratem i człowiekiem.

[Zakup własny].

piątek, 24 października 2025

"Helena" Urszula Gajdowska/ Cykl Córki hrabiny

Książki bywają mostami przerzuconymi nad rzeką czasu, a seria Córki hrabiny jest z pewnością takim przejściem do epoki szeptanych sekretów i niespokojnych serc. W prozie Urszuli Gajdowskiej historia i romans splatają się jak nici w starodawnym gobelinie, ujawniając oblicza kobiet, które ośmieliły się sięgnąć po własny los. Dziś stajemy u progu lektury "Heleny" – trzeciego i ostatniego tomu trylogii. Zanim jednak pozwolimy, by wiatr przygody porwał nas na nieznane szlaki, zastanówmy się, jaką pieśń o odwadze, dziedzictwie i miłości wyśpiewuje finał tej wciągającej opowieści.

Zostajemy rzuceni w sam środek burzliwej przygody u boku najmłodszej z sióstr Modlińskich. Dotąd postrzegana jako najspokojniejsza i najbardziej chroniona, Helena nieoczekiwanie odkrywa w sobie determinację godną swych sióstr. Wszystko zaczyna się od enigmatycznego, zaszyfrowanego listu od madame Moreau – impulsu, który każe Helenie porzucić bezpieczny dworek i ruszyć śladem starożytnej mapy. Stawką jest odnalezienie zaginionego skarbu Złotej Ordy, a podróż wiedzie z Polski aż na egzotyczny Krym. U jej boku, oprócz brata i bratowej, pojawia się intrygujący i niebezpieczny Hubert Fleming – awanturnik, hazardzista i kłamca, który podstępnie podszywa się pod swojego brata bliźniaka, swatanego z Heleną. To właśnie ten człowiek o wątpliwej reputacji staje się katalizatorem zmian w życiu Heleny. Ich wyprawa to jazda bez trzymanki: zapomniane szlaki konne, podejrzane karczmy, morskie sztormy, starcia z krwiożerczymi piratami i bezwzględnymi przemytnikami. Co gorsza, Hubert włóczy za sobą nie tylko kłopoty, ale i przeklęty naszyjnik legendarnej królowej Tamar, który jest kluczem do mrocznych sekretów i źródłem śmiertelnego niebezpieczeństwa. Czy Helena odkryje maskaradę Huberta, zanim będzie za późno? Czy zdoła wyjść cało z opresji i poznać prawdę o dziedzictwie swojej rodziny? Ta powieść to mistrzowskie połączenie romansu historycznego i przygodowej intrygi, w której namiętność i śmiertelne ryzyko splatają się w niezapomniany finał.

Równolegle rozwija się intensywny wątek romantyczny, pełen namiętności i ryzyka. Uosobieniem chaosu i magnetycznego pociągu jest postać Huberta Fleminga, awanturnika i hazardzisty, który celowo podszywa się pod swojego brata bliźniaka, Horacego, swatana z Heleną. To kłamstwo tworzy główny motyw relacyjny, stawiając pod znakiem zapytania autentyczność uczuć i intencji. Helena, początkowo najspokojniejsza z sióstr, przechodzi głęboką przemianę, odkrywając w sobie siłę i odwagę w obliczu niebezpieczeństwa, a jej skomplikowana relacja z Hubertem stanowi oś dramatu emocjonalnego, w którym zdrada i zaufanie toczą nieustanną walkę. Motyw maskarady Huberta i jego nieczyste intencje w połączeniu z narastającą namiętnością do Heleny, stają się źródłem największego napięcia, a rozwikłanie tożsamości Huberta i jego prawdziwego celu jest jednym z kluczowych punktów kulminacyjnych.

W tle wielkiej przygody i romansu pobrzmiewa motyw odkrywania siebie i wyzwalania potencjału. Helena, dotąd pozostająca w cieniu bardziej stanowczych sióstr, musi udowodnić swoją wartość i determinację. Jej podróż jest nie tylko fizycznym dążeniem do skarbu, ale też wewnętrzną odyseją, która pozwala jej zrzucić wizerunek nieśmiałej panny i objawić prawdziwe, silne oblicze. Powieść, zamykając trylogię, stanowi finalne studium siły kobiecej w obliczu konwenansów i historycznych zawirowań, a cała akcja toczy się na tle barwnie nakreślonych realiów historycznych (rok 1835) i egzotycznych lokacji, co wzbogaca tekst o elementy historyczno-przygodowe.

To, co wyróżnia "Helenę" spośród typowych romansów historycznych, to mistrzowskie wplecenie elementów przygodowych z nutą mistyki i nadprzyrodzonej grozy. Urszula Gajdowska nie poprzestaje na XIX-wiecznych intrygach i romansach, ale sięga głębiej – do mrocznej przeszłości i potężnych sił, które wciąż kształtują teraźniejszość. W tle poszukiwań starożytnej mapy kryje się bowiem cień pradawnej klątwy pustynnej wiedźmy, która strzeże sekretów Złotej Ordy. Ten magiczny element dodaje stawce zupełnie nowego wymiaru. Bohaterowie muszą mierzyć się nie tylko ze szpiegami, przemytnikami i piratami, ale i z fatum, które zdaje się kierować ich krokami. Najbardziej intrygującym macguffinem jest tu jednak przeklęty naszyjnik legendarnej królowej Tamar, który wpada w ręce Huberta Fleminga. Ten z pozoru nieistotny artefakt staje się katalizatorem kłopotów, przyciągając do bohaterów niebezpieczeństwo i wzmacniając mroczne siły. Obecność klątwy i magicznego talizmanu wprowadza do romansowej przygody element ryzyka i tajemnicy, podnosząc ciśnienie akcji i sprawiając, że walka Heleny o odnalezienie prawdy i przeznaczenia nabiera niemal epickiego wymiaru. Czy nasi bohaterowie zdołają przechytrzyć nie tylko ludzi, ale i przeznaczenie? To pytanie trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Motywem wiodącym dla rozwoju postaci jest przemiana Heleny. Początkowo najmniej zdeterminowana i odważna spośród sióstr, w obliczu zagrożenia i wymogów drogi odkrywa w sobie wewnętrzną siłę i odwagę. Jej podróż to inicjacja, dzięki której staje się pełnoprawną bohaterką, zdolną walczyć o swoje przeznaczenie i miłość. W chaosie i niebezpieczeństwie odnajduje swój spokój, a nieśmiałość ustępuje miejsca determinacji. ​„Helena” to zatem płynne połączenie romansu historycznego i powieści awanturniczej, gdzie arystokratyczne konwenanse kruszeją pod naporem walki o miłość, skarb i uwolnienie się od klątwy przeszłości.

Powieść ta jest prawdziwym wirującym kalejdoskopem emocji, wciągającym czytelnika od pierwszej strony. Przede wszystkim budzi ekscytację i nieustanne napięcie dzięki dynamicznej akcji, zagadkom starożytnej mapy, piratom i intrygom szpiegów – niemal czuje się wiatr na Morzu Czarnym i tajemnicę Krymu.

Głęboko wzrusza i inspiruje metamorfoza Heleny – z delikatnej, nieśmiałej dziewczyny w świadomą swej wartości, silną kobietę, która bez wahania walczy o bliskich i dziedzictwo. To skłania do refleksji nad ukrytą siłą drzemiącą w każdym.

​Relacja Heleny z Hubertem Flamingiem, wywołuje gorące emocje, chemię i fascynację. Równocześnie zmusza do zastanowienia, czy miłość może zrehabilitować kłamcę i hazardzistę, oraz czy pozory mylą. Cytat, że „Człowiek nie jest tym, kim był wczoraj, ale tym, kim chce być jutro”, jest kluczem do przemyśleń o drugiej szansie i sile woli.

Wątek zaginionych artefaktów i legend Złotej Ordy pobudza fascynację historią, przygodą w stylu Indiany Jonesa i skarbami przeszłości, jednocześnie wciągając w mroczny świat intryg, zdrad i manipulacji.

Mimo niebezpieczeństw, w książce obecny jest humor i urok słownych potyczek, co zapewnia chwile wytchnienia i satysfakcji z obcowania z barwną opowieścią.

"Helena" to majstersztyk, który z gracją łączy romans historyczny z rasowym thrillerem przygodowym, oferując satysfakcjonujący i emocjonalnie bogaty finał całego cyklu. Jeśli kochacie silne kobiece postacie, zagadki historyczne i namiętność w egzotycznej scenerii, ta książka udowodni Wam, że prawdziwa odwaga często skrywa się pod najbardziej zwiewnym woalem. To historia o walce o dziedzictwo i odnalezieniu własnej, nieoczekiwanej siły. Choć kończy historię hrabianek, pozostawia czytelnika z satysfakcją i lekkim żalem, że przygoda już się skończyła.

[Materiał reklamowy] Autorka Urszula Gajdowska.