niedziela, 11 października 2020

Czy w istocie lepsze jest wrogiem dobrego?

Z
astanówmy się przez chwilę, co wpływa na nasz sposób postrzegania świata. Jak to się dzieje, że kilka osób rozmawiających na ten sam temat będzie postrzegało go zupełnie inaczej. Oczywiście na pewno wielu z Was powie, że istotnym czynnikiem mającym duży wpływ na to, jak odbieramy świat, ma nasze doświadczenie życiowe i to, co przez całe swoje życie przeżyliśmy. Owszem jest to niezaprzeczalną prawdą. Jednak, o czym przekonacie się podczas lektury książki Artura Urbanowicza „Paradoks”, z której recenzją dziś do Was przychodzę, proces kształtowania naszego postrzegania otaczającej nas rzeczywistości rozpoczyna się już w momencie studiów. Młody człowiek już wówczas wybierając kierunek swojego kształcenia, decyduje jaką drogą chce podążać i co jest naturalną koleją rzeczy, bardzo szybko jego umysł zaczyna coraz bardziej odbierać wszystko wokół z punktu widzenia dziedziny, w której się kształci. Choć my jako ludzie jesteśmy do siebie bardzo podobni, to ten sam problem zupełnie inaczej postrzegał, będzie psycholog, inaczej, chemik, a jeszcze inaczej filozof.

Na kartach książki poznajemy Maksa Okrągłego studenta matematyki, którego całe życie zdominowane jest poprzez potrzebę dążenia do perfekcjonizmu. Chłopak robi wszystko, aby stać się najlepszą wersją siebie. Jego analityczny, przesiąknięty matematyką umysł analizuje każdy najdrobniejszy nawet aspekt jego życia i codzienności po to, by osiągnąć najwyższą efektywność swoich działań i czerpać z tego, jak największe korzyści. Nasz bohater jest najlepszym studentem uczelni. Kiedy patrzymy na jego życie z boku, moglibyśmy mu pozazdrościć tego, jak mimo młodego wieku dobrze sobie radzi. Ma własne mieszkanie, sam się utrzymuje i cieszy uznaniem kadry na uczelni. On widzi same profity z tego, aby zawsze być numerem jeden. Jednak choć sam się do tego nie przyznaje, czuje się bardzo samotny. Wynika to z faktu, iż traktuje ludzi za gorszych od siebie. Gardzi nimi. Choć wszyscy przecież mówimy jednym językiem to, często nie czuje się rozumiany przez swoich kolegów i koleżanki z roku. Oni traktują go, jak dziwaka, którego perfekcjonizm przybierając nader skrajne formy, staje się niebezpieczny. Maks nie dopuszcza do siebie możliwości popełnienia nawet drobnego błędu, a kiedy tak się dzieje, czuje do na siebie złość i nienawiść, chcąc jak najdotkliwiej się ukarać poprzez zadawanie sobie fizycznego bólu. Niestety im bardziej zdeterminowany jest do tego, aby być idealnym i nie omylnym, paradoksalnie coraz więcej błędów popełnia. Co więcej, coraz częściej prześladują go paranoiczne myśli, że jego życiu zagraża niebezpieczeństwo ze strony swojego sobowtóra, który pragnie jego śmierci. Nie może być ich dwóch. Czas stanąć do konfrontacji i przekonać się, czy lepsze zawsze jest wrogiem dobrego.

Znam wszystkie książki Artura Urbanowicza i śmiało mogę powiedzieć, że ta choć równie genialna, jak pozostałe, jest zupełnie inna. Tutaj autor perfekcyjnie lawiruje pomiędzy kilkoma gatunkami literackimi. W fabule znajdziemy bowiem wspaniale splecione ze sobą wątki horroru, science – fiction oraz thrillera psychologicznego. I to właśnie na ten ostatni gatunek tym razem autor położył największy nacisk. Na kartach powieści poznajemy bowiem doskonale wykreowaną postać bohatera, który swoim poczuciem wyższości nad innymi nie zyskuje sympatii czytelnika. Maks wręcz budzi niechęć. Warto zwrócić uwagę na to, że on sam nie dostrzega, jak bardzo złe są jego relacje z ludźmi. Porzucony przez matkę nie wykazuje żadnego szacunku ani respektu dla ojca, który go wychowywał. Nie ma przyjaciół ani dziewczyny. Nie zdradzę niczego więcej, ponadto, że jego postępowanie będzie miało znaczący wpływ na przebieg całej jego historii, którą poznaje czytelnik.

Jeśli jednak sięgacie po książki autora ze względu na jego fenomenalny talent do budowania nastroju grozy, to nie martwcie się, tutaj również jej nie zabraknie. Udręczony umysł matematyka pracujący zawsze na najwyższych obrotach może w pewnym momencie stać się bowiem największym jego prześladowcą. My sami jednak od początku do końca lektury nie możemy być pewni, co z w całej historii jest prawdą, a co tylko wytworem wyobraźni, czy sennym koszmarem. Artur Urbanowicz wodzi nas za nos i steruje naszymi emocjami, utrzymując nas w ciągłej niepewności nie tylko tego, w co powinniśmy wierzyć, a w co nie, ale przede wszystkim tego, co wydarzy się za chwilę.

To wszystko i o wiele więcej, co czeka na Was podczas lektury, a o czym nie chcę pisać po to, aby nie tylko nie zdradzić Wam zbyt wiele i nie popsuć przyjemności odkrywania złożonych i mrocznych labiryntów tej opowieści, ale przede wszystkim dlatego, że nie chcę narzucać Wam swoich refleksji i przemyśleń, które na pewno Wam również się nasuną, sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem, niemalże czując klimat niepokoju, który w nas wzbudza. Nich każdy ułoży sobie tę historię po swojemu i wyciągnie z niej własne wnioski.

Z uwagi na to, że fabuła dotyka naprawdę życiowych tematów takich jak poczucie niezrozumienia, dążenie do perfekcji, trudne relacje z innymi. Problemy w relacjach rodzinnych, samotność wynikającą z niezrozumienia przez otoczenie jestem pewna, że niemalże każdy znajdzie w tej historii cząstkę siebie.

Z pewnością nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że jestem pod wielkim wrażeniem tej książki. Jest świetna i choć inna niż te, z których do tej pory znaliśmy twórczość autora równie wciągająca, świetnie dopracowana i przemyślana. Tu wszystko dzieje się po coś. Fabuła nie posiada żadnych zbędnych elementów. Nawet jeżeli w pierwszej chwili mamy wrażenie, że nasza uwaga została skupiona zbyt mocno, na błahym wydawałoby się jej elemencie, to za chwilę okazuje się, że był to cel zamierzony i przemyślany mający czemuś służyć.

Musicie wiedzieć, że jestem czytelnikiem, który boi się sięgać po książki o dużej objętości. Nie przeraża mnie liczba stron, a towarzyszy mi obawa, że książka w pewnym momencie stanie się dla mnie nużąca i będę się zwyczajnie męczyć jej czytaniem. W przypadku książek Pana Artura obawa zupełnie znika. Już od pierwszych stron bowiem widać, że stara się On, aby jego książki, czytało się lekko, przyjemnie z coraz większą ciekawością i zaangażowaniem. I udaje się to rewelacyjnie. Nie będzie przesadą, kiedy napiszę, że każda Jego książka jest lepsza od poprzedniej, przez co stawia sobie coraz wyższą poprzeczkę, aby następnym razem być jeszcze lepszą wersją siebie jako pisarza. Już nie mogę doczekać się, co przygotuje dla nas w swojej kolejnej książce, a Was nie zatrzymuję już dłużej, abyście mogli niezwłocznie sami przeczytać „Paradoks”, do czego gorąco Was namawiam i zachęcam. Możecie, mi wierzyć, że od momentu, kiedy poznacie tę książkę, szerokim łukiem będziecie omijać poradniki i programy z rodzaju tych „Jak efektywniej zarządzać swoim czasem”, „Jak być bardziej efektywnym w swoich działaniach”.

Na zakończenie mam  ciekawostkę dla tych z Was, którzy czytaliście poprzednie książki autora. Tutaj znajdziecie pewne elementy pochodzące właśnie z tamtych powieści. Jeśli ktoś zna tamte książki, z pewnością łatwo je odnajdzie. Dla mnie była to miła niespodzianka, a więc i Wy czytajcie uważnie.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Vesper, za co bardzo dziękuję.

Inne książki autora, które recenzowałam:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.