Autor zdjęcia Krzysztof Chmielarski
Strata jest nieodłącznym elementem życia każdego z nas. Prędzej, czy później każdy z nas jej doświadczy i na własnej skórze przekona się, jak bardzo bywa ona bolesna. Na szczęście, w większości przypadków mijający czas, choć, wbrew powiedzeniu nigdy w pełni nie leczy ran, to pozwala im się w pewnym stopniu zabliźnić, a nam żyć dalej. Nie bez powodu napisałam, że dzieje się tak w większości przypadków, gdyż wygląda to zupełnie inaczej, kiedy do tych ran sączy się poczucie winy. Jest to najsilniejsza trucizna, która latami, a nawet przez całe życie może nie pozwolić nam na bycie szczęśliwym.
Bardzo często, kiedy bezpowrotnie tracimy, kogoś bliskiego naszemu sercu żałujemy wszystkiego, czego nie zdążyliśmy tej osobie powiedzieć, obwiniamy się, że nas przy tej osobie nie było, kiedy powinniśmy przy niej trwać. A także co jest niezwykle niszczące, żyjemy w przeświadczeniu, że w pewnej mierze przyłożyliśmy rękę do tego, że stało się to, co się stało. Wówczas wielu z nas nosi w sobie silne pragnienie tego, żeby móc jeszcze raz choć przez kilka chwil porozmawiać z tą osobą. Spotkać się, coś wyjaśnić, za coś przeprosić. Wszyscy wiemy, że w realnym życiu jest to niemożliwe, ale książki mają tę niezwykłą moc i na ich kartach wszystko może się wydarzyć.
Dziś po raz drugi chciałabym zabrać was do Japonii i zaprosić na wyjątkową kawę do maleńkiej klimatycznej kawiarenki, w której zgodnie z obiegową opinią dzieją się rzeczy niezwykłe. A jest to możliwe dzięki drugiej już odsłonie cyklu, Zanim wystygnie kawa „Opowieści z kawiarni” Toshikazu Kawaguchi. Pierwsza część wspomnianego cyklu, którą już dla was recenzowałam, nie tylko potwierdziła miejscową legendę, że w tej właśnie kawiarence można cofnąć się w czasie, ale też bardzo mi się podobała. Dlatego, postanowiłam wybrać się do Kraju Kwitnącej Wiśni jeszcze raz i ponownie odwiedzić kawiarenkę.
Choć odwiedzamy ją jakiś czas później, to ulegamy wrażeniu, że dla tego miejsca czas niejako się zatrzymał. Ta niezwykle klimatyczna ponad stuletnia kawiarnia ma swoją niepowtarzalną aurę, którą czujemy od razu po przekroczeniu jej progu. Niezmiennie spotykamy tam życzliwą i serdeczną obsługę, którą spowija aura tajemniczości, znanych nam już z poprzednich odwiedzin stałych klientów kawiarni, jak również oczywiście nowe osoby. To właśnie pragnienie przeniesienia się w czasie i spotkania kogoś bliskiego je tutaj przywiodło.
Nie będę zdradzała wam ich historii, gdyż składają się one na cztery krótkie opowiadania i niezależnie od tego, co powiem, to i tak będzie to zbyt wiele. Napiszę tylko, że każde z nich jest poruszająca i pozwala wyciągnąć wiele wartościowych refleksji i przemyśleń samemu czytelnikowi. A wynikają one z bardzo osobistych zwierzeń tych ludzi. Chcą cofnąć się w czasie, gdyż coś ich gnębi i niszczy. Nie pozwala zaznać spokoju i cieszyć się radością życia. Tutaj mogą liczyć na wysłuchanie bez słów krytyki i jakichkolwiek osądów, a także pomoc w tym ostatnim tak ważnym dla każdego z nich spotkaniu.
Taki rytuał podróży w czasie wiąże się z kilkoma zasadami, które dla wielu wydają się irytujące i pozbawione sensu. Dwie z nich to:
„Choćby nie wiem, jak się starać w przeszłości, nie można zmienić teraźniejszości”.
„Obowiązuje limit czasu. Wróć, zanim wystygnie twoja kawa”.
Rodzi się zatem pytanie, jaka jest zasadność i korzyść z takiej podróży skoro niczego nie może ona zmienić na lepsze. Nie może także zapobiec temu, co już się wydarzyło? Mało tego może trwać tylko tyle, ile czasu stygnie kawa, a więc zaledwie kilka minut. Odpowiedzi poszukajcie, sięgając po książkę, ale pamiętajcie, że często, choć może wydać się wam to niedorzeczne, ukojenie możemy znaleźć nie w samych zmianach, które bywają niemożliwe, a w perspektywie, z jakiej dane trudne życiowe doświadczenie postrzegamy. O tym jednak przekonacie się czytając „Opowieści z kawiarni”, do czego serdecznie was zachęcam.
Choć są to odrębne cztery historie, to każdą z nich łączy kłamstwo. Miało ono miejsce w każdej z nich. I to właśnie ten wspólni czynnik skłania nas podczas lektury do rozważań, czy kłamstwo niezależnie od sytuacji zawsze jest czymś złym? Czy tylko prawda, jest wartością niosącą dobro, a może istnieje kłamstwo w dobrej wierze? Zostawiam was z tymi pytaniami i mam nadzieję, że podsycą one waszą chęć przeczytania książki.
Podobnie jak w przypadku pierwszej części, ta również bardzo mi się podobała. Spędziłam na jej lekturze cenny i wartościowy czas. Choć z uwagi na powtarzalność schematu przemieszczania się w czasie poznanego już wcześniej, stała się ona przewidywalna. Mnie to jednak zupełnie nie przeszkadzało. Tym bardziej że poznajemy również kolejne nieznane dotychczas zasady.
Warto wspomnieć również, że tym razem nie tylko klienci kawiarni dzielą się z nami swoimi przeżyciami, ale otwiera się przed nami także ktoś z jej obsługi. To sprawia, że wyjaśnia się wiele tajemnic, które już w pierwszej części bardzo mocno ciekawiły czytelnika. I muszę przyznać, że to właśnie ich wyjaśnienie spowodowało, że łza zakręciła mi się w oku.
Cykl „Zanim wystygnie kawa” dowodzi temu, że nie trzeba pisać obszernych tekstów, aby w ręce czytelników trafiła bardzo wartościowa i wciągająca książka, która zostanie z nimi na długo, jeśli tylko zasiądziemy do jej czytania z otwartym sercem.
[Zakup własny]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.