piątek, 24 stycznia 2025

"Rok i trzy dni" Marta Maciejewska

Jestem osobą, której bardzo trudno jest wychodzić poza strefę swojego komfortu. Problem ten odnosi się praktycznie do każdej dziedziny życia, także do literatury. Kocham czytać książki i sprawia mi to ogromną przyjemność, ale zazwyczaj wybierając, te, po które chcę sięgnąć, kieruję się tym, co jest już dla mnie znane i wiem, że z dużym prawdopodobieństwem zagwarantuje mi satysfakcję czytelniczą tj. ulubiony gatunek, ceniona przeze mnie twórczość autora, czy też interesująca tematyka. A piszę o tym, ponieważ wszystko to sprawia, że bywają książki, które biorę do ręki z pewnymi obawami i niepewnością. Tak też było w przypadku najnowszej powieści Marty Maciejewskiej „Rok i trzy dni”, o której chcę wam nieco więcej opowiedzieć. Tytuł ten został sklasyfikowany, jako romans, w którym to gatunku ja nie bardzo się odnajduję. Mając ten fakt na uwadze, odczułam pewnego rodzaju dysonans, gdyż z drugiej strony czytałam wcześniejsze książki autorki i wiem, że Marta świetnie pisze. Ponadto intrygująca okazała się dla mnie niecodzienna i jak się za chwilę przekonacie innowacyjna tematyka. Jak się zapewne domyślacie, ciekawość zwyciężyła i już teraz mogę wam zdradzić, że moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne. Książka jest rewelacyjna, co mam nadzieję uda mi się ukazać w dalszej części recenzji.

Na pewno wszyscy chcielibyśmy pozostawić po sobie ślad, kiedy nasze ziemskie życie dobiegnie końca. Chcemy, by o nas pamiętano i mówiono. A jak powszechnie wiadomo, tylko to, co zostawimy po sobie dla przyszłych pokoleń, zapewnia nam wieczność. Ze słuszności tej życiowej prawdy doskonale zdawała sobie sprawę kobieta, która mając na uwadze dobro ludzkości wraz z zespołem wybitnych specjalistów i naukowców dokonała niemożliwego. Wieloletnia praca nad ściśle tajnym i chronionym projektem zaowocowała skonstruowaniem czipa, który ma zapewnić ludziom, życie bez chorób i cierpienia poprzez zatrzymanie procesów starzenia się organizmu w momencie jego największego rozkwitu. Tym samym, ci, którym taki czip zostanie wszczepiony, będą mogli cieszyć się długim życiem w doskonałym zdrowiu i w pełni sił. Jednak, aby stać się częścią grona wybrańców, muszą poznać dokładną datę swojej śmierci. To nie jedyny warunek, jaki musi zostać spełniony, są też takie, jakim, część społeczeństwa nie jest w stanie sprostać. Dlatego teraz dzieli się ono na wybrańców i tych, którzy starzeją się w zgodzie z naturalną koleją życia i niejako nie pasują do obecnej wizji świata. Już na początku książki, wiemy, że Kathrine, bo to o niej mowa, zapłaciła za swój dar, który ofiarowała ludziom najwyższą cenę.

W świecie przyszłości roku 2034, do którego przenosimy się na kartach książki, poznajemy Ninę Anderson, córkę Kathrine. Nasza bohaterka podobnie, jak jej matka poświęca swoje życie pracy. Choć dzięki wszechobecnej sztucznej inteligencji, która stała się integralną częścią życia każdego człowieka, mogłaby odnosić sukcesy bez najmniejszego wysiłku, chce zawdzięczać to, co osiąga wyłącznie sobie. Przekazane jej geny, a także potrzeba refleksji oraz motywacji, by się nie poddawać, nie pozwalają jej pozbawić się poczucia samozadowolenia i satysfakcji. Patrząc na jej życie, bez wątpienia moglibyśmy jej go pozazdrościć. Ma wszystko, a osiągnięcie matki, które okazało się sukcesem, uwolniło jej pokolenie od wszelkich trosk i zmartwień. Jednak jak sama przyznaje, w sercu czuje ogromną pustkę.

Wszystko zmienia się w momencie, kiedy tę pustkę wypełnia Mateusz. Mężczyzna, który wzbudza w Ninie porywy serca, których zawsze tak bardzo pragnęła. Jak się możecie domyślać, między tą dwójką rodzi się uczucie. Jednak nie jest to romans, jakiego się obawiałam, a chwytająca za serce historia pięknej miłości. Miłości mądrej i dojrzałej. Takiej, która pozwala spojrzeć na życie oczami drugiego człowieka i odkryć jego prawdziwą wartość i głębię. Matt dostrzegł w Ninie dawnego siebie. Ona podobnie, jak on kiedyś żyje zamknięta w swojej bezpiecznej bańce, podczas gdy życie to przecieka jej przez palce. To przy nim Nina zaczyna rozumieć, że żyć nie znaczy przeżywać. To on pozwala jej odkryć samą siebie na nowo. Uczy otwartości na własne pragnienia, potrzeby i marzenia. Przy mężczyźnie, który wywrócił jej nudne, ale spokojne i ułożone życie do góry nogami jej sercem duszą i ciałem zawładnęły uczucia, których nigdy wcześniej nie poznała.

Znacie to powiedzenie - uważaj, czego pragniesz, bo się spełni. Bardzo dobitnie jego sens i znaczenie odczują nasi bohaterowie, a to wszystko za sprawą kolejnego ważnego aspektu, na który w swojej książce zwraca naszą uwagę autorka. Nina wreszcie cieszy się życiem i jest szczęśliwa. Odkrywa jego piękno i doświadcza całą sobą. Nie wie jednak jeszcze, że wypowiedziane w złą godzinę pragnienie wrażeń może zamienić codzienność jej i jej ukochanego w pełną niebezpieczeństw walkę o przetrwanie i ucieczkę przed ludźmi z półświatka, którzy nie cofną się przed niczym, aby odkryć klucz sukcesu projektu „Salamandra”. Musimy bowiem mieć świadomość tego, że każde tak mocno innowacyjne odkrycie niesie za sobą niebezpieczeństwo niezdrowego zainteresowania, a jeśli trafi w niepowołane ręce, stanie się śmiertelnym zagrożeniem. Czytelnik drży o ich bezpieczeństwo, a tajemnice, które wychodzą na światło dzienne, sprawiają, że sama Nina nie jest już do końca pewna, czy może ufać temu, którego pokochała.

„Rok i trzy dni” to powieść, jakiej jeszcze na naszym rynku wydawniczym nie było. Jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć, do czego serdecznie każdego z was zachęcam, przekonacie się, że pisarce wspaniale udało się połączyć innowacyjność poruszanego w niej tematu z mocno życiowymi skłaniającymi do przemyśleń i głębokich refleksji aspektami. A wykreowany przez nią świat przedstawiony w książce wcale nie jest tak nierealny, jakby mogło się nam wydawać i szybciej niż myślimy, może stać się naszą rzeczywistością. Przecież sztuczna inteligencja już dziś próbuje wyręczyć człowieka. Marta pokazała nam, że choć człowiek nie jest nieomylny, to nic nie jest w stanie go zastąpić. Lektura tej książki nikogo wobec siebie nie pozostawi obojętnym. Opisana w niej historia stawia przed nami pytania, które mogą stać się przyczynkiem do szeroko zakrojonej dyskusji na temat życia i śmierci. Czy mamy prawo stawiać siebie w roli Boga i decydować o długości życia człowieka? Co w tym życiu jest naprawdę ważne? Jego długość, czy też jakość i to z kim je spędzimy? Można bowiem mieć przed sobą tylko rok i trzy dni życia, ale przeżyć je w pełni, każdą ofiarowaną nam chwilę z kochaną osobą wyciskając do ostatniej kropli, jak cytrynę. Albo nie potrafić korzystać z życia. Nawet jeśli zostały nam ofiarowane dodatkowe jego lata.

To jedna z tych książek, od której nie możemy się oderwać, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, jak potoczy się dalszy bieg wydarzeń, a jednocześnie nie chcemy dotrzeć do jej ostatniej strony i odłożyć jej na półkę. A samo zakończenie ogromnie wzrusza i wyciska łzy. I nawet kiedy wiemy już, jakie ono będzie to, nie przestajemy mieć nadziei, że wydarzy się coś, co je odmieni. Przeczytacie tu o przemijaniu, stracie, prawie do godnej śmierci i pięknego życia, a także o miłości, która jest w stanie wyciszyć największe obawy i ukoić strach wlewając w nasze serce upragniony spokój. A Wy chcielibyście znać dzień i godzinę swojej śmierci, a co najważniejsze, czy ta wiedza skłoniłaby was, do tego, aby zmienić coś w życiu, jakie wiedziecie?

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Świat Kobiet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.