czwartek, 25 czerwca 2020

Od tej decyzji nie ma już odwrotu.

Kochani każdego dnia śledząc doniesienia prasowe bądź telewizyjne czy też przeglądając wiele stron internetowych, trafiamy na coraz więcej informacji o tym, że ktoś zaginął i prosi się nas o pomoc w jego odnalezieniu. Po prostu wyszedł z domu i od tej pory ślad po nim zaginął. Zawsze, kiedy czytam coś takiego, zastanawiają mnie dwie kwestie. Po pierwsze i najważniejsze, co mogło być przyczyną zaginięcia poszukiwanej osoby, a ponadto, jak to jest możliwe, by zniknąć i nie pozostawić po sobie niczego, co mogłoby pomóc w odnalezieniu tej osoby? Warto jest również zadać sobie pytanie, czy zaginięcie to rzeczywiście miało miejsce, bo być może poszukiwana osoba chce, tylko aby wszyscy w jej najbliższym otoczeniu tak właśnie myśleli, a fakty są zupełnie inne.

Jeśli poczuliście się zaniepokojeni tym, że być może chcę porozmawiać z Wami na ten trudny temat, ponieważ mnie, albo kogoś mi bliskiego on w jakikolwiek sposób dotyczy, to spieszę Was uspokoić. Impulsem do poruszenia tego problemu nie są moje osobiste doświadczenia, a książka Julie Clark - „Ostatni lot”, którą właśnie skończyłam czytać. Będąc jeszcze pod wpływem emocji po jej lekturze, niezwłocznie spieszę, aby podzielić się z Wami moimi wrażeniami odnośnie do tego, co czekało na mnie na kartach powieści.

„Świat jest pełen ludzi, którzy mają jakieś tajemnice. W gruncie rzeczy nikt nie jest tym, na kogo wygląda”

Niech punktem wyjścia do tego, co chcę Wam dziś o tej książce opowiedzieć, będzie właśnie, ten niestety jak się okazuje bardzo prawdziwy i ponadczasowy cytat. Życie głównej bohaterki książki - Claire jest dosłownym jego odzwierciedleniem. Kiedy poznajemy tę kobietę, odnosimy wrażenie, że tego, jak ono wygląda, mógłby pozazdrościć jej każdy, a co więcej my czytelnicy nie jesteśmy w tej zazdrości odosobnieni. Nasza bohaterka prowadzi wręcz idealne życie u boku poważanego i uwielbianego przez społeczeństwo męża, który rozwija swoją karierę polityczną. Jednak tylko żona wie, że Roryemu do ideału bardzo daleko, a wizerunek, który prezentuje wszem i wobec to tylko maska pozorów, którą mężczyzna ściąga z dala od ludzkich oczu, w czterech ścianach ich luksusowego domu. Nie zdradzę Wam oczywiście, jakie jest prawdziwe oblicze mężczyzny, abyście mogli sami poczuć niemalże na własnej skórze, że nie wszystko złoto, co się świeci. Na pewno jednak będziecie mogli sobie wyobrazić, w czym rzecz, kiedy przeczytacie, że mając dość tego, co spotyka ją w małżeństwie, Clarie od wielu miesięcy planuje uciec od Roryego i porzucić na zawsze dotychczasowe życie.

I to właśnie próbie ucieczki przed przeszłością poświęcona jest w głównej mierze fabuła „Ostatniego lotu”. Jedyna i ostatnia szansa wcielenia w życie tak długo i misternie przygotowywanego planu pojawia się w dniu wyjazdu służbowego Claire do Portoryko. Zdeterminowana kobieta wie, że od tej decyzji nie ma odwrotu, ale pragnąc wyrwać się spod władzy osaczającego ją męża, decyduje się pojąć ten ostateczny krok. Wszystko wskazuje na to, że los chcąc wynagrodzić jej wszystko przez co do tej pory przeszła, postanowił jej sprzyjać i to bardziej niż ośmieliłaby się marzyć. Na lotnisku podczas odprawy okazuje się bowiem, że jest jeszcze ktoś, kto podobnie, jak ona chce zniknąć i zostać zapomnianą. Tak oto poznajemy Evę. Po wymienieniu pospiesznych kilku zdań kobiety postanawiają wymienić się biletami. To daje im gwarancję, że nikt nie znajdzie ich tam, gdzie powinny być. Ale czy na pewno? O tym musicie przekonać się już sami.

Jednak to nie koniec zwrotów akcji, które serwuje swoim czytelnikom Julie Clark, bowiem już po kilku godzinach startu samolotu, którym do Portoryko miała lecieć Claire, a poleciała Eva, media donoszą o katastrofie lotniczej samolotu, w której żaden z pasażerów nie przeżył. Bohaterka spontanicznie postanawia ukraść tożsamość Evy, o której wie tak niewiele, a co więcej już teraz mogę uchylić Wam rąbka tajemnicy i powiedzieć, że wszystko, co ta o sobie opowiedziała, okazuje się kłamstwem. Teraz nie mając wyboru, Claire będzie musiała zmierzyć się z całym bagażem przeżyć i doświadczeń osoby, pod którą się podszywa. A to nie będzie łatwe, a mało tego może grozić jej bardzo duże niebezpieczeństwo.

„Ostatni lot” to bardzo zgrabnie skonstruowany, trzymający w napięciu i wciągający kobiecy thriller, który czytamy z zapartym them, nie mogąc się od niego oderwać. Autorka wykreowała doskonałe portrety dwóch kobiet, które różni niemalże wszystko, a jednocześnie łączy tak wiele. Claire i Eva pochodzą z różnych środowisk i mają za sobą odmienną przeszłość, ale obie charakteryzuje wewnętrzna siła i pragnienie ucieczki ku wolności przed krzywdą, której doświadczyły z rąk mężczyzn, którym ufały.

Zatrzymajmy się jednak na krótką chwilę przy samej konstrukcji książki, bo trzeba przyznać, że autorka musiała włożyć w nią nie tylko dużo pracy, ale przede wszystkim pomysłowości i skupionej maksymalnie uwagi. Akcja książki poprowadzona jest dwutorowo. Rozdziały zatytułowane zostały odpowiednio imionami obu kobiet z tą różnicą, że perypetie Claire poznajemy w czasie rzeczywistym, natomiast aby przyjrzeć się życiu Evy, musimy zanurzyć się w przeszłość, która nie szczędziła kobiecie trudnych przeżyć. Jestem pełna podziwu i uznania dla autorki, że w ostatecznym rozrachunku, obie te płaszczyzny udało się tak wspaniale i ciekawie połączyć, co zaowocowało bardzo zaskakującym zakończeniem całej historii.

Bardzo ważnym aspektem książki jest wątek kobiecej przyjaźni, na który autorka kładzie duży nacisk. Obie bohaterki w życiu spotkało bardzo wiele trudnych sytuacji i wiele musiały się nauczyć, reagując na to, co przygotował dla nich los. W sytuacjach, z jakimi musiały się zmierzyć obie bohaterki, wsparcie i spojrzenie na wszystko z dystansem, kogoś, kto nam dobrze życzy i komu możemy ufać, jest bardzo cenne. Na szczęście każda z nich, miała kogoś takiego i to im bardzo pomogło.

O tym tytule już od dłuższego czasu jest bardzo głośno, a musicie wiedzieć, że ja do książek tak bardzo mocno nagłaśnianych i polecanych podchodzę z dużym dystansem, obawiając się przerostu formy nad treścią. Tym razem jednak ku mojej ogromnej radości mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że rozgłos ten jest w pełni uzasadniony i zasłużony. Książka jest świetna. Porusza bardzo ważną tematykę, wzbudza refleksje i przemyślenia. Według mnie może być wstępem do wielu ważnych rozmów. Wszystko w niej zostało dopracowane w najmniejszym szczególe. Nic nie zostało pozostawione przypadkowi i to się czuje od pierwszej do ostatniej strony. Czytelnik ma do czynienia z wyrazistymi osobowościami kobiet, które skrupulatnie realizują swój plan walki o siebie i lepszą przyszłość, a my czytelnicy pełni emocji możemy im towarzyszyć i obserwować ich poczynania.

Ze swej strony gorąco polecam Wam ten tytuł, ponieważ śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych książek, jakie miałam okazję do tej pory przeczytać. Pamiętajcie, nigdy nie ustawajcie w walce o swoje dobro.

„Jeśli będziesz wystarczająco uważna, zawsze dostrzeżesz jakieś rozwiązanie.”.

Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Muza, za co bardzo dziękuję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.