Idź swoją drogą i spełniaj marzenia. Niezależnie od tego, jakich wyborów dokonasz i jakie decyzje podejmiesz, my zawsze będziemy cię kochać i wspierać w twoich działaniach.
Zapewne zgodzimy się wszyscy, że każdy z nas, chciałby je choć raz usłyszeć. Szczególnie wtedy, kiedy życie daje nam mocno w kość, a nasze wizje szczęścia, o jakim marzyliśmy od zawsze, mają się nijak do rzeczywistości, z jaką przyszło nam się zmierzyć. Nie wszyscy jednak mamy to szczęście i niestety często zostajemy pozostawieni samym sobie. I o ile podnieść się po trudnych przejściach i zacząć wszystko od nowa zawsze jest ciężko, o tyle czasy, w których żyjemy, są o wiele bardziej przychylne, abyśmy mieli możliwość dostać drugą szansę i zawalczyć o siebie oraz swoje pragnienia. Przekonacie się o tym, sięgając po książkę Anny Stryjewskiej „Zośka. Przepustka do szczęścia”, z której recenzją dziś do Was przychodzę. Tytułową Zośkę mogliśmy poznać w pierwszej części cyklu zatytułowanej „Zośka. Dopóki biło serce”.
Już wtedy jako młoda dziewczyna Zosia marzyła o tym, by być kochaną i móc spełnić swoje marzenie o projektowaniu ubrań. Niestety nigdy nie znalazła poparcia dla swoich planów rozwoju ze strony matki, która uważała je za niedorzeczne. Życie uczuciowe i małżeńskie również nie dało jej poczucia spełnienia, a kroplą, która przelała czarę goryczy stała się utrata dziecka.
Kiedy ponownie zaczynamy towarzyszyć naszej bohaterce na niełatwych ścieżkach jej niepewnej przyszłości, młoda kobieta postanawia wyrwać się z miejsca, gdzie nie może liczyć na przychylność nikogo, pakuje się dosłownie w jedną walizkę i wyjeżdża do Łodzi schyłku lat 60., która wówczas jawiła się jako miasto nowych szans i możliwości. Zosia chce się uczyć i wreszcie zrobić coś dla siebie. Nie jest łatwo, tym bardziej że sytuacja wśród grup studentów staje się zaogniona. Studenci wychodzą na ulice protestować przeciwko władzy ludowej. Oczywiście sama Zosia także jest ich aktywną uczestniczką, co sprowadza na nią poważne kłopoty. Ale o tym musicie przeczytać już sami, sięgając po książkę, do czego oczywiście już teraz gorąco zachęcam.
Zosia nie wie jeszcze, że te trudne przeżycia staną się swego rodzaju przełomem w jej życiu i początkiem wielu zmian, zachodzących także w niej samej. A to wszystko za sprawą żarliwej, odwzajemnionej miłości do dużo starszego mężczyzny. Uczucie to od początku nie było łatwe. Wybranek serca Zosi – Szymon jest mężczyzną żyjącym w mackach przeszłości, którą jest mu bardzo trudno zamknąć. Oboje wiedzą, że ich związek sprzeciwia się nie tylko rozsądkowi, ale przede wszystkim ideałom wyznawanym przez Zosię i jej dotychczas wiernych przyjaciół. Nie bez powodu użyłam stwierdzenia „dotychczas wiernych przyjaciół”, gdyż od momentu pojawienia się ukochanego w życiu Zośki, przyjaźnie te zostaną poddane ważnej próbie. Koniecznie przekonajcie się, czy przyjaciele wyjdą z tej próby zwycięsko.
Anna Stryjewska doskonale ukazała proces wewnętrznej przemiany głównej bohaterki z cichej dziewczyny w silną pewną siebie kobietę. Na oczach nas czytelników dokonuje się niezwykła metamorfoza. Teraz na nowej Zosi życie wymusi podjęcie trudnych wyborów i decyzji w imię miłości, która może stać się dla niej zarówno przepustką do szczęścia, jak i największą zgubą. Być może za to uczucie przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę. O tym oczywiście przekonacie się podczas lektury książki.
„Zośka. Przepustka do szczęścia” to historia młodej dziewczyny, a później kobiety, której życie nigdy nie rozpieszczało. Ona zna smak strachu, osamotnienia, niepewności jutra, cierpienia i rozczarowania. Nie poddaje się jednak nigdy. Jej siłą są marzenia. Czasem zdarza jej się błądzić, ale:
„Czasem trzeba zbłądzić, aby odnaleźć właściwą drogę;Czasem trzeba umrzeć, aby odrodzić się na nowo”.
Muszę przyznać, że ta książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i głęboko mnie poruszyła. Jak pisze Pani Ania Stryjewska, jest ona dedykowana pamięci mamy autorki i w dużej mierze odzwierciedla realia jej życia, a także jest obrazem wyobrażeń córki o matce. Co prawda nie wiemy, które z opisywanych wydarzeń są faktem, ale to nie ma znaczenia, gdyż macie moje słowo, każda matka pragnie, aby jej dziecko zachowało w swojej pamięci i sercu tak piękny obraz matki, jaki pielęgnuje Pani Ania Stryjewska.
Obie części cyklu Zośka są dla mnie wyjątkowe i mają swoje miejsce w moim sercu. Na pewno jeszcze nie raz po nie sięgnę, aby cofnąć się w czasie i wrócić do polskiej rzeczywistości przełomu lat 60. i 70., których niedane mi było poznać, a jednocześnie czerpać siłę, która wręcz bije od głównej bohaterki, kiedy nadejdą w moim życiu chwile zwątpienia. Uwierzcie mi, Zośka mogłaby być wzorem do naśladowania i motywacją o to, co ważne dla wielu kobiet czasów współczesnych.
Historia opisana na kartach tej powieści uświadamia nam, że w życiu nie da się niczego do końca zaplanować i choć nie raz może ono wywrócić nasz świat do góry nogami, to nigdy nie należy się poddawać i rezygnować z siebie. Warto wtedy mieć u swojego boku przyjaciół, na których zawsze możemy polegać.
Całym sercem polecam Wam tę książkę. Z pewnością, kiedy weźmiecie ją w swoje ręce, zagłębicie się w czytaną historię tak mocno, że zapomnicie o całym otaczającym Was świecie. Mało tego, dzięki temu, że autorka wspaniale oddała klimat minionych lat, poczujecie się, niczym w podróży w czasie, gdzie z przejęciem będziecie obserwować życie głównej bohaterki, trzymając za nią bardzo mocno kciuki. Ja po odłożeniu książki na półkę poczułam, że bardzo chciałabym poznać osobiście mamę Pani Ani i bardzo żałuję, że jest to niemożliwe.
Pani Aniu dziękuję, że dzięki tej wspaniałej książce, pozwoliła Pani swoim czytelnikom poznać tak wyjątkową osobę, jaką bez wątpienia była Pani mama.
Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Szara Godzina, za co bardzo dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.