Moje drogie czytelniczki, jeśli jesteście mężatkami, to mam nadzieję, że za chwilę pomogę Wam przenieść się we wspomnieniach, do mocno w to wierzę, jednego z najpiękniejszych dni w Waszym życiu. Chciałabym bowiem, abyście zamknęły na chwilę oczy i przypomniały sobie dzień waszego ślubu. Poczujcie na nowo wszystkie towarzyszące Wam wówczas silne emocje szczęścia, ekscytacji i wzruszenia. A nawet jeśli ten wyjątkowy dzień jest jeszcze przed Wami, to na pewno już nie raz większość z Was w marzeniach tworzyła swoje piękne wizje tego wyjątkowego momentu.
Każda z nas pragnie tego dnia czuć się piękna i wspaniała przede wszystkim dla tego jedynego mężczyzny, któremu chcemy przysiąc przed Bogiem dozgonną miłość i wspólne życie na dobre i na złe. To właśnie w jego oczach idąc przed ołtarz w pięknej sukni, chcemy dostrzec miłość, podziw, szczęście i być może nawet łzę ocieraną ukradkiem. Jeśli wszystko, co sobie wymarzyłyście, urzeczywistniło się, to możecie uznać się za prawdziwe szczęściary. Pewnie teraz niektóre z Was myślą sobie: ” co też ona pisze, jakie szczęściary, przecież to, że każdy ślub powinien tak wyglądać, jest oczywiste i tu nie powinno się tej kwestii rozpatrywać w takiej kategorii”. Otóż już za chwilę przekonacie się, że wręcz przeciwnie. Gdyż takie postrzeganie bywa w pełni uzasadnione, ponieważ niestety zdarza się i tak, że z perspektyw spełnienia małżeńskiego, które roztaczaliśmy, patrząc w przyszłość z osobą, z którą chcemy związać się na zawsze, zostają tylko zgliszcza, bowiem los zdaje się mieć je za nic.
Nie zdziwiłoby mnie, gdybyście czytając to, o czym do tej pory Wam napisałam, odniosły wrażenie, że zaraz opowiem Wam trudną historię swoich osobistych przeżyć. Nie martwcie się jednak, ponieważ owe refleksje nie są w żaden sposób oparte o moje własne doświadczenia życiowe, a zrodziły się po lekturze najnowszej książki Magdaleny Krauze” „Porzucona narzeczona”, o której chcę Wam kilka słów opowiedzieć.
Na kartach książki poznajemy losy Zuzanny, tytułowej porzuconej narzeczonej. Dziewczyna przeżywa na jawie, największy koszmar, jaki może przyśnić się przyszłej pannie młodej. W dniu, kiedy ma powiedzieć sakramentalne "TAK", zamiast kościelnych dzwonów i dźwięków Marsza Mendelssohna słyszy sygnał nadejścia wiadomości SMS, której treść niszczy jej świat. Tylko trzy i aż trzy słowa: "Ślubu nie będzie", których nadawcą jest ten, z którym Zuza pragnęła się zestarzeć niszczą jej świat. Kamil, bo to o nim mowa nie wyjaśnia nic więcej i zapada się pod ziemię. Nasza bohaterka natomiast zmuszona jest przełknąć gorycz bólu, rozczarowania i upokorzenia. Jak możecie się domyślić, kobietą targają sprzeczne emocje, a w jej myśli uporczywie dominuje pytanie: „Jak sobie poradzi w obliczu tego, co ją spotkało?” Szczęściem w nieszczęściu okazują się dla niej kochająca mama i trójka oddanych przyjaciół. To oni starają się pokazać przyjaciółce, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Założę się, że teraz zastanawiacie się, co może być dobrego w tak dramatycznym obrocie sytuacji. Ja jednak nic więcej nie zdradzę. Aby się tego dowiedzieć, musicie sami sięgnąć po książkę, do czego już teraz serdecznie Was zachęcam. Powiem Wam tylko tyle, że dopiero spojrzenie na nasze życie z dystansu, oczami innych może pokazać nam, jak bardzo miłość potrafi zaślepić.
Możecie mi wierzyć, że już poznając opisane na kartach książki do tego momentu wydarzenia, pomyślicie sobie, że autorka bardzo mocno doświadcza swoją bohaterkę. Jednak to, co dzieje się w jej życiu później, bardzo szybko uświadomi Wam, że wszystko, co przeżyła dotychczas Zuzanna, jest niczym w porównaniu do tego, co jeszcze ją czeka. Nie wie bowiem jeszcze, że życie po raz kolejny pokaże jej, jak mocno nieprzewidywalne i zaskakujące potrafi być. Co więcej, nie będzie jej szczędzić cierpienia i zada największy cios, jaki może stać się udziałem kobiety. Oczywiście nie mogę zdradzić zbyt wiele, ale uwierzcie mi, każda kobieta modli się, aby nigdy nie przeżywać niczego podobnego. Tym razem poczuje dojmujący strach, nie o siebie, a o to, co kocha najbardziej. Najgorsza jest ta niepewność jutra. Zuza jeszcze raz będzie musiała znaleźć w sobie siłę, aby się nie poddać i nie stracić nadziei. Jak nikt inny zasługuje na to, aby wreszcie być szczęśliwą, ale to szczęście nie będzie jej podane na tacy. Będzie musiała o nie zawalczyć. Czy wyjdzie z tej walki zwycięsko, musicie już sprawdzić sami?
„Porzucona narzeczona” to wzruszająca i życiowa historia, która trafi wprost do serca każdego, kto zdecyduje się ją przeczytać. Jak miało to miejsce w przypadku wszystkich poprzednich książek Magdaleny Krauze, fabuła tego tytułu również odzwierciedla realia prawdziwego życia, które może dziać się gdzieś obok nas, a nawet, co trzeba powiedzieć sobie wprost, niestety może być częścią życia nas samych, czego naprawdę nikomu nie życzę.
To wszystko sprawia, że podczas lektury książki odczuwamy emocjonalny rollercoaster. Choć czujemy potrzebę ochłonięcia od ich nadmiaru, to jednak chęć tego, aby jak najszybciej dowiedzieć się, jaki będzie koniec opowieści, którą przygotowała dla swoich czytelników autorka, jest tak duża, że nie sposób odłożyć książkę nawet na chwilę, zanim nie dotrzemy do jej ostatniego zdania. A i później, jeszcze długo nie możemy przestać o niej myśleć.
Nie obawiajcie się jednak, że poprzez trudne perypetie Zuzanny poczujecie się w jakikolwiek sposób przytłoczone. Nic podobnego nie będzie miało miejsca, ponieważ Pani Magdalena ma niezwykłą umiejętność równoważenia ciężkich emocji, genialną dawką humoru. Ja sama na zmianę śmiałam się i płakałam.
Jednak to jeszcze nie wszystkie mocne strony tej powieści, bowiem czym byłby nawet najbardziej trafiony pomysł na fabułę książki, gdyby nie została ona wzbogacona o dopracowane kreacje postaci jej bohaterów. A ci są tutaj bardzo wyraziści, ale jednocześnie zupełnie od siebie różni. Dzięki temu z łatwością możemy ich rozróżnić i wyrobić sobie o nich własne zdanie. Jedni wzbudzają naszą sympatię i trzymamy za nich kciuki, innych mamy ochotę udusić. Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy oni są tacy, jak my. Mają swoje marzenia i pragnienia. Podobnie, jak każdy z nas popełniają błędy, przeżywają swoje smutki i radości. A przede wszystkim chcą kochać i być kochani. Pragną po prostu być szczęśliwi.
Gdybym miała w jednym zdaniu spróbować określić, co w tej książce chciała przekazać i uświadomić swoim czytelniczkom Magdalena Krauze bez wahania powiedziałaby, że według mnie, autorka chciała nam przypomnieć, jak wielka siła tkwi w nas kobietach. Jak wiele jesteśmy w stanie znieść, nawet kiedy same myślimy, że już nie damy rady udźwignąć tego, co nas dotyka. To również obraz siły kobiecej przyjaźni. Tylko prawdziwa przyjaciółka kocha nas najbardziej na świecie, ale jednocześnie jest szczera do bólu. Tylko taka przyjaźń wskaże nam drogę do prawdziwego szczęścia, kiedy my nie będziemy umieć go dostrzec.
Cóż mogę napisać więcej. Przeczytajcie tę książkę, jest naprawdę świetna. Ja jestem nią oczarowana. Chciałabym jeszcze tak wiele Wam o niej napisać, ale chcę, abyście sami poznali jej wyjątkowość. Będzie to możliwe już 12.05.2021 roku, kiedy to książka będzie miała swoją premierę w wydawnictwie Jaguar. Czekam na tę chwilę ogromnie podekscytowana i przepełniona dumą, gdyż dzięki zaufaniu wydawnictwa i autorki, mój blog Kocie czytanie ma przyjemność objąć ją patronatem, za co bardzo dziękuję.
Na zakończenie powiem Wam jeszcze tylko, że gdybyście szukały prezentu na zbliżający się Dzień Matki, ta książka sprawdzi się idealnie. Nawet nie wiecie, jak bardzo trafiony będzie to prezent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.