Czasami patrząc na relację matka - dorosłe dziecko już w pierwszej chwili widzimy, że jest ona mocno skomplikowana, a nawet na usta ciśnie się stwierdzenie, że zaburzona. Często bowiem zdarza się, że matka nie pozwala swojemu dziecku żyć własnym życiem. Co więcej, mamy wrażenie, że role w tej relacji zupełnie się odwróciły. To matka nie odcięła pępowiny i przez całe życie robi wszystko, aby zawłaszczyć swoje dziecko tylko dla siebie. Oczekuje uwagi i opieki, nie przejmując się nazbyt tym, że dorosła córka bądź syn ma własne życie i rodzinę, którą nierzadko zaniedbuje właśnie na rzecz rodzicielki.
Zapewne już czytając ten krótki fragment tekstu, wielu z was jest skłonnych do mocno krytycznego osądu takiej ozdoby. Nie róbcie tego jednak zbyt pochopnie. Nie wolno nam bowiem zapomnieć, że za takim, a nie innym postępowaniem, czy zachowaniem danej osoby mogą kryć się trudne doświadczenia życiowe, z których one wynikają. Wkrótce przekona się o tym rodzina Cichońskich, bohaterów dylogii
Katarzyny Kieleckiej Księżyc nad Vajont, o której pierwszej części -
„Fala” - już wam opowiadałam. Dziś przyszedł czas, aby przybliżyć wam jej drugą odsłonę -
„Echo".
Karolina i Kajetan Cichońscy bardzo się kochają. Wspólnie wychowują dwóch synów. Jednak cieniem na ich małżeństwie, a także relacjach kobiety z dziećmi kładzie się niezrozumiała dla Kajetana relacja jego żony z matką. Teściowa jest neurotyczną starszą osobą, która przywiązała Karolinę do siebie niewidzialnymi pętami emocji, których ta nie potrafi zerwać. To sprawia, że szczęście i stabilizacja rodzinna chwieje się w posadach. Nadziei na naprawę rodzinnego kryzysu zarówno Karolina, jak i my czytelnicy upatrujemy w niespodziewanych wakacjach, podczas których trzeba będzie odbyć podróż do przeszłości i zmierzyć się z jej dramatami, do których chciałoby się już nigdy nie wracać.
I tak przystępując do lektury książki, wspólnie z jej bohaterami trafiamy do współczesnych Włoch, które każdego dnia odkrywają przed Karoliną wiele wstrząsających, a nawet napawających ją grozą sekretów, a to wszystko za sprawą traumatycznych skutków prawdziwych wydarzeń spowodowanych tragedią, która dotknęła Dolinę Vajont w północno-wschodnich Włoszech w 1963 roku. To właśnie ta katastrofa stała się dla Katarzyny Kieleckiej inspiracją do napisania owej dylogii. Prawda, która wychodzi na światło dzienne, dotkliwie uświadamia naszej bohaterce, jak bardzo bolesne piętno to, co się wówczas stało, odcisnęło na wszystkich, którzy przetrwali to piekło na ziemi. Czego dowodem jest historia Marianny i jej męża Federico Lanza, których małżeństwo nie przetrwało strasznej próby, na którą zostało wystawione. Przygnieciona bólem okrutnej straty, której doświadczyli tamtego sądnego dnia, a także poczuciem winy, którym obarcza nie tylko siebie, Marianna z dziewięcioletnią córką postanawia opuścić męża oraz Włochy i wyjechać do Polski. Tam zostaje przygarnięta przez kuzynkę i jej męża z Łodzi.
Wydawać by się mogło, że teraz, kiedy matka i córka mają tylko siebie, a dziewczynka będzie musiała odnaleźć się w zupełnie nowej dla siebie rzeczywistości, to matka stanie się dla niej największym wsparciem. Niestety, tak się nie dzieje. Zatracona w swoim cierpieniu kobieta, budując niewidzialne pomniki pamięci dla tych, których straciła, zaniedbuje córkę. Dziewczynka czuję się oszukana, zawieszona i osamotniona. Coraz bardziej zamyka się w sobie.
Jednak jest ktoś, kto w tym pocztowym okresie pobytu w Łodzi staje się dla niej bardzo ważny. Kuzyn Witek i Kazik-chłopiec który, jako jedyny doskonale rozumie, co ona czuje i akceptuje ją w pełni. Tylko przebywanie z nim i listy słane do Włoch pozwalały, choć na chwilę ulżyć tęsknocie, która trawi serce dziecka.
"- Człowiek nie powinien chodzić po tym świecie sam.
- Dlaczego?
- Bo jeśli się potknie, nikt go nie złapie za rękę, a to żadna frajda przewrócić się w błoto".
Ta mała, zagubiona istotka, która zdecydowanie zbyt wcześnie i zbyt brutalnie została pozbawiona szczęśliwej, kochającej rodziny i beztroskiego dzieciństwa stała mi się bardzo bliska. Podczas czytania książki przez cały czas pragnęłam, by wreszcie zły los się odwrócił i ofiarował jej tak bardzo potrzebny jej spokój i utracone poczucie bezpieczeństwa. Niestety moje pragnienia okazały się płonne. Oczywiście nie zdradzę wam dlaczego. Powiem tylko tyle, że choć włoska katastrofa zebrała ogromne cierpienie i już wówczas córka Marianny przeszła tyle, ile nie byłby w stanie udźwignąć nie jeden dorosły, to dopiero to, o czym dowiecie się w tej części dylogii, roztrzaska wasze serca na miliony maleńkich kawałków.
Z pewnością w wielu z was, tak, jak było to w moim przypadku, wywoła potok łez, sprawi, że będziecie potrzebowali, choć na chwilę odłożyć książkę, aby ochłonąć, a jednocześnie nie będziecie potrafili tego zrobić. Chcąc, jak najszybciej poznać dalszy ciąg rozgrywających się na kartach tej niezwykłej powieści wydarzeń. O tym, że tak będzie, musicie przekonać się już sami, sięgając po tę powieść, do czego z głębi serca was zachęcam. Sprawdźcie również, czy ta podróż zmieni samą Karolinę, która, co pozwolę sobie powiedzieć wam w tajemnicy, dotychczas nie zdobyła się na odwagę bycia szczerą ze swoim mężem. No i co najważniejsze, musicie się dowiedzieć czy nadrzędny cel podróży, odbudowanie mocno chwiejącego się fundamentu rodzinnego został osiągnięty? Wszak
"Człowiek potrzebuje przeszłości, by budować na niej teraźniejszość, jak na solidnym fundamencie".
Dylogia Księżyc nad Vajont skrywa w sobie historię, której każdy, kto ją pozna, nigdy nie zapomni i już zawsze będzie nosił ją w sercu. Dzięki temu, że podobnie, jak w pierwszej jej odsłonie została ona podzielona naprzemiennie na dwie płaszczyzny czasowe. Tym razem trafiamy do współczesnych Włoch i Łodzi lat 60. i 70. To sprawia, że mając możliwość poznania całości opisanej w niej historii od przysłowiowej podszewki, trafia ona do serca czytelnika z ogromną mocą ładunku emocjonalnego. Na pewno jej lektura pozwoli nam inaczej spojrzeć na tych ludzi, których do tej pory nie potrafimy zrozumieć. Pamiętajmy, że za każdym człowiekiem kryje się historia jego przeszłości, która ukształtowała go takim, jakim jest. I co równie ważne dzięki niej wręcz poczujemy wyzwalającą moc prawdy, która, choć bywa trudna, to zakuta w kajdany sekretów skrywanych latami, niszczy nas każdego dnia i nie pozwala cieszyć się tym, co dobre tu i teraz. Mało tego, bardzo często odbija się rykoszetem na tych, których kochamy. Jestem przekonana, że ta zajmująca powieść stanie się impulsem dla jej czytelników do ważnych życiowych zmian i wielu szczerych rozmów.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.