piątek, 10 marca 2023

Premiera:Sen przychodzi nad ranem" Ewelina Miśkiewicz./ Fragment powieści/ Patronat medialny.

Kochani gorąco zachęcam i zapraszam was do tego, abyście wspólnie z blogiem Kocie czytanie oraz wydawnictwem Szara Godzina świętowali dzisiejszą premierę książki Eweliny Miśkiewicz "Sen przychodzi nad ranem” Z racji tego, że jest to mój wspaniały blogowy patronat, już wcześniej opowiedziałam wam o tej powieści w recenzji przedpremierowej. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji jej czytać, a mielibyście na to ochotę, to będzie mi bardzo miło.

 http://kocieczytanie.blogspot.com/2023/02/sen-przychodzi-nad-ranem-ewelina_17.html

 Tymczasem spieszę z serdecznymi gratulacjami dla autorki, a dla was przygotowałam fragment powieści, który mam nadzieję, jeszcze bardziej podsyci waszą ciekawość tego, co tym razem przygotowała dla swoich czytelników Ewelina i zachęci do sięgnięcia po książkę. 

***

 Moja córka wielu rzeczy o mnie nie wie, gdyż się jej nie zwierzam. Nie ma pojęcia, dlaczego „utknęłam” – celowo ubrałam to słowo w cudzysłów, bo to jej określenie – w markecie. Dziwi się, że nie wspominam o studiach, zastanawia się, dlaczego nie wiodę inteligenckiego życia, skoro te cholerne studia skończyłam, z jakiego powodu nie mam w domu książek, niczego nie czytam, i chyba spadłaby z krzesła, gdyby się dowiedziała, że zaczęłam pisać. Może gdybym jej powiedziała, że to dlatego, bo chronię mój umysł, toby zrozumiała. A może jednak uznałaby, że już zwariowałam? W każdym razie ona czuje, że ze mną jest coś nie tak, nie wie co i dlatego, gdy robię coś niestandardowego, coś, co jest do mnie niepodobne, niepokoi się, tak jak teraz tym wyjazdem. Ale wydaje się być z tym pogodzona. Dziwne, ale wyczuwam, że oprócz niepokoju Zoja odczuwa także ulgę, jakby to była również okazja dla niej, aby ode mnie odpocząć. Bo przecież mogłybyśmy się pokłócić, jak wtedy, gdy zobaczyłam, jakie mieszkanie wynajmuje. Wzbudziło we mnie niepokój i postanowiłam jej o tym powiedzieć. Zoja bowiem mieszka w kamienicy w centrum miasta. Wszystko tam jest stare: elewacja, drzwi – nie mają nawet domofonu – okna, dach, a schody sprawiają wrażenie zmurszałych. One były najgorsze. Szłam po nich i czułam, że stąpam po deskach zawieszonych na linach w jakimś parku, niemal widziałam pod nimi oddaloną o kilkanaście metrów ziemię. Nie powiedziałam jej o tym wrażeniu, podzieliłam się tylko swoim niepokojem, ale Zoja i tak wtedy wybuchła. Oczekiwała, że pochwalę ją za zaradność, za to, że jest już prawie na swoim, tymczasem ja zaczęłam zachowywać się dziwnie.
W tej kamienicy, podobno przez okna, przez te, w których brakuje szyb, do środka przedostają się czasem gołębie. Co by tam się działo, gdyby w tym samym momencie wleciał gołąb, a przez otwarte drzwi dostał się kot? Bywa, że ja i Zoja tak się zachowujemy, jak kot i gołąb zamknięci w jednym pomieszczeniu.
To nie jest typowy konflikt pokoleń, mam wrażenie, że ona czasami mnie po prostu nienawidzi. W jej mniemaniu jestem nienormalna. To wystarczający powód, aby zerwać ze mną kontakt, ale ona czuje środku, że musi się mną opiekować, że bez niej sobie nie poradzę. Chciałaby to wszystko rzucić, ale nie może. Dlatego kiedy już mnie osaczy, zobaczy, że nie mam prawie sił,odchodzi, jak kot chwilo znudzony gołębiem, nie męczy mnie do ostateczności, coś zostawia sobie na później. A ja wtedy zostaję w tym pomieszczeniu, niby wiem, jak się tu dostałam, potrafię odtworzyć drogę, zdarzenie po zdarzeniu, ale gdy próbuję się wydostać, nie trafiam do wyjścia. Bo takie są właśnie gołębie, nie wiedząc , jak się uwolnić, trzepoczą skrzydłami i odbijają się od ścian, liczą na łut szczęścia, że może za kolejnym razem uda się trafić w okno bez szyby. Wygląda na to, że ja też jestem uzależniona od Zoi. Nie umiałabym jej zostawić. Najwidoczniej czasami więzi krwi są równie trudne do zerwania, jak uzależnienie od osoby, o której myślisz, że jest jedynym człowiekiem, który jest w stanie cię zrozumieć. Obok mojego przyjaciela Zoja jest drugą osobą, której nie potrafiłabym porzucić. Jakiś czas temu, może ostatnim razem, była u mnie i opowiadała o kolejnym gołębiu złapanym w pułapkę. Przyśnił mi się potem w nocy. Były schody, okno bez szyby, gołąb odbijający się od ścian. Po przebudzeniu tuż nad ranem myślałam o nim i jego sytuacja wydała mi się tragiczna. Nie patrzyłam na nią jak na metaforę mojej relacji z Zoją. Nie widziałam w niej nawet metafory życia. Był tylko on, zagubiony ptak, który nie może się wydostać. I nie rozumiałam tego, bo przypomniałam sobie, że gołębie to jedne z najinteligentniejszych ptaków, o wzroku pozwalającym widzieć im obiekt z odległości stu kilometrów. Więc dlaczego nie może dostrzec wyjścia tuż przed sobą? Miota się, trzepocze, mami go blask szyby, podczas gdy o kilka centymetrów dalej jest droga ku wolności. Kiedy na zegarze wybiła przyzwoita godzina, zadzwoniłam do Zoi z pytaniem, co stało się z gołębiem, a ona odparła, że znalazła go o poranku martwego na schodach i wyrzuciła do kosza.

Kogo z was ten fragment zachęcił do sięgnięcia po książkę?

[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Szara Godzina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.

Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.