Kiedyś ktoś, składając mi życzenia urodzinowe, życzył mi, abym znalazła
swoje miejsce na ziemi. Wówczas pomyślałam sobie, że są to bardzo piękne
słowa, ale przyznam szczerze, że wtedy jeszcze nie zastanawiałam się
nad tym, jak ogromne znaczenie nie tylko w moim życiu, ale w życiu
każdego człowieka ma moc spełnienia się takich życzeń. Wspomnienie
wypowiadania ich przez moją przyjaciółkę wróciło do mnie w momencie,
kiedy zaczęłam czytać najnowszą powieść Iwony Mejzy „Miejsce na ziemi”
będącą trzecią częścią cyklu „Miasteczko Anielin”, któremu blog Kocie
czytanie ma zaszczyt i przyjemność patronować medialnie. Dziś właśnie
wspólnie z autorką oraz wydawnictwem Dragon świętujemy premierę tej
wspaniałej książki, więc jest to idealny moment na to, żebym
opowiedziała wam o niej nieco więcej.
Zanim jednak skupimy się na
samej książce, pomyślmy przez chwilę, czym jest owo miejsce na
ziemi i dlaczego, mimo że każdy chce je odnaleźć, często jest to bardzo
trudne, a nawet nie udaje się nigdy? Dla mnie moje miejsce na ziemi to
rodzinny dom, do którego prowadzą wszystkie drogi niezależnie od tego,
gdzie jestem,. To niewielki ogród, w którym mogę odpocząć i zebrać myśli,
ale też bliscy mi ludzie. Ich wsparcie, życzliwość i serdeczność. Iwona
Mejza poprzez perypetie swoich bohaterów chce uświadomić swoim
czytelnikom, że tylko żyjąc w harmonii ze światem i otoczeniem, będziemy
w stanie znaleźć takie miejsce, które uznamy za swoje i w którym
będziemy chcieli spędzić resztę swojego życia.
W tej części cyklu
autorka próbuje wyprostować niełatwe często bardzo kręte i
pokomplikowane życiowe ścieżki mieszkańców tej małej społeczności. I
zdradzę wam, że wszystko wskazuje na to, iż może wreszcie to się uda.
Każdy z nich ma szansę odzyskać upragniony spokój i poczuć się
szczęśliwym, pod warunkiem, że tę szansę zechce dobrze wykorzystać.
Zajrzyjmy
więc do Anielina, by odwiedzić Martę i Polę. Pozornie młoda kobieta
odzyskała spokój, ale nie jest tak do końca, gdyż nie potrafi żyć pełnią
życia po ogromnej stracie, która dotknęła rodzinę Wójcickich. Ma u
swojego boku Marcina, który jednak także nie umie z w pełni cieszyć się,
życiem ze swoimi dziewczynami, gdyż stracił już nadzieję na to, że
kiedykolwiek odkryje prawdę o przeszłości swojej rodziny, przez co, jak
sam mówi, czuje się niekompletny. Nagle jednak niespodziewanie dla niego
samego tajemnice zaczynają wychodzić na jaw. Czy prawda przyniesie mu
ukojenie i pozwoli, nie oglądając się za siebie spędzić życie u boku
swoich ukochanych kobiet? Tego już musicie dowiedzieć się sami.
W
momencie, kiedy my czytelnicy przystępujemy do lektury książki, całe
miasteczko żyje organizacją przyjęcia urodzinowego Elizy Prodi. Pełna
energii starsza pani angażuje w cały proces przygotowań uroczystości
niemalże każdego mieszkańca Anielina. W tym miejscu muszę się przyznać,
że dotychczas nie pałałam sympatią do tej postaci, ale jak się sami
przekonacie, teraz ta kobieta okazuje się zupełnie inna, niż myśleliśmy.
Nie mogę zbyt wiele zdradzić, ale powiem tylko, że w tym miejscu
przechodzimy do kolejnego bardzo ważnego aspektu poruszanego przez
autorkę na kartach tej książki. Mianowicie społecznej marginalizacji
osób starszych. Często młodzi ludzie uważają i dążą do tego, aby
seniorzy siedzieli cicho, i nie wtrącali się w ich życie, bo przecież
oni nic nie wiedzą, na niczym się nie znają. Tymczasem, właśnie między
innymi Eliza wykazała się niezwykłą mądrością i dojrzałością życiową,
robiąc coś, czym pomogła drugiemu człowiekowi stanąć na nogi po wielu
dotkliwych ciosach od losu, jakich doświadczył. Iwona Mejza zostawia dla
nas bardzo ważną lekcję. Osoby starsze wiedzą naprawdę wiele, wystarczy
tylko, że będziemy chcieli ich wysłuchać i czerpać z ich rad i
wsparcia. No ale pani Prodi nie byłaby sobą, gdyby nie przygotowała
spektakularnej niespodzianki, którą zaskoczy nie tylko jej adresata, ale
dosłownie wszystkich, nas czytelników również. O tym jednak musicie
przeczytać już sami, sięgając po książkę, do czego gorąco zachęcam. Nie
możemy dopuszczać się niejako skreślania osób starszych tylko ze względu
na ich wiek. Jak czytamy w książce, z czym ja się oczywiście zgadzam,
wiek to tylko liczba i nie jest żadną barierą do tego, aby spełniać
swoje marzenia i czerpać radość z tego, co życie nam ofiaruje.
Wróćmy
jednak jeszcze na moment do drugiej części pytania, które postawiłam na
początku recenzji, czyli dlaczego wielu z nas tak bardzo trudno znaleźć
swoje miejsce na ziemi? Po przeczytaniu książki i na podstawie niejako
obserwacji tego, jak bardzo jej bohaterowie są zagubieni i rozdarci
wewnętrznie, możemy powiedzieć, że takich powodów jest naprawdę wiele.
Jednak dwa główne to przede wszystkim strach przed daniem sobie drugiej
szansy na szczęście, a także pogoń za wyimaginowanym szczęściem, podczas
gdy, to prawdziwe jest bardzo blisko nas na wyciągnięcie ręki. Mimo że
pragniemy być szczęśliwi i odzyskać, być może już dawno utracony czas,
to jednak w obawie przed ponownym cierpieniem, poczuciem straty, czy
krzywdy miotamy się, nie mając odwagi podjąć zdecydowanych wyborów i
decyzji ku temu szczęściu i miejscu na ziemi nas prowadzących. W biegu
codziennego życia nie potrafimy dostrzec jego piękna i zrozumieć, że
naprawdę nie wiele trzeba, aby czuć się spełnionym.
Czytając to,
co do tej pory napisałam, nikt już nie ma na pewno wątpliwości, że tak
książka to samo życie, z której bohaterami, ich problemami,
zmartwieniami i rozterkami utożsami się każdy z nas. Autorka nie
oszczędza swoich bohaterów, co nadaje całej fabule jeszcze większej
autentyczności, bo przecież nikt z nas nie żyje pod kloszem. Jednak daje
nadzieję na lepsze jutro, jeśli tylko zatrzymamy się w gonitwie za tym,
co nierealne oraz niedoścignione i rozejrzymy wokół siebie, doceniając
to, co już mamy. Pamiętajcie kochani, życie mamy tylko jedno, a drugiej
szansy może już nie być.
Cóż mogę więcej napisać. Zarówno
„Miejsce na ziemi”, jak i dwie poprzednie odsłony cyklu „Przyjaciółka”
oraz „Rodzinne strony” należą do lektur nieodkładanych. Wciągną was bez
reszty i podbiją wasze serca. Mało tego nie raz będziecie mieli
dojmujące odczucie, że czytacie o sobie i jesteście częścią tej
historii. Mimo że „Miejsce na ziemi” jest częścią zamykającą cały cykl,
czego bardzo żałuję, gdyż nie chcę opuszczać Anielina, to jeszcze długo
po przeczytaniu ostatniego zapisanego w niej zdania, nie będziecie mogli
o tej trylogii zapomnieć. Skłania ona do głębokich refleksji i
przemyśleń, także na płaszczyźnie naszego życia, co bezsprzecznie
świadczy o jej ogromnej wartości i wyjątkowości. Ja na pewno jeszcze nie
raz wrócę do Anielina, a was już dłużej nie zatrzymuję, abyście mogli
to urokliwe miasteczko niezwłocznie odwiedzić.
Książka jest już dostępna w formie e-booka na platformie Legimi.
Kończąc,
chciałabym serdecznie podziękować Autorce oraz Wydawnictwu Dragon za
zaufanie i oddanie mi pod medialną opiekę tak wyjątkowej powieści.
[Materiał reklamowy] Wydawnictwo Dragon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.