Doskonale wie o tym główna bohaterka powieści Halszka. Jej domem do piętnastego roku życia był sierociniec prowadzony przez siostry zakonne. Wie, czym jest samotność i pragnienie bliskości drugiego człowieka. Ona miała to szczęście, że w momencie, kiedy z racji wieku jej szanse na adopcję stawały się znikome, znaleźli się ludzie, którzy ją pokochali. Agnieszka i Mateusz Malinowscy dali jej swoją miłość i dom, o którym marzyła. Państwo Malinowscy prowadzili wielopokoleniowy dom spokojnej starości i co się z tym wiąże, ich córka otaczała się osobami starszymi i podobnie, jak rodziców darzyła ich ogromnym szacunkiem. Dziś, jako dorosła kobieta, choć miała inne plany na życie, przejęła po rodzicach prowadzenie ośrodka, który bardzo szybko i niezwykle naturalnie stał się bardzo ważną częścią jej życia.
Młoda kobieta chce pokazać swoim podopiecznym, a w dalszej perspektywie czasowej również ich najbliższym, że wiek podeszły nie jest końcem życia, a jedynie kolejnym jego etapem. Jeśli tylko da się rodzicom, babciom i dziadkom taką możliwość i stworzy odpowiednie dla ich potrzeb warunki, mogą oni przeżyć go naprawdę pięknie, a co więcej dać od siebie wiele dobrego innym. Jednak, aby to się stało, my młodzi musimy wyzbyć się skłonności traktowania ich przedmiotowo, jako utrudnienie i przeszkodę w naszym życiu, a zacząć dostrzegać w nich ludzi. Szanować ich uczucia, potrzeby, marzenia, pragnienia i wspomnienia. Wspomnienia, za którymi w sercu i pamięci każdego człowieka, kryje się jego historia. I jeśli tylko zechcemy ich wysłuchać, mogą nas niejednokrotnie zaskoczyć, wzruszyć, zafascynować, a nawet zmrozić krew w żyłach.
Nasza pełna energii bohaterka pragnie odmienić dotychczasowe oblicze prowadzonego przez siebie domu, a przede wszystkim życie jego pensjonariuszy. Chce, aby poczuli, że mogą jeszcze wiele dobrego w życiu doświadczyć, a ich każdy kolejny dzień nie musi być jesienią życia, a drugą młodością. Poprzez działania zmierzające do ich aktywizacji w wielu aspektach życia pragnie, by poczuli się na nowo potrzebni i wartościowi. Oczywiście, jak możecie się domyślać, na drodze ich realizacji spotka się z wieloma przejawami sprzeciwu, ale na szczęście będzie mogła liczyć na wsparcie dwóch młodych lekarzy. Tylko, czy to będzie wystarczająca siła przebicia? A może Halszka porwała się z motyką na słońce, co tylko dostarczy jej kolejnych powodów do niepokoju i zmartwień, których w jej życiu prywatnym również nie brakuje? O tym musicie przekonać się już sami, sięgając po tę mądrą, refleksyjną i bardzo potrzebną społecznie historię.
Aby nie być gołosłowną, zdradzę wam, że Halszka do dziś zmaga się z traumami trudnej przeszłości naznaczonej chorobą, która odcisnęła na niej niezmazywalne piętno. Piętno, które po dziś dzień budzi w kobiecie tkwiące w niej od lat obawy i nie pozwalają zaznać pełni szczęścia i miłości. Niedawno zakończone małżeństwo również nie ułatwia podjęcia próby dania sobie szansy, by kochać i być kochaną. Koniecznie przeczytajcie książkę i sprawdźcie, czy znajdzie się, ktoś, kto, będzie w stanie zagłuszyć jej wszelkie obawy, wątpliwości i pozwoli otworzyć się na uczucia? A może to właśnie ona pokaże komuś, jak wspaniale jest kochać?
Halszka wzięła naprawdę wiele na swoje barki, a to jeszcze nie wszystko, z czym będzie musiała się zmierzyć. Do jej domu zapuka bowiem przeszłość, do której wolałaby nie wracać, a która wymusi na niej podjęcie trudnych decyzji, mających wpływ na życie osób jej obcych, ale jednak w pewien sposób ważnych. Nadmienię także, że nie tylko główna bohaterka będzie postawiona w obliczu sytuacji trudnych i nie do pozazdroszczenia. Nie zdradzę oczywiście więcej, ale mogę zapewnić was, że z pewnością poznając ten wątek fabuły, w głowie czytelnika zrodzi się pytanie, „jaką decyzję ja bym podjęła”?
Trosk kobiecie przysparza również świadomość zatracania się rodziców w świecie pustki i zapomnienia wywołane przez Alzheimera. Mnie samą ten, ciepły pełen szacunku i serca obraz więzi Halszki z Mateuszem i Agnieszką oraz godnego podziwu i uznania sposobu traktowania dziadków i babć, jak kierowniczka nazywa mieszkańców domu „Druga młodość”, mocno poruszył. Życzyłabym sobie, aby ten książkowy wymiar postrzegania osób starszych nabrał realnych kształtów i znalazł swoje odzwierciedlenie w naszej rzeczywistości.
Patrycja Żurek podjęła się poruszenia bardzo ważnego tematu, jakim jest starość, o której pisze w sposób dojmująco prawdziwy, trudny i bolesny, gdyż jak wiemy, pokazanie prawdy w sposób bezkompromisowy boli, ale jest też niezwykle potrzebny. Po to, by otworzyć ludziom oczy, dać do myślenia i w co mocno wierzę do wielu ważnych zmian pozwalających osobom starszym żyć godnie w poszanowaniu ich woli, prawa do szczęścia i miłości, która przecież nie liczy lat.
Myślę, że Patrycja, pisząc tę książkę miała świadomość, że pokazana w niej w sposób bardzo autentyczny, wręcz namacalny starość może mocno uderzyć w czytelnika, dlatego została ona otulona w ciepłe wyjątkowe relacje międzypokoleniowe. Wzajemne dobro, którym może zaowocować obcowanie młodych ludzi ze starszymi. Ja po skończonej lekturze poczułam ciepło wypełniające moje serce i poszłam przytulić się do mojej babci. Pamiętajcie, przytulanie ma wielką moc.
Nie powiem nic więcej, gdyż przez cały czas mam wrażenie, że brakuje mi odpowiednich słów, aby wyrazić wyjątkowość tej książki. Z nią po prostu trzeba spędzić czas i poczuć całym sercem. Jej bowiem się nie czyta, a przeżywa i już nigdy nie zapomina.
[Materiał reklamowy] Autorka Patrycja Żurek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.