*Książką, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, jest publikacją autorstwa Mari Jurkiewicz i Sławomira Bogackiego „Miłość niczyja”. Ci z was, którzy dość regularnie śledzą moje gusta czytelnicze, chociażby na portalu Lubimy Czytać doskonale wiedzą, że bardzo chętnie sięgam po tytuły, które poruszają trudne, a także często bolesne tematy. W takich pozycjach cenię sobie to, że pozwalają one wiele przemyśleć i skłonić do refleksji. „Miłość niczyja” jest właśnie taką pozycją, lecz zanim przybliżę samą jej fabułę, pokuszę się o chwilę rozważań.
Moi drodzy, czy zastanawialiście się choć raz, kim są i jakie życie wiodą ludzie, których każdego dnia mijacie na ulicy? Zapewne nie bo przecież w biegu codziennego życia nie mamy na to czasu. A jeśli już przyjdzie wam to do głowy, to zapewne myślicie sobie wtedy „Jak ja bym chciała mieć takie życie jak Ona/On. Ma wszystko; szczęśliwą rodzinę, kochającego współmałżonka wspaniałe dzieci, o nic nie musi się martwić. Tylko pozazdrościć takiego życia”. Jednak uważajcie, o czym marzycie bowiem, to co widzą wasze oczy, może być tylko iluzją, grą pozorów. Niestety każdy z nas w życiu musi być dobrym aktorem. Ograniczani poprzez schematy tego, co należy, co wypada, a co nie. Nie możemy nigdy być do końca sobą, to, jak widzą nas inni, nierzadko jest obrazem zniekształconym, a prawdziwym odzwierciedleniem każdego człowieka jest jego dusza, której nie da się zobaczyć. Dlatego też wielu z nas przepełnia samotność i niezrozumienie w naszym życiu.
Tak właśnie czuje się główna bohaterka powieści - Anna. Kobieta jest żoną i matką, która całe swoje życie podporządkowała rodzinie. Choć mówi się, że to mężczyzna jest głową rodziny, to w tym związku, to właśnie Ania jest tą, która nosi spodnie. Wszystko pozostaje na jej barkach. Praktycznie nigdy nie może liczyć na męża. Ten zawsze stoi gdzieś obok i potrafi tylko wymagać oraz oczekiwać. W momencie, kiedy poznajemy naszą bohaterkę, znajduje się ona na skraju załamania nerwowego. Ania od zawsze była artystyczną duszą, marzącą o wielkiej prawdziwej miłości. U boku męża nigdy nie czuła się spełniona ani artystycznie, ani jako kobieta. Dla niego miłość ogranicza się do słów „Kocham Was”, które od czasu do czasu mówi, żonie i dzieciom. Jednak jak się przekonacie, nawet tak ważne słowa bywają puste.
„Związek to nie monodram, w miłości nie może grać jedna osoba, do tej sztuki, największej z największych, potrzebna jest para o porównywalnie dobrym warsztacie, wtedy dopiero to ma jakiś sens i rację bytu”.
Jeden wieczór zmienia bardzo wiele w życiu Anny. Zdarzenia z owego wieczoru skłaniają ją do spojrzenia jakby z boku na swoje życie, rodzinę i małżeństwo. Właśnie wtedy zdobywa się na odwagę, by otwarcie przyznać się do tego, że jej związek to konsekwencja zbyt pochopnych wyborów i decyzji, a także wiary w ideały i pragnienia przepełniające jej duszę. Wieczór ten jest dla Anny swego rodzaju impulsem do zmian.
Zapewne zgodzicie się ze mną, że jeden spotkany przez przypadek człowiek w jednej chwili może zmienić w naszym życiu o wiele więcej niż mnóstwo osób, którzy są obok nas od zawsze. Tak właśnie dzieje się, gdy tego samego wieczoru los łączy drogi Anny i Mortena. Mężczyzna jest samotny, pragnie miłości i bliskości drugiego człowieka. Swoją samotność zagłusza używkami, a jego terapią jest miłość do muzyki i praca w radiu, którą traktuje jak misje. Podobnie jak w Annie mieszka w nim dusza artysty. Jedno spotkanie otwiera tych dwojga na siebie, Oboje wierzą, że każdy ma swoją bratnią duszę, tylko czy dziś nie jest już na wszystko za późno? Czy mają prawo, a przede wszystkim siłę, by zerwać ze schematami i zawalczyć o swoje marzenia?
” Podobno na świecie ma się tylko jedną bliźniaczą duszę i nie zawsze udaje się ją spotkać. Pokrewnych dusz jest znacznie więcej - są to ludzie bardzo pasujący do siebie, pomagający rozwijać się duchowo. Dziś miała ochotę myśleć tylko o tej jedynej, która jest jak przysłowiowa połówka pomarańczy, pasująca bezbłędnie do drugiej. Nie ma tu znaczenia płeć, ale to, że owe dusze czują tak samo, odbierają wszystko na tych samych falach. Przychodzą do nas pod postacią przyjaciela, siostry, czasem męża. Są jedyne i niepowtarzalne, jak nasze lustrzane odbicia, jak nasze alter ego. Poziomy emocjonalne tych bliźniaczych dusz są zwykle zbliżone do siebie, choć potrafią różnić się w niektórych aspektach, dlatego działają na siebie motywująco i niosą sobie wzajemną pomoc. Zwykle, gdy jedna z połówek ma słabszy punkt, ta druga jest w tej dziedzinie bardziej ustabilizowana i zawsze służy radą i wsparciem. Kiedy uda im się spotkać, nigdy się nie rozstają, nic na ziemi nie jest w stanie ich rozłączyć, żadne okoliczności nie są w stanie ich poróżnić”.
A Wy macie obok siebie swoją bratnią duszę?
Pytam o to nie bez powodu, a to dlatego, że historia opisana na kartach tej powieści jest tak bardzo prawdziwa i namacalna, że z pewnością podczas czytania nie uda Wam się uniknąć analizy własnego życia, rodzin i związków. Wielokrotnie perypetie Anny skłonią Was do rozkładania na czynniki pierwsze tego, jak wygląda wasza codzienność i czy takiego jej obrazu właśnie pragniecie. Książkę oczywiście polecam, ale musicie zdawać sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwa lektura, a końcowe wnioski w odniesieniu do Was samych mogą mocno zaboleć. Jednak pozycja ta może być również zaczątkiem swego rodzaju rozrachunku w życiu, oczyszczeniem, jak również początkiem czegoś nowego.
*Wcześniej recenzja była publikowana gościnnie na blogu Zapatrzona w książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Przed pozostawieniem komentarza pod postem, zapoznaj się, proszę z polityką prywatności bloga, której szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Polityka prywatności bloga Kocie czytanie i wyraź zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.
Pozostawiając komentarz, akceptujesz politykę prywatności bloga, a tym samym wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawiony po sobie ślad. Proszę o kulturę wypowiedzi i podpisywanie się.